leo
Posty
-
[moje auto] Swift GL 1.0 Mk IV '98r. by BPX33 -
Wymiana ogniw w baterii wkrętarki. -
Dziwny odgłos, chrupnięcie przy ruszaniu .Ja proponuję:
- Zacznij demontaż od oczyszczenia szczotką drucianą i polania penetrantem zardzewiałych końcówek drążka.
- Nie podnoś na razie auta, niech stoi sobie na kołach.
- Po usunięciu zawleczek wykręć nakrętki na końcówkach i wyjmij zewnętrzne tuleje gumowe.
- Potem odkręć cztery śruby mocujące obie przednie obejmy do belki. Uwaga, klucz 12 (chyba).
- Wtedy drążek powinien dać się wyjąć / wyszarpnąć z wahaczy.
Zobacz, w jakim stanie są te niewidoczne części drążka, które siedzą w wahaczach pod gumami. Jeśli będą bardzo zeżarte przez rdzę, może być nieciekawie - nawet po założeniu nowych gum będą luzy. Wtedy warto rozejrzeć się za innym drążkiem, mniej skorodowanym (nowe trudno dostać i są drogie). Ale bądź dobrej myśli :-) - może będzie OK. Warto oczyścić i zabezpieczyć te schowane fragmenty drążka (farba antykorozyjna, potem spryskać obficie smarem silikonowym, gliceryną - kupisz w aptece - albo jakimś innym, środkiem który nie szkodzi gumie - czyli odpada wszystko na bazie ropy naftowej: zwykłe smary, oleje). Tym samym środkiem posmaruj obficie wszystkie gumy na całej powierzchni - to zabezpieczy na krótki czas, ale też pomoże przy składaniu.
Montuj w odwrotnej kolejności:
- Nałóż na drążek przednie połówki gum, potem włóż wszystko w wahacze.
- Przykręć wstępnie obie obejmy (wraz z gumami) do belki.
- Załóż tylne połówki na końcówki drążka, potem podkładki i nakrętki, ale nie dociągaj.
- Dokręć śruby obejm (moment 30-55 Nm), potem nakrętki na końcówkach (40-90 Nm) i załóż zawleczki.
Moje uwagi:
- Wszystkie gumy i współpracujące z nimi powierzchnie metalowe warto nasmarować obficie gliceryną lub smarem silikonowym. Wtedy nie naszarpiesz się walcząc z gumą.
- Na nowych drążkach były znaki farbą do ustawiania - tak, żeby znaki te pokrywały się z zewnętrznymi krawędziami obejm i były od strony jezdni. Na starym drążku znaków już pewnie nie będzie. Ważne, żeby nie zakładać drążka odwrotnie (prawa końcówka musi wejść w prawy wahacz).
- Wypośrodkowaniem bym się martwił - wcześniejsze nasmarowanie gum pomoże ułożyć się drążkowi tak, jak należy.
- Wszystkie gwinty oczyść szczotką i posmaruj wodoodpornym smarem do łożysk (np. ŁT 43).
- Dopiero jak będzie duży problem z wyjęciem lub włożeniem drążka, próbowałbym podnosić auto z którejś strony. Mnie jednak udało się wszystko bez unoszenia samochodu, a robiłem to już dwa razy. Czas pracy - ok. pół godziny.
- Wymień wszystkie gumy, nie tylko te sparciałe. Kosztują niedużo, ale warto kupić produkty dobrej firmy. W ostateczności można się szarpnąć na droższe gumy poliuretanowe (tu są dostępne te przednie: KLIK ).
- Nie trzeba ustawiać zbieżności.
-
Przejechałem sie S17@esen napisał w Przejechałem sie S17:
Mylisz odcinki. Ta autostrada to była akurat budowana zaraz po zjednoczeniu.
Tą autostradą nie jechałem w ogóle. Nie wiedziałem, czy w ogóle istniała. ;-)
Porównuje tylko do A4 (znam od granicy do 50km za Krakowem). Ogólnie w Polsce nie możemy na prawdę narzekać. Niemieckie często są gorzej wykonane (starsze, inne standardy).
Z tymi starymi standardami niemieckimi chyba nie jest tak źle. Po pierwsze - eNeRDowcy prawie nie remontowali pohitlerowskich autostrad (betonowych) i wytrzymały one kilkadziesiąt lat. Fakt, że po tych latach były w średnim stanie, ale jednak... Po drugie - nieraz widziałem, jak się robi, gdy zaraz po zjednoczeniu rzucono niemal wszystkie siły remontowe na wschód i zabrano się za totalny remont m. in. dróg. Gdy zobaczyłem, na jakiej głębokości zaczynają kłaść pierwsze warstwy podkładowe, to mi kopara opadła. Pierwszy raz wtedy zobaczyłem, że najpierw robią głębokie wykopy, żeby jezdnia wyszła na poziomie gruntu... Teraz takie rzeczy u nas oglądam.
