I bardzo dobrze. Za stówę... spoko.
Tylko nie trzymaj go w blaszanym garażu... ;-)
administrators
Posty
-
Kupiłem laptopa -
Witam. Jest tu jeszcze jakiś "stary" złośnik.@leo napisał w Witam. Jest tu jeszcze jakiś "stary" złośnik.:
opowieść NF o podróży jelczem do Paryża... ale nie mam. :-(
EDIT - dobra, dziś poszukałem lepiej i znalazłem. :-D
Wrzuciłem z powrotem na forum: KLIK -
Jelcz. Znaczy opowieść motoryzacyjna o JelonkuTekst zamieszczony na starym forum przez Naczelnego Filozofa, bodajże w 2007 r. Niestety, nie przeżył przeprowadzki na nowy soft. Odnalazłem go jednak w sieci, bo okazało się, że NF podrzucił go również na inne forum... Więc daję przebitkę STĄD (poprawiłem literówki i takie tam, ale interpunkcja musi zostać).
Mam nadzieję, że autor nie będzie miał za złe, iż przypominam ten tekst.
Była 4.30 gdy Gonzo odpalił swego wiernego konia, przetarł lampy, poprawił w kabinie świecącego michelina pieszczotliwie go strzelając w czoło, wrzucił bieg... i poszły konie po betonie.
Nie ma już odwrotu.Jean Pierre francuski policjant patrolujący autostrady był jakiś poddenerwowany już od 4.30 rano. Nie spał, wiercił się. Czuł niepokój...
Gonzo zapinał biegi rozpędzając jelonka do granic możliwości - silnik jęczał sympatycznie, skrzynia wołała o pomstę do nieba, michelin się kulił na desce i jakby mógł to by się zesrał ze strachu... no ale nie mógł to się tylko kulił.
Do granicy PL-D dotarli po 2 dniach walki.
"Niemcy jak zobaczyli jelonka myśleli że cofnęli się w czasie" - podobno jak mówił kumpel który jechał tam 3 dni później dwóch z nich stało jeszcze z całkiem wyschniętymi gębofonami... nie potrafili ich już zamknąć. Nie będą już nigdy tak miłymi gestapowcami jakimi byli.
Jelonek łapał oddech na ałtobanie. Michelinowi odechciało sie srać a Gonzo bał sie że bez dziur i trzęsawki zaśnie za szybko a jelonek mu zgłupieje.
Darli prawym pasem do przodu pożerając km. Klepsydra nazywana Tacho pomału się kończyła... a więc czas na postój...Zaparkowali na grzędzie wśród elity transportu... same scanie, many, volva...
Gonzo rozstawił kuchnię gazową co ją wziął z domu (czteropalnikowa z piekarnikiem) podłączył butlę i pichci.
Ludzie się zbierają... patrzą... i doszli do wniosku że to jakiś film wojenny kręcą albo jakaś kamera ukryta. Pobiegli więc się przebrać w najlepsze ciuchy i zarzucić pomadę na kudełki.
Gonzo zjadł bigos co go sobie przygotował na parkingu - lekko przedłużył pauzę, ale niewiele - i dalej w trasę.Jean Pierre już o 10 rano miał sraczkę... a nic nie jadł jeszcze. Czuł jakby... kapustę?
Nieee... na pewno mu się wydawało.. przecież nie jada kapusty.
Czuł jakiś niepokój...Jelonek leciał z góry juz 2 km, budziki pozamykane na 90 km/h... szybka decyzja czy zmieniać pas na lewy... wyprzedzać? Wyprzedzał... wyprzedzał... wyprzedzał... aż do końca góry.
Potem szybki remoncik.
Nieduży.
Nie takie remonciki się robiło na drodze.Jean Pierre miał zamiast zwieraczy jakiś syfon... to NERWY... ale skąd???
Gonzo już pędził w stronę francuskiej granicy.
Znów pauza. Tym razem bigosik na zimno. Znów gapie. Znów fani myślący że kręcą film i to coś co tutaj stoi to właśnie wyjechało na moment z muzeum i że to musi być jakaś podpucha albo żart.
Po bigosie był mały remoncik i dętka.
Cały parking ludzi i wszyscy przyszli zobaczyć jak się to robi. Było 4 wulkanizatorów... ale oni bez maszyny, na parkingu to co najwyżej umieją przebić dętkę. Ale żeby naprawić? McGyver?
Były zdjęcia z jelonkiem.
Jak odjeżdżał wszystkie kobiety płakały.
