hamulec ręczny
-
rozumiem spoko właśnie tak jest jade sobie spokojnie i nagle blok prawego koła tylnego tak nagle i muszę ruszyć dżwignią od ręcznego żeby jechać dalej , dlatego szukam pomocy ponieważ to nie jest normalne
-
rozumiem spoko właśnie tak jest jade sobie spokojnie i nagle blok prawego koła tylnego tak nagle
i muszę ruszyć dżwignią od ręcznego żeby jechać dalej , dlatego szukam pomocy ponieważ to
nie jest normalneTo jak najszybciej trzeba zaglądnąć do bębnów lub podjechać do mechanika.
Jeśli masz możliwość to zrób foto po ściągniętym bębnie.Może uda się coś dostrzec. -
jednak myślę zę zajmie się tym mechanik na białowieskiej
-
Myślałem że to oczywiste i wynika samo z Siebie(zima)
Nie żebym był złośliwy,ale w zimie można zaciągać ręczny tylko trzeba
pamiętać aby auto nie pozostawało na zaciągniętym "ręcznym" przez
dłuższy okres czasu(np. noc)Przede wszystkim dobrze wiedzieć, że w Tico zdarzały się przypadki przymarzania szczęk hamulcowych do bębna. Z tego powodu unikałbym używania hamulca recznego, jeśli nie zachodzi wyraźna konieczność. A prawdę mówiąc konieczność taka nie zachodzi prawie nigdy - zawsze można poradzić sobie hamulcem zasadniczym albo blokowaniem kół biegiem (na postoju).
Pamiętam mój przypadek, kiedy rano, przy 28-stopniowym mrozie, przejechałem innym autem przez pół miasta, jakieś 17 km. Ostatnie skrzyżowanie, czerwone światło - musiałem chwilę przytrzymać nogę na hamulcu. Po zapaleniu się zielonego koniec - nie było mowy wręcz o ruszeniu (blokada tylnego koła). Przysmażyłem sprzęgło. Musiałem zjechać na chodnik; po południu wziąłem od znajomego, który blisko mieszkał, wiaderko gorącej wody, i polewałem nią bęben. Hamulec odpuścił... Sądzę, że jest możliwość zablokowania się na mrozie hamulca, być może z powodu odrobiny wody w pancerzu linki lub w samym bębnie. Ale musiałby być spory mróz.
Ja unikam używania ręcznego w trakcie mrozów, które nastały po "mokrej" pogodzie. Staram się nie chcę kusić losu (szczególnie, że moje tico posiada stary typ hamulców, w którym łatwo gromadzi się woda i zanieczyszczenia). Fakt - mam zrobione odprowadzenie u dołu tarcz kotwicznych i to się chyba sprawdza. Mimo wszystko nie należy popadać w skrajność i czasami przyda się zaciągnąć ręczny, aby się po prostu nie "zastał", bo to też może prowadzić do kłopotów - ale lepiej czynić to przy dodatnich temperaturach. -
jednak myślę zę zajmie się tym mechanik na białowieskiej
Jeżeli nie masz doświadczenia, zrób tak, jak piszesz. Z hamulcami lepiej nie eksperymentować.
