hm a przy jakich predkosciach wypinasz bien na luz mam
nadzieje ze przy mini minimalnych tak czy siak ja
zapodaje luz jak jush sie zatrzymalem
Chwilę przed zatrzymaniem. Tak jak pisałem, hamulec, sprzęgło, luz, puścić sprzęgło, zatrzymać się.
hm a przy jakich predkosciach wypinasz bien na luz mam
nadzieje ze przy mini minimalnych tak czy siak ja
zapodaje luz jak jush sie zatrzymalem
Chwilę przed zatrzymaniem. Tak jak pisałem, hamulec, sprzęgło, luz, puścić sprzęgło, zatrzymać się.
do zatrzymywania tesh sluzy
Alu już nie do postoju. W zasadzie nawet nie do zatrzymania, a to zmiany biegu na jałowy (nie wiem, jak u Ciebie, ale w celu zatrzymania to ja najpierw wciskam pedał hamulca, potem sprzęgło, wrzucam na luz, puszczam sprzęgło i czekam, aż paskud raczy się zatrzymać...)
Jedyny wyjątek czynię do jazdy w korku, kiedy mam nierozgrzany silnik i nawet pierwszy bieg jest za szybki.
a możesz wyliczyć ile razy paskud był już poszkodowany?
plus rozpieprzenie szyby i konsoli przedniej przez złodzieja debila, który ukradł zużyty zapach do auta i rysy na lakierze spowodowane (chyba przez dzieci z kamyczkiem w łapsku)...
Nie wiem co młody zrobił źle, ale wiem gdzie był Twój
błąd. Nie wziąłeś od pana oświadczenia o tym, że
był sprawcą szkody. Jak to jakiś cwaniak, to za
tydzień przyjdzie ci zawiadomienie od
ubezpieczyciela o szkodzie na parkingu i jeszcze
pewnie będzie ze 2 świadków. Niestety znam taki
przypadek, na szczęście nie na własnej skórze.
Nienienie, ja stwierdziłem, że nie ma sprawy i odstąpiłem od jakichkolwiek czynności (dla kolejnej rysy na plastikowym zderzaku nie mam zamiaru babrać się pierdołami)... Może byłem zbyt wspaniałomyślny <img src="/images/graemlins/wink.gif" alt="" />
Jadę sobie spokojnie drogą podporządkowaną, zatrzymuję się, bo z lewej cosik nadjeżdża, w lusterku widzę, że gość się za mną też zatrzymuje, nagle słyszę "jebudu". Z beznamiętnym opanowaniem rzucam w powietrze "rwa", wyciągam kluczyki ze stacyjki i idę obejrzeć szkody.
Z auta wychodzi młody szkodnik i przeprasza, że się zagapił. Na zderzaku jedyny ślad, to kolejna rysa (znaczy "jebudu" nie było drastyczne).
Stwierdziłem, że nie ma sensu gościa stresować, bo to szkody, na jakie mogę sobie pozwolić (w końcu zderzak, jak sama nazwa wskazuje, nie służy do tego, by być piękny <img src="/images/graemlins/wink.gif" alt="" /> ) i się rozjechaliśmy.
Teraz pytanie: co młody kierowca zrobił źle?
Odpowiedź jest oczywista: pedał sprzęgła służy do tego by zmieniać biegi (i ewentualnie wspomóc parkowanie). Jak ktoś wciska go w czasie postoju mając włączony bieg, to sam się prosi o kłopoty (oprócz "żabki" na zderzak, szkoda też szybciej zużywających się elementów sprzęgła)...
Żeby nie było, że to tylko domena młodych kierowców - widziałem w zeszłym roku podobny wypadek z winy starego taksówkarza...
PS: Ja bym na omawianym skrzyżowaniu stał aż by mi się
zrobiło wolne lub by mi ktoś ustąpił pierwszeństwa.
Postoję chwilkę ale przynajmniej blachy mam całe
Dobry tok myślenia. Też tak robię - przecież się nie podstawię gościowi, nawet jak mam ewidentne pierwszeństwo (puknięcie może kosztować nie tylko blachy, ale też i życie)...
Nie do końca się z tym zgadzam. Czy to znaczy, że
wjeżdżając na drogę jednokierunkową mam obowiązek
sprawdzenia czy wszyscy jadą we właściwą stronę .