Dwie wpadły w histerię - jedna otworzyła sobie żyły, a druga poprzysięgła że albo Gonzo w jelonku albo żaden inny. Klasztor.Jelonek mknął w stronę granicy D-F.
Jean Pierre miał skurcze brzucha i już 6 raz stawał na poboczu i wylatywał w krzaczory ze ściśnietymi pośladkami... "Co jest???" - myślał. Od 3 dni nic nie jem a sram na wiadra. Lekarz powiedział że to nerwy, ale przed czym???
Gonzo dał prztyczka michelinowi. Co się bujasz michelin? Zagaił przyjacielsko.
Jean Pierra gryzła ściółka w dupę.
Jelonek ryczał wydechem.
Jean Pierre nie miał już Reginy. Igliwiem się nie da...
Gonzo zgłośnił Kaję Paschalską. Jechał...
Tymczasem właściciel firmy przewozowej - Kermit, która wysłała Gonza jelonkiem do F był bardzo zdenerwowany. Nie miał żadnych informacji od Gonza. Musiał wiedzieć co się dzieje bo jeszcze przegra zakład...
"Ty, a może się założymy że twoja najnowsza Scania nie dotrze na Kazachstan?" - podpuszczał kumpel Kermita.
"A może puszczę jelonka do Czech, co?" - przebijał Kermit.
"Do Czech? Hehehe".
"Dobra do Niemiec" - postawił się Kermit.
"Ale do Francji nie dasz rady, spękasz Kermit!"
"Co?? Ja spękam?! Ja nigdy nie pękam!! Jelcz poleci do Francji! I jeszcze wypakuję go fajkami! I jeszcze pojedzie Gonzo!"
"Jezuuu... Kermit, nie przesadzaj... już wiem że masz jaja... fajki to pół biedy... ale Gonzo??? Przecież on nie ma prawa jazdy!" - wystraszył się kumpel.
"Właśnie dlatego!" - Kermit jak coś powiedział to powiedział. Z tego był znany...Gonzo beknął... oho... ktoś mnie wspomina - pomyślał. Jakie to miłe.
Za pół godziny granica...Jean Pierre nie miał już czym srać. Nerwy go zżerały. Nie poznawał siebie...
Jelonek ciągnął ostro pod górę. Na jedynce. Gonzo się odprężył - i tak do końca góry nic nie zrobi.. w lustra nie ma co patrzeć bo tam dym jak po Hiroshimie. Euro 7 ostro przerabiało szkodliwe substancje na z pewnością przyjazne dla środowiska. Tylko czarno jak po pożarze fabryki gumy...
Granica.Jean Pierre zemdlał.
Gonzo zajarał blanta. Muszę się odprężyć... dobre zioło zabucham i wjeżdżam.
Kermit pił z nerwów.
Kumpel Kermita dał na mszę.
Michelin się gibał na desce.
Wjeżdżają.
Francuski posterunek wygasił światła. Jak za okupacji...
Strażnik wyszedł... zobaczył jelonka... wrócił się... wyszli we trzech. Podeszli do Jelcza trzymając się za ręce - odważni jak to Francuzi - popatrzyli w górę.
Michelin!!!
Francuskie uśmiechy rozjaśniły francuskie twarze.
Gonzo wyjął dokumenty i podał im. Trochę się denerwował czy prawo jazdy które sobie wydrukował w domu na drukarce atramentowej przejdzie kontrolę... no i certyfikat EURO 7. Sam wymyślił druk. Był dumny.
Francuzi udają że czytają - kłuje ich tłusty napis EURO 7.Jean Pierre wymiotuje.
Kermit zakąsza śledzikiem.
Kolega Kermita biczuje plecy łańcuchem z poczucia winy.
Gonzo zapala następnego blanta.
Zaciąga sie.
Francuz patrzy... i kiwa żeby mu dać macha.
Zaciąga się.
Podaje dalej. Francuzi buchają i uśmiechają się.
Gonzo się uśmiecha.
Michelin się giba na desce.
Jest zajebiście. O to chodzi... o to chodzi... luzik.
Francuzi śmieją sie i kiwają - wjeżdżaj...
Gonzo wbija bieg... jelonek rusza.
Dym wydobywający sie z rury pod obciążeniem silnika zabija dwóch Francuzów. Trzeci na zawsze pozostanie głuchoniemy...
Wjechał.
Jelonek zdobył Francję! Kurwa!
Gonzo się śmieje.Jean Pierre wydaje ostatniego bąka i umiera.
