Auto Casco w starszych samochodach
-
AC nigdy się STATYSTYCZNIE nie opłaca (dlatego właściciele, ale nie leasingodawcy/leasingobiory, flot, tacy jak np. policja nie ubezpieczają auta, bo średnio zapłacą więcej przez rok ubezpieczenia niż będzie kosztować wymiana złomowanych aut). Tylko w przypadku pojedynczych osób, których nie stać na natychmiastowe kupno nowego auta AC ma sens (daje poczucie, nieco złudne), że stłuczka z naszej winy nie będzie nas za duzo kosztowała. Dodatkowo nie ma znormalizowanego ubezpieczenia AC - ja płacę ekstra (dużo ekstra, bo muszę jako leasingobiorca) za to, że przy wypłacie za zmasakrowane auto nie będzie liczona cena rzeczywista auta, tylko cena kupna - do trzech lat - zakład ubezpieczeniowy niewiele ryzykuje, bo kasę tę dostanie leasingodawca nie ja, a ja dodatkowo stracę na koszcie leasingu, więc nie zależy mi na takim działaniu.
Przy wycenie naprawy ZU liczą najniższe stawki, jeśli muszą wypłacić odszkodowanie i najwyższe, jeśli trzeba orzec szkodę całkowitą. Przy czym dodatkowo trzeba zapłacić za AC, jeśli części mają być nowe, albo wybrana została opcja "warsztat", gdzie nic nas nie obchodzi. To dodatkowo obniża atrakcyjność AC. Dodatkowo trzeba zapłacić za wymianę szyb (aby nie było utraty zniżek), przy czym zwykle dotyczy to szyb bocznych...
Jeśli chodzi o mnie, to nad AC zastanawiałbym się dopiero przy wycenie auta wyższej niż 10kPLN (czyli mniej więcej tyle co roczny koszt paliwa).
-
Nie zgodzę się z tym "zawsze" - zależy ile to kosztuje. A statystycznie kosztuje więcej niż przeciętna naprawa (za Lianę zapłaciłem, odliczając OC, przez jakieś siedem lat ok. 10kPLN za AC z czego wypłacono ASO przy jednej stłuczce ok. 1800 PLN - czyli mniej niż zapłaciłem za AC w pierwszym roku. Czy mi się to opłacał? W życiu, ale zapłaciłem za poczucie, że jak się coś stanie, to nie zostanę z wrakiem na lodzie... Na szczęście nic się nie stało.
-
Ja o tym dobrze
wiem, ale wykupuję AC tyko na okoliczność kradzieży samochodu lub delikatnych
stłuczek, otarć itp.Wszystko jest fajnie, dopóki AC nie kosztuje cię tyle co koszt naprawy obcierki.
A do kradzieży to wymyślili tzw. "minicasco" -
Ubezpieczyciel tradycyjnie chce cie zrobić w jajo. Walcz o wyższe odszkodowanie, tak jak Ci radziłem przy szkodzie z OC - wtedy odpuściłeś.
Wiesz, tamten samochód jest na moją żonę, a ona kategorycznie powiedziała, że nie będzie się odwoływać i zawracać głowę dla kilkuset złotych.
Nie pomogły Twoje argumenty, tym bardziej gdy znalazłem byłego mechanika, który obecnie na emeryturze chałupniczo w garażu naprawia samochody (swoją drogą byle jak).
W tamtym przypadku dołożyłem kilka stów i przy okazji za jednym zamachem wymieniłem oba progi.Jeśli chcesz, to mogę Ci w tym pomóc - wyślij mi na PW kalkulację szkody - zobaczymy na czym przycięli.
Wielkie dzięki za chęć udzielenia mi pomocy
Całe otrzymane drogą elektroniczną pismo po wycięciu początkowych regułek OWU wygląda następująco:
Na podstawie ogólnych warunków ubezpieczenia autocasco odszkodowanie ustala się w kwocie odpowiadającej wartości pojazdu w dniu ustalenia odszkodowania pomniejszonej o wartość pozostałości.
