Kupno używanego samochodu
-
Rok produkcji - 2001. Przebieg deklarowany - 86 tyś km. Pełen dobrych nadziei pojechałem obejżeć. Na miejscu okazało się, że ten samochód miał przejechane 86 tyś, ale pewnie już ze 3 razy... KIerownica wytarta o granic przyzwoitości, silnik zachlapany olejem a najlepsze było to, że miał wytarty fotel kierowcy na wylot do gąbki......
I to mnie wnerwia niesamowicie
Rozmawiam telefonicznie ze sprzedającym, wielokrotnie upewniam się, że auto jest w określonym stanie, po czym na miejscu okazuje się, że facet kłamał jak najęty, a na pytanie, że przecież w rozmowie ze mną mówił co innego oświadcza, że jak chcę dobry stan to niech kupię sobie nówkę z salonu, a to co widać to, cyt. "normalne ślady użytkowania"Dlatego też widząc na fotkach super samochód w miejscowości odległej powyżej 100km nawet nie mam zamiaru tam pojechać, aby przekonać się na własne oczy, że to wszystko wygląda fajnie, ale tylko na fotkach
-
No wiesz, warunek by spełniony. Licznik wskazywał 180kkm. Jeżeli nie ma fizycznej możliwości sprawdzenia stanu przejechanych kilometrów (nie stanu licznika) to nie ma sensu wymagać "stanu licznika".
-
Jeżeli nie ma fizycznej możliwości sprawdzenia stanu przejechanych kilometrów (nie stanu licznika) to nie ma sensu wymagać "stanu licznika".
Ale ja jako kupujący mogę mieć kaprys, że np. przebieg auta ma być mniejszy niż 50kkm i tylko dlatego nie oznacza to, że trzeba mnie oszukiwać. Wystarczy powiedzieć, że taki samochód jest niesamowicie ciężko "upolować", a właśnie oferowany egzemplarz tego warunku nie spełnia.
Mówiąc o konkretnym przebiegu nie mam oczywiście na myśli cyferek pokazywanych na tablicy wskaźników, ale jego rzeczywisty przejechany dystans.Nie zgodzę się też ze stwierdzeniem, że przebieg nie jest ważny, bo liczy się tylko stan danego samochodu.
Powstaje pytanie, a jak ja mam podczas zakupu stwierdzić dokładnie stan samochodu?
Można powiedzieć, że wystarczy pojechać na stację diagnostyczną. Niby tak, ale tam nie stwierdzą, że skrzynia biegów niedługo padnie, że w silniku są dolane jakieś specyfiki uszczelniające itp.
Z drugiej strony większe przebiegi oznaczają też, że np. sprzęgło trzeba będzie niedługo wymieniać, być może elementy zawieszenia itp.
Nie czarujmy się, że jeżeli coś w danym samochodzie jest sprawne, to właściciel będzie to wymieniał profilaktycznie.
Podam przykład mojej Astry, ma faktyczny przebieg 190kkm i nigdy nie wymieniałem sprzęgła, przegubów, amortyzatorów tylnych, nic nie dłubałem przy silniku itp.
Ewentualny kupujący wiedząc to i znając ogólną żywotność poszczególnych podzespołów już na etapie kupna wie, ile i kiedy (szacunkowo oczywiście) będzie musiał do tego samochodu dołożyć.
Niestety, samochód z przebiegiem 2 razy większym prawdopodobnie będzie wymagał większych nakładów finansowych, jeżeli niewiele elementów tam się wymieniło.Tak więc rzeczywisty przebieg ma ogromne znaczenie, nie wspominając oczywiście o stylu jazdy kierowcy.
-
Oczywiście masz rację. Tylko w większości przypadków nie ma "fizycznej" możliwości sprawdzenia ilości przejechanych kilometrów. Można by oczywiście, jadąc na stację serwisową rozebrać samochód i sprawdzić, czy elementy samochodu pochodzą z tzw. "pierwszego montażu". Ja kupując swoją Subarynę, na liczniku widziałem stan 64kkm. Po kilkuset kilometrach okazało się, że do wymiany jest sprzęgło. Sprzęgło było z "pierwszego montażu" czyli? ale ja nie kupowałem samochodu z założeniem iluś tam kilometrów. Widziały gały co brały, a widziały dość dobrze, bo reszta elementów samochodu jest równoletnia ze sprzęgłem, czyli około 170kkm. Aha! Sprzedawca (komisant) ani razu nie wspomniał o rzeczywistym stanie licznika.