Jelcz dotarł do Francji. Udało się.
Gonzo zajechał na najbliższy parking.
Bigosu już nie ma.
Znów gapie i fani. Francuzki robią tak językiem do Gonza... jakoś tak dziwnie... jakby coś lizały. Gonzo myśli że to jakaś tutejsza forma powitania to też wywala jęzor i trzepocze.
Francuzki mdleją.
Gonzo wziął z kabiny nóż i małego wypchanego chomika i ruszył z parkingu w stronę lasu.
Znalazł błoto i wypaćkał sobie twarz i ręce.
Zaczyna się polowanie...Dwie godziny się kręcił po lesie szukając zwierzyny. Znalazł francuską kunę leśną drzewną. Zastygł...
Kuna żre żołędzie i nie wie co ją spotka... jeszcze...
Gonzo się przyczaił jak wąż w pomidorach...
Kuna żuje.
Michelin przestał się gibać.
Gonzo powoli wyciąga wypchanego chomika ze swojej myśliwskiej torby... powoli...
Kunie się odbija... Kurwa - myśli kuna.
Gonzo powoli się podnosi.
Kuna kątem oka go dostrzega... włos się jej jeży na klacie (francuskim kunom leśnym drzewnym zawsze jeży się włos na klacie w przeciwieństwie do kun właściwych - im na grzbiecie)
Kuna zastyga.
Gonzo nagle jednym szybkim ruchem jak miecz samuraja podnosi chomika i krzyczy "Puuu!!!" - zawsze jak się poluje z chomikiem na francuską kunę leśną drzewną należy krzyknąc "Puuu!!!"
Kuna mdleje.
Gonzo spokojnie podchodzi i pukając ją kijem w główkę gasi ją do końca.
Dla pewności żeni jej kozika pod żebro i podrzyna gardło.
Nie będąc jeszcze pewnym czy francuska kuna leśna drzewna na 100% już odeszła, zatyka jej palcami nozdrza na 5 min.
Potem zabiera kunę na barana i wraca.
Tłum szaleje.
Francuzki już 7 razy miały orgazm, a teraz mają następny.Gonzo wyciąga kuchenkę czteropalnikową i opala kunę nad gazem. Przyrządza ją szybko w żołędziach co je znalazł w żołądku kuny... i zaprasza 3 Francuzki na obiad.
Wszystkie mdleją.
Gonzo pochłania kunę a Francuzki wstają i mówią że chcą zawsze być z Gonzem i jego wiernym jelonkiem i móc pyrkać michelina żeby się gibał i w ogóle...
Gonzo się zgadza.
Francuzki mdleją.
Tłum szaleje.
Gonzo rusza z trzema francuskimi nimfomankami które już sie ocknęły.
Kierunek Paryż...Kermit dowiedział się z wiadomości co się dzieje i pije ale teraz już z radości.
Jelonek dogina na Paryż.
Jest booosssssssko!
Remoncik... Kurwa! Jelonek musiał w tej chwili...
Ale przyzwyczajony Gonzo nie załamuje rąk - wyciąga Małego Naprawiacza Jelczy w Trasie - MNJWT i zabiera się do działania.
Francuzki są najarane blantami, na Gonza, a nawet na michelina.
Gonzo uporał się z tą drobną usterką w 16 godzin i już są gotowi gnać dalej...Gonzo postanowił przez Paryżem zdrzemnąć się troszkę. Zawinął na parking. Francuzki ciągle to samo wywijają językami...
Michelin już się świeci cały.
Gonzo też.
A im mało.
Gonzo mówi - "A teraz idę spać, a wy będziecie cicho i dość lizania, jasne?"
"Łi, łi, łi."
Gonzo walnął się na wyrko... zamknął oczy... spokój... cisza...Śni mu się jakiś francuski policjant z rozwolnieniem... głupi sen... sra i sra... co jest? Nigdy mu sie nie śnił srający francuski policjant!
Sra na mokro... bryzga... Gonzo czuje że też jest mokry... wilgotno wszędzie... a ten sra...Gonzo otwiera 1 oko - policjant już nie sra, ale dalej wilgotno...
3 Francuzki znowu go liżą... o ja pierdolę!
W sumie fajnie... ale ile można... w sumie można...
Gonzo zamyka oko i udaje że śpi.. nie będzie przeszkadzał... jest bossssko...Rano przyrządza resztę kuny i... Paryż!