To czego możemy zazdrościć to zagęszczenie autostrad. To na pewno.
True, true... :-(
-
[moje Tico] Daewoo Tico PM@likaon napisał w [moje Tico] Daewoo Tico PM:
@pacior hehe, pewnie nowy właściciel niedługo pochwali się nabytkiem, albo małą kolekcją :p
Zapewne tak... :-P
-
Wymiana ogniw w baterii wkrętarki.Wreszcie się zebrałem i zrobiłem.
Wkrętarka od Drzoncy, bez baterii (fabrycznie było Ni-Cd), ale z obudową na baterie i sprawną ładowarką. Przerobiłem na 4 sztuki 18650 połączone w szereg.
Zdecydowałem się nie korzystać z koszyków na 18650, tylko polutować na stałe - tak, jak Pacior - bo nie mam specjalnej ładowarki do tego typu baterii (jeszcze ;-) ), za to jest ładowarka do wkrętarki, poza tym wolę nie rozkręcać obudowy celem wyjęcia ogniw za każdym razem, kiedy przyjdzie je ładować.
Zakupiłem nowe baterie SONY US18650 VTC5A 2,6Ah 35A za 66 zł oraz balanser za 20 zł. Może najtaniej nie wyszło, ale ogniwa Li-Ion są nowe i dobrej jakości. Za dedykowaną, gorszą baterię Ni-Cd też bym tyle zapłacił, albo więcej (gdybym znalazł).
Zrobiony pakiet mieści się w obudowie z lekkim luzem. Dorobiłem z pianki łoże amortyzujące z każdej strony. Dodałem balanser zamocowany na sztywno, dałem solidne, grube przewody, dobrze wszystko polutowałem i zaizolowałem:
I teraz mam pytanie do znawców tematu 18650: wkrętarka jest przystosowana do baterii Ni-Cd o napięciu nominalnym 14,4 V. Po zamontowaniu pakietu Li-Ion pięknie ruszyła. Celem doładowania podpiąłem nową baterię do ładowarki, która ma na obudowie napisane 14,8 V (czyli trochę mało, jak na 4 sztuki 18650). Ale bez obciążenia wykazuje te 17 V.
Ogniwa miały napięcie 13,6 V i z tego progu ładowarka ruszyła. Kontroluję napięcie na ładującej się baterii. Z czasem doszło i minęło 14,8 V, obecnie jest 15,6 V, dioda ładowarki wciąż się świeci. Czy to oznacza, że powinna dociągnąć do ok. 17 V, aż balanser odetnie ładowanie? Czy rzeczywiście ładowarka do Ni-Cd będzie bezproblemowo ładowała Li-Ion do odpowiednich parametrów?
Zauważyłem, że zasilacz się grzeje; można go dotknąć i utrzymać dłoń, ale jest wyraźnie mocno ciepły. Czyżby to przez dużą pojemność ogniw? -
SPOTY - 4 czerwca 2023 r.Łokiej.
To może ze szczegółami: w naszym stałym miejscu (McDonalds Markuszów przy S17 w stronę Wawy), niedziela 17 listopada, godz. 11.00.
Jak pozostali? -
Mandaty w Polsce@BPX33 napisał w Mandaty w Polsce:
Nie pisałem na forum nawet o połowie moich wyjazdów do Niemiec, ale ok, jesteś jasnowidzem!
No jasne, nie pisałeś o żadnej podróży dalej niż do Berlina. Zanczy bardziej z Ciebie światowy człowiek, niż mogliśmy się domyślać.
Kolejną kwestią jest to, że nie trzeba zjeździć całego kraju wzdłuż i wszerz, żeby poznać specyfikę jeżdżenia w danym kraju.
No, to jest kolejny argument nie do podważenia. Czyli jeśli ktoś jeździ po samej Warszawie, doskonale zna "specyfikę" jazdy po całej Polsce. Podobnie: jeśli ktoś poruszał się całe życie w promieniu 10 km od Koziej Wólki niedaleko Pierdziszewa, posiadł całą wiedzę o ruchu drogowym panującym w całym kraju. Pojedzie do stolicy i będzie mu się tak samo jeździło, jak w swojej wiosce. Przecież infrastruktura drogowa taka sama, rozwiązania takie same, ilość pojazdów i natężenie ruchu niemalże identyczne, całą sieć dróg zna się na pamięć... Oj, głupi ja...
Wybiłeś mi kolejny argument.