-
PS.
Co do propozycji Fiata Stilo, to miałem okazję kilka razy nim jeździć i jakoś nie przekonałem się do tego autaJa jak i Jule5150 mamy MultiWagony - kombi. Wielki bagażnik to niewątpliwy atut. Ja kupiłem Stilo eliminując Focusy, Astry, Golfy. Bo to auto jest mało Fiatowskie. Jednak z każdym dniem go doceniam bardziej, pomimo że diesel nie jest dla mnie (tasy po 4km) ale to mój błąd zakupowy.
-
Kiedy ludzie się
nauczą, że auto bezwypadkowe a bezkolizyjne (stłuczkowe) to nie to samo
wypadek =A kiedy ludzie naucza sie ze jadac po "bezwypadkowe " auto 500 kilometrow nie mam zamiaru wstawiac go do blacharza ani odbierac laweta
-
A lubią, lubią
wręcz się tego domagają!
[/b]
Znajomy syna chciał
sprzedać Forda Mondeo TD. W opisie podał rzeczywisty stan licznika (był pierwszym
właścicielem) cos koło 380kkm. Kupujący chodzili, kręcili nosami, że duzy przebieg.
On zadał jedno pytanie: ile ma na liczniku roczny samochód? Czy po to ludzie kupują
TD żeby jeździć po bułki do sklepu i raz na tydzień do kościoła?Zony fiat 2008 ma przeechane 35 000 wiec cos moze jest na rzeczy z tymi bulkami
co do ludzi lubiacych byc oszukiwanymi to 100 % racja
kiedys prubowalem sprzedac traka z delikatnie skorodowanymi progami i dolem drzwi
pomyslalem ze taniej sprzedam , ktos sobie porzadnie naprawi i bedzie jezdzil , niestety klijenci nawet nie chcieli wysiadac z samochoduuczciwosc sie skonczyla
kolega podmalowal samochod do listew mowiac "tylko szybko sprzedajbo za miesiac dwa wszystko wyjdzie"
samochod sprzedany od reki pomimo ze kupujacy zauwazyl malunki , ja na to przeciez to 8 letni polonez widzial pan nie malowanego .....
-
Parę lat temu
kupowałem kilkuletnią Toyotę Corollę. Szukałem parę miesięcy, odrzuciłem kilka
"okazji". W okolicznych komisach co jakiś czas pojawiały się "nowe" oferty które
dziwnym trafem parę tygodni wcześniej widziałem w innym komisie Ostatecznie
trafiłem na samochód wart zakupu. Toyota od początku jeździła w kraju, przebieg
miała rozsądny jak na swój wiek i wpisy w książce serwisowej do momentu zakończenia
gwarancji, nie wyglądała na powypadkową. Sprawdzenie w ASO przeszła wzorowo,
historia serwisowa w ASO również nie pokazała niepokojących rzeczy, zgadzała się z
historią w książce. Cena była wysoka, ale w normie. Kupiłem. Pierwszych parę
miesięcy - miód, malina. Stopniowo pojawiło się coraz głośniejsze brzęczenie spod
maski. Diagnoza w ASO - rozszczelnienie układu wydechowego i zdziwienie mechaników -
kto i po co to porozkręcał? Po uszczelnieniu w ciągu paru dni "check engine" -
katalizator do wymiany. Auto ma dwie sondy lambda więc w grę wchodził tylko
katalizator oryginalny (lub magik który oszuka komputer - ale takiego nie
znalazłem). Wymieniłem katalizator (2,5 k PLN) . Przy wymianie poszła
jedna sonda lambda, druga niedługo później. Po jakimś czasie poszły
jeszcze dwie cewki zapłonowe (tam jest osobna cewka na każdy cylinder). O rzeczach
eksploatacyjnych (szczęki, tarcze, klocki, pasek osprzętu, amortyzatory, akumulator)
nie wspominam bo to jest oczywiste. Dalej zaczęło się pojawiać "check engine" -
diagnoza do wymiany łańcuch rozrządu, napinacz, koło pasowe, kosz zmiennych faz
rozrządu. Koszt większy niż zakup używanego silnika i przekładka, więc doradzono mi
jeździć tak jak jest póki nie padnie i kasować okresowo błędy. Kupiłem urządzonko i
kasuję, o dziwo z samochodem nie dzieje się nic złego, osiągi ma ok, tylko jak
pojawi się błąd to silnik przechodzi w tryb awaryjny. Po wykasowaniu błędu chodzi
nadal idealnie. W międzyczasie wyszło że silnik bierze około litr oleju na 1000 km -
wg forum Corolli w tym silniku to normalne, nie należy się tym przejmować tylko
dolewać. Pilnuję poziomu i dolewam, ale z jakim stanem oleju jeździł poprzedni
właściciel to nie wiem. Podsumowując - jestem wbrew pozorom zadowolony z Corolli bo
jeździ naprawdę fajnie, ale jakby podliczyć wszystko co w nią włożyłem to trochę
mnie kosztowało, a nadal mam stare auto z dużym przebiegiem, katalogowo o znikomej
wartości. Podkreślam - cieszę się, mogłem trafić dużo gorzej.