Gonzo odpala maszynę, Francuzki coś szwargoczą i się jak zwykle liżą, michelin zaczyna się gibać, Wiraż nadaje Kaję Paschalską, proporce się kołyszą... i dupa... dętka.
Francuzki przechodzą do konkretów a Gonzo bierze Małego Wulkanizaora i też bierze się za konkrety.
Ruszają.Paryż.
Gonzo po 8 godzinach kluczenia, 2 dętkach i 17 hamburgerach podjechał pod bramę gdzie miał oddać towar.
Podjeżdza do budki wartownika... podobny do tego ze snu co srał...
"Otwieraj kmiocie bo mam towar a nie mam czasu!" - huknął Gonzo, a Francuzki zrobiły po 3 młynki językami.
Strażnik popatrzył i pojawił się strach w jego oczach - pobiegł podnieść szlaban.
Jelonek wjeżdża a strażnik za telefon i do prezesa - "Szefie jakiś ostry herbatnik przyjechał, fura dla prawdziwego twardziela, 3 nimfomanki i michelin!"
"To on..." - szepnął szef i zbladł...
Gonzo postawił jelonka, klepnął michelina, a potem każdą Francuzkę i poszedł zanieść papiery.
Przyszli kolesie rozładować towar.
Uklęknęli jak zobaczyli jelonka...
Otworzyli naczepę.
Gonzo uklęknął.
CAŁA NACZEPA FAJEK!
PO DACH!
A on skręca blanty...
Zaczęli rozładowywać a Gonzo poszedł do kibla... rozwolnienie po tym co zobaczył na naczepie przyszło jak tajfun.
Mega tajfun.
Michelin jakby mógł też by się zesrał ale nie może..
Francuzki znów jarają i się liżą..
Skończył się zapas Reginy.
Czas wracać do kraju...
Gonzo załatwił papierki, naprawił dętkę klepnął michelina i w drogę z powrotem.W tym magazynie do dziś są zdjęcia jelonka z michelinem i Gonzem... i z Francuzkami.
Do dziś nie wierzą...
Wartownik do dziś powtarza to jak go opierdolił Gonzo. Jest gwiazdą każdego przyjęcia.
Nikt mu nie wierzy.Tymczasem Gonzo popędzał konie na wschód.
Kermit liczył kasę co ją wygrał w zakładzie z kumplem.
Kumpel się powiesił na łańcuchu do biczowania.
Francuzki... no co mogą robić?
Michelin się giba.
Wracają.
Na pusto jelonek pod góre idzie na dwójce.
NA DWÓJCE!
Szaleńsssstwo.
Dymu jest 5 razy więcej ale jak idzie! Na dwójce!
Francuzki tak się podnieciły tą informacją że jedna się od lizania odwodniła.
Michelinowi aż się zakręciło od gibania.
NA DWÓJCE!
Jak Gonzo powie to na bazie... nikt mu nie uwierzy.Gonzo zawija na parking szybko. Raz, że trzeba coś zjeść a dwa ratować Francuzkę która się od lizania odwodniła. Szybko ją wywleka na asfalt, poi wodą i robi usta-usta. Pozostałe Francuzki znów się podjarały.
Michelin się giba z radości.
Gonzo robi usta-usta, a potem opiera ręce na klatkę Francuzki i chce zacząć masaż serca... coś nie gra...
Kurwa!!!
Ona ma włosy na klacie!
Gonzo sprawdza niżej - pyton.
O ja pierdolę!
To facet!
Michelin zastyga bez ruchu.
Dwie Francuzki przestają się lizać.
Gonzo wstaje, podchodzi do nich i sprawdza czy to faceci czy kobiety.
Kobiety. Fajnie...
Znów się podjarały...
Michelin w szoku dalej nieruchomy.Gonzo wyciąga zupki chińskie, dodaje tyrolską i już są kotlety schabowe. Francuzki się zajadają, a Gonzo kombinuje co zrobić z ciałem.
Na parking wjeżdża czarne BMW, wysiada 4 kolesi i zapala fajki. Gonzo skręca blanta i podchodzi do nich.
Francuzki miękną w kolanach...
Michelin sie poci...
Gonzo idzie...
Kolesie patrzą i zaciągają dym w płuca.- Haj - mówi Gonzo.
- Hałarju - kolesie.
- Aj mam łan body ludzkie na sold - Gonzo.
- Ooo - miłe zdziwienie kolesi.
- Jes jes - Gonzo podaje blanta.
- Wifil kostet to body - kolesie z zainteresowaniem.