Ale teraz wiem, o czym będzie Twój kolejny post: że Kozia Wólka nie leży koło Pierdziszewa... :-)Idąc Twoim skądinąd głupim tokiem rozumowania
Serdeczne dzięki za uznanie i szacunek do adwersarza podczas spokojnej dyskusji. Mnie na taki poziom kultury sformułowań nie stać, niestety. Przepraszam z góry.
Na to też argumentów nie mam - znaczy znowu masz rację, a ja jestem głupi jak mój tok rozumowania.Nie mam argumentów. :-P
A szkoda...
Żadna szkoda. Bo znajdź mi odpowiedź na argument typu "TURBOGŁUPOTA"... Przecież z tym się nie da polemizować.
Skoro masz pomysł to zapraszam do polityki! XD Na pewno chętnie Cię wysłuchają.
Ooo, nie. Nie ściągniesz mnie na ten poziom, bo pokonasz mnie w try miga swoim doświadczeniem. Ja tak nie potrafię (i nie żałuję).
A co do Twojej "mądrej" odpowiedzi (choć spodziewałem się JAKIEGOKOLWIEK merytorycznego argumentu) na mój post - powtórzę: No to właśnie o to chodzi, żeby znaleźć sposób na ZMIANĘ MYŚLENIA i ZMIANĘ MENTALNOŚCI. Serio? Nic się nie da zrobić? Takimi już jesteśmy TURBOGŁUPCAMI i się nie da niczego w nas zmienić?... To pociągnę ten wątek dalej.
Otóż - wyobraź sobie - podstawowy błąd w Twoim rozumowaniu polega na tym, że NIE WSZYSCY polscy kierowcy prezentują ten sam poziom mentalności i sposobu zachowania, co Ty. Nie możesz mierzyć wszystkich własną miarką. Nie wszyscy zachowują się jak "szeryf", nie wszyscy hamują znienacka i blokują gościa z tyłu tylko za to, że Ci błysnął światłami - Ty tak robisz (tym się chwaliłeś) i wielu innych, ale jednak NIE WSZYSCY. Nie wszyscy straszą "wroga" na drodze zamontowaną kamerką - Ty tak robisz (tak pisałeś), mi nigdy to do głowy nie przyszło i założę się, że wielu innym też. Nie wszyscy marzą, jak Ty, o zamontowaniu dodatkowych kamer z tyłu i wysyłaniu Policji wszystkich nagrań, które Ci się nie spodobają - jedyny ból tyłka polega na tym, że policjanci zapewne tymi nagraniami się nie zajmą: KLIK (o, a przy okazji - czyżbyś pochwalił Niemców? Tę ich TURBOGŁUPIE rozwiązania? No, niemożliwe! :-D ).
Ja też mam kamerę - ale wystarczy mi jedna z przodu, na ewentualną obronę własnych działań - nie mam drugiej z tyłu w celu nagrywania i denuncjowania na Policji innych kierowców. I nigdy nie pomyślałem o tym, żeby z własnej, nieprzymuszonej woli wysłać nagranie czyjegoś błędu lub przejawu chamstwa. Owszem, zapewne udostępniłbym nagranie na wyraźną prośbę uczestników kolizji, gdyby do niej doszło i nagrałaby to moja kamera. Ale nie uważam za właściwe "uprzejme, bezinteresowne donoszenie" na obcych mi ludzi za to, że są tacy, a nie inni, albo jeszcze niedoświadczeni, albo przytrafił im się błąd... i jest wielu podobnych do mnie (na szczęście).
Krótko: NIE WSZYSCY polscy kierowcy uważają, że posiadanie prawa jazdy obliguje ich bezwzględnie do dawania na drodze nauczek innym i do edukowania ich w kwestii kultury drogowej właśnie takimi zachowaniami, jak te wyżej opisane. Tak więc proszę, żebyś swoim generalizowaniem nie obrażał wszystkich polskich kierowców sformułowaniami typu:@BPX33 napisał w Mandaty w Polsce:
Nawet gdyby wprowadzić mandaty zaczynające się od 50 tys. zł dalej byłyby wypadki śmiertelne i ludzie łamiący przepisy, bo taka "Polska mentalność" i "ułańska fantazja"...
... gdyż, na szczęście, NIE WSZYSCY prezentują takie poglądy, taki poziom "kultury" i takie zachowania. Czyli jest sens rozważać zmiany w przepisach. Wnioskując z Twoich wpisów - prawdopodobnie zmiany nie byłyby dla Ciebie i pewnej grupy innych, ale dla większości kierowców miałyby one sens.