W związku z powyższym rozmiar szkody został określony na podstawie różnicy pomiędzy wartością pojazdu w stanie nieuszkodzonym a jego wartością w stanie uszkodzonym, tj.:
wartość pojazdu w stanie nieuszkodzonym (Brutto) - 3700.00 PLN
wartość pojazdu w stanie uszkodzonym (Brutto) - 2200.00 PLN
wysokość odszkodowania (Brutto) - 1500.00 PLN
(słownie: jeden tys. pięćset zł.)Poza tym pismem nie otrzymałem żadnej kalkulacji kosztów naprawy wycenionej podczas oględzin samochodu.
Tak więc nawet nie wiem, co i jak zostało wyliczone.
Jak pewnie już czytałeś zrobiłem błąd przekazując likwidację szkody warsztatowi, to właśnie kierownik warsztatu był na oględzinach i on w rozmowie telefonicznej poinformował mnie o szkodzie całkowitej oraz, że podejmuje się za nią naprawić mi samochód używanymi, ale ponoć w dobrym stanie częściami. Żeby było "lepiej" powiedział, że części już zamówił, samochód stoi w warsztacie i już odginają powstałe delikatne wgięcia w miejscach, gdzie zderzak oparł się o elementy metalowe.
Teraz nawet nie mam jak wyciągnąć od niego ten samochód i zrezygnować z jego usług, bo na pewno by zażądał zwrotu poniesionych kosztów za włożoną robociznę i zamówione części.Co do opłacalności wykupu AC, to oczywiście się zgadzam, bo przecież nie jest się w stanie przewidzieć uszkodzeń samochodu. Wcześniej miałem Astrę na współwłasność, przez co miałem w AC i OC zniżkę w PZU 70%.
W zeszłym roku zarejestrowałem samochód na siebie i miałem 60% zniżki na OC i 50% na AC. To w ogóle inna historia, że obciążono mnie dawną naprawą Tico z AC, tzn. miałem zwyżkę w ubezpieczeniu. Mimo, że Tico od samego początku ubezpieczała żonka na swoje konto zaczynając od kompletnego zera nie korzystając z moich nabytych już zniżek, mi potrącono wspomniane 10% ze względu na zgłoszoną ładnych kilka lat temu szkodę z ACWiedziałem od dawna, że praktycznie każda większa stłuczka będzie kwalifikowana jako szkoda całkowita, jednak nie sądziłem, że wymiana zderzaka i kraty wlotu powietrza oraz drobne prace przy odginaniu delikatnie zagiętych części zostanie zakwalifikowane w ten sposób
-
w akutalnym jeszcze numerze "motoru" jest artykuł własnie o szkodach całkowitych orzekanych przez ubezpieczycieli i jak z tym walczyć.
W takim razie jutro koniecznie muszę kupić i poczytać tą gazetę.
-
Czy mi się to opłacał? W życiu, ale zapłaciłem za poczucie, że jak się coś stanie, to nie zostanę z wrakiem na lodzie... Na szczęście nic się nie stało.
Niestety, ubezpieczenia to taka loteria, tzn. możesz płacić (jak ja) przez długie lata i jeździć bezkolizyjnie, gdy ktoś inny już w pierwszym roku będzie mógł skorzystać z tego ubezpieczenia i zaoszczędzić często ładnych kilkanaście i więcej tysięcy złotych
-
Wszystko jest fajnie, dopóki AC nie kosztuje cię tyle co koszt naprawy obcierki.
Mi się opłacało, bo za AC (wariant serwisowy) i NW (10.000zł) zapłaciłem 285zł
-
podejmuje się za nią naprawić mi samochód
używanymi, ale ponoć w dobrym stanie częściami.No nie dziwię się..