Prośba: dowiedz się potem szczegółowo, co się stało, i opisz w tym wątku. Wdzięczny też byłbym, gdybyś zaznaczył kropką koniec zdań i wielką literą ich początek; parę przecinków też by nie zaszkodziło. <img src="/images/graemlins/OK.GIF" alt="" /> -
Witam jak narazie mija drugi dzień , i koło się już nie blokuje puściły mrozy i nie zaciągam ręcznego na noc. Myślę że to było to o czym pisałeś woda i mróz ale na wszelki wypadek po wypłacie jadę na Białowieską sprawdzić .Hamulce są raczej sprawne , ponieważ nie tak dawno był wymieniony cały układ hamulcowy ,także zapamiętałem radę nie używać ręcznego w zimie pozdrawiam rafw2
-
Przede wszystkim dobrze wiedzieć, że w Tico zdarzały się przypadki przymarzania szczęk
hamulcowych do bębna. Z tego powodu unikałbym używania hamulca recznego, jeśli nie zachodzi
wyraźna konieczność. A prawdę mówiąc konieczność taka nie zachodzi prawie nigdy - zawsze
można poradzić sobie hamulcem zasadniczym albo blokowaniem kół biegiem (na postoju).a ja opowiem swój przypadek, kolega miał auto u mechanika, pożyczył od szwagra malucha, urwał zabierak, poprosił mnie czy bym mu tego zabieraka nie zrobił. Okey czemu nie, od tego sie ma kumpli. Wsiadłem do Malucha i zjechałem na luzie pod swój dom, późna godzina więc stwierdziłem że zrobie to rano, zaparkowałem malucha na górce, zaciągłem ręczny, który trzymał auto spoko, nie gasząc świateł poszedłem poszukać kamienia pod koło dla pewności, podłożyłem, zamknąłem malana i poszłem spać, rano otwarłem garaż, podeszłem pod malucha z kluczykami w ręce kopnałem kamień bo już nie potzrebny a auto jedzie. Próbowałem go łapać, ale zbyt duża górka, podkładałem buta pod koło kilkakrotnie ale i to nie pomogło, akcja przeniosła się na trawę i już po ptokach, mogłem próbować w biegu otworzyc dzrwi kkluczykami i wskoczyć, ale nie było czasu na myślenie, przejechałem na butach razem z malanem jakieś 150m usiłując go zatrzymać, niestety góka była coraz większa...jakieś 10m przed lasem odpuściłem... wielkie jeeeeeb!!! Zakończyło się tak, że chcac pomóc koledze i zarobić na jakieś pifko musiałem wyłożyć prawie 1000pln na zderzak, pas przedni, klape, błotnik i lakier...robocizna chociaż od kuzyna gratis. I tak szwagier kolegi zarobił nowy przód do gnijącego eleganta 97r. Tragedia cholerna, no cóż miewa się przygody...
aha dodam że od tej pory mam straszny uraz na punkcie ręcznego i zaciągam nawet na prostym parkingu, ale nie zamarza. Nowe szczeki, przetaczane bębny, wszystko wyczyszczone wewnątrz tarcz kotwicznych i wymalowane minią, co trzeba przesmarowane
pozdro
-
a ja opowiem swój przypadek, kolega miał auto u mechanika, pożyczył od szwagra malucha, urwał
zabierak, poprosił mnie czy bym mu tego zabieraka nie zrobił. Okey czemu nie, od tego sie
ma kumpli. Wsiadłem do Malucha i zjechałem na luzie pod swój dom, późna godzina więc
stwierdziłem że zrobie to rano, zaparkowałem malucha na górce, zaciągłem ręczny, który
trzymał auto spoko, nie gasząc świateł poszedłem poszukać kamienia pod koło dla pewności,
podłożyłem, zamknąłem malana i poszłem spać, rano otwarłem garaż, podeszłem pod malucha z
kluczykami w ręce kopnałem kamień bo już nie potzrebny a auto jedzie. Próbowałem go łapać,
ale zbyt duża górka, podkładałem buta pod koło kilkakrotnie ale i to nie pomogło, akcja
przeniosła się na trawę i już po ptokach, mogłem próbować w biegu otworzyc dzrwi
kkluczykami i wskoczyć, ale nie było czasu na myślenie, przejechałem na butach razem z
malanem jakieś 150m usiłując go zatrzymać, niestety góka była coraz większa...jakieś 10m
przed lasem odpuściłem... wielkie jeeeeeb!!! Zakończyło się tak, że chcac pomóc koledze i
zarobić na jakieś pifko musiałem wyłożyć prawie 1000pln na zderzak, pas przedni, klape,
błotnik i lakier...robocizna chociaż od kuzyna gratis. I tak szwagier kolegi zarobił nowy
przód do gnijącego eleganta 97r. Tragedia cholerna, no cóż miewa się przygody...A czemu nie zostawiłeś samochodu na biegu?
-
A czemu nie zostawiłeś samochodu na biegu?
Nic by mu to nie dało. Przecież "poszedł" mu zabierak przy kole, który jest odpowiedzialny za napęd... <img src="/images/graemlins/bzik.gif" alt="" />
-
Nic by mu to nie dało. Przecież "poszedł" mu zabierak przy kole, który jest odpowiedzialny za
napęd...
Ale czy nie skrzynia zasprzęglona "trzyma" autko na postoju? -
Ale czy nie skrzynia zasprzęglona "trzyma" autko na postoju?
chyba był na biegu, ale jak budi podpowiada nic by to nie dało no i ni dało. A skrzynia biegów to niby za co ciągnie jak nie za koła? w jaki sposób wytłumaczysz to "trzymanie" na postoju? zarzuca kotwicę?