-
Daewoo Tico PM 1993Do wykonania nowej tulejki mocującej linkę hamulcową w tarczy kotwicznej użyłem trzech elementów, które pomogły zachować podobne wymiary i odległości, jak fabryczna tulejka: hydrauliczny, mosiężny nypel 3/8 cala i pasująca do niego mufa oraz zużyta podkładka pod korek spustowy miski olejowej Dustera - taka metalowa podkładka z wprasowanym wewnętrznym gumowym uszczelnieniem (silnik benzynowy Renault K4M, 1600 cm3, 16V :-) ):
Narzędzia, których używałem:
W nyplu zrobiłem podcięcie na zabezpieczenie linki, a mufę obciąłem celem uzyskania nakrętki o grubości chyba 6 mm:
Wszystko po złożeniu będzie wyglądało tak, jak na zdjęciu; fioletowa linia oznacza miejsce, gdzie będzie otwór na tulejkę w tarczy kotwicznej; podkładka pójdzie od zewnątrz tarczy (bo sam sześciokąt nypla jest mały i może "przejść" przez otwór w tarczy po mocnym skręceniu):
Tulejka-samoróbka po złożeniu w tarczy:
Mosiądz nie będzie rdzewiał - to duża zaleta. Linka wchodzi luźno, użyłem tez smaru wodoodpornego ŁT4S. Niestety, po złożeniu gumowa osłona linki nie zakrywa całości gwintu nowej tulejki - trzeba coś dodatkowego założyć celem ochrony przed wodą i brudem (najlepiej dopasować kawałek gumowego wężyka, ja na razie użyłem plastikowej rurki termokurczliwej, którą zgrzałem na koniec).
Jeszcze taka ciekawostka: tak wygląda guma tulei wahacza tylnego za 60 zł - zamiennika (produkcji podobno koreańskiej, ale nie oryginał) po ok. 1,5 roku eksploatacji i ok. 23 kkm przebiegu:
-
Uszczelnienie złączy pneumatycznych@Jaco A wiesz, że ja mam odwrotne doświadczenia z moją sprężarką? Trzyma ciśnienie jak głupia przez całe tygodnie. Może ma jakiś upływ, ale jest on dla mnie całkiem niezauważalny.
Zaś samą sprężarkę zawsze wyłączam, gdy z niej nie korzystam. Po co ciągle nabijać powietrze, jeśli z niego nie korzystam? Mało tego - wychodząc z garażu ZAWSZE wyłączam bezpiecznik główny przed licznikiem. Dla świętego spokoju. -
Utrata napięcia na przewodach z alternatora do akumulatoraByłem w garażu i sprawdziłem: jednak nie, w PMie z 1993 r. nie ma jednego bezpiecznika 50 A. Za to są... uwaga: dwa bycze, kostkowe bezpieczniki 60 A (żółty) i 40 A (zielony). :-)
Nie miałem przy sobie telefonu, więc nie ma fotki. Ale opiszę: do klemy "+" jest dołączony oczywiście gruby kabel idący w dół do rozrusznika oraz drugi, solidny przewód o długości kilku cm. Leci on do czarnej obudowy plastikowej, przymocowanej do ściany grodziowej przy silniku wycieraczek. W obudowie siedzą 2 bezpieczniki kostkowe. Po zdjęciu pokrywy tej obudowy widać oba bezpieczniki oraz odsłania się mocowanie przewodu lecącego do klemy - a jest on pod pokrywką zakończony oczkiem i solidnie przykręcony do pinów bezpiecznikowych nakrętką M10.
W Internecie same bezpieczniki znalazłem tutaj: KLIK@cezar Moim zdaniem, od biedy mogłoby to być, ale nie wygląda zbyt dobrze i pewnie byłby problem z samym bezpiecznikiem, gdyby się zjarał. Nie podoba mi się.
Ja raczej poszedłbym w tym kierunku:- dwa gniazda bezpiecznikowe typu MIDIVAL po 10 zł/szt. ( https://www.e-connectors.pl/Gniazdo_bezpiecznika_MIDIVAL_e-connectors ), które przymocowałbym na blaszce przykręconej gdzieś na ścianie grodziowej, jak najbliżej klemy "+" ;
- bezpiecznik MIDIVAL 60 A za 5 zł ( https://www.e-connectors.pl/Bezpiecznik_MIDIVAL_60A_e-connectors )
- bezpiecznik MIDIVAL 40 A za 5 zł ( https://www.e-connectors.pl/Bezpiecznik_MIDIVAL_40A_e-connectors )
I tak za 30 zł i chwilę roboty jest gotowe dobre zabezpieczenie. Solidne, trwałe, z dobrymi stykami (skręcane nakrętkami!) z możliwą wymianą tanich bezpieczników paskowych.
Patrząc na rozwiązanie w PMie z 1993 r. i późniejsze, w modelach "polskich", dochodzę do wniosku, że głównym problemem są nie te kolorowe kabelki/bezpieczniki, lecz grzejąca się kostka połączeniowa. Moim zdaniem kłopoty wynikają z kiepskiego styku w niej.
