@esen napisał w Welcome Madzia, farewell Fiat:
No i właśnie ja z biegiem lat nauczyłem się nie bycia mądrzejszym od producenta, serwisanta czy innego fachowcy i jak od kogoś kupuję, czy kogoś zatrudniam do jakiejś roboty to raczej zdaję się na ich doświadczenie, zalecenia itd.
O, to tak, jak ja. Z tym, że nie wyłączam własnego myślenia - czy rozmawiam z panem Mietkiem, czy prawdziwym specjalistą - bo nieraz czysta logika może podsunąć coś, czego spec czy Miecio w ogóle nie brał pod uwagę, bo np. działa rutynowo. Albo okazuje się, że jest dupa nie fachowiec. A ja się nie chcę dać naciąć (w dodatku za własne pieniądze). Przy czym postępuję tak: nie znam się na tym? To słucham, uczę się, sprawdzam w innych źródłach. Mam jakąś wiedzę z tego zakresu? Zderzam ją z tym, co ktoś mówi.
Poza tym byłbym ostrożny z taką wiarą w wiedzę i doświadczenie innych ludzi, którym się płaci. Znasz polski program "Usterka"? Świetny przykład zatrudniania ludzi za ciężkie pieniądze w zamian za to, jak wykonują zadanie. Albo taki inny przykład - płacisz, zdajesz się na fachowca (choć sprawa błaha), i... KLIK
Co innego szukać potwierdzenie tego co pan Mietek mówi podczas zakładania kafelek a co innego szukania na siłę dowodów (a tak na prawdę opinii) na potwierdzenie swojej teorii o tym jak lepiej niż producent zadbać o produkt.
Owszem, o ile masz stuprocentową pewność (a nie tylko "wiarę") w to, co mówi do klienta producent. VW też całkiem niedawno pisał o niskiej emisyjności swoich silników, klienci wierzyli. :-) I w sumie trudno było nie wierzyć, bo nie da rady samemu sprawdzić. Aż się laboratorium doszukało (jak sądzisz, szukali na siłę?). :-)
Jest jeszcze coś takiego, jak "chwyt marketingowy". Nieważne, że może być kiepski, ale jeśli działa, to OK. :-)
No i jeszcze coś, o czym wspominał BPX. Ja naprawdę nie jestem zwolennikiem teorii spiskowych, ale nader często wychodzi na jaw, że ostateczne zdanie mają księgowi. Fabryka nie pracuje charytatywnie, lecz jest nastawiona na maksymalizację zysków. Najpierw przy produkcji, potem przy serwisowaniu, no i najlepiej, gdybyś jak najszybciej przyszedł kupić następne auto. Nie możesz więc wykluczyć, że w jakiś sposób jesteś naciągany przez producenta. Możesz mu bezgranicznie ufać, ale możesz też weryfikować dane poprzez własne doświadczenie motoryzacyjne i zdanie innych, niezależnych od fabryki fachowców.
Różnymi autami jeździłem i nigdy nie miałem problemu z silnikiem poza pierwszym Tiko które zajechałem zbyt niskim poziomem oleju i jednym wtryskiwaczem w Skodzie który nie wiadomo czemu wziął i umarł. W ogóle jak żyję to nigdy nie słyszałem żeby ktoś miał problem z silnikiem który to by był spowodowany niewłaściwym dotarciem silnika.
A ja miałem (choć nie ze swojej winy) - uwierzyłem poprzednikowi i źle na tym wyszedłem. Kupiłem kiedyś samarę, świeżo po generalnym remoncie silnika. Właściciel musiał wyremontować, ale zaraz po tym dostał pracę za granicą i postanowił sprzedać auto, będące na dotarciu. Remont zrobiony był na pewno (dostałem w bagażniku kupę złomu po wymianach, nawet starą głowicę), i to w renomowanym zakładzie (widziałem rachunek). Auto oglądałem na giełdzie, ale transakcji dokonaliśmy w domu sprzedającego. Gdy zobaczyłem, jak ten gość jedzie ze Słomczyna do Pilawy, to szok - normalnie rajdówka, nie zwykła łada. Nawet się ucieszyłem, jak to jeździ. No więc po zakupie pojeździłem trochę (całkiem ostrożnie, bo to było pierwsze moje auto za całkowicie moje pieniądze, no i jeszcze końcówka dotarcia) i się załamałem: silnik chlał litr oleju na 700 km, cuda działy się ze wszystkimi układami. Tak skończyło się kozakowanie po remoncie, zamiast właściwego docierania.
Ergo: dla mnie to są jednak mity i robię to co mówi serwisant w ASO. Czasem się dziwię jak wtedy gdy mnie wypytywał gdzie i jak często jeżdzę i potem skasował mi wymianę oleju w Tipo, ale jak mi gość który jest szkolony conajmniej raz w roku przez producenta mówi coś to nie staram się wiedzieć lepiej.
Dobre podejście, gdybyśmy tylko żyli w idealnym świecie. Gdyby nie zdarzali się na nim ludzie głupi, leniwi, pazerni. Gdyby wszyscy byli prawdziwymi specami w swojej dziedzinie, zawsze działającymi z zapałem i pełnym zaangażowaniem w służenie klientom.
