Odgrzebalem ten temat, bo moj Tikus dzisiaj mnie lekko zawiodl
---------------------------------------- ciach ----------------------------------------
oko to gdzies chwilowe zwarcie w obwodzie (moze jakas kropla wody).
Niekoniecznie musi ta sytuacja być związana z awarią instalacji elektrycznej.
Jeśli stałeś te 25 min. z włączonymi światłami, a potem rozrusznik nie chciał zakręcić (mimo dobrze działających innych odbiorników prądu), to wina może leżeć po stronie wyeksploatowanego akumulatora. Wiem, bo miałem 2 miesiące temu identyczną przypadłość... Zadzwonił do mnie wieczorem kolega, że... upolował samochodem dzika na drodze, wóz ma uszkodzony i żebym podjechał do niego. Po przyjeździe przyświeciłem lampami, obejrzeliśmy uszkodzenia... zeszło nam z tym trochę - właśnie ze 20-30 minut. I po raz pierwszy spotkałem się z sytuacją, że pomimo świecących należycie świateł mijania, działających świateł awaryjnych itd. akumulator nie potrafił już podać prądu rozruchowego (akumulator oryginalny, prawie 8 lat w aucie). Po odpaleniu na popych podładował się szybko i, chociaż był uruchamiany jeszcze parę razy tego wieczoru (ale nie musiałem już używać świateł na postoju), nie było kłopotu.
Po tym przypadku już wiedziałem, jak się czuje ktoś, kto zapomniał wyłączyć światel i nie mógł "odpalić" silnika, bo mu akumulator "padł"... Dwa tygodnie później wymieniłem baterię - tym razem na większą, 44 Ah, żeby uchronić się przed takimi wypadkami w przyszłości (tzn. móc bez obaw skorzystać ze świateł na postoju przy niepracującym silniku).
Jeśli u ciebie było tak samo, jak u mnie, i w dodatku masz kilkuletni akumulator - może warto przed zimą zainwestować w nowy?