Za jakiś czas sprawdzę, jak sprawa się ma u mnie. I chyba zrobię tak: nie będę pozbywał się kabelków/bezpieczników, lecz wytnę samą kostkę. Przerobię styki na metalowe oczka i skręcę je śrubkami. Do tego jakaś plastikowa obudowa i już.
Nie zapomnę też o wyczyszczeniu styku przy klemie i alternatorze. Po oczyszczeniu i skręceniu warto styki pokryć z wierzchu wazeliną techniczną (nie same powierzchnie przewodzące prąd, lecz śrubki czy nakrętki i resztę styku po skręceniu). -
Obrobiona śruba korka spustowego oleju@Gooral Przepraszam - nie wiem, ale coś mi się ubzdurało, że piszesz o śrubie spustu oleju w skrzyni biegów... Dopiero teraz zaskoczyłem, że chodzi o silnik. :-)
-
Daewoo Tico PM 1993Dziś ponownie rozebrałem hamulce tylne. Zrobiłem sobie taki "otwarty bęben" z płyty paździerzowej, dzięki któremu mogłem obserwować pracę hamulców podczas naciskania pedału bez obawy, że się cylinderki rozlecą.
Stare samoregulatory nie pracowały dobrze. Blaszki uruchamiające zębatki często odchylały się i nie miały z zębatkami kontaktu. Wymieniłem samoregulatory na nowe, trochę podginając ich widełki, teraz pracują. Ręczny dał się ładnie i równo wyregulować. Jedna słaba strona (jak u nas wszystkich chyba): pedał hamulca jest niski.Poza tym zająłem się wskaźnikiem paliwa. Zauważyłem bowiem, że wskaźnik w PMie działa bardzo nieliniowo i trudno jest zorientować się, ile litrów paliwa jest w baku. W nowszym SXie mam lepiej.
Opróżniłem bak do zera. Potem wlewałem po 5 litrów benzyny i obserwowałem wskaźnik, zrobiłem też fotki. Teraz będę mógł z większą dokładnością określić, ile paliwa jeszcze siedzi w zbiorniku. -
Uszczelnienie złączy pneumatycznychTaka ciekawostka, jak radzili sobie niektórzy ludzie kiedyś (lata 80-te, 90-te - czyli wówczas, gdy prywatne, garażowe zapotrzebowanie na sprężone powietrze było, ale maszyny były niedostępne). A przynajmniej tak radzili sobie tacy, którzy mieli dostęp do ciekawych materiałów.
Przypomniałem sobie, że parę lat temu dostałem od kolegi (elektryka samolotowego) dziwne, ciężkie metalowe pudło. Czyścił garaż z niepotrzebnych już rzeczy, a że właśnie nabył sprężarkę ze zbiornikiem 50 l, oddał mi swoją samoróbkę do przechowywania sprężonego ciśnienia. Rzuciłem ją w kąt i przypomniałem sobie teraz, gdy rozglądam się za jakąś 5-litrową butlą do nabijania.
Pomysł kolegi był całkiem ciekawy. Wziął stary, złomowany zbiornik powietrza od samolotu LiM (w tym typie było kilka takich zbiorników), dopasował parę metalowych rurek, dołożył dwa zawory zamykające, dwa manometry, zawór jednokierunkowy na rurkę, regulator wypływającego ciśnienia, wysokociśnieniowe złącze do nabijania i coś jeszcze (nie wiem, co to), a całość zmieścił w solidnej metalowej obudowie (spawana rama i blachy).
Zabierał urządzenie do pracy, gdzie nabijał zbiornik i potem używał w garażu, robiąc m. in. zaprawki na samochodzie.
Trochę to było dla mnie dziwne, bo ileż tego powietrza może tam wejść... ale okazuje się, że całkiem sporo - jeśli weźmiemy pod uwagę ciśnienie...
Otóż zbiornik ma tylko 4 litry pojemności i wycechowaną wytrzymałość 150 atm. W samolocie był ładowany zwykle do ok. 130 atm.; i do tej wartości kolega nabijał tę butlę, ale po paru latach, ponieważ była to część wycofana już z użytku, ładował "tylko" do 100 atm. Dlatego potrzebna była solidna konstrukcja i zawór regulujący ciśnienie na wyjściu, bo tego powietrza było naprawdę dużo.
