Normalnie jak kolejny odcinek ,,Będzie Pan zadowolony,,
Jak nie gorzej...
Normalnie jak kolejny odcinek ,,Będzie Pan zadowolony,,
Jak nie gorzej...
I. ODRADZAM
II. Auto-Servis Jaworzno - Warsztat samochodowy, mechanika, zawieszenia, hamulce
III. ul. Insurekcji Kościuszkowskiej 50, 43-600 Jaworzno (przy wjeździe na osiedle Skałka - warsztat w garażu pod domem, szyldy na ogrodzeniu)
IV. Auto - DU Matiz, uszkodzony przewód hamulcowy sztywny.
Odradzam warsztat Auto-Servis w Jaworznie, przy ul. Insurekcji Kościuszkowskiej 50.
Nie chodzi chyba nawet o fachowość naprawy (muszę auto na podnośnik wziąć i zerknąć - co jest konieczne po całym zajściu...), ale o koszmarną niesłowność właściciela - nie chcę użyć określenia "próbę chamskiego oszukania klienta".
Co się stało - otóż w zeszłym tygodniu szukałem warsztatu, który w moim drugim aucie wymieniłby pęknięty przewód hamulcowy. Warsztat, o którym piszę znalazł się w moim ówczesnym "rankingu" bardzo wysoko ze względu na lokalizację - po prostu nie chciałem daleko jeździć autem praktycznie pozbawionym hamulców.
Właściciel warsztatu stwierdził, że wymiana jednego przewodu - w wariancie pesymistycznym - wyniesie "do 100 złotych". W poniedziałek samochód zostawiłem w warsztacie, we wtorek koło 11 przed południem już musiał być gotowy (kolega przejeżdżał i go widział na zewnątrz - za bramą warsztatu). Po godzinie 15 telefon - "samochód gotowy, cena naprawy - 470 złotych"
Po auto pojechałem w środę rano - oczywiście nie zapłaciłem takiej kwoty (właściciel miał czelność jeszcze straszyć mnie sądem i niewydaniem samochodu). Zaproponowałem IMHO sprawiedliwą cenę - 2x100 złotych (wymieniał 2 przewody) + 50 złotych premii za szybką naprawę - czyli 250 złotych brutto. Jak się okazało - facet nie jest nawet VAT-owcem (w poniedziałek uprzedzałem, że potrzebować będę f-rę VAT - nie było problemu, w środę już jednak f-ry nie dało się wystawić ). Moją propozycję mechanik przyjął, niesamowicie się żaląc, jaki to jest poszkodowany, jaka to tragedia i krzywda go spotkała, bo on musiał 2 razy auto rozkręcać (przy oddawaniu do naprawy sugerowałem wymianę obu tylnych przewodów - gdyby to jeden z nich był uszkodzony - mechanik upierał się, że wystarczy jeden), bo po wymianie jednego i odpowietrzaniu układu strzelił mu drugi. Do tego bajdurzył o zardzewiałych, zapieczonych śrubach (sam wymieniałem te śruby, o których mówił jakieś półtora roku temu - razem z opaskami mocującymi bak - były zamontowane śruby ocynkowane, dodatkowo zabezpieczone porządnie smarem - nie ma opcji, żeby faktycznie się z nimi męczył).
Cena przewodów hamulcowych zrobionych na gotowo - z odpowiednimi końcówkami itp. + płynu hamulcowego wynosi około 90 złotych (liczę nawet 100) - w najbliższym sklepie motoryzacyjnym... Facet chciał mnie za 2-3 godziny pracy skroić 370 złotych - tyle to chyba nawet prostytutki nie zarabiają... Ilu klientów dotychczas oszukał opowiadając im bajki o tym, jakie męki towarzyszyły naprawom - oczywiście nie wiem, ale aktorem jest świetnym.
Ja chyba naprawdę mam pecha do warsztatów (poza jednym - jak na razie...)... Piszę tutaj, bo facet ewidentnie musiał Tico jakieś robić, bo upierał się, że Matiz ma jeden przewód hamulcowy do tylnych hamulców...
Auto - DU Matiz, uszkodzony przewód hamulcowy sztywny.
Odradzam warsztat Auto-Servis w Jaworznie, przy ul. Insurekcji Kościuszkowskiej 50.
Nie chodzi chyba nawet o fachowość naprawy (muszę auto na podnośnik wziąć i zerknąć - co jest konieczne po całym zajściu...), ale o koszmarną niesłowność właściciela - nie chcę użyć określenia "próbę chamskiego oszukania klienta".
Co się stało - otóż w zeszłym tygodniu szukałem warsztatu, który w moim drugim aucie wymieniłby pęknięty przewód hamulcowy. Warsztat, o którym piszę znalazł się w moim ówczesnym "rankingu" bardzo wysoko ze względu na lokalizację - po prostu nie chciałem daleko jeździć autem praktycznie pozbawionym hamulców.