Nie bądź naiwny. Wiek zobowiązuje. ;-)
Ja się nie zżymam tylko podśmiechiwuję bo jakbym z moim ojcem dyskutował który mi kiedyś zarzucał że nie dbam o akumulator bo nie sprawdzam poziomu elektrolitu i naładowania co miesiąc...
Ale czemu się dziwisz? Ojciec mówił to z perspektywy wcześniejszych lat życia w PL. I miał sporo racji. Kiedyś nie było laweciarza na zawołanie. Nie było akumulatorów dostępnych "od ręki" w sklepie. Nie zadbałeś o sprzęt? Zostawałeś z problemem, i był to wyłącznie TWÓJ problem. No dobra, fakt - teraz są inne czasy, ale i tak nic by nie zaszkodziło, gdybyś poświęcił 3 minuty miesięcznie na spojrzenie pod maskę... Ojciec wcale Ci źle nie radził. :-) A co z tymi radami zrobisz, to już Twoja sprawa. I też dobrze.
Akumulator... który sprawdza mi serwisant co roku przy przeglądzie w ASO
... skąd wiesz... może tak samo, jak oponiarz Twoje koła... :-)
Jeszcze taka refleksja - napisałeś wtedy: "W sumie nie wiem co myślę. Z jednej strony, ok, biorą koła do magazynu to co będą sprawdzać dokładnie, przecież ich nie zakładają do auta." Zgadza się, tym bardziej, że nie do własnego auta. W razie czego, i tak to Ty zostaniesz z problemem. I to będzie wyłącznie Twój problem, jeśli np. taka nacięta opona wystrzeli podczas jazdy. Gdyby to były koła tego faceta - zapewne by sprawdził, bo to byłyby JEGO koła. :-)
Meine Güte! ADAC to niemiecka wyrocznia automotive! Querdenker!
Spokojnie... A przeczytałeś dokładnie ten artykuł? Dostrzegłeś pewne zabezpieczanie się, może nawet ukryty przekaz między wierszami? :-)
Ale trochę się dziwię, że przytoczyłeś go w ramach kontrargumentu. Generalnie to przecież treść artykułu nie odbiega znacznie od tego, co napisałem wcześniej. Niepotrzebnie deklarowałem dystans przed jego lekturą. :-)
"Denn jeder Neuwagen sollte möglichst optimal eingefahren werden." Prawdziwe i piękne zdanie (nawet gramatycznie - strona bierna Vorgangspassiv wraz z czasownikiem modalnym w trybie przypuszczającym Konjunktiv II ze znaczeniem subiektywnym - w jednym, krótkim zdanku... mmm, miodzio, majstersztyk językowy :-D ). No i od razu podaje w wątpliwość kwestię docierania, ALEEE... reszta artykułu jest o tym, co należy robić "auf den ersten Kilometern". I co się okazuje? Odpowiada na pytanie: "Was muss man beim Einfahren eines neuen Autos beachten?" Czyli jednak na coś trzeba uważać:
- überlegter Fahrstil
- hohe Drehzahlen vermeiden
- viele und extreme Kurzstrecken innerhalb kurzer Zeit sind eher nachteilig beim Einfahren
- kräftiges Gasgeben bei niedrigen Drehzahlen ist unvorteilhaft
- Einfahren der Reifen (einige Hundert gefahrene Kilometer)
- Einfahren der Bremsen
- maximale Beladung des Fahrwerks vermeiden ( = gut für längere Lebensdauer)
Czyli piszą bardziej szczegółowo o tym, co i ja. Co prawda w ramce podkreślają, żeby nie przekraczać "limitów" przez pierwsze 500-1000 km, ale w środku artykułu jest zdanie: "Halten Sie sich für die ersten 1000 bis 3000 Kilometer an diese Empfehlung" - odnoszące się przede wszystkim do wkręcania silnika na wysokie obroty i unikania krótkich tras - jednak wyraźnie wskazuje ono optymalny okres docierania...
Jedyne, z czym się nie zgadzam w tym artykule, to zdanie: "Moderne Fahrzeuge können mit der ersten Ölfüllung teilweise bis zu 30.000 Kilometer gefahren werden, weil durch die exaktere Produktion und genauere Waschvorgänge vor der Montage deutlich weniger metallischer Abrieb im Öl landet." No właśnie: słowo-klucz: TEILWEISE. Czyli autorzy delikatnie się zabezpieczają przed tymi 30 kkm do zmiany oleju, wskazując na dokładniejsze wykonanie, precyzję i obróbkę elementów docierających się. Oczywiście, że nie wymaga się wymiany oleju po 1, potem po 5 i po 10 kkm, jak kiedyś - ale jednak trochę opiłków powstaje i nie zawadzi zmienić olej po tych 3-5 kkm, prawda? Nie ma tak, że nic po tych pierwszych tysiącach nie zostaje w oleju. No i o tych "ekologicznych" wymianach co 30 kkm nie będę się rozpisywał, temat obszernie został w internetach rozpracowany przez mądrzejszych ode mnie.
W sumie: artykuł potwierdził moje zdanie, polemizowałbym tylko z tą wymianą oleju. Może nie chcą się narażać ekologom i/lub producentom, sugerując wcześniejszą wymianę?
Jeszcze raz: naprawdę szczerze Ci życzę, żebyś po 3-4 latach mógł spokojnie zmienić auto. Nie namawiam do specjalnej troski. Zrobisz, jak zechcesz. :-)