Ciekawe aukcje, ogłoszenia związane z Tico
-
@leo napisał w Ciekawe aukcje, ogłoszenia związane z Tico:
@ryszard napisał w Ciekawe aukcje, ogłoszenia związane z Tico:
@leo
Belka chłodnicy z tych twoich linków to tylko wysoko podniesiona poprzeczka ale te dźwigienki to naprawdę rekord świata.
Jest jeszcze jeden gość, który nie ma umiaru - Biker1001 z Allegro.No cóż - stało się, nadszedł czas lichwiarzy. Zgodzisz się?
Rozumiem, że części deficytowe są droższe bo z jednej strony sprzedający chce więcej na nich zarobić a z drugiej strony zapewnia to jeszcze jakąś dostępność części dla tych co stać lub zależy im bardzo na aucie. Natomiast nie rozumiem tych co np na Allegro wystawiają część ogólnie dostępną za pięciokrotnie wyższą cenę jak w podanym przykładzie nowej linki otwierania maski silnika: oferta sprzedawcy Biker1001 - 50 zł za linkę i oferta firmy Wawer Mot - 10 zł za tą samą linkę. Nie wiem na co liczy sprzedawca Biker 1001 - chyba szuka jelenia.
Na twoim miejscu kupiłbym dźwigienki (takie zarówno do otwierania klapy bagażnika jak i do otwiera klapki wlewu paliwa) na szrocie - tu zwykle można kupić, sporo poniżej umiarkowanej ceny sklepowej nowej części. Oczywiście nie wszystkie części na szrocie są w stanie nadającym się do ponownego użycia ale dźwigienki powinny być jak najbardziej.
-
Jeszcze jedna przebitka sprzedawcy Biker1001, która powinna trafić do księgi rekordów Guinnessa.
Za jedną śrubę do przykręcania tłumika do katalizatora chce 17 zł
https://sprzedajemy.pl/sruba-m10-mocowania-rury-wydechowej-daewoo-tico-szczecin-2-6bea9f-nr60211866
Ja w tym roku kupiłem w sklepie Wawer Mot paczkę zawierającą 10 szt. tych śrub za 10 zł.
Siedemnastokrotne przebicie !!! -
@ryszard napisał w Ciekawe aukcje, ogłoszenia związane z Tico:
Rozumiem, że części deficytowe są droższe bo z jednej strony sprzedający chce więcej na nich zarobić a z drugiej strony zapewnia to jeszcze jakąś dostępność części dla tych co stać lub zależy im bardzo na aucie.
A ja nie do końca rozumiem takiego sposobu myślenia.
Sklep sprowadził jakąś tam część, naliczył sobie marżę i wyszła mu cena do sprzedaży, czyli z własnym zyskiem - załóżmy - 40 zł. Przychodzi moment, gdy ta część jest bardziej poszukiwana - więc podnosi cenę dwu-, trzy- lub czterokrotnie. Pytanie: dlaczego? Czy dlatego, że jeśli nie podniesie, to będzie miał straty? Nie o to chodzi, strat nie będzie. Po prostu WYKORZYSTUJE chwilową sytuację i chytrze chce dodatkowo zarobić, nie dokładając niczego specjalnego od siebie - ani materiału, ani pracy. Dla mnie jest to LICHWIARSTWO w czystej postaci, bo z uczciwym handlem nie ma nic wspólnego. Już nawet nie napiszę inaczej, żeby nie być posądzonym o skrajne poglądy z pogranicza narodowego socjalizmu. ;-)Pacior potrzebował drążka stabilizatora. Normalnie, parę lat temu, gdy wszędzie był dostępny, kosztował 174,20 zł i moim zdaniem to już było sporo jak za wyprofilowany kawałek stali. No, ale tak kosztował. Teraz zaś, gdy już to rzadkość, sklepy wywindowały ceny jak za złoto: Potak sprzedawał za 240 zł ( O, TU ), w Foxie szły za 340 zł ( TUTAJ ), zaś PHUTOM-CAR z Legionowa już krzyczy 400 zł ( TU ) - pewnie dlatego, że jeszcze ma. Czy to jest uczciwy handel, rąbnąć marżę kilka razy przewyższającą wartość? Nie, to jest ŻEROWANIE i dorabianie się na czyichś potrzebach. Pacior zapłacił rok temu nowy stabilizator za 300 zł. Czy to znaczy, że kupił OKAZYJNIE?