Zrobiłem parę fotek i pokazuję Wam jako ciekawostkę. Urządzenie jest fajne, jednak ma dwie podstawowe wady: całe pudło waży 22 kg, no i trzeba mieć dostęp do źródła ładowania do tak wysokich ciśnień. Wyjąłem butlę, żeby tylko ją wykorzystać do nabijania 8 atm. - ale sama butla ma tylko 4 litry i waży 10,5 kg, więc sobie daruję. Mimo wszystko - urządzenie jest ciekawe. :-)Całość po zdjęciu pokrywy z uchwytami do przenoszenia:
Zbliżenie na instalację:
Panel z zaworami - dolotowym do tankowania i wylotowym, w środku regulacja ciśnienia - oraz manometrami - po lewej ciśnienie w zbiorniku (popatrzcie na wartości :-) ), po prawej ciśnienie na wylocie:
-
Utrata napięcia na przewodach z alternatora do akumulatora@barteu napisał w Utrata napięcia na przewodach z alternatora do akumulatora:
@leo mógłbyś wyjaśnić, co masz na myśli mówiąc, że przy kostce są bezpieczniki? w innych wątkach wspominałeś coś, co zrozumiałem w ten sposób: kostka sama w sobie pełni rolę bezpiecznika, a robiąc obejście i pozbywając się jej, pozbywamy się zabezpieczenia. Czy dobrze to zrozumiałem? Idąc tym tokiem, przecież taka kostka jak się zacznie smażyć to też może spowodować pożar. Dodając obejście grubym przewodem nie powinno to być większym zagrożeniem, niż jest obecnie, czy dobrze rozumuję?
Zacznę od tego, że w ciągu kilku lat producent stosował różne zabezpieczenia główne.
Na początek cytat z książki Trzeciaka:
W instalacji elektrycznej samochodu zastosowano dwa bezpieczniki główne (zielony i czerwony), które znajdują się po lewej stronie komory silnika, w wiązce przewodów przechodzących w pobliżu silnika wycieraczki. Bezpiecznik o prądzie znamionowym 60 A chroni m. in. obwód rozruchu, ładowania, zapłonu, wycieraczki, wentylator chłodnicy i ogrzewanie szyby tylnej. Drugi bezpiecznik o prądzie znamionowym 40 A chroni m. in. obwód świateł i sygnał dźwiękowy.
W starszych wersjach samochodu może występować jeden bezpiecznik główny o prądzie znamionowym 50 A.Dalej: katalog części opisuje tę wiązkę:
oczko przy akumulatorze + dwa kolorowe przewody + kostka połączeniowa
jako "Zespół złącza niskotopliwego".
Ja rozumiem to tak, że te dwa kolorowe kabelki, same w sobie, w rzeczywistości są bezpiecznikami. Czyli to nie są takie zwykłe kabelki, tylko takie, które w razie potrzeby mają się stopić i zadziałać jak bezpiecznik - wyłączyć jeden z dwóch obwodów.
A kostka jest tylko kostką do połączenia. Ważna jest nie tylko czystość styków w niej, ale pewny, ciasny styk odpowiednich konektorów.Dalej: jeśli dobrze pamiętam, w PMie z 1993 r. zamiast kolorowych kabelków jest rzeczywiście jeden duży, czarny, kostkowy bezpiecznik 50 A. Sprawdzę będąc w garażu. Czyli Trzeciak miał rację.
Konkluzja:
A) omijając kolorowe kabelki i robiąc obejście obcym kablem (od akumulatora do alternatora) pozbawiasz się zabezpieczenia obwodu ładowania. A to nie jest dobrze, bo FABRYCZNIE jedynym obwodem bez zabezpieczenia jest połączenie akumulator - rozrusznik.
B) robiąc mostek rozrusznik - alternator, robisz to samo, co w punkcie A.Jak pisałem wcześniej: osobiście traktowałbym obcy kabel jako prowizorkę. W krótkim czasie postarałbym się przywrócić "fabrykę" do stanu pierwotnego. A jeśli nie - to pomyślałbym o zmontowaniu nowej wiązki, ale tak, żeby wsadzić w nią dwa duże bezpieczniki kostkowe 60 i 40 A - jak najbliżej klemy dodatniej.
-
Wymiana simmeringu@ryszard Tak - Twoje zdjęcie przedstawia właśnie taki simmering, jaki miałem włożony przez fabrykę do srebrnego tico (tego jestem pewien, bo autko jest od nowości w moich rękach). I takie simmeringi siedziały w PMie. Trudno stwierdzić, czy od nowości, czy też były wymieniane, bo są nadal dostępne w PL. Nawet chyba kupiłem gdzieś kiedyś na zapas - ale teraz wkładałem świeże, brązowe, niemieckiej firmy Elring.
Masz rację z kiepskim dostępem do uszczelniacza wału korbowego. Przed rozebraniem rozrządu mocno się zastanawiałem, jak go wyciągnąć - ale ponieważ był wypchnięty, zdjąłem go samymi palcami...
Zresztą i do uszczelniacza wałka rozrządu jest niewesoło z dostępem - chciałem nawiercić w nim otworek na blachowkręt (żeby nie robić tego siłowo i nie powtórzyć Twojego błędu), lecz... nie zmieściła mi się wiertarka Celmy :-) . W końcu wyjąłem go śrubokrętem.Z zakładaniem i wciskaniem simmeringów nie ma kłopotu. Nawet z tym dolnym.
