Przypomniało mi się zdarzenie sprzed 8 lat, gdy pewnien
kierowca poloneza zrobił mi z Marei Bravo. Sytuacja
wyglądała następująco: autostrada Konin - Poznań,
most przez rzekę (Wartę?), listopad, 8:05 rano. Na
moście całym oblodzonym (niezamarznięta rzeka pod
spodem) był wypadek, cały prawy pas zablokowany, na
lewym nieduża kolejka. Z daleka widzę co się dzieje
i po hamulcach - szok - płynę. Na szczęście
wyhamowałem i jadę powolutku na końcu kolejki.
Niestey kierowcy poloneza się nie udało i wylądował
na moim bagażniku. Policja już była do
poprzedniego wypadku, więc szybciutko do radiowozu.
Tam sprawcy zaproponowano mandat za spowodowanie
wypadku w wyniku - uwaga - niedostosowania
odległości do warunków jazdy. Tylko, że poldek
jechał ponad kilometr za mną (uderzył po
minucie)... Jak dla mnie, to przyczyną było
niezabezpieczenie przez policję miejsca wypadku.
Zresztą komentarz policjanta, gdy usłyszał kolejne
"szuranie" był wymowny: "o, następny". Gdy mnie
odholowywano, na pożegnanie policjanci ścisnęli
rękę laweciarzowi...
Z tego co pamiętam to trójkąt na autostradzie trzeba wystawić przynajmniej 100m przed uszkodzonym pojazdem...
Co do całej sytuacji ... winni drogowcy którzy mieli doprowadzić drogę do ładu ... z drugiej strony jeśli nie było opadów to niby po co mieli solić drogę ... i pętla się zamyka.
Inna sprawa że widząc że niewyhamuję wolałbym przywalić w barierkę stalową i zrobić szkodę sobie niż komuś i stracić zniżki <img src="/images/graemlins/myjzeby.gif" alt="" />