Właśnie przed chwilą śpieszyłem się odebrać żonę z dworca autobusowego. Wycofuję z miejsca parkingowego. Luk w lewo (ciemno), luk w prawo (ciemno), luk do tyłu (ciemno). To się wycofuję i... trafiłem w idealnie zamaskowanego czarnego Seata Ibizę zaparkowanego w połowie na pasie...
Szit, zderzak wyskoczył u mnie z zatrzasku (wrócił po kopie z kolanka), a w Seacie przedziurawiłem prawe tylne nadkole (zdaje się był korozja edyszyn, ale to nieważne)...
Ponieważ czas naglił, więc zrobiłem kurs na dworzec i spowrotem. Potem wziąłem kartelucha (od żony) i długopis i wysmarowałem swój numer telefonu, nazwisko i co tam narobiłem z prośbą o kontakt, akurat gość wyszedł z żoną, więc mu wręczyłem kartelucha i przeprosiłem za problem. Ponieważ gość się spieszył do szpitala zaproponowałem, że jakby nie udało mu się ruszyć, to ich odwiozę. Umówiłem się, że poszkodowany do mnie zadzwoni i porozmawiamy o rozliczeniu szkody (albo zapłacę za naprawę, albo spiszemy oświadczenie do TU, w zależności ile tego wyjdzie)...
Chciałbym, żeby tak samo postąpił patafian, który mi dwa miesiące temu przekosił z lekka zderzak... Niestety tamten wolał nawiać...