Zgadzam sie w 300%, pasy, kurtyny i inne nie pomogą, ja wierze w los raz mozna jechać 20km/h i spowodować wypadek (miałem taki przypadek drążek mi pękł) a raz jechać 120km/h i nic nie bedzie.
Kiedyś sam jadac w Wawy do Białegostoku przejechałem prawie 200km z praktycznie odkręconym jednym kołem, dodam ze czasem zdarzało mi sie szybciej jechać i mimo ze koło było odkręcone szpilki poluzowane mozna było ręką dokręcić i nic mi sie nie stało.
Inna historia kumpla ojca. Człowiek ten jeżdził prawie 20 lat maluchem. Przesiadł sie z malucha do nissana quaskaj (nie wiem jak to sie pisze) jednakże o terenówkę chodzi, i po dwóch tygodniach jazdy uderzył w niego rozpędzony kierowca autobusu w ktorym wysiadły hamulce. Facet wyladował w szpitalu dwie nogi połamane. Wszystko jest kwestią szczęścia.
Kiedyś jeżdziliśmy 60km/h teraz jeżdzimy 50km/h światła włączomy przez cały rok. A mimo tego i tak jest wiecej wypadków, powiecie że trzeba wiecej policji skierowcać na drogi bo kierowcy niedostosowują sie do przepisów i po co ?? Są ulice szerokie z wydzielonymi barierami i pasami gdzie kierowcy nie jadą 50km/h lecz 60,70km/h, ktoś powie "jak to możliwe, za takie rzeczy trzeba karać" tak wiec ok, stawiamy na tym odcinku fotoradar.
Prędkośc jazdy kierowców spada do 50 czy nawet 45km/h (co poniektórych) ale pojawia sie kolejny problem korki sie stworzyły. No i myśle ze jakby wszyscy jeżdzili te 5-10km/h wolniej to na niektóre drogi były by poprostu nieprzejezdne.
Znam niektórych ludzi którzy dzięki przekroczeniu prędkości jeszcze żyją. Zresztą w sytacji poślizgu czy też jakiegoś innego niekontrolowanego manewru mało który kierowca odważy sie dodać gaz do dechy by wyprowadzić auto badź wybrać jakiś inny cel uderzenia niż jadący z naprzeciwka samochód.