Gdy w tym roku Tico
zostało skasowane wiedziałem że nie stać mnie na zakup kolejnej używki. Dzieląc cenę
zakupu i dodatkowe pieniądze które trzeba włożyć przez liczbę lat eksploatacji to
nowe samochody wcale nie wychodzą tak źle. Gdy do tego policzyłem jakie jest ryzyko
wdepnięcia na minę, a także ile czasu i pieniędzy będzie mnie kosztować poszukiwanie
wartego zakupu samochodu, jazda po komisach i ogłoszeniach w celu obejrzenia,
"flaszki" dla znajomych mechaników za oglądnięcie i odradzenie zakupu, oraz to ile
przez te kilka miesięcy bez samochodu wydam na taksówki to wybór był już całkiem
prosty.Psst nie mow nikomu ale te nowe tez sie psuja i to zreguly po gwarancjii
poczytaj naprzyklad o sprzegle z kolem dwumasowymdodaj do tego utrate wartosci w pierwszych latach ,koszt obowiazkowego serwisowania , wcale tak slodko nie jest
spokojniej tak lepiej -
Ja
jak i Jule5150 mamy MultiWagony - kombi. Wielki bagażnik to niewątpliwy atut. Ja
kupiłem Stilo eliminując Focusy, Astry, Golfy. Bo to auto jest mało Fiatowskie.
Jednak z każdym dniem go doceniam bardziej, pomimo że diesel nie jest dla mnie (tasy
po 4km) ale to mój błąd zakupowy.ludzie kupujac samochod kieruja sie tym co powie sasiad , ja uwazam ze samochod ma byc maksymalnie uzytkowy , potem brane sa pod lupe osiagi , na koncu jest wyglad
dlatego w naszej rodzinie pojawil sie fiat doblo
w bagazniku miesci sie paleta cementu wysokie wygodne siedzenia umilaja dlugie trasy , a odsowane tylne dzrzwi zakonczyly wieczne stresy pt. dziecko uwazaj na drzwi , silnik 1,9 105 koni pozwala calkiem dynamicznie sie przemieszczacno i zawieszenie jest wyzsze niz w niektorych pseudo terenowkach co pozwala sprawnie poruszac sie po miejskiej czesto nie odsniezonej dzungli
Moze naprawde warto docenic mniej wystrzalowe auta
-
Z moich obserwacji
auto kilkuletnie, które od nowości nie sprawia kłopotów i jest wystarczajace dla
właściciela, rzadko idzie do sprzedaży a już zupełnie wyjątkowo do komisu.Odemnie wyszedl escort 8 letni i fiat palio wekend 5 letni z przebiegiem 75 tys
Stan idealny sprzedane z celem zakupu innego samochodu , ktory bedzie sie amortyzowal i generowal koszty w firmie -
Parę lat temu kupowałem kilkuletnią Toyotę Corollę....
Hmm czytając to aż sie przestraszyłem. Zresztą opiszę mój przypadek. Jakieś 2.5roku temu kupiliśmy popularnego VW Golfa 3 generacji w TDI (90KM) rok 97. Z zewnątrz super wyglądał odpicowany na maksa sprawia wrażenie ideału... mówie sprawiał bo nim nie był. Po 200km przejechanym odczułem spadek mocy (ledwo 140km/h) wydusiłem z niego. Myślałem ze turbo powiedziało "cześć" winowajcą był zawór sterujący turbiną. Czyszczenie wraz z montażem i demontażem kosztowało 100zl. Później amortyzatory przód i gumowe łączniki do wymiany wraz z rozrządem, napinaczem paska wielorowkowego oraz akumulatorem, 1200zl. Po tych wszystkich naprawach golfik jeżdzi dobrze ostatnio wymieniłem tylko łożysko w tylnym kole koszt 35zl. Dwumasy nie ma tak wiec nie mam sie o co martwić. Faktyczny przebieg różni się od tego co wskazuje licznik a owy wskaźnik obecnie pokazuje 202kkm (faktycznie jest 302kkm).
