tej, dokuczasz
Absolutnie. Jedynie piszę o rzeczy tak oczywistej, że aż mi po prostu głupio o tym pisać... <img src="/images/graemlins/hehe_.gif" alt="" />
tez strzelam albo na którąś zębatkę róznicówki albo łożysko dyfra - tak, że
coś się od czegoś innego odsunęło..
Tym samym tropem ja poszedłem <img src="/images/graemlins/OK.GIF" alt="" /> (co wcale nie znaczy, że właściwym).
otóż: wszelkie naprawy mechaniczne robię sam. Niestety - nie spotkałem
jeszcze w 30-letnim życiu mechanika, który zrobiłby cokolwiek porządnie
Ech, to chyba jeszcze krótko żyjesz <img src="/images/graemlins/wink.gif" alt="" /> albo naprawdę niewielu mechaników spotkałeś. Ci porządni to niesamowita rzadkość, ale się zdarzają (może właśnie na zasadzie wyjątków potwierdzających regułę? <img src="/images/graemlins/niewiem.gif" alt="" />).
Piszesz, że dotychczas robiłeś mechanikę sam; OK, ale jeśli to jednak diabli wzięli skrzynię? Chyba nie dasz rady.
Ewentualnie możesz spróbować rozebrać dyferencjał, może trafisz na uszkodzenie, ale... jeśli nie? Pojedziesz wtedy do warsztatu z autem na lawecie i skrzynką części?
Ja jednak bym się nie zabierał za to. IMHO samo zdiagnozowanie, co "poszło", nie będzie dużym wydatkiem, zaś Ty będziesz mógł sam ocenić, czy zlecasz naprawę, czy też masz szansę samemu podołać.
paliwo/ekonomia/dynamika - zgoda. Ale jak dasz automata babie (a takie ma
miec głowne przeznaczenie u mnie) - już nigdy nie wysiądzie jak skuma,
że może prowadzić, palić, gadać przez telefon i robic makijaż - bo
"samo se jedzie"
No, to zacznij od wielkiej awantury, że zepsuła całkiem dobre autko... <img src="/images/graemlins/hahaha.gif" alt="" /> <img src="/images/graemlins/rotfl.gif" alt="" /> Taki tryb postępowania (BTW też skądinąd automatyczny) często przynosi efekty: baba się zamyka i już na wiele rzeczy się zgodzi. <img src="/images/graemlins/gris.gif" alt="" />
Samochód jeździł mało, bo był trzecim, w porywach drugim autem w rodzinie,
pojazdem typu "skoczyć po fajki" albo "pożyczyć małoletniemu, niech się
uczy".
Uuu, "automat" do nauki jazdy? To chyba nienajlepsze rozwiązanie (dla "naukowca", rzecz jasna). "Świeżak" najpierw powinien nauczyć się wajchowania, potem ewentualnie pozwolić sobie na "amerykę". <img src="/images/graemlins/skromny.gif" alt="" />
Przejechał przez całe dotychczasowe "życie" 140 tkm. Palił -
czytając Wasze posty i porównując - koszmarnie: kiedy za kierownicą
siedziała szanowan moja matka: 5,5 (trasa) - 7,5 litra (miasto), kiedy
jeździłem nim np. ja - 7-10 litrów / 100 km, ale to głownie za sprawa
trzybiegowej skrzyni - wiadomo że zestopniowanie nie będzie tak
korzystne jak w seryjnej ("piątce"?)
Zgadza się, "manual" jest pięciobiegowy, i to IMHO z tym silnikiem bardzo "długi".
Czyli jednak w wypadku "automatów" fabryka bliska była w swych ocenach spalania... <img src="/images/graemlins/hmm.gif" alt="" />