Ja wykorzystuję pasujące, duże podkładki oraz różne bieżnie po starych łożyskach (jako tuleje). Mam ich trochę, bo kiedyś rozwalałem zużyte łożyska celem odzyskania kulek (potrzebowałem jako obciążenia do modeli samolotów, poza tym przydają się do uzupełniania np. otwartych ułożyskowań w rowerach). Bieżnie i zewnętrzne pierścienie, które nie pękły przy rozwalaniu łożysk, też zostawiałem.
Do montażu simmeringów dobieram więc tuleje i podkładki, po czym wciskam uszczelniacz wkręcając śrubę wału. Simmering wchodzi wtedy powoli i równomiernie. Trzeba tylko wiedzieć, kiedy przestać wkręcać - najlepiej kontrolować zagłębienie simmeringu suwmiarką... ale ta też mi się nie mieści między silnikiem a karoserią. Czyli pozostaje kawałek zagiętego wcześniej drutu albo linijka i wyczucie. -
Daewoo Tico PM 1993Dziś zlitrażowałem dokładnie PMa.
Ogólnie mało nim jeżdżę. Kiedyś ręczną pompką wypompowałem do cna zbiornik, wlałem dokładnie 30 l. Wyjeździłem, a kiedy były już resztki, znów wypompowałem do zera i zmierzyłem.
Okazuje się, że pali 5,08 l / 100 km. Nie jest źle, przyjmując, że mam dość ciężką nogę (ale bez przesady), sporo jeździłem po mieście (dużo zimnych rozruchów), no i za każdym wyjazdem uruchamiałem klimę celem przesmarowania sprężarki (choć nie używałem jej non stop, bo jednak sporo mocy zabiera). -
Ładowarka do baterii 18650@pacior Dziś przeglądając znany portal ogłoszeniowy w poszukiwaniu BMSów natknąłem się na takie coś:
Miernik pojemności ogniw 1-15V 18650
Ciekawe, na ile to skuteczne. A może być ciekawą alternatywą tej funkcji ładowarki. -
Utrata napięcia na przewodach z alternatora do akumulatora@Sharky napisał w Utrata napięcia na przewodach z alternatora do akumulatora:
To ja napiszę coś, za co mogę być skarcony :)
Na podstawie doświadczenia z wielu posiadanych samochodów - najważniejsze, aby bez względu na obroty silnika napięcie ładowania akumulatora (mierzone na jego biegunach) mieściło się w granicach 13.8-14.8V.Najważniejsza jest praktyka. :-)
I chyba masz rację - nie ma się co bawić w aptekę. Takie napięcie na pewno wystarczy do utrzymania akumulatora w dobrej kondycji.Warto więc sprawdzić wszystkie punkty masowe, jak również złącza, na których powstają spadki napięć.
Tak jest - dobra masa to podstawa.
-
Jak to jest z rezerwą?Trochę uściślę wyjaśnienia Szarika: gdzieś kiedyś czytałem, że jest taki żelazny przepis dla konstruktorów aut, iż po zapaleniu się kontrolki rezerwy ma być w baku jeszcze paliwa na przejechanie minimum 50 km. Zwykle zostawiają oni jednak większy margines - rzeczywiście nieraz wystarcza na 80-100 km.
Tak jest np. w moim Dusterze - wiem, bo kiedyś go dokładnie litrażowałem. Najpierw chciałem sprawdzić, ile faktycznie wejdzie tam benzyny - tak pod korek, żeby widoczne we wlewie lustro paliwa już nie opadało. Instrukcja mówi o 50 litrach - i tyle faktycznie tankuje się na stacji do 2-3 odbicia (bez powolnego dolewania). Wziąłem kiedyś kanistry i kupiłem 60 l. W garażu opróżniłem bak maksymalnie, ile się dało. Wlałem 50 l - bez problemów. No to dalej - następna dycha poszła przez lejek... i dalej nic nie widać. Pojechałem tikiem i dokupiłem następną dychę. I tak, powoli wlewając, weszły w sumie 64 litry... czyli 14 l więcej!
Oczywiście zalałem przy tym całkowicie układ odpowietrzający... Więcej nie robiłem takich numerów. Ale od tej pory wiem, że pozostająca dla bezpieczeństwa przestrzeń jest naprawdę duża.
Do tico wchodzi mniej: nominalnie jest 30 l, dodatkowo wejdzie jeszcze 2 l.