- Trochu staff oraz ten tałsend w keszu drahmy - rzuca Gonzo i wali uśmiech.
- W parjadku - kolesie są zachwyceni.
Gonzo inkasuje należność, kolesie biorą faceta-Francuzkę, który zdążył się ocknąć i obiecują mu zabawę. Francuz nieświadomy, nie znając rosyjskiego uśmiecha się... Będzie bossssko...
Gonzo pakuje harem i odpala jelonka.
Kurwa. Dętka...
Już się łatki kończą.
Mały Wulkanizator znów w akcji...Spocony Gonzo wskakuje do wyklimatyzowanej kabiny z wylizanymi Francuzkami i wygibanym michelinem i odpala jelonka. Czas się już wypełnił - dość pierdół, czeka droga.
Poszczególne biegi wchodzą niemal gładko... niemal wchodzą... no dobra... trzeba przyjebać ze 100 niutonów żeby weszły... ale jest git.
Proporce się huśtają...
Kaja wykrzykuje z Wiraża że "Chinka cziki cziku linka" to jej największa przyjaciółka.
Francuzki jarają zioło i coś gadają...
Gonzo się uśmiecha...
Jelonek drze na wschód.
Gonzo postanawia nie zwalniać na granicy F-D jak nikt nie będzie się patrzył...
Michelin nadal przeżywa że tamta Francuzka to był jednak Francuz...
Gonzo też przeżywa i się zastanawia czy ją/jego przeleciał czy nie... jednej nie przeleciał... chyba jej/jego... a może... raz był seks analny... "Nie pamiętam, nie pamiętam" - myśli Gonzo - "Za dużo jaram... a zresztą... michelin nie umie mówić a Francuzki komu mają opowiedzieć?" - pociesza się Gonzo...
Jelonek pochłania km.Granica...
Nikogo nie ma...
Walimy na chama.
Nikogo nie ma...
Nikogo...
Przelatują granicę...
Niemcy.
Gonzo oddycha z ulgą.
Michelin się chyba gibnął... może wróci do siebie.
Nagle wyskakuje z krzaczorów jakiś koleś w czapce i macha lizakiem.
Kurwa!!
Gonzo staje na pedale hamulca!
Jelonek jedzie...
Zanim tarcie okładzin zrobiło swoje minął z 5 słupków po 100 m każdy...
Jelonek ma dobre hamulce... jak na Jelcza i lata '70-te...
Z tyłu dyskoteka... niebiesko.
Gonzo wysiada i patrzy...
BAG
Bundes Autobahn Gestapo.
O Boże...
Z pewnością ich dziadkowie służyli na wieżyczkach wartowniczych...
Gonzo postanawia pokazać kto wygrał pod Grunwaldem...- Guten Tag - gestapowiec.
- Dzień dobry - twardy Gonzo.
- Dzień dobry - gestapowiec.
"Jezuu, on mówi po polsku" - Gonzowi szczęka odbija się od śródstopia...
"Jestem Polakiem" - uśmiecha się polski gestapowiec - "Proszę o dokumenty."
Gonzo wyciąga papiery, certyfikat EURO 7 itd i podaje. Dwóch pozostałych Niemców coś sobie pokazuje na jelonku.
"Strasznie długo pan hamował."
"Wystraszył mnie pan i chciałem uciec... mój dziadek był powstańcem, mam taki tik że jak widzę niemiecki mundur to wieję" - Gonzo wali głupa.
"Rozumiem. Wie pan że EURO 7 nie ma?" - pyta z zaskoczenia inspektor.
"W Polsce już jest - mamy tyle mocznika i nawozu że już mamy, dawno pana w kraju nie było. Teraz Jelcz produkuje najbardziej zaawansowane technologicznie ciężarówki - tylko specjalnie i dla kamuflażu tak wyglądają."
"??? Dlaczego specjalnie???"
"Wie pan... UE daje kasę, a przecież nie da jak Niemcy będa zamykać własne fabryki i kupować polskie ciężarówki... a tak... rozumie pan" - Gonzo galopuje w rozmowie.
Polski Niemiec patrzy i nie wie czy kazać go aresztować czy się śmiać... a może to prawda...
Napina twarz myśleniem... postanawia... "Wezmę go na najbliższy serwis Jelcza i sprawdzę" - myśli błyskotliwy polski Niemiec.
Gonzo odpala blanta... zaciąga się. "Chcesz?" - mówi do inspektora.
"Ja?? No coś ty... coś pan... ja nie mogę" - denerwuje się.
