A postaw się teraz po stronie dziadka który kupił to Tico. Pewnie wydał dużo
pieniędzy, żeby zamienić Malucha na coś lepszego. I co teraz ma zrobić?
Pewnie nie będzie go stać na sprawę sądową z komisem, a jeśli do tego
dojdzie, to i tak nic nie zdziała. Zostanie z tym autem i będą go nerwy
zjadać, że został oszukany.
Wg mnie, trzeba walczyć, jeśli są jakieś szanse na wygranie, a ten dziadek
nie ma kasy, żeby dochodzić sprawiedliwości (wiem, że to jest smutne,
ale prawdziwe)
Nie będę powtarzał słów Kolegów - powiedzieli w zasadzie wszystko to, o czym ja myślałem <img src="/images/graemlins/uklon.gif" alt="" /> <img src="/images/graemlins/smile.gif" alt="" />. Zapytam tylko: kto dał Ci prawo dysponowania dostępem do prawdy i decydowania, kogo prawda i sumienność uszczęśliwi, a kogo nie? Wiem, że lekarze mają ogromne problemy, czy należy pacjentowi zawsze mówić prawdę - a Ty bez oporów wiesz, co będzie dla "dziadka" lepsze (choć to przecież dwie ogromnie różne "wagowo" kategorie prawdy...).
Rozumowałem w podobny sposób, co Sharky - oto człowiek kupił autko, którym jeszcze w zasadzie powinien sporo pojeździć, nie martwiąc się o to, że już na wiele części trzeba będzie zwracać uwagę i przygotowywać się do wymiany. Niestety, przy przebiegu 350 kkm sprawy mają się inaczej... I co? Jest możliwe, że trzeba będzie wymieniać jedną część po drugiej - wtedy człowiek dopiero będzie pomstować na markę... A zdecydował się na Tico zapewne również dlatego, że słynie ono z bezawaryjności. Już nawet nie chcę myśleć o takim przypadku, który opisał Sharky - a takie zdarzenie jest przecież jak najbardziej realne... <img src="/images/graemlins/oslabiony.gif" alt="" />
Zwracam Ci jeszcze uwagę na to, że na pewno "dziadkowi" zależało na aucie sprawdzonym, pewnym - dlatego (chociaż miał wiele atrakcyjniejszych cenowo ofert kupna od właścicieli) zdecydował się na komis, godząc się na "dopłacenie" do tej pewności; i co z niej ma? Dalej uważasz, że to w porządku - żerowanie na cudzym zaufaniu podpartym finansami?
A co z tym zainteresowany zrobi - to już naprawdę jego sprawa. Skąd wiesz, że np. jego syn lub zięć nie jest np. prokuratorem lub adwokatem, który będzie wiedział, co zrobić i pomoże "dziadkowi"? <img src="/images/graemlins/gris.gif" alt="" /> Jeśli już nawet nie będzie miał możliwości albo ochoty do walki - to samo udanie się do komisu i głośne powiedzenie: >>wiem, że "przekręciliście" mnie na tym aucie, mam świadka, zamierzam oddać wóz do ekspertyzy i pociągnąć was do odpowiedzialności A tak przez analogię, moje dzieci nadal wierzą w Świętego Mikołaja i nie
powiem im, że to ja podkładam im prezenty. Czy moje postępowanie jest
złe?
<img src="/images/graemlins/hahaha.gif" alt="" /> No nie, zatkało mnie... <img src="/images/graemlins/rotfl.gif" alt="" /> Nie wiem, co odpowiedzieć (naprawdę)... <img src="/images/graemlins/rotfl.gif" alt="" /> W życiu nie wpadłbym na podobny przykład. <img src="/images/graemlins/goodvibes.gif" alt="" />
Nie zauważasz różnicy? <img src="/images/graemlins/gris.gif" alt="" />