Niektórzy wracając zza wschodniej granicy do PL tankują po tamtej stronie na full, bo jest taniej - podobno na stacjach są nawet przygotowane specjalne podjazdy, żeby można było przechylić auto przy tankowaniu (wtedy jeszcze więcej wchodzi) :-) . Bałbym się jednak zatankować pod korek i odstawić auto - gdy zrobi się cieplej, coś może strzelić. Jeśli tankujesz w Zgorzelcu pod korek i od razu ruszasz w trasę, to jeszcze OK - pewnie zanim dojedziesz do domu, sporo benzyny zdążysz spalić. Ale nie zostawiaj samochodu z wypełnionym pod korek bakiem.
Wracając do wskazań paliwomierza i wyświetleń komputera pokładowego: wedle mojej wiedzy, prawdopodobnie masz tak, jak w większości dzisiejszych samochodów - mianowicie wskaźnik ilości paliwa oraz kontrolka rezerwy sterowane są pływakiem w baku, ale komputer wyświetla zasięg nie opierając się o dane z pływaka, lecz przeliczając czas otwarcia wtryskiwaczy (zliczając dawki benzyny) i przejechany dystans. Czyli są to dwa dość niezależne układy. Współpracują tylko w dwóch momentach:- po włączeniu zapłonu komputer sprawdza położenie pływaka (ilość paliwa) i odtąd zaczyna swoje przeliczenia; gdyby komp korzystał cały czas z pływaka, wskazania zasięgu ciągle by falowały z powodu "chlupotania" benzyny podczas ruchu auta;
- gdy zaświeci się kontrolka rezerwy, za chwilę automatycznie wyłączają się wskazania zasięgu, wyliczane przez komputer. Pewnie z tych powodów, o których pisał Szarik.
Dalej: układy oparte na pływaku mierzą ilość paliwa za pomocą rezystora i nie pokazują liniowo na wskaźniku ilości benzyny. Dowód:
Dodatkowo warto wiedzieć, że w nowoczesnych autach i tak elektronika rządzi - zrób eksperyment: podjedź na stację, włącz zapłon i tankuj, spoglądając na wskaźnik paliwa na zegarach - założę się, że choć wlejesz dziesiątki litrów, wskazania się nie zmienią i dalej będzie widoczny stan jak przed tankowaniem. Dopiero gdy wyłączysz zapłon i po chwili znowu włączysz - komp uruchomi procedurę odczytu wysokości pływaka i paliwomierz pokaże pełny zbiornik...
Poza tym wskaźnik na zegarach ma swoją całkiem sporą bezwładność (elektronika go trochę blokuje), inaczej miałbyś na zegarach ciągle skaczącą wskazówkę paliwomierza (lub dyskotekę światełek) podczas jazdy. Zwykle jest tak, że gdy poziom paliwa opadnie, a wskaźnik będzie pokazywał już tą niższą wartość, nawet gdy pływak na nierównościach podskoczy na chwilę do góry - wskazówka nie pójdzie wyżej.
No i warto wiedzieć, że w związku z tym, wcześniejsze niż zwykle zapalenie się kontrolki rezerwy (a co za tym idzie - brak wskazań zasięgu), MOŻE wprowadzić Cię w błąd. Prosta sprawa, sprawdzona przeze mnie: normalnie, podczas spokojnej jazdy po równej drodze, kontrolka rezerwy zapala się przy np. 6 litrach, co gwarantuje Ci spokojny dystans 80 km. Ale jedziesz pod górę (lub w dół, zależy od umiejscowienia pływaka w zbiorniku), albo ostro zahamujesz - paliwo się przelewa w baku, pływak znajdujący się w okolicach "rezerwy" opadnie na chwilkę w dół - wcześniej zapali się kontrolka, elektronika na pewno jej już nie wyłączy (aż do zatankowania) i zaraz stracisz wskazania zasięgu - a w rzeczywistości jest w baku jeszcze 10 litrów, na których zrobisz spokojnie np. 140 km... Tak też bywa. Na szczęście, w drugą stronę to nie zadziała - tzn. kontrolka nigdy nie zapali się później, niż trzeba, żeby po 20 km było całkiem sucho w baku. :-) Te 50 km masz gwarantowane, często więcej, a przez nagłe zmiany położenia pływaka - może kontrolka zapalić się wcześniej, paliwa masz więcej i pojedziesz dalej.
No chyba, że coś się popsuło. ;-)PS. Nie ma sensu polegać na fabrycznych wskaźnikach, bo one nie są dokładne. O dokładne informacje musiałem postarać się sam, montując własnoręcznie UKP (Uniwersalny Komputer Pokładowy), który po skalibrowaniu daje mi więcej precyzyjnych informacji.
EDIT: Współczesne auta lepiej tankować wcześniej. Popatrz, jak straszą konsekwencjami:
https://moto.wp.pl/co-sie-stanie-gdy-skonczy-sie-paliwo-w-baku-6068432137733249a