Fakt, ja zawsze sprawdzam, niedawno w Kościanie
ustąpiłem jakiejś babci prującej pod prąd rowerem .
Z drugiej strony... zawsze może ktoś zgodnie z
przepisami cofać . W opisanej sytuacji ja bym
obstawiał winę po połowie.
Tak masz. Wystarczy, że pewnego dnia (objazd, wypadek, cokolwiek) zmieni się organizacja ruchu i będzie po ptokach. A i policjanci zwykle obstawiają winę tego, kto nie ustępuje pierwszeństwa (w zeszłym roku "potrąciłem" jadąc drogą rowerową kobietę w Mondeo, bo włączała się do ruchu na drogę jednokierunkową i nie wpadło jej do głowy spojrzeć w prawo, a w czasie opadów deszczu droga hamowania rowerem jest naprawdę dłuuuuga)... W sądzie może być różnie (ale raczej nigdy nie zostanie uniewinniony ten z podporządkowanej)...
P.S.
Cofanie na drodze jednokierunkowej to sytuacja wyjątkowa i kierowca MUSI się upewnić, że nie utrudni ruchu żadnemu jej użytkownikowi...
A ja zapytam inaczej: czy były tam "dzwony" a jak tak
to kto był winny
A może jest to tylko założenie
Ja gdybym obsługiwał taką kolizję, typował bym winę
skręcającego w lewo
Takie dywagacje wynikły akurat z zupełnie innego problemu pewnego skrzyżowania w Krakowie, gdzie jest zwykłe (prawie) skrzyżowanie, bez łamanego pierwszeństwa, w którym jadący w lewo nie ustępują tym z naprzeciwka skręcającym w prawo (w obie strony jest to droga podporządkowana). Pytanie: dlaczego? "Bo jedna jezdnia jest SZERSZA" <img src="/images/graemlins/zakrecony.gif" alt="" />
A swoją drogą: było takie skrzyżowanie we Wrocku (króciutko, bo najpierw drogowcy zmienili pierwszeństwo, a potem dopiero dzień później zamknęli ruch na wprost. Sygnalizatory S-1 pozostały...
P.S.
Najwięcej "dzwonów" widziałem zaraz po zmianie pierwszeństwa na jakiejś ulicy, gdzie ludzie jeździli na pamięć (np. pod prąd) i jeszcze się potem awanturowali...
Tak, reglementacja towarow i uslug w pewnych
okolicznosciach jest korzystna.
Ja bym nie powiedział, że "korzystna". Raczej "konieczna".
I to tylko w krytycznych sytuacjach (nie można dopuścić, by np. rząd regulował rynek paliw tylko dlatego, że może).
Tym bardziej, ze sygnaly swietlne rowniez anuluja
pierwszenstwo tramwaju, ktory np. skreca w lewo.
Tak bylo na moich testach na prawo jazdy (na
egzaminie).
Zły przykład. Akurat pojazd szynowy ma zawsze pierwszeństwo, chyba, że sygnały świetlne, bądź znaki wskazują inaczej (osobny przepis).
A u mnie w mieście nie ma "bezkolizyjnych" skrzyżowań.
Na każdym, choć mam zielone światło, muszę przepuścić
tych jadących na wprost, jeśli chcę skręcić w lewo.
Tyle, że chyba nie ma tam drogi z "łamanym pierwszeństwem"?
"Sygnały świetlne mają pierwszeństwo przez znakami
drogowymi regulującymi pierwszeństwo przejazdu".
Wiemy, że musimy przepuścić tych z naprzeciwka przy
sygnalizacji świetlnej. Koniec kropka. Dopiero gdy
sygnalizacja świetlna w jakiś sposób nie odpowiada
na twoje pytanie "jak mam postąpić" powinieneś
kierować się znakami. Jest to mój wywód logiczny,
ze zdania które zacytowałem po tobie.
Dobrze. Analiza literalna dokładnie tego przepisu:
Wiemy, że musimy przepuścić tych z naprzeciwka przy
sygnalizacji świetlnej
To jest nadinterpretacja przepisu. Nie ma takiego zapisu w PoRD ani w żadnym rozporządzeniu.
Cały dowcip polega na tym, że takie oznakowanie nie powinno mieć miejsca (chyba, że drogowcy coś popier... - co nie jest niemożliwe).