Zderzak używany 70zł, nowy zamiennik 100zł (liczymy 150 z wysyłką)
lakier 300g ~70zł
pierdoły lakiernicze ~30zł
atrapa nowa 60zł z wysyłką.Wychodzi około 300zł. Zostaje 1200zł na robociznę. Kto by nie chciał się podejmować...
jak wyciągnąć od niego ten samochód i zrezygnować z jego usług, bo na pewno by
zażądał zwrotu poniesionych kosztów za włożoną robociznę i zamówione części.niech Ci da faktury na części (nie od niego tylko te które on dostał). Tylko że za robociznę Ci policzy sporo pewnie
-
No nie dziwię się..
Zderzak używany 70zł, nowy zamiennik 100zł (liczymy 150 z wysyłką)
lakier 300g ~70zł
pierdoły lakiernicze ~30zł
atrapa nowa 60zł z wysyłką.Sorrki za przeoczenie, wszystkie części mają być oryginalne GM.
Sprawdzałem w cenniku InterCars, nowy zderzak i atrapa (zamienniki) kosztują odpowiednio 300 i 120zł. Niestety, od wielu już ludzi z warsztatów samochodowych słyszałem opinię, że lepszym wyjściem jest wstawienie części oryginalnych choć używanych niż tańszych zamienników, które praktycznie zawsze nie pasują i są z nimi jedynie problemy.Chyba coś w tym jest, bo niedawno kupiłem kompletne lusterko zewnętrzne od strony kierowcy (najdroższy zamiennik), jednak nadal mam swoje stare z lekko pękniętą obudową, bo te nowe nie pasuje dobrze do istniejących mocowań, tzn. są spore szczeliny, przez które do środka dostaje się woda i jest gwizd podczas jazdy
Jak pisałem, kupiłem najdroższy zamiennik, który zgodnie z opisem miał być jakości oryginału -
Witam!
Tydzień temu miałem
pierwszą w mojej karierze kolizję z mojej winy.Współczuję. Zapewne głupie uczucie i niepotrzebny stres.
A teraz konkluzja -
niech nikt, kto ma starsze auto i wykupione AC nie liczy, że w przypadku stłuczki
(trochę poważniejszej niż u mnie) naprawi z tego ubezpieczenia samochód.
Może od razu
zakładać, że będzie szkoda całkowita, a wypłacone pieniądze najprawdopodobniej nie
wystarczą na poprawną naprawę samochodu.
Oczywiście mowa tu
o naprawie zgodnie ze sztuką, a nie partyzanckie prostowanie i sklecanie wszystkiego
do kupy, oby tylko się trzymało.I tu przyznaje, ze zamieszaliście mi w głowie swoimi wypowiedziami, panowie. Za parę dni muszę wznowić ubezpieczenie i właśnie się zastanawiałem nad rezygnacją z AC za 14-letnie tico... Byłaby to i tak niewielka kwota (razem z OC nie przekroczyłaby na pewno 400 zł, za samo OC poniżej 200 zł)... ale już sam nie wiem, co zrobić: odżałować, jak co roku, te dwie stówki za AC czy nie ma sensu...
-
te dwie stówki za AC czy nie ma sensu...
Przykładowa wycena:
Wartość przed szkodą 1200zł, po szkodzie 600, do ręki 600-200 za AC=400złCzyli jak będziesz miał stłuczkę to po odliczeniu kosztów ubezpieczenia dostaniesz jakieś 400zł na naprawę...
A jak przez dwa lata nie masz stłuczki to sam wiesz co się stanie
Według mnie chyba nie warto...
WG Eurotax Tico z 2000r. jest warte 1700zł. Za starsze policzą mniej. -
Przykładowa wycena:
Wartość przed
szkodą 1200zł, po szkodzie 600, do ręki 600-200 za AC=400zł
Czyli jak będziesz
miał stłuczkę to po odliczeniu kosztów ubezpieczenia dostaniesz jakieś 400zł na
naprawę...Zasugerowałem się tymi ewentualnymi drobnymi obcierkami, wspominanymi przez kogoś wyżej.
