Nie wiem jak w Trabantach, lecz w Wartburgu ekonomizer nie dzialal na
zasadzie pomiaru podcisnienia.
Na przewodzie paliwowym byl podłączony przeplywomierz z ktorego sygnal
napieciowy podawany byl na sterownik linijki diodowej zabudowany w
zegarach. Bylo to nawet przydatne ustrojstwo, zwlaszcza przy jezdzie
"na kropelke".
Dokładnie tak - do dziś pamiętam: 7 zielonych, a potem 5 żółtych diod ułożonych w łuk po prawej stronie tablicy z zegarami... Działało, i to nawet całkiem sprawnie i bez awarii.
Zdecydowanie pozytywnie wspominam to auto.
Ja też... Ech, łezka się w oku kręci... <img src="/images/graemlins/smirk.gif" alt="" />
Zwlaszcza
zabezpieczenie antykradziezowe w postaci dzwigni biegow przy
kierownicy.
To ja miałem wersję "uboższą" <img src="/images/graemlins/wink.gif" alt="" /> - drążek w podłodze (który zresztą został mi kiedyś w łapie, urwany przy samej podłodze <img src="/images/graemlins/hehe_.gif" alt="" /> - był zbyt długi i zbyt cienki, aby wyrównoważyć siły na niego działające; mimo wszystko wystarczyło wyjąć kulkę, przyspawać obie części z powrotem i śmigało się dalej <img src="/images/graemlins/gris.gif" alt="" />).