-
Ale czy nie skrzynia zasprzęglona "trzyma" autko na
postoju?Koleżanko, najpierw może zapoznaj się z układem napędowym w "maluchu", a potem sie wypowiadaj. Jak nie masz zielonego pojęcia o pewnych rzeczach, to sie nie wypowiadaj i nie wprowadzaj zamętu <img src="/images/graemlins/NO.GIF" alt="" />
A tak na marginesie, zabierak w maluchu jest odpowiedzialny za przeniesienie napędu ze skrzyni biegów poprzez półoś na koła. W przypadku uszkodzenia zabieraka (ścięte śruby mocujące) nie ma możliwości przeniesienia tegoż napędu. Pozostawienie samochodu na biegu powoduje jedynie zablokowanie skrzyni, a nie koła.
Co daję pod rozwagę -
A czemu nie zostawiłeś samochodu na biegu?
Proszę tnij cytaty!!!!! <img src="/images/graemlins/sciana.gif" alt="" />
-
Zabieraki -> kiedyś mi jeden w trasie stuknął, na szczęście już dojeżdżałem pod dom <img src="/images/graemlins/smile.gif" alt="" />Wziąłem i wymieniłem - pierwsza moja samodzielna naprawa, pamiętam jak dziś. Ech te fiaty 126p
-
Zabieraki -
a ja jakies 7 lat woziłem sie maluchami, powiedzmy że głównie dwoma, i nigdy te malaczki nie słyszały o czymś takim jak zerwany zabierak, sytuacja awarajny bywała w jednym 84r gdzie się śruby zaczynały popuszczać, wtedy się je dokręcało i co jakiś czas przy okazji wchodzenia pod auto kontrolowało, no trzeba przyznać że przy maluchu częściaj zchodziłem w kanał niż przy tico:)
niektórzy ludzie potrafili pół roczne zrywać, i to z freza, jak oni to robili? niewiem
-
a ja jakies 7 lat woziłem sie maluchami, powiedzmy że głównie dwoma, i nigdy te malaczki nie
słyszały o czymś takim jak zerwany zabierak, sytuacja awarajny bywała w jednym 84r gdzie
się śruby zaczynały popuszczać, wtedy się je dokręcało i co jakiś czas przy okazji
wchodzenia pod auto kontrolowało, no trzeba przyznać że przy maluchu częściaj zchodziłem w
kanał niż przy tico:)
niektórzy ludzie potrafili pół roczne zrywać, i to z freza, jak oni to robili? niewiemwiesz miałem maluszka i wiem co to znaczyło zepsucie zabieraka. Nie jeździłem rajdowo i wymieniłem tylko raz przeguby. Zabieraki jednak wciąż padały po części ze zużytych frezów na wałkach a i po części z złej jakości zabieraków. Problem zniknął po zakupie zbieraków 2 razy droższych oryginałów fiata zamiast podobno państwowych polskich. Więc tak jak z częściami do tikacza jak kupisz dobry orginał to jeździsz a jak oszczędzasz to robisz zaraz to samo znów.
-
wiesz miałem maluszka i wiem co to znaczyło zepsucie zabieraka. Nie jeździłem rajdowo i
wymieniłem tylko raz przeguby. Zabieraki jednak wciąż padały po części ze zużytych frezów
na wałkach a i po części z złej jakości zabieraków. Problem zniknął po zakupie zbieraków 2
razy droższych oryginałów fiata zamiast podobno państwowych polskich. Więc tak jak z
częściami do tikacza jak kupisz dobry orginał to jeździsz a jak oszczędzasz to robisz zaraz
to samo znów.nie wiem, ja moge powiedzieć w przypadku jednego z maluchów był u nas w rodzinie 14 lat i ani razu nie był zerwany zabierak, ani frez ani śruby, autem jeżdziło przez te 14 lat 4 kierowców w tym jedna kobieta, a mieszkam w górach, gdzie wyjechac od domu to kwestia max drugi miego bo góra i zakręty i jeszcze kamieniste drogi
-
nie wiem, ja moge powiedzieć w przypadku jednego z maluchów był u nas w rodzinie 14 lat i ani
razu nie był zerwany zabierak, ani frez ani śruby, autem jeżdziło przez te 14 lat 4
kierowców w tym jedna kobieta, a mieszkam w górach, gdzie wyjechac od domu to kwestia max
drugi miego bo góra i zakręty i jeszcze kamieniste drogiMoże po prostu trafiłes na dobry egzemplarz, zresztą rozmowa zaczyna schodzić na kącik fiatowski <img src="/images/graemlins/smile.gif" alt="" />
-
E O T <