Nie ma sensu - co wielu
rozumie - oszczędzać na siłę każdą złotówkę.
No to jest akurat oczywiste - dla mnie. U mnie bena nie padła bynajmniej z oszczędzania na siłe. Wręcz przeciwnie, chciałem to naprawić jak najprędzej, ale po wyłożeniu w sumie ponad 500 zł i zerowym efekcie dałem sobie spokój..
Pogratulować więc
wytrzymałości tychże klamotów należy.
Z gratulacjami co do
niezawodności jednak się wstrzymam. Nie zaufałbym tak traktowanemu silnikowi, jeśli chodzi o
dalsze trasy lub pilne i ważne wyjazdy - wolałbym zostawić taki samochód na jazdę w promieniu
10 km od domu, żeby w razie czego jakaś znajoma duszyczka odholowała mnie z jezdni...
Ja też, dlatego właśnie jest tak używany jak piszesz . Tylko po mieście i niedalekie odległości. Do dalszych wypadów na szczęście mam inne autko.
Dobra: ja Ciebie rozumiem z
jednej strony (problem z naprawą, koszt jakiś itp.). Ale też nie chciałbym być na Twoim
miejscu, gdy pojawią się problemy również z zasilaniem gazowym; nie dość, że wtedy kaplica (i
niemożliwy powrót do domu), to i tak naprawa będzie konieczna i niezbyt tania (same szpeje do
parownika 170 zł, jak pisał Przedborzak).
Ale ja Ciebie nie rozumiem.. Nie wiem od kiedy standardem jest posiadać 2 rodzaje zasilania w aucie, no ale skoro tak jest to dobrze je mieć (biorąc pod uwagę teoretycznie większe ryzyko awarii silnika przy LPG). Lecz jeśli mam jedno walnięte - to przecież kiedyś jak nie było instalacji gazowych każdy też jeździł tylko na jednym paliwie czy nie? I co, jak nawalił to miał ten sam problem co piszesz do mnie .
Ale to oczywiście jest to
Twoja sprawa i każdego innego kierowcy też - indywidualnie. Ja jedynie namawiam do utrzymania
sprawności zasilania na benzynie i na LPG oraz postępowania zgodnie z regułami użytkowania
instalacji, co ma wszelkie szanse odbić się na niezawodności samochodu oraz zaoszczędzić
problemów z każdorazowym jego uruchomieniem oraz powrotem do domu;
Ja też do tego namawiam
co do ogromu kosztów
odpalania zimą na benzynie zamiast kombinowania z naprawami reduktora... nie dam się
przekonać, że aż tak wiele da się zaoszczędzić. Napiszesz mi, że nie mam racji? Chyba nie.
Jak napisałem, wszystko
zależy od konkretnego kierowcy. Jeden się cieszy, że odpalając na gazie zaoszczędza JESZCE
DODATKOWO parę złociszy. Ja nie lubię odmawiać zdrowasiek przy odpalaniu auta, wolę zużyć parę
litrów benzyny w zimie i mieć pewne, niezawodne autko - o, i na tym mi najbardziej zależy.
Stać mnie na takie fanaberie; a jeśli już naprawdę będzie z kasą trudno, dalej będę skłonny
zrezygnować z pół litra piwa na rzecz litra benzyny.
Mógłby... Wszystko zależy od
konkretnego przypadku: może polegać na wymianie pompy lub gaźnika, albo na wymianie filtru za
7 zł.
Jak już napisałem wcześniej, w auto weszło ponad 500 zł i zerowy efekt.. (wymieniony bak, pompa paliwa, wszystkie filtry, świece, gaźnik - na próbę,...)
Serio? Litr benzyny to trochę
ponad 4 zł. Naprawa parownika będzie tańsza?
Chodziło mi o całkowity koszt w ciągu 6 lat.
Podsumowując - nie chodzi tu o czepianie się czegoś a jedynie zauważenie jednej kwestii: w przypadku Tico uruchamianie auta ciągle na gazie i w zimie nie jest aż tak dolegliwe jak wszędzie to się opisuje.
Jestem tego najlepszym przykładem i nie jedynym. Dlatego to pisze. To są fakty, nie teoria.
Najlepiej jest - tak jak pisałeś - dbać o oba układy zasilania, skoro już je mamy . A co ktoś będzie robił, to jest już jego indywidualna sprawa.
A jeśli chodzi o sedno tego wątku - to manual według mnie trochę przekombinowany - ale skoro u autora działa to . Jednak u każdego to może wyglądać troszkę inaczej -> ja potrzebuję przy zimnym po długim postoju 2 krótkich pstryczków czerwonego klawisza + pedał gazu do połowy i kręcić.
Przy postoju krótszym - 1 pstryczek i pedał gazu 1/3.
Jak ciepły - tylko pedał gazu 1/3 i jazda.
Aha - sprawny dobrze trzymający aku w zimie.