Siedzieć prosto, nie rozglądać się, byleby wyglądać jak najmniej
podejrzanie.
Starałem się wyglądać <img src="/images/graemlins/OK.GIF" alt="" />. <img src="/images/graemlins/gris.gif" alt="" />
Mam podobne odczucia. Często jeżdżę kulturalnie dla odstresowania się i
wyciszenia.
Otóż to.
Prawda jest taka, że w dzisiejszych czasach walka toczy się dosłownie wszędzie: w szkole, w pracy, w domu również (myślę chociażby o tzw. "konflikcie pokoleń" <img src="/images/graemlins/wink.gif" alt="" />). Dlaczego mamy walczyć jeszcze na jezdni? <img src="/images/graemlins/niewiem.gif" alt="" /> Tym bardziej, że potyczki słowne z szefem, rodzicami, dziećmi itd. nie są raczej groźne dla życia, w przeciwieństwie do walki na drodze. Tu często kończą się one tragedią, nie wspominając już o dramatach związanych z wyrzutami sumienia, zapłaceniem odszkodowania lub koniecznością odbycia wyroku w miejscu odosobnienia.
Zupełnie inaczej sprawy się mają, jeśli wyjeżdżam na drogę, nastawię się pozytywnie do innych i mam prawo oczekiwać, że inni też mi pomogą, gdy będę tego potrzebował. Poziom adrenaliny spada, a ja się odstresowuję. <img src="/images/graemlins/waytogo.gif" alt="" />
Jeśli chodzi o "L-ki" to wydaje mi się, że nauczyciele praktyczni od jazdy
popełniają jeden poważny błąd. Wsadzają takiego młodego adepta za
kierownicę, tłumaczą mu gdzie gaz, gdzie hamulec, gdzie sprzęgło i
puszczają go w miasto. Przecież taki uczeń przez 3/4 czasu spędzonego
na nauce jazdy będzie starał się opanować posługiwanie się pedałami i
gałką zmiany biegów zamiast zwracać uwagę na sytuacje na drodze. Moim
zdaniem najpierw powinno się takiego człowieka wywieźć na jakiś plac,
nauczyć go sprawnego i w miarę płynnego jeżdżenia jako takiego a
dopiero później zabierać go w miasto w celu nauki przepisów i kultury
jazdy.
Święte słowa. Dorzuciłbym do tego jeszcze trening na torze, aby po poznaniu auta i wstępnej nauce, jak działają poszczególne mechanizmy, młody adept mógł pojeździć z wyższymi prędkościami i bezpiecznie sprawdzić, jak reaguje samochód przy tych prędkościach. To tak w skrócie, ale kierowcy wiedzą, o co chodzi. <img src="/images/graemlins/smirk.gif" alt="" />
Ja miałem to szczęście, że mój ojciec nauczył mnie samej techniki jazdy (dając prowadzić samochody na drogach polnych i leśnych - wtedy wolno było wjeżdżać do lasów, teraz jest nieco inaczej). Kursant wyjeżdżający "na miasto" czuje się zupełnie inaczej, jeśli opanował już wcześniej technikę jazdy i nie wsadza głowy pod kierownicę przed hamowaniem (w poszukiwaniu odpowiedniego pedału) oraz nie spogląda na drążek przed każdą zmianą biegu.
Ale cóż, my sobie możemy pogdybać, a wydający przepisy i tak "wiedzą lepiej"... <img src="/images/graemlins/tongue.gif" alt="" />