Właściciel warsztatu stwierdził, że wymiana jednego przewodu - w wariancie pesymistycznym - wyniesie "do 100 złotych". W poniedziałek samochód zostawiłem w warsztacie, we wtorek koło 11 przed południem już musiał być gotowy (kolega przejeżdżał i go widział na zewnątrz - za bramą warsztatu). Po godzinie 15 telefon - "samochód gotowy, cena naprawy - 470 złotych"
Po auto pojechałem w środę rano - oczywiście nie zapłaciłem takiej kwoty (właściciel miał czelność jeszcze straszyć mnie sądem i niewydaniem samochodu). Zaproponowałem IMHO sprawiedliwą cenę - 2x100 złotych (wymieniał 2 przewody) + 50 złotych premii za szybką naprawę - czyli 250 złotych brutto. Jak się okazało - facet nie jest nawet VAT-owcem (w poniedziałek uprzedzałem, że potrzebować będę f-rę VAT - nie było problemu, w środę już jednak f-ry nie dało się wystawić ). Moją propozycję mechanik przyjął, niesamowicie się żaląc, jaki to jest poszkodowany, jaka to tragedia i krzywda go spotkała, bo on musiał 2 razy auto rozkręcać (przy oddawaniu do naprawy sugerowałem wymianę obu tylnych przewodów - gdyby to jeden z nich był uszkodzony - mechanik upierał się, że wystarczy jeden), bo po wymianie jednego i odpowietrzaniu układu strzelił mu drugi. Do tego bajdurzył o zardzewiałych, zapieczonych śrubach (sam wymieniałem te śruby, o których mówił jakieś półtora roku temu - razem z opaskami mocującymi bak - były zamontowane śruby ocynkowane, dodatkowo zabezpieczone porządnie smarem - nie ma opcji, żeby faktycznie się z nimi męczył).
Cena przewodów hamulcowych zrobionych na gotowo - z odpowiednimi końcówkami itp. + płynu hamulcowego wynosi około 90 złotych (liczę nawet 100) - w najbliższym sklepie motoryzacyjnym... Facet chciał mnie za 2-3 godziny pracy skroić 370 złotych - tyle to chyba nawet prostytutki nie zarabiają... Ilu klientów dotychczas oszukał opowiadając im bajki o tym, jakie męki towarzyszyły naprawom - oczywiście nie wiem, ale aktorem jest świetnym.
Mnóstwo jest tego - Lupo/Arosa, Corsa, C2/C3, Clio/Thalia, Accent, Spark, Getz...
Przy takim budżecie radzę nie szaleć z jeżdżeniem po kilkaset km, żeby oglądnąć auto, zawęzić poszukiwania do maks. 100 km i kupić auto, które będzie w najlepszym stanie technicznym.
Quand też jest cięższy do byłego Boscha, czyli chyba lepiej w takim razie?
Bardzo możliwe. Akumulatora Boscha nie kupię już nigdy Wolę marketowca wziąć za pół ceny
Jeżeli w Tico jest tak samo rozwiązana sprawa piasty, łożyska itp. jak w Matizie - to raczej nie wrzucał W każdym razie ja nie znam żadnego mechanika, któremu chciałoby się to wszystko rozebrać, żeby wrzucać tarcze na tokarkę, mierzyć je i całość składać od nowa i za to nie policzyć
Jeżeli już - można krzywiznę tarczy zmierzyć na samochodzie (o tyle lepiej, że pomiar uwzględnia całość - łącznie z potencjalnie nieprawidłowym montażem, bicie łożyska itp. itd.).
No u mnie Bosch już
po niecałym roku szwankuje
Straszne dziadostwo
się zrobiło... A tak się cieszyłem, że wreszcie będę miał porządny akumulator
Wiela dałeś za to
cudo
Bosch od kilku co najmniej lat robi coraz gorsze akumulatory ("robi" jest nieco na wyrost, bo większość produkcji - jeżeli nie całość - Boscha to tak naprawdę Varta z inną naklejką).
Po przygodach z Boschem, Centrą, Sznajderem, marketówką jakąś itd. zacząłem wymieniać w swoich samochodach akumulatory na Bannera i jak na razie jestem bardzo zadowolony. Po pierwsze - są one wyraźnie cięższe od produktów konkurencji (oczywiście przy tych samych parametrach), czyli de facto mają więcej masy czynnej, po drugie są świeże - czasem trzeba poczekać na odbiór akumulatora. To nie są walające się miesiącami (czasem latami!) akumulatory Boscha wyprodukowane "na magazyn"
Bardzo dobre są też ukraińskie akumulatory Forse (szczególnie topowa linia Westa). Te są projektowane na surowe warunki, do tego fabryka jest imponująca po prostu - większość produkcji jest skomputeryzowana (nie to, co nasza Centra będąca w znacznej części manufakturą a nie nowoczestną fabryką).