Diagnostyka niedawno robiona nie wykazała żadnych nieprawidłowości, wszelkie awarie są łatwe i tanie do usunięcia. Oleju nie ubywa. Wszelkie usterki wynikają moim zdaniem z zaniedbania poprzedniego właściciela, który widać kupił to auto by na potęgę tłuc km.
Ktoś powie ze vw, czy audi to szajs jakich mało, a to wynika z tego ze mamy do dyspozycji najczęściej auta z 2giej czy nawet 3ręki z powypadkową przeszłością oraz kosmicznym przebiegiem. Kupienie auta z małym przebiegiem graniczy z cudem jednakże sie zdarzają takie auta. W mojej firmie pracuje gość który jeżdzi golfina 3 z 1993 r. Golfika kupił w 2000r. z przebiegiem 98kkm. Obecnie ma 174kkm i gdy przejechałem sie jego autem to aż sie zdziwiłem ze takie stare auto może być w tak dobrej kondycji. Obecnie nowsze autka są coraz to bardziej dobite, oglądając autka grupy VAG z 2002,03 roku spotykałem sie z przebiegami powyżej 300 nawet 400kkm, i posadzonymi turbinami czy odstajacymi plastikami. teraz gdybym miał zmieniać swoje tico na coś innego to by był problem ze znalezieniem autka które by pare lat pojeżdziło. Tak wiec będe jeżdzil moim tico aż sie rozpadnie
-
Moze naprawde warto docenic mniej wystrzalowe auta
Z tych właśnie powodów jestem fanem motoryzacji koreańskiej, francuskiej i włoskiej
-
Nachyliłem się i zwróciła na siebie uwagę rura wydechowa. Tzn. wyglądała jak nowa, jednak w okolicy tylnego lewego wahacza była ona założona na kompletnie przerdzewiałą rurę idącą od przerdzewiałego tłumika ...
Trochę przeglądałem wyposażenie Focusów, w tym tłumików i stwierdziłem, że w opisywanym egzemplarzu ta nowa rura, która łączyła się przerdzewiałą idącą do tłumika tak naprawdę zastępowała tłumik końcowy, po prostu ten kawałek nowej rury łączył się z przerdzewiałą idącą do skorodowanego tłumika środkowego
I jak tu wierzyć handlarzom z autokomisów
-
Odemnie wyszedl
escort 8 letni i fiat palio wekend 5 letni z przebiegiem 75 tys
Stan idealny
sprzedane z celem zakupu innego samochodu , ktory bedzie sie amortyzowal i generowal
koszty w firmieJeżeli będziemy uznawać auta do 10lat za kilkuletnie to masz rację.
Auta poflotowe to jednak specyficzny segment, przynajmniej jak dla mnie. -
Jak bardzo specyficzny segment może obrazować poniższy cytat, z jakiegoś forum (moze w przypływie szczerości ktoś naskrobał)
" Ostatnio nabyłem mondeo z kratką na firmę, cena salonowa 100 tys. ja sobie odliczyłem VAT amortyzacjŕ, ulgi flotowe i przy leasingu tak że wyszło 75 tys. Auto jeździ w firmie jest katowane przez różnych pracowników robi po 60 tys. rocznie leje do niego najgorsze paliwo olewam serwis, po 3 latach jak się skończy gwarancja i leasing to firma sprzeda mi lipnie to auto po powiedzmy 25 tys. żeby bardzo nie zaniżyć co by się US nie czepiał, następnie ja najpierw wywalę kratkę, zrobię przegląd za flaszkę, znajomy lakiernik zrobi mi zaprawki i polerkę tak żeby lakier się świecił jak Oleksemu łysina, skręcę licznik z 180 na 60 tys. studenty w pobliskiej myjni za 100 zł odpicują mi wnętrze na błysk, zooptymalizuję książkę serwisową. Wystawię na allegro i poczekam spokojnie na wąsacza ze szwagrem którzy obejrzą auto i pomyślą że trafili super okazję i Zenek zzielenieje z zazdrośći w niedziele pod kościołem. Spokojnie łykną za 45 tys zł, nie spodziewając się że pewnie w najbliższym czasie będzie do roboty turbina, wtryski, zawieszenie wytłuczone na dziurach, koło dwumasowe itd. Takze pozdrawiam łowców okazji 3-4 letnich aut niebitych z małym przebiegiem i w okazyjnej cenie... "
-
I jak tu wierzyć
handlarzom z autokomisówLaguna II, w komisie. Przebieg prawdziwy - 200 000, potwierdzony. Widniał w ogłoszeniu jako bezwypadkowy. Panowie dali numer VIN - nie sądzili pewnie, że uda się coś ustalić osobie nie będącej właścicielem. A jednak - 2 ASO jednoznacznie stwierdziły - było bum z tyłu i to solidne.
