nie
rozumiem podejscia niektorych, ale odcinam sie od wateku ze swojej
strony, nie mam zamiaru wywolywac zbednych klotni.
Panowie... Jadąc nad morze, jeden wybierze autobus, drugi własne auto, trzeci wsiądzie w pociąg, a czwarty zaczeka na tramwaj (gdy mieszka np. w Gdańsku) <img src="/images/graemlins/gris.gif" alt="" />. Są różne sposoby osiągania celu, to samo tyczy się metod walki z bębnami. Jeśli ktoś ma doświadczenie i wie, gdzie i jak uderzyć młotkiem, poradzi sobie bez ściągacza; jeśli ktoś inny nie ma doświadczenia, łatwo może uszkodzić bębny (chociażby tak, jak na zdjęciach kolegi). Jeżeli w tym wypadku ma się możliwość zrobienia / kupienia ściągacza - należy to zrobić <img src="/images/graemlins/OK.GIF" alt="" /> . A jeżeli ktoś nauczył się i demontuje hamulce za pomocą młotka - może bez przeszkód robić to nadal <img src="/images/graemlins/OK.GIF" alt="" />.
I niech tak pozostanie. <img src="/images/graemlins/gris.gif" alt="" />
BTW - kiedy mój znajomy mechanik zakładał swój warsztat (po odejściu z ASO DU), pojechałem do niego celem wymiany łożyska w tylnym kole (nie miałem kompletnie czasu na samodzielną zabawę, a miałem zaplanowaną dłuższą trasę tego dnia). Spec używał ściągacza udarowego (zrobionego własnoręcznie na wzór tego, jakiego używa się w ASO) - męczył się z pół godziny, wreszcie ściągnął bęben, ale "świeże" szczęki nadawały się tylko do wyrzucenia, poskręcane były niemalże w paragraf <img src="/images/graemlins/sick_.gif" alt="" />. Z tego wynika, że nawet ściągacz nie uchroni nas czasem od dodatkowych wydatków. <img src="/images/graemlins/oslabiony.gif" alt="" />