A jak przez dwa
lata nie masz stłuczki to sam wiesz co się stanieNie mam od ponad dwudziestu... Ale nie żałuję jakoś specjalnie tej kasy wydanej na ubezpieczenie. Przynajmniej miałem spokojną głowę.
Według mnie chyba
nie warto...
WG Eurotax Tico z
2000r. jest warte 1700zł. Za starsze policzą mniej.Chyba faktycznie dam sobie spokój. Sharky miał rację w pierwszym poście.
Pozostaje więc tylko nowe, dużo droższe samochody ubezpieczać. -
Całe otrzymane
drogą elektroniczną pismo po wycięciu początkowych regułek OWU wygląda następująco:Poza tym pismem nie
otrzymałem żadnej kalkulacji kosztów naprawy wycenionej podczas oględzin samochodu.Gdy zwrócisz się do ubezpieczyciela o szczegółową kalkulację, to powinieneś ją otrzymać. To że rozliczasz szkodę bezgotówkowo nie ma znaczenia - masz prawo znać szczegóły wyliczenia.
Jak pewnie już
czytałeś zrobiłem błąd przekazując likwidację szkody warsztatowi,Faktycznie nie wiem czy w tym przypadku było to najlepsze rozwiązanie.
-
Jeśli chodzi o mnie, to nad AC zastanawiałbym się dopiero przy wycenie auta wyższej niż 10kPLN czyli mniej więcej tyle co roczny koszt paliwa).
A ja mam AC nawet na Matiza. Koszt znikomy - a szkoda typu porysowany i zgięty błotnik jest równa wysokości składki.
IMHO lepiej dostać 1500 złotych - jak autor wątku i naprawić porządnie, niż oszczędzić kilkaset (300-400) i albo naprawiać auto byle jak, albo wybulić wysokość pięcioletniej składki na naprawy.
-
Współczuję. Zapewne
głupie uczucie i niepotrzebny stres.
I tu przyznaje, ze
zamieszaliście mi w głowie swoimi wypowiedziami, panowie. Za parę dni muszę wznowić
ubezpieczenie i właśnie się zastanawiałem nad rezygnacją z AC za 14-letnie tico...
Byłaby to i tak niewielka kwota (razem z OC nie przekroczyłaby na pewno 400 zł, za
samo OC poniżej 200 zł)... ale już sam nie wiem, co zrobić: odżałować, jak co roku,
te dwie stówki za AC czy nie ma sensu...IMHO w przypadku Tico jest duża szansa na to, że w przypadku kolizji będzie szkoda całkowita (faktyczna - auto nie będzie się do niczego nadawało). IMHO lepiej odzyskać z samochodu - wraz z odszkodowaniem z AC kwotę bliską realnej wartości auta, niż wyprzedawać jakieś pojedyncze części z wraku i pluć sobie w brodę, że się zaoszczędziło te 200 złotych. Ja płacę AC za wszystkie samochody - częściowo dla ogólnie pojętego świętego spokoju - i tak składki idą w koszty, więc realnie są znacznie tańsze, poza tym wiem, że jeżeli uszkodzę z własnej winy dość drogi samochód (choćby dostawczaka - drobne nawet części są bardzo drogie), to zapewne minimalnie do tego interesu dołożę (choćby ubezpieczając ponownie kwotę równą wartości szkody), ale sumarycznie i tak wyjdę na plus.
Podstawową sprawą jest nieustępliwość w kontaktach z ubezpieczycielem - odwoływanie się od wycen i decyzji o wysokości odszkodowania - bo zazwyczaj pierwszy wariant jest niezbyt korzystny.
-
IMHO lepiej dostać
1500 złotych - jak autor wątku i naprawić porządnie,Tyle, że jeśli robisz bezgotówkowo, to czasem warsztat będzie ciął swoje koszty żeby jak najwięcej zarobić.
A w temacie zamienników: tylny zderzak Seicento. 60zł. Nie do odróżnienia od fabrycznego.
-
Nie zgodzę się z
tym "zawsze" - zależy ile to kosztuje.Bardziej zależy od tego jak często ