Więcej o tym przypadku w tym wątku
A propos tamtego wątku: udało Ci się, Artu, zrobić tę elektryczną pompę?
Bo jakoś się nie "chwaliłeś" potem na forum... <img src="/images/graemlins/hmm.gif" alt="" />
Więcej o tym przypadku w tym wątku
A propos tamtego wątku: udało Ci się, Artu, zrobić tę elektryczną pompę?
Bo jakoś się nie "chwaliłeś" potem na forum... <img src="/images/graemlins/hmm.gif" alt="" />
Dziękuję Leo . Wskazówki cenne (przynajmniej jak dla mnie). A co do wazeliny
technicznej - czy to diaelektryk czy przewodnik???
Hmm, to tłuszcz jest, raczej izolator, jak napisał Sharky. Mimo wszystko unikaj nadmiernego nakładania, lepiej cienka warstwą, a dokładnie; staraj się nie dopuścić do połączenia nią różnych złączek (wiesz, jak to powiadają: "strzyżonego Pan Bóg strzyże" <img src="/images/graemlins/wink.gif" alt="" />).
IMO lepiej zastosować wazelinę niż zwykły Tovot (jak ktoś pisał). Zauważyłem, że wazelina dłużej "trzyma się" powleczonego nią metalu (jest nieco gęstsza od zwykłych smarów); np. rozsmarowana na klemach akumulatora, po dłuższym czasie - pod wpływem ciepła panującego pod maską - rozpływa się nieco, tworząc szczelną otoczkę na zaciskach. Myślę, że Tovot po tym czasie spłynąlby zupełnie w dół. <img src="/images/graemlins/hmm.gif" alt="" />
Byl bity z tylu, ale z zewnatrz nic nie
widac. Dopiero pod tylnym kolem jest lekko pofalowana blacha. Moim
zdaniem jest to dosc dobrze naprawione.
Osobiście odradzam zakup auta powypadkowego, do tego z widocznymi śladami na podwoziu. Odradzam i już. <img src="/images/graemlins/skromny.gif" alt="" />
wydawalo mi sie, ze silnik nie jest zbyt suchy, tak na srodku w okol
uszczelki (nie wiem od czego ona jest). Czy po wymianie uszczelek
bedzie juz wszystko OK?
No, jeśli to uszczelka, to zawsze można wymienić... Dodam tylko nieskromnie, że uszczelka uszczelce nierówna i wymiana uszczelki pod głowicą to nie to samo, co wymiana uszczelki pod pokrywą zaworów... <img src="/images/graemlins/gris.gif" alt="" />
Na szczęscie mialem swietna usterkę- blokujący
sie pedal gazu. Rewela na dlugie trasy .
Tempomat... ? <img src="/images/graemlins/hmm.gif" alt="" /> <img src="/images/graemlins/hahaha.gif" alt="" /> <img src="/images/graemlins/rotfl.gif" alt="" />
PS. Pioterator, biorąc pod uwagę, gdzie mieszkasz... Przyznaj się, czy masz coś wspólnego z Zielonogórskim Zagłębiem Kabaretowym? <img src="/images/graemlins/cfaniaczek.gif" alt="" /> <img src="/images/graemlins/gris.gif" alt="" /> <img src="/images/graemlins/OK.GIF" alt="" />
Czyżbyś tak surowo potraktował moje Cudo?
I ciekawe dlaczego?
Nie, tym razem nie o Tobie pisałem, Niedźwiadku <img src="/images/graemlins/gris.gif" alt="" />.
Chodziło mi o moją koleżankę z pracy, która kilka miesięcy temu nabyła czerwone "cudo" (BTW - poprosiła mnie o ocenę tego autka, ja jej raczej odradziłem, ale cóż - uparła się i jednak kupiła). Przez ok. 3 mies. zainwestowała już ok. 800 zł w wymianę części i mechanika, a to jeszcze chyba nie wszystko... <img src="/images/graemlins/hmm.gif" alt="" />
mnie chodzi o to ze pelno u nas ograniczen bzz sensu.... z d...
wyciagnietych... chyba tylko po to by kase ciagnac fuuuuu....
Oj, nie jestem pewien, czy tak bez sensu. IMO raczej jest jakiś sens, jeśli ktoś decyduje się postawić jakieś ograniczenie - a zaręczam Ci, że nieraz niełatwo jest wydębić od władz jakieś znaki, trzeba się sporo nachodzić. Myślę, że Ty, jako kierowca przejeżdżający sporadycznie (a może nawet dość często) przez dany odcinek nie zawsze jesteś w stanie dostrzec niebezpieczeństwo, które tam jednak istnieje. Takie rzeczy zdarzają się w praktyce i dopiero po jakiejś serii wypadków stosowane jest ograniczenie. I wcale nie musimy (jako kierowcy) na pierwszy rzut oka dostrzec przyczynę; dopiero gdybyśmy popytali ludzi tam mieszkających, dowiedzielibyśmy się, dlaczego stoi takie ograniczenie, a nie inne.
Kiedyś doświadczyłem tego na własnej skórze: jechałem Peugeotem 309 (dobrze, że na szerokich gumach <img src="/images/graemlins/gris.gif" alt="" />) nieznaną mi drogą do Janowca. Zaraz za Górą Pulawską zaczynał się las, w lesie zakręt w lewo. Zdążyłem już przyspieszyć do ok. 100 km/h, widzę - zakręt, ale wyglądał łagodnie, więc tylko zdjąłem nogę z gazu i z taką V wszedłem w ten zakręt. Niestety, zaraz okazało się, że w samym środku zakręt zacieśniał się gwałtownie. Co z tego, że rozpocząłem hamowanie, kiedy spora prędkość wypychała auto na zewnątrz zakrętu, a tam... przy prawej krawędzi jezdni były spore koleiny. Finał był taki, że po prostu garb tych kolein zdjął mi opony z felg - oba koła prawe naraz <img src="/images/graemlins/sciana.gif" alt="" />. Wyobrażasz sobie, co się działo... Na szczęście udało mi się nie dopuścić do wyrzucenia auta z jezdni, jednak majtnęło mnie tak, że zatrzymałem się dobre 30 m za zakrętem, tyłem do kierunku jazdy, na przeciwległym pasie, wisząc kufrem nad rowem. Pamiętam, że spod felg, które cięły asfalt, leciały snopy iskier (zauważyłem w lusterku bocznym; wieczór to był). Na domiar złego, gdy już auto przelatywało bokiem przez zakręt, zobaczyliśmy (ja + 2 pasażerów) w prawym oknie... dwa światła innego samochodu, ktory jechał z naprzeciwka. Mimo tego, że był bardzo blisko, zdołał jakoś nas ominąć (do tej pory nie wiem, czy zrobił to od strony mojego przodu, czy tyłu <img src="/images/graemlins/niewiem.gif" alt="" />); na szczęście nie jechał szybko, bo - jak się okazało - był miejscowym i znał to miejsce. Jego zimna krew pozwoliła mu na to, żeby nie wbił swojego auta w bok mojego (ja miałem wtedy już bardzo mizerną kontrolę nad samochodem).
Finał był taki, że musiałem mojego Puga zostawić tam na noc (miałem tylko 1 koło zapasowe <img src="/images/graemlins/gris.gif" alt="" />); nieopodal był jakiś ośrodek letniskowy ze stróżem, który zgodził się na przypilnowanie samochodu. I gdy z nim rozmawiałem, facet stwierdził: "Paaaaanie, nie ma tygodnia, żeby przy tym zakręcie ktoś nie wylądował w rowie albo na dachu. Od paru lat mówimy o tym władzom, ale nikt się nie przejmuje"...
Dzisiaj jednak stoi tam ograniczenie prędkości... I tak się tylko zastanawiam, czy musiała tam zginąć jakaś tajemnicza, nie znana nam bliżej liczba ludzi, czy też "przewiózł się" na tym zakręcie ktoś "znaczny" - i wtedy zastanowiono się nad problemem.
Wracając do tematu: dojeżdżając do tego miejsca nigdy nie dopatrzyłbyś się geometrii tego zakrętu, nie zauważyłbyś też garbu od kolein. A wydawało się, że zakręt spokojnie można przeciąć z V=120 km/h...
Poza tym myślę, że jest na naszych drogach jeszcze wiele miejsc, gdzie ograniczenia są wskazane lub wręcz potrzebne, a nie zostały zastosowane. Zaś to, że tych ograniczeń jest ogólnie tak dużo świadczy tylko o tym, że drogi polskie nie są dostosowane do obecnego ruchu, warunków drogowych i są po prostu w katastrofalnym stanie. Nie ma się co oszukiwać - postawienie znaków ograniczenia prędkości to najprostszy i... najtańszy sposób na pozbycie się problemu. Ale to już temat na zupełnie inną bajkę...
Drugi przypadek: Bochotnica przed Kazimierzem Dln., droga od strony Puław. Widoczny zakręt w prawo, widać cały zakręt, spokojnie można go "przelecieć" z przepisowymi wówczas 60 km/h (teren zabudowany), a nawet szybciej. I nie wiadomo, dlaczego (jak to piszesz: "z d... wyciągnięty" <img src="/images/graemlins/gris.gif" alt="" />) znak ograniczenia do 40 km/h. Tylko taki jeden szczegół, o którym rzadko kto wie: zawsze zbiera się tam woda, nawet gdy wszystkie kałuże dookoła już wyschną. Nie pamiętam, żeby kiedykolwiek było tam zupełnie sucho... Za to zapadło mi w pamięć, że zwalniać tam trzeba nawet poniżej 40-stki, gdy zatańczyłem autem na jezdni parę oberków, jadąc (nawet przepisowo!) tamtędy w pewien zimowy poranek, gdy kałuża była zamarznięta... Moja żona odtąd zawsze robi się blada i łapie mnie za rękaw, gdy tamtędy przejeżdżam (mimo tego, że było to dobre 7 lat temu, a stosunkowo często jeździmy tamtędy do Kazika). BTW doczekałem się wtedy od niej słów pochwały mnie jako kierowcy, co się raczej bardzo rzadko zdarza... <img src="/images/graemlins/gris.gif" alt="" />, No, ale z drugiej strony - też mnie nie krytykuje... <img src="/images/graemlins/hehe_.gif" alt="" />
Jednym słowem: gdy widzisz jakieś ograniczenie, IMHO jest jakiś sens jego istnienia. Jeśli decydujesz się je złamać - bierzesz na siebie całkowitą odpowiedzialność za coś, czego nawet często nie jesteś w stanie przewidzieć. A ograniczenia te stoją właśnie po to, żeby uratować życie Twoje lub innych ludzi...
Nie powiem, że zawsze zwalniam przed każdym znakiem do określonej na nim prędkości; czasem przekroczę ją o te 10 km/h, czasem nieco więcej. Jednak zawsze mam tego świadomość, że w jakimś celu ograniczenie to zostało ustanowione i zwracam szczególną uwagę na to, co dzieje się przede mną (z wypatrywaniem "misiaczków" włącznie <img src="/images/graemlins/wink.gif" alt="" />).
gdzie w
lesie ograniczenie 50
Może istnieje podobne niebezpieczeństwo, jak opisane powyżej?
A może na tym odcinku często przekraczają jezdnię zwierzęta, bo właśnie tamtędy wiedzie ich droga np. do najbliższej rzeki, jeziora? Ty nawet możesz tego nie wiedzieć, bo i skąd...
Pamiętam przypadek mojego znajomego, któremu na prostej drodze w lesie wyskoczył z zarośli wprost przed koła dzik (tak ze 100 kg wagi, wiem, bo razem go podnosiliśmy). Polonez stracił przód (łącznie z chłodnicą), musiałem go tikaczem <img src="/images/graemlins/gris.gif" alt="" /> holować (całe szczęście, że niedaleko, jakieś 20 km). Nie było żadnego ograniczenia, droga prosta, mały ruch, wieczór, las z zaroślami ok. 1 m od jezdni... I żadnych szans na reakcję ze strony kierowcy.
Nie bądźmy więc takimi pesymistami względem sensu ustawiania ograniczeń, więcej wyobraźni nam wszystkim życzę... <img src="/images/graemlins/OK.GIF" alt="" />
Tak na poważnie Leo,to jestem przeciwnikiem LPG w silnikach o małej
pojemności.
... jak większość tych, Stachu, co jeszcze LPG sami nie używali... <img src="/images/graemlins/gris.gif" alt="" />
Dobra, EOT, nie ma się o co kłócić - dosyć już było dyskusji o tym na kąciku. <img src="/images/graemlins/gris.gif" alt="" />
Witam sąsiada
W celu zabezbieczenia styków pompki proponuje uzyc smaru stalego (potocznie:
trzeba tawotu dać )Trzeba zasmarować styki i konektory i bedzie git.
Hmm, ja raczej proponowałbym tutaj cieniutką warstwę wazeliny technicznej (warto się zaopatrzeć w pudełeczko czegoś takiego i używać regularnie do smarowania klem akumulatora z zewnątrz).
Poza tym są różne specyfiki (często w sprayu) do zabezpieczeń elektryki, ale z nimi trzeba ostrożnie. Przed laty miałem taki przypadek z "Elektrosolem": producent zalecał spryskanie styków elektrycznych (np. w skrzynce bezpieczników), co uczyniłem, a po paru godzinach miałem "choinkę" w aucie (np. włączałem wycieraczki, a zapalały się lampy <img src="/images/graemlins/gris.gif" alt="" />). Zresztą... na dłuższą metę środek ten też nie był rewelacyjny (problemy ze śniedzią szybko powracały).
Jeśli już będziesz używał sprayu, to nie "psikaj" nim po złączach, tylko tryśnij trochę substancji np. na kawałek deseczki, a potem nanosząc ją pędzelkem zabezpieczaj każdy styk oddzielnie. <img src="/images/graemlins/waytogo.gif" alt="" />
Witam !!
Czas i na mnie. W dniu wczorajszym sprzedałem swojego Tikusia, rocznik 97.
Za ile "poszedł"? <img src="/images/graemlins/hmm.gif" alt="" />
No to pozostaje reszta rutynowych czynności: świeczki, zaworki, filtry
powietrza, paliwka.
Gilbert - rozwiązanie znajduje się tuż nad Twoim postem <img src="/images/graemlins/gris.gif" alt="" />... Polecam przeglądanie forum w trybie "Blat". <img src="/images/graemlins/waytogo.gif" alt="" />
No, nieraz się zdarza że są w miarę trzeźwi
I w tych przebłyskach trzeźwości odradzają montaż instalacji LPG? <img src="/images/graemlins/hmm.gif" alt="" /> <img src="/images/graemlins/rotfl.gif" alt="" />
Moje Tico jak wszystkie roczniki 94 zostal
w pelni wyprodukowany jeszcze w Korei Poludniowej - nieskalany wiec
jest polskim rzemioslem.
BTW - rocznik 94 jest raczej jeden, różne są egzemplarze <img src="/images/graemlins/jezor.gif" alt="" />...
Niesamowite, ale w tym nowszym tak bardzo czuc reke prostaka jakim jest
FSO... no szok...
Kolego, jeżdżę autem z roku 1998 i powiem Ci jedno - jest ono w o wiele lepszym stanie niż autko koleżanki, które ma o połowę mniejszy przebieg (rzeczywisty, udokumentowany), pochodzi z roku 1996, ale - niestety - przeszło przez ręce dwóch poprzednich właścicieli. <img src="/images/graemlins/pad.gif" alt="" />
Poza tym... Nie wiem, na ile sięga Twoje doświadczenie, ale... poproszę Cię o przykłady, jakie to części (np. w roczniku 1997) są polskie? <img src="/images/graemlins/hmm.gif" alt="" />
Podobno jast klasyfikacja, która dzieli płynyl na dwie kategorie: - SAMCZNE
I BARDZOSMACZNE .
Dobre... <img src="/images/graemlins/hehe_.gif" alt="" />
Napiszę wówczas
o doświadczeniak z wymianą (Jak kac minie )
Obyś tylko nie "poszedł w cug" kilkudniowy... <img src="/images/graemlins/rotfl.gif" alt="" /> <img src="/images/graemlins/OK.GIF" alt="" />
Cofająć złamałem antenę . (...)
Ale z wymianą jej chyba już nie będzie kłopotów.
No, ale trochę dłubaninki jednak będzie... Poszukaj na forum (albo na stronie klubowej), gdzieś jest instrukcja "krok po kroku", co należy zrobić. <img src="/images/graemlins/OK.GIF" alt="" />
To są bezstronni flachowcy potwierdzający opinie Stacha co do LPG
Dziwne, że Stach przytacza powyższe opinie, mając o ich autorach takie zdanie: cyt. "Ja nie raz pisałem o przemądrzałych,zapijaczonych mechanikach. Taka jest rzeczywistość." (Cytat STĄD - wątek o mechanikach-gazownikach.) <img src="/images/graemlins/devil.gif" alt="" />
PS. W moim niewielkim miasteczku są 3 zakłady, w których montują instalki LPG. Nie słyszałem jeszcze, aby w którymś odmówiono "zagazowania" Tico; wprost przeciwnie, sami namawiają. <img src="/images/graemlins/diabel.gif" alt="" />
Ja wiem że rozpuszczalnik lakowy potrafi stopic plastik i farbe olejną
No, wiesz - znakomitą większość plastików, jakie masz w aucie, skutecznie zniszczysz nawet benzyną ekstrakcyjną <img src="/images/graemlins/gris.gif" alt="" /> (a na pewno odbarwisz ich powierzchnię). Po prostu ŻADNEJ benzyny nie wolno dopuścić do kontaktu z plastikiem. Jedynie alkohol może być (w ostateczności) użyty do oczyszczenia powierzchni plastikowych.
Benzyna lakowa natomiast nie zostawia śladów na lakierze samochodowym - ba, jest wręcz zalecana do usuwania "trudnych" zabrudzeń z powierzchni karoserii (nawet częściej jest polecana przez producentów, niż benzyna ekstrakcyjna <img src="/images/graemlins/wink.gif" alt="" /> - tyle, że ta ostatnia działa na większość zanieczyszczeń).
i jeszcze mam... tylko już nie mam czym czyścić- a benzyna lakowa, może być ?
Lakierowi nie zaszkodzi, więc spróbuj.
Benzyna lakowa rozpuszcza inne substancje, niż benzyna ekstrakcyjna, ale ze smołą można spróbować.
Już mi ślinka
leci na myśl o tym "indiańskim " sposobie spuszczania płynu . Wprawdzie
kupowałem go w supermarkecie ale może i zawiera substancję, którą
chemicy zapisują jako C2H5OH... . Gorzej jeśli jest na metylku.....
Hehe, jeśli będziesz szybki, to nawet smaku nie poczujesz, ale płyn spuścisz. <img src="/images/graemlins/devil.gif" alt="" /> <img src="/images/graemlins/gris.gif" alt="" />
Jutro się biorę za to nadkole (czytaj pompkę ).
Tak, nadkole musisz zdjąć. Przy okazji, montując je z powrotem, nałóż jakiś stały smar (świetnie się sprawdza smar do łożysk ŁT-43 wodoodporny) na spirale wkrętów, a po wkręceniu jeszcze na łby - nie będzie wtedy kłopotu z ponownym wykręceniem, gdy zajdzie taka potrzeba (nawet za parę lat) <img src="/images/graemlins/wink.gif" alt="" />.
Tylko... czy gdyby zaszła konieczniść wymiany to ta z Allegro by się
nadała??
Tak, dokładnie, to ta pompka. Cena IMO dopuszczalna (o ile to nowa część, ta na Allegro); parę lat temu płaciłem ok. 30 zł w sklepie.
A może zastanów się nad pompką od Opla Astry? Sharky kiedyś pisał, że pasuje idealnie, podaje płyn pod większym ciśnieniem, a kosztuje porównywalnie. <img src="/images/graemlins/hmm.gif" alt="" />
P.S.Czy jest możliwość spuszczenia przed demont. pompki płynu ze zbiornika
Oczywiście. Starym indiańskim sposobem z czasów kryzysu paliwowego <img src="/images/graemlins/gris.gif" alt="" />: weź ok 1-1,5m elastycznego wężyka (ja używam takiego przezroczystego od... kroplówki <img src="/images/graemlins/biglaugh_.gif" alt="" />), ciepnij go przez otwór wlewowy do zbiorniczka, "na czuja" dojedź końcówką w okolice dna; drugi koniec wrazisz do butelki stojącej na ziemi obok błotnika. A potem zassać trzeba otworem własnego organizmu, służącym zwykle do wlewania w siebie nieco innych trunków <img src="/images/graemlins/wink.gif" alt="" />... Eee, co ja Ci będę tłumaczył, Lypniak, na pewno pamiętasz to z lat 80-tych... <img src="/images/graemlins/waytogo.gif" alt="" />
Jeśli jest sporo płynu w zbiorniczku, trzeba poczekać kilkanaście minut, ew. jeszcze raz pogrzebać końcówką po dnie i zassać ponownie; ale na pewno spuścisz prawie cały płyn.
Ja zaproponowałbym Ci jeszcze inny sposób: zdjęcie kabli, odkręcenie i wyjęcie całego zbiorniczka (na pewno odkręcić trzeba nakrętkę przy wlewie, co jeszcze - nie pamiętam). Mając na wierzchu zbiornik można go oczyścić, szczególnie zwracając uwagę na to miejsce, przez które można sprawdzić poziom płynu w zbiorniczku (a widać czasem <img src="/images/graemlins/gris.gif" alt="" /> ten poziom przez specjalne wycięcie w blasze nadkola, tuż obok akumulatora). Jeśli używasz mocno zabarwionego płynu, a zbiornik jest czysty, nieraz widać poziom płynu przez ten owalny przeziernik.
Ze skrzypieniem to bym doradził wtrysnąć z 10 cm3 wd-40 czy coś w ten deseń
strzykawką do sworznia wahacza, w jego gume.
Absolutnie nie polecam takiego rozwiązania. Owszem, doraźnie może pomóc, ale IMHO to doprowadzi to do rychłej śmierci sworznia.
Taki element musi być smarowany smarem stałym, a nie oliwą w sprayu (lub cieczy). Nie idealizowałbym przydatności WD-40 do wszystkiego <img src="/images/graemlins/wink.gif" alt="" />.
A jesli chodzi o ssanie to zapomnialem dodac ze kiey ssanie wariuje i silnik
prawie wyje, to jakims trafem tico ma problem z pokazaniem wlasciwej
temperatury...
Może więc z ssaniem wszystko jest OK, jest za to problem z temperaturą? Może silnik zbyt długo się rozgrzewa z powodu np. uszkodzenia termostatu - cały czas płyn chłodniczy krąży w "dużym obiegu" i silnik zbyt długo pozostaje nierozgrzany?
Zaś co się tyczy skrzypienia... Rozejrzyj się w ostatnich wątkach, dokładnie wczoraj lub przedwczoraj Sharky pisał o możliwych przyczynach skrzypienia (IMO u Ciebie jest to samo).