Jeżeli bije przy hamowaniu, to tarcza jest niemalże na 100% krzywa. Czasem na zimno jest jeszcze OK, ale po nagrzaniu wygina się bardziej.
Ja miałem taki przypadek (inne auto i tarcze wentylowane), że pękły żeberka łączące połówki tarczy i na zimno mierzona tarcza była idealna, po zagrzaniu już zaczynała "puchnąć" i wtedy czuć było pulsacyjne łapanie hamulca (kierownica nie drżała!).
Dokładnie tak .
Jak czasem przez Chrzanów przejeżdżasz, to może się na drodze zobaczymy
Dosyć często bywam Łatwo mnie poznać - wielki koreańczyk RZ
KCH?
Super
Santa Fe SM dasz radę zrobić?
Jeżeli tak, to piszę się na Santa Fe i Matiza - po 1 sztuce
na łączeniu blach hammerit'em
To akurat słaby pomysł. Hammerite to najgorsze rozwiązanie na miejsca z potencjalnie ukrytą korozją - świetnie chroni rudą przed zlokalizowaniem i zauważeniem w odpowiednim momencie a kompletnie nie działa jak klasyczne odrdzewiacze, czy środki typu Cortaninu, czy Brunoxu.
Gorsza jest chyba tylko "farba na rdzę" oferowana przez jedną z sieci marketów budowlanych, w instrukcji stosowania umieszczonej na puszcze jest ciekawy zapis, który brzmi mniej więcej tak: "powierzchnie dokładnie oczyścić z rdzy, zastosować odrdzewiacz, zmyć wodą i malować na suchą, czystą powierzchnię"
Jedyne w miarę sensowne zastosowanie, jakie znalazłem dla Hammerite'a, to malowanie bębnów hamulcowych
A może kółko do kluczy zapinać po prostu za koło?
Zbiornik odtłuść i psiknij barankiem przed montażem
Co do miski olejowej - masz zamontowaną na uszczelniaczu, czy z uszczelką? Jeżeli to drugie... będzie ciekło, bo oryginalne uszczelki nie istnieją (nigdy nie istniały) a rzemiosło jest jakości dość podłej. Może przylgnia miski olejowej jest zdeformowana (zagięta, zadrapana, skorodowana) i stąd problem z przeciekaniem?
Auto z Jaworzna, czy mieszkasz w Jaworznie? Jeżeli to drugie, to do zobaczenia na drogach
OC jest obowiązkowe więc nie jest tak, jak z AC że nie działa jak się nie ma przeglądu. Dlatego trzeba płacić nadal ubezpieczenie nawet za strucla stojącego w pokrzywach. Więc odszkodowanie należny się jak psu buda.
Poszkodowany odszkodowanie dostanie - to oczywiste, niemniej jednak TU może regresem pieniądze potem ściągnąć - dokładnie tak samo, jak w przypadku, gdy kierujący ubezpieczonym pojazdem był pod wpływem alkoholu lub narkotyków itp. itd.
Oczywiście nie znaczy to, że finalnie sprawy nie wygrasz, ale wtedy to ty musisz udowadniać że samochód był sprawny, a nie oni że nie był.
Brutalnie, ale prawdziwie... Jeżeli kogoś nie stać na 100 złotych za badanie techniczne - myślisz, że zdobędzie pieniądze na sądzenie się (tj. rzeczoznawców, adwokata itp. itd.). Szczerze mówiąc - wątpię. IMHO jedyne sensowne rozwiązanie w razie pustego portfela to OC w ratach (można nawet na więcej, niż 2 wziąć) - brokerzy / agenci mają "tajne" oferty rabatowe i są w stanie zjechać w ratach do ceny praktycznie takiej samej, jak przy wpłacie jednorazowej - i badanie techniczne. Wtedy można spokojnie wyjechać autem na drogę publiczną. "Oszczędzanie" poprzez niezapłacenie ubezpieczenia, czy też niewykonanie badania technicznego może odbić się czkawką.
Tyle, że jeżeli trafisz na policjanta, który akurat ma zły nastrój albo jest "wrednym służbistą", to zatrzyma DR (jeżeli wręczysz taki bez przeglądu) i/lub zabroni dalszego poruszania się pojazdem ze względu na podejrzenie, iż nie spełnia warunków technicznych. I nic nie zrobisz - pozostaje laweta (holować nie wolno takiego auta) i jazda do OSKP. Szczerze mówiąc w porównaniu z wydatkiem 100 PLN za badanie techniczne koszty robią się znacznie większe. O kłopotach z TU w razie kolizji / wypadku już Drzonca pisał. Naprawdę - nie warto. Lepiej autem bez przeglądu nie jeździć a na badanie techniczne po terminie pojechać 20 km/h bocznymi drogami
Czyli sugerujesz aby zakupić zestaw naprawczy?
Jeżeli w cylinderku (w zacisku...) nie ma wżerów, to wymiana tłoczka z uszczelnieniami daje taki efekt, jakbyś miał fabrycznie nowy zacisk