"Albo daj..."Po chwili blant krąży wśród inspektorów... po jeszcze jednej chwili są śmichy-chichy i wymiana nr telefonów... po 4 machu pada propozycja czy nie odeskortować jelonka do granicy...
"Miałem cię skierować na najbliższy serwis" - mówi polski inspektor klepiąc Gonza po plecach.
"Gdzie? W Niemczech?" - Gonzo uśmiecha się pobłażliwie...
"O kurwa" - myśli inspektor - "Faktycznie..."
Niemcy kończą palić i bawią się czapką jednego z nich i śmieją jak niemieckie dzieci...
Gonzo odpala maszynę.
Michelin zaczął się gibać... wrócił do siebie.
Francuzki zakochały się jeszcze mocniej...
Znów jadą...
Dupa blada.
Dętka.
Mały Wulkanizator... rachu-ciachu... dwie godziny i gotowe.
Niemcy palą i uśmiechają się przyjacielsko...
Ruszają.
Niemcy machają na pożegnanie i ślą całusy.
Gonzo patrzy na gadżety które podarowali mu ci mili panowie z BAG – 4 bezrękawniki, 2 czapki z daszkiem, 3 lizaki, neonówka, kartonik naklejek, laptop do obsługi programów BAG i czytnik tarczek i jedna bluza mundurowa inspektora BAG... bardzo sympatyczni kolesie.Muza dudni, zimny łokieć... na pusto to bajka...
Jednak te gładkie drogi nie służą jelonkowi – nie został stworzony do takich prostych nawierzchni.
Kurwa!
Remoncik...
O ja pierdolę...
Po 6 godzinach co zleciały jak z bicza strzelił znów jadą...
Przygoda się kończy...Na granicy znów tłum i szczęśliwy Kermit, płacząc i łkając radośnie rzuca się w ramiona Gonza.
"Ni... ni... nigdyyy... wię... ceeejjjj!!" – szlocha – "Gonzo... nigdy wię... ceeeejjjj!"
Gonzo wie że dokonał niemożliwego.
Ekipa z Orlen Team klaszcze i płacze.
Hołowczyc już wie że za rok nie wystartuje w Paryż Dakar.
Ekipa Orlenu za to wie kto wystartuje... Gonzo też już wie... widzi to w ich oczach...
Michelin giba się jak szalony.
Francuzki zemdlały.
TVN24 kręci na żywo.
Wiadomo kogo zaproszą do następnej edycji Tańca z Gwiazdami…
Euro 2012 ma już swoją maskotkę... - Jelonek...
Kermit trochę żałuje... ale kto mógł przypuszczać...
W niemieckiej TV pokazują film nagrany przez jakiegoś kierowcę, jak naćpani funkcjonariusze BAG puszczają Jelcza i jeszcze dają mu prezenty i machają...
Wybucha afera...
Kanclerz A. Merkel podaje się do dymisji... są zwolnienia w BAG i poważne zmiany proceduralne...Gonzo odpala fajkę i uśmiecha się...
... Dokonał niemożliwego... -
Witam. Jest tu jeszcze jakiś "stary" złośnik. -
Ceny paliw...@Jaco napisał w Ceny paliw...:
A jakość gazu chodź dobra ?
Nie czuję jakichś różnic. Auto normalnie jeździ, przyspiesza, nie przerywa, nie kaprysi.
Dziś odpalałem na gazie tico, ostatnio tankowane na tej stacji chyba... w kwietniu (w ogóle tikiem nie jeździłem w tym roku, stało w zawalonym rupieciami garażu). Odpalił z LPG od strzała. Za to chyba elektryczna pompa benzyny się zepsuła ze starości, niby pracuje, ale paliwa nie ciągnie. Stawiam na sparciałe membrany. Dlatego odpalałem z gazu.
W moich okolicach jest duży rozrzut cen LPG. Dziś byłem w Kazimierzu, gaz na Orlenie za 3,38, w Puławach na różnych stacjach (Moya, Avia, MZK) trochę taniej, ale najniższa cena to 3,21. -
Ceny paliw...@pacior Wystarczy tych ostatnich podwyżek gazu. ;-)
-
IdeaPad 3-17ADA05@Jaco A, bo niedawno czytałem ten artykuł i tak mi się skojarzyło... Ale tu nie o to chodzi.
https://www.money.pl/gospodarka/microsoft-ostrzega-400-milionow-uzytkownikow-wstrzymac-aktualizacje-systemu-7103523289025248a.html