Drugi przykład: poszukiwane są tarcze kotwiczne, Sam chętnie kupiłbym i wymieniłbym, bo w moim są już słabe. Ale nie dajmy się zwariować - ile można żądać za kawałek wyprofilowanej blachy, która normalnie kosztowała 40 zł (polski zamiennik)?
Dwukrotnie większa cena w sklepie - ale za fabryczny oryginał:
Ja rozumiem, że ktoś kiedyś kupił części, teraz nie potrzebuje i chce się pozbyć - znaczy sprzedaje po kosztach zakupu lub... no dobra, dolicza sobie te KILKA zł:
Ale takie kwiatki też się zdarzają - na oko jest to polski zamiennik, który kilka lat temu kosztował sprzedającego 40, max. 50 zł, a teraz (za niezabezpieczony, porysowany towar) "życzy sobie" 3-4 razy więcej:
No dobrze, rozumiem pewne sprawy - jeśli już nie za oryginał, to chociaż za polską tarczę jestem skłonny dać stówę, znaczy podwójną cenę, ale nie więcej... gdzie przyzwoitość? Za kawałek stalowej wytłoczki?
Może dla Ciebie to normalna sytuacja, ale ja nie rozumiem i nie pochwalam takiego postępowania. W imię zasad, ze zwykłej przyzwoitości - chociaż, jak piszesz: "zależy mi na aucie", to nie popieram żerowania na czyjejś potrzebie. -
@leo napisał w Ciekawe aukcje, ogłoszenia związane z Tico:
@ryszard napisał w Ciekawe aukcje, ogłoszenia związane z Tico:
Rozumiem, że części deficytowe są droższe bo z jednej strony sprzedający chce więcej na nich zarobić a z drugiej strony zapewnia to jeszcze jakąś dostępność części dla tych co stać lub zależy im bardzo na aucie.
A ja nie do końca rozumiem takiego sposobu myślenia.
Sklep sprowadził jakąś tam część, naliczył sobie marżę i wyszła mu cena do sprzedaży, czyli z własnym zyskiem - załóżmy - 40 zł. Przychodzi moment, gdy ta część jest bardziej poszukiwana - więc podnosi cenę dwu-, trzy- lub czterokrotnie. Pytanie: dlaczego? Czy dlatego, że jeśli nie podniesie, to będzie miał straty? Nie o to chodzi, strat nie będzie. Po prostu WYKORZYSTUJE chwilową sytuację i chytrze chce dodatkowo zarobić, nie dokładając niczego specjalnego od siebie - ani materiału, ani pracy. Dla mnie jest to LICHWIARSTWO w czystej postaci, bo z uczciwym handlem nie ma nic wspólnego. Już nawet nie napiszę inaczej, żeby nie być posądzonym o skrajne poglądy z pogranicza narodowego socjalizmu. ;-)Nie chciałbym się wdawać w długą dyskusję ale nie do końca jest tak jak piszesz. Po pierwsze celem firmy w gospodarce rynkowej jest maksymalizacja zysku. Po drugie przedstawiasz tylko jedną sytuację gdy sklep zarabia krocie na towarze deficytowym. Nie bierzesz zaś pod uwagę, że ma też części których na rynku jest w nadmiarze, spadł na nie drastycznie popyt i nie znajduje na nie odbiorców i aby sprzedać choć cześć tego towaru i odzyskać jakąś część zainwestowanych pieniędzy zmuszony jest sprzedać je grubo poniżej ceny zakupu z dużą stratą. Dawno już nie mamy cen urzędowych a gdy takowe były to były puste półki bo towar przy niskich cenach i małej podaży był natychmiast rozchwytywany.
Pacior potrzebował drążka stabilizatora. Normalnie, parę lat temu, gdy wszędzie był dostępny, kosztował 174,20 zł i moim zdaniem to już było sporo jak za wyprofilowany kawałek stali. No, ale tak kosztował. Teraz zaś, gdy już to rzadkość, sklepy wywindowały ceny jak za złoto: Potak sprzedawał za 240 zł ........., zaś PHUTOM-CAR z Legionowa już krzyczy 400 zł - pewnie dlatego, że jeszcze ma. Czy to jest uczciwy handel, rąbnąć marżę kilka razy przewyższającą wartość? Nie, to jest ŻEROWANIE i dorabianie się na czyichś potrzebach.