-
Jeżeli będziemy
uznawać auta do 10lat za kilkuletnie to masz rację.kilkuletnie mniej niz 10 chyba logiczne
Auta poflotowe to
jednak specyficzny segment, przynajmniej jak dla mnie.jest duzo aut flotowych , ktorymi jezdzi rodzina znajomi , amortyzuje to firma a auto jest zupelnie prywatne .... i tansze w zakupie
-
Jak bardzo
-ciach-takiego sposobu eksploatacji nie da sie zamaskowac zwyklym picowaniem
-
takiego sposobu
eksploatacji nie da sie zamaskowac zwyklym picowaniemZależy na ile zna się nabywca.
-
Z jednej strony mamy handlarzy krecacych na potege i klamiacych w zywe oczy, z drugiej strony mamy klientow ktorzy chca miec za 15 tys zl "nowego" dziesieciolatka. Sorry ale jak przeczytalem pierwszy post to pierwsze co mi przyszlo do glowy to doradzic koledze wizyte w salonie i kupno nowego auta. Pordzewialy tlumik i odpryski na masce to faktycznie mega tragedia przekreslajaca auto, tak samo pomalowany blotnik. I do tego minimalnie rozne kolpaki Rozumiem, ze mozna marudzic majac 50 tys w gore i szukajac 2-3 latka, ale na litosc nie samochodu w cenie 4 przecietnych pensji ktory jest juz praktycznie nastoletni. Mialem w rodzinie auto kupione za 40 tys ktore bylo chyba cale malowano jeszcze w DE, no i co, i nic, geometrie mialo wzorowa, airbagi na miejscu i tak przejezdzilo 6 lat i 70 tys km bez problemu. Nastepne auto mialo malowany bok i co i nic, geometria ok, zadnych problemow. Moj sasiad malowal dach i maske z powodu kota, tzn kot grzal sie na masce i wilczur chcial go dorwac. Przyjedzie taki kupujacy i bedzie jeczal ze panie po dachowaniu auto, dach ma 300um, co gorsze slupki tez (bo przejscie gdzies trzeba zrobic), pewnie wycinana cwiartka.... Wiem ze nie zawsze tak musi byc, bo i zdarzaja sie cuda metaloplastyki z wielkopolski klepane z przystankow ale tych jest zdecydowanie mniej niz jakis przycierek, obic czy glupich przypadkow jak ten z kotem. A ile przeciez przypadkow gdzie ktos gwozdziem zrobil kuku.
Absolutnie nie bronie nikogo ale ja bym sie skupil czy auto ma geometrie ok, airbagi a nie opornik, czy nie ma bledow w kompie i jak chodzi osprzet silnika, a nie na litosc patrzec na odpryski na masce, pordzewialy tlumik czy pomalowany blotnik i klape. Niedawno moj ojciec malowal blotnik z tylu z drzwiami, bo jakis CH nie umial parkowac i znajac zycie za 2-3 lata ktos bedzie sapal ze w bok wjechal TIR. Dlatego ja swoich zderzakow nie ruszam, niech beda poprzycierane przez hipermarketowych mistrzow kierownicy. Juz dawno odpuscilem sobie szukanie idealow, i wiecie co, te niby malowane jezdza tak samo jak szukane przez rok idealy A na koniec powiem Wam histroie mojego dobrego kolegi, szukal w DE pol roku dziewiczej e46 i znalazl, drogo ale znalazl, i 3 miesiace pozniej kobieta wpakowala mu sie w tyl na swiatlach matizem, z dziewiczej e46 jest malowana e46