Nie wiem dlaczego w tym przypadku chcesz ominąć znaki, ale zastosować regułę dającą pierwszeństwo z prawej strony? Jest to nielogiczne.
Gdy mamy działającą sygnalizację świetlną to ona jest
ważna, a nie znaki drogowe.
Otóż takiego zapisu nie ma. Przeczytaj dokładnie PoRD i odpiwednie zarządzenie dotyczące znaków - zapis ustala pierwszeństwo interpretacji (w przypadku konfliktów).
Nie da się. U nas nie ma precedensów. Z tego co wyczytałem to na dwoje babka wróżyła (zależy od specjalisty...)
Podobnie z sytuacją kiedy ktoś wyjeżdża z drogi podporządkowanej na jednokierunkową i w tym momencie dostaje dzwona od gościa, który jechał pod prąd (dwa rozwiązania: albo 100% winy wyjeżdżającego z podporządkowanej, albo podział winy)...
Z tego co wiem nt. synchronizacji sygnalizacji, to w
przypadku gdy droga ma przebieg inny niż prosto, to
odpowiednio ustawia się sygnalizację, tak by droga
główna miała zielone na wyłączność i nie było
problemu, że ktoś się wetnie z podporządkowanej.
I bardzo dobrze wiesz, ten przykład to partanina naszych drogowców, którzy tymczasowo potrafią zmienić pierwszeństwo na krzyżówce, ale o światłach nie pomyślą (bo po co?)
Jeśli jedziesz drogą z pierwszeństwem i skręca ona dalej
w lewo, to wygląda na to, że powinieneś mieć
pierwszeństwo na skrzyżowaniu przed tymi
wjeżdżającymi z naprzeciwka, ale z drogi
podporządkowanej.
Tylko światła powinny raczej być ze strzałkami
informującymi o bezkolizyjnym skręcie w lewo, a dla
tych z naprzeciwka w tym czasie czerwone
Tak powinno być zorganizowane skrzyżowanie. Ale czasami tak nie jest (bo na przykład drogowcy na czas remontu zmienią pierwszeństwo, ale nie wymienią świateł). W teorii światła powinny upraszczać sprawę, ale czasmi tak nie jest (podobnie ze znakami). Np.: co za jełop mógł pomyśleć aby umieścić światła w koronie drzew zimą? (mógł, bo tak zrobił niedaleko dworca PKS we Wrocku - w lecie pięknie zarastają liśćmi i są praktycznie niewidoczne)...
"Art. 5. 1.
3. Sygnały świetlne mają pierwszeństwo przez znakami
drogowymi regulującymi pierwszeństwo przejazdu."
ten twoj znak jest znakiem regulującym pierwszeństwo,
więc w momencie dzialania świateł nie bierze się go
pod uwagę, więc musisz przepuścić jadących z
naprzeciwka, do znaku stosujesz się jak
sygnalizacja jest wyłączona
S-1 nie reguluje pierwszeństwa w żaden sposób. Nie jest sygnalizatorem kierunkowym. Sprawdź paragraf 95 rozporządzenia o znakach jego znaczenie.
Zawsze trzeba dodatkowo zachować "szczególną ostrożność"
oraz istnieje też takie coś jak "zasada
ograniczonego zaufania".
Trzeba po prostu mieć oczy dookoła głowy, a wtedy każde
skrzyżowanie stoi przed nami otworem.+
Nie tylko do skrzyżowań, jak się czasami zobaczy, co drogowcy robią w ramach remontów (nieczytelne oznaczenia pasów na ten przykład, gdzie tymczasowe oznaczenie jest praktycznie niewidoczne w nocy na tle stałego, chwilę wcześniej położonego... albo jedziesz sobie spokojnie wyznaczonym objazdem, a tu nagle widzisz piękną, świeżo wymalowaną strzałkę, wg której właśnie jedziesz pod prąd...)
Dylemat jest taki, że zgodnie z PoRD i zarządzeniami dotyczącymi znaków, to nie jest normalne - bo S-1 nie daje pierwszeństwa do jazdy "na wprost" (przy okazji, ten kierunek wcale nie jest jednoznaczny, bo skrzyżowanie nie musi być w kształcie krzyża)...
Hmm, gdzie szukasz sensu i logiki? W kodeksach?
W porównaniu do innych ustaw uchwalonych przez tutejszą hucpę zwaną parlamentem PoRD jest jeszcze najbardziej logiczny... Chyba.