JW
Pacior zapłacił rok temu nowy stabilizator za 300 zł. Czy to znaczy, że kupił OKAZYJNIE?
Też kupiłem ten drążek 2- 3 lata temu do mojego drugiego Tico u innego sprzedawcy wówczas w trochę niższej cenie. Na pewno nie kupiliśmy tych drążków w okazyjnej cenie ale tak już jest z towarem deficytowym i nie jest to nic zaskakującego na całym świecie. Zarówno Pacior jak i ja mimo to zdecydowaliśmy się na zakup drążka. Ja przynajmniej dlatego, że uznałem że przy obecnym deficycie drążków cena jak dla mnie nie jest zaporowa. Nikt nas do zakupu nie zmuszał. Mogliśmy np. sprzedać Tico i kupić inne auto do których drążki są tańsze. Mogliśmy kupić drążek na szrocie. Jest wiele opcji do wyboru.
Drugi przykład: poszukiwane są tarcze kotwiczne, Sam chętnie kupiłbym i wymieniłbym, bo w moim są już słabe. Ale nie dajmy się zwariować - ile można żądać za kawałek wyprofilowanej blachy, która normalnie kosztowała 40 zł (polski zamiennik)?
Ja rozumiem, że ktoś kiedyś kupił części, teraz nie potrzebuje i chce się pozbyć - znaczy sprzedaje po kosztach zakupu lub... no dobra, dolicza sobie te KILKA zł:
Ale takie kwiatki też się zdarzają - na oko jest to polski zamiennik, który kilka lat temu kosztował sprzedającego 40, max. 50 zł, a teraz (za niezabezpieczony, porysowany towar) "życzy sobie" 3-4 razy więcej:
No dobrze, rozumiem pewne sprawy - jeśli już nie za oryginał, to chociaż za polską tarczę jestem skłonny dać stówę, znaczy podwójną cenę, ale nie więcej... gdzie przyzwoitość? Za kawałek stalowej wytłoczki?
Może dla Ciebie to normalna sytuacja, ale ja nie rozumiem i nie pochwalam takiego postępowania. W imię zasad, ze zwykłej przyzwoitości - chociaż, jak piszesz: "zależy mi na aucie", to nie popieram żerowania na czyjejś potrzebie.W gospodarce rynkowej równoważy się popyt z podażą cenami. To, że drążek czy tarcza jest jeszcze w ogóle gdzieś dostępna to tylko dlatego, że ma wysoką cenę. Gdyby miała bardzo niską cenę to kupiłby ją ktoś przypadkowy, kto np chce jeszcze pojeździć rok czasu i przesiąść się na inne auto bo to dogorywa. Jeżeli jest mało części a wysoka cena to na kupno decydują się tylko ci co chcą zainwestować w auto. Niestety nie da się zaspokoić przy deficycie części potrzeb wszystkich chętnych. Na sprzedaży jednego towaru się traci na innym zyskuje. Nie ma tu gwarancji rządowych stałości ceny. Koszty wytworzenia towaru nie zawsze znajdują pełnego odzwierciedlenia w cenie. Podam taki prosty przykład. Ktoś kupił 40 lat temu na poczcie w przeliczeniu na obecne złotówki znaczek pocztowy za 2 zł a koszt jego wyprodukowania wówczas wynosił 1 zł. Teraz dla filatelistów jest warty 1000 zł a za 10 lat być może np. 2000 zł. Czy jest to żerowanie? To samo z klasykami. Po prostu tego jest mało. Drogo się obecnie sprzedaje np tarczę ale i drogo kupuje drążek. Po prostu takie są ceny rynkowe. Inny jeszcze przykład ceny wytworzenia a ceny rynkowej. Komputer zakupiony 10 lat temu kosztował 2000 zł a jego wytworzenie dajmy na to 1500 zł. Dziś komputer jest wart tyle co dadzą na skupie złomu czyli 40 gr za kg.
-
@ryszard Dzięki za miniwykład o ekonomii, ale chyba poruszamy się w dwóch różnych światach o różnych uwarunkowaniach.
Przykład, który podałeś, jest zupełnie nieprzystający np. do mojej sytuacji (tudzież do sytuacji wielu z nas, kolegów z forum). Otóż gdy drążek zdegraduje się tak, że nie da się już normalnie użytkować auta, albo gdy moje tarcze kotwiczne przerdzewieją na tyle, że nie zapewnią bezpiecznego działania hamulców, pociągnie to za sobą drastyczne konsekwencje: trzeba będzie po prostu zezłomować samochód, znaczy pozbyć się auta. Zaś kupno drogiego znaczka lub rezygnacja z jego zakupu nie ma zupełnie żadnych podobnych, poważnych konsekwencji. Widzisz różnicę?Dlatego m. in. powstają kluby, stowarzyszenia itp., żeby sobie wzajemnie pomagać. Tak samo, jak u nas. Szczególnie, że jest coraz gorzej z utrzymaniem naszych ticów i dostępnością części - na szczęście chyba można jeszcze liczyć na kolegów, prawda? Jeżeli miałbym taki drążek stabilizatora, którego nie potrzebuję (a np. kupiłem kiedyś na zapas lub przez pomyłkę - bo okazało się, że ten stary jest jednak OK) - nie wahałbym się w ogóle i odstąpiłbym go Tobie czy Paciorowi - bo Wy właśnie go potrzebowaliście i daliście o tym znać na forum, a ja miałem i nie potrzebowałem. I wziąłbym za niego tyle, ile sam zapłaciłem (no, może ewentualnie symboliczne 5 zeta na piwo, za fatygę :-) ). I miałbym tę cholerną satysfakcję, że pomogłem. Pewnie mnie w potrzebie też kiedyś ktoś pomoże. Ale w życiu nie przyszłoby mi do głowy, żeby zarabiać na koledze z forum kilkanaście, kilkadziesiąt lub kilkaset zł. W imię czego? Gospodarki rynkowej? Czy stwierdzenia: "ja mam, a ty nie; chcesz, to wyskakuj z kasy, bo ja muszę zarobić"?
Nie, to nie w moim stylu, podobnie jak nie w stylu wielu kolegów z forum. Mam na to wiele przykładów: Drzonca kontaktował się z klubem rumuńskim, chcąc kupić coś rzadkiego, niedostępnego u nas - nie zatrzymał tego tylko dla siebie, lecz podzielił się pomysłem na forum, zaraz znalazło się paru chętnych (ja też) - więc zorganizował zakup i przesyłkę polskich lusterek regulowanych, które chcieli Rumuni, odebrał przesyłkę od nich i rozesłał rumuńskie fanty po nas (stąd mam bezwładnościowe pasy z tyłu). Zapłaciłem przyzwoicie, kolega nie zarobił ani na mnie, ani na innych forumowiczach (a podejrzewam, że jeszcze w sumie musiał dołożyć coś do tego interesu). Jaco szukał usterki układu zapłonowego, podejrzewał cewkę, musiałby kupić - ja miałem, dałem mu na podmianę - ale nie ona była winna, więc mi ją oddał i zaoszczędził na niepotrzebnym zakupie. Ja miałem awarię układu zapłonowego - Jaco już sprzedał tico, ale został mu "szrotowy" aparat zapłonowy - mógł próbować opylić komuś obcemu i zarobić parę zł, ale wolał oddać go mi "za piwo" (którego jeszcze nie wypiliśmy, ale zrobimy to, gdy będę miał kierowcę, he he :-) ). Pacior sprzedawał auto, dogadaliśmy się co do ceny - zostało mu trochę starych i nowych szpejów, które były do włożenia w PMa - nie sprzedawał ich na portalach, dorzucił do samochodu nie targując się dodatkowo (aż mi trochę głupio było). I to jest dla mnie koleżeństwo, dla którego warto tu być. Ja też wolę pomóc potrzebującemu koledze, zamiast liczyć na parę zł pokątnego zarobku; dlatego nie wystawiam moich zapasów na sprzedaż - mam za co żyć - a może niebawem będą potrzebne Tobie lub innemu koledze z kącika, któremu "zależy na aucie". Jeśli sprzedam tico i części mi zostaną - najpierw dam ogłoszenie tutaj, z normalnymi cenami, bo wiem, że znajomi z forum mogą czegoś poszukiwać.Nie jesteśmy sklepem, który "musi maksymalizować zyski". Na szczęście, niczego nie musimy. A w sytuacjach, gdy indywidualny cwaniak-lichwiarz dyktuje nam swoje chore ceny, pozostaje nam jeszcze wzajemna pomoc na forum: mam - to podzielę się / sprzedam "po kosztach", nie mam - to pomogę znaleźć, dam znać, że gdzieś to jest do kupienia... Dla mnie ważniejsze jest koleżeństwo i relacje z ludźmi niż możliwość pokątnego zarobienia kilku zł. Tak mnie nauczyli koledzy na forum, na których mogę liczyć, i tak mi nakazuje zwykła przyzwoitość.
Czego sobie i wszystkim życzę. :-) -
Nie chciałbym się wdawać w długą dyskusję ale nie do końca jest tak jak piszesz. Po pierwsze celem firmy w gospodarce rynkowej jest maksymalizacja zysku. Po drugie przedstawiasz tylko jedną sytuację gdy sklep zarabia krocie na towarze deficytowym. Nie bierzesz zaś pod uwagę, że ma też części których na rynku jest w nadmiarze, spadł na nie drastycznie popyt i nie znajduje na nie odbiorców i aby sprzedać choć cześć tego towaru i odzyskać jakąś część zainwestowanych pieniędzy zmuszony jest sprzedać je grubo poniżej ceny zakupu z dużą stratą. Dawno już nie mamy cen urzędowych a gdy takowe były to były puste półki bo towar przy niskich cenach i małej podaży był natychmiast rozchwytywany.
Wtrącę się trochę do dyskusji, bo tak się złożyło, że moim szwagrem został właściciel hurtowni z branży elektrycznej.
W rozmowie z nim dowiedziałem się, że swego czasu przeżywał spore problemy w swojej firmie.
Otóż w latach 2000-2010 (szacunkowo) kupował sporo różnorakiego towaru, naliczał naprawdę duże marże i sprzedawał dalej odbiorcom. No dobra, są prawa rynku i nikt nie musiał u niego kupować towaru. Stosował tą politykę przez lata i nie chciał zejść z naprawdę dużej marży. To sprawiło, że zostało mu sporo towaru w magazynie. Wolał zapełniać półki magazynowe, niż obniżyć cenę, a i tak sprzedać, tyle że z mniejszym zyskiem.
Doszło do tego, że zrobiono inwentaryzację magazynu, gdzie spisano zalegający sprzęt na ok. 900.000zł.
Aby nie przedłużać opowieści, skończyło się na tym, że zmuszony był zatrudnić dodatkowego pracownika, który miał za zadanie wyprzedać zalegający towar na allegro.
Tu przelicznik był prosty, cena na allegro wynosiła 50% ceny zakupu towaru z faktury.
Co najbardziej mnie wręcz zbulwersowało w poczynaniach szwagra - właściciela firmy.
On do dzisiaj uważa, że robił dobrze i nie przyjmuje do siebie, że przecież te produkty mógł sprzedawać w "normalnej" cenie bez narzucania olbrzymiej marży. Przecież i tak by na tym zarobił, jednak on wolał odstawić towar do magazynu niż sprzedać jak to nazwałem w "normalnej" cenie.
Rozmawiałem z nim wielokrotnie o prowadzeniu firmy i dowiedziałem się od niego, że naprawdę sporo firm ma takie podejście do sprzedaży, jak on.A teraz podsumowując, zdzierstwo w czystej postaci nie jest usprawiedliwieniem do narzucania wysokich cen towarów mniej dostępnych.
Tu ewidentnie widzę politykę sprzedaży stosowaną przez szwagra. -
@leo
Niczego ty mi jeszcze nie sprzedałeś a ni ja tobie. Więc ja nie zarobiłem na tobie a ty na mnie choć ty twierdzisz, że zarobiłem na tobie bo sprzedałem drożej komuś innemu a mogłem sprzedać taniej tobie. Ja nie wnikam co ty czy ktokolwiek inny z forum sprzedaje gdzie, komu i za ile? Oczekiwałbym tylko wzajemności w tym względzie.
Masz prawo do własnej oceny sprzedaży deficytowych części, którą bardzo obszernie przedstawiłeś i nie musisz się ze wszystkim ze mną zgadzać i ja poprzestałbym tą dyskusję na tym. -
@ryszard napisał w Ciekawe aukcje, ogłoszenia związane z Tico:
@leo
Niczego ty mi jeszcze nie sprzedałeś a ni ja tobie. Więc ja nie zarobiłem na tobie a ty na mnie choć ty twierdzisz, że zarobiłem na tobie bo sprzedałem drożej komuś innemu a mogłem sprzedać taniej tobie.Zaraz, zaraz, nie rozumiem. Ja coś takiego niby stwierdziłem ? Gdzie, proszę wskazać. Chyba coś pomyliłeś?
Nie widzę, żebym pisał personalnie gdziekolwiek o Tobie czy o moich zakupach - zdaje się, że pomyliłeś wątki. Albo fora.Ja nie wnikam co ty czy ktokolwiek inny z forum sprzedaje gdzie, komu i za ile? Oczekiwałbym tylko wzajemności w tym względzie.
Tego oburzenia też nie rozumiem. Co się stało, że nagle zacząłeś podchodzić do sprawy tak osobiście? Jakiś zły dzień? Uspokój się, wyluzuj. To tylko luźna rozmowa na forum.
Masz prawo do własnej oceny sprzedaży deficytowych części, którą bardzo obszernie przedstawiłeś i nie musisz się ze wszystkim ze mną zgadzać i ja poprzestałbym tą dyskusję na tym.
Oczywiście, że mam prawo i nie zgadzam się z takim podejściem, jakie opisałeś, rozumiesz, chyba nawet popierasz (jak wnioskuję z Twoich słów) i usprawiedliwiasz "ekonomią", gospodarką rynkową, równoważeniem popytu i podaży tudzież innymi takimi pierdoletami. Za to przedstawiłem inny punkt widzenia, bardziej z perspektywy ludzi tworzących pewną wspólnotę z racji dobrowolnego uczestniczenia w życiu forum. Co złego jest w pochwale koleżeństwa, do którego się poczuwamy?
Oczywiście możesz sam zakończyć tę dyskusję w każdej chwili - identycznie, jak sam ją wywołałeś 4 dni temu postem o "rarytasie" (drążku za cztery stówy) i kolejnymi przykładami/postami o zdziercach - aż sam wskazałeś na 17-stokrotną przebitkę za śruby. Ciekawy jeszcze byłem, ilukrotną przebitkę uważasz za zrozumiałą, akceptowalną i "ekonomicznie" uzasadnioną, a od ilu razy większej ceny powinno zacząć się oburzenie... Jeżeli jednak czujesz się dotknięty spokojną, merytoryczną dyskusją na argumenty, daruję sobie to pytanie. Bo chyba coś tu jest nie tak. No i samo zaspokojenie mojej próżnej ciekawości nie jest warte Twojej ekscytacji wywołanym tematem. -
@Sharky napisał w Ciekawe aukcje, ogłoszenia związane z Tico:
On do dzisiaj uważa, że robił dobrze i nie przyjmuje do siebie, że przecież te produkty mógł sprzedawać w "normalnej" cenie bez narzucania olbrzymiej marży. Przecież i tak by na tym zarobił, jednak on wolał odstawić towar do magazynu niż sprzedać jak to nazwałem w "normalnej" cenie.
Rozmawiałem z nim wielokrotnie o prowadzeniu firmy i dowiedziałem się od niego, że naprawdę sporo firm ma takie podejście do sprzedaży, jak on.Bo niestety większość "starych" (czyli takich, którzy są na rynku kilkanaście lat i więcej) właścicieli firm w Polsce utarło sobie jakiś schemat działania kilka/kilkanaście lat temu i coś co kiedyś działało na siłę kontynuują obecnie, mimo iż rynek już dawno zmienił swoje działanie na "niekorzystne" dla nich. I nie ma takiej siły, żeby przekonać ich, że są w błędzie, że to co robią jest zupełnie nieekonomiczne itp. itd. Oni po prostu mają swoją "teorię" i koniec rozmowy!
U siebie w firmie już wielokrotnie zwracałem szefowej uwagę na kilka rzeczy, które moim skromnym zdaniem generują dla firmy gigantyczne koszty, a przynoszą wymierne zyski... Ale ona nie widzi problemu w tym, że wyda na coś kilkanaście tysięcy złotych za jednym razem, a czepia się mnie o to, że generuję koszty, gdy są są "kruchsze" miesiące. Tylko, że te "moje koszty" to jest kropla w morzu przy takim "jednym wydatku", a ona robi ich w roku kilka/kilkanaście. -
@ Leo
Tu masz tarczę kotwiczną prawą w granicach twoich finansowych oczekiwań:
https://allegro.pl/oferta/tarcza-kotwiczna-daewoo-tico-tyl-prawa-8745175646 -
Dziękuję.
A lewej gdzieś nie widziałeś? -
@leo
Niestety nie. -
Pamiętacie "pompę wspomagania kierownicy do Tico", która dłuuugo leżała na Alle?
Inny rodzynek - tym razem znaleziony w sklepie internetowym "iparts" (tak mocno reklamowanego przez autora kanału na YT pt. "Motobieda"):
SONDA LAMBDA do TICO :-) -
CZY miały Tika w późniejszym okresie produkcji złącza diagnostyczne OBD II , ja myślę że nie
-
@TADEUSZ-MALINKA nie miały
-
@TADEUSZ-MALINKA Wtrysk paliwa, czyli zasilanie sterowane komputerem, do którego potrzebna jest sonda lambda, pojawił się dopiero w Matizie. Fabryka nie modernizowała Tico w tym zakresie, był to model schodzący - gruntowne zmiany zostawiono dla następcy, czyli Matiza.
-
@leo mnie wujek zaskoczył, bo stwierdził że miał Tico na wtrysku, rocznik 1996. Auto zostało ukradzione jakoś w 2003, zdjęć brak bo wtedy nikt za bardzo nie robił zdjęć silnika. Uważam to oczywiście za pomyłkę, no chyba że rzeczywiście powstała partia Tico z silnikami od Maruti mpi :p, albo jakiś swap był. Nie wchodziłem w szczegóły bo akurat przy aucie grzebałem.
-
@likaon Nie ma takiej możliwości. W PL były wyłącznie gaźniki. Na początku, od maja 1993 r. (gdy przypłynął pierwszy transport tico - dwa statki wyładowane po 500 sztuk koreańskich autek :-) ) nawet nie miały katalizatora, który pojawił się w lipcu 1995 r.(oczywiście wraz ze zmianami w osprzęcie silnika - m. in. doszły rurka, zbiorniczek i zawór powietrza dodatkowego, do tego układ EGR). Katalizator jest trójfunkcyjny typu nieregulowanego (nie współpracuje z sondą lambda, brak jakiejkolwiek elektroniki - i bardzo dobrze :-D ).
O wtrysku można mówić w odmianach Works, z innymi silnikami, których w PL nie było (nic mi o tym nie wiadomo, na forum przez lata też nikt się nie pojawił z takim modelem; dawno temu tylko oglądaliśmy zdjęcia koreańskich worksów i szukaliśmy po internetach danych na ich temat).
Swap jest możliwy, chociaż niełatwy z bardzo prozaicznego powodu - nisko opadającej maski. Po prostu nic się tam nie mieści, a włożenie tego samego silnika od Matiza - ale już z wtryskiem - wymagało wycięcia fragmentu maski... Sprawa dość warta zachodu, jeśli komuś bardzo zależało na zwiększeniu mocy maksymalnej. Było przynajmniej jedno takie autko - w Krakowie, ale podobno skończyło na drzewie.
Tak więc niewykluczone, że Twój wujek miał jakiegoś swapa. Jednak bardziej skłaniam się ku temu, że coś mu się pomyliło albo zapomniał. ;-) -
@leo zgadzam się, wtedy mając Tico i słysząc to, nie starałem się nawet prostować tej opowieści, bo czasu nie miałem na dyskusję i chęci przekonywać, że jednak jest inaczej.
-
Ja też tak myślę ale jest TICO w wykazie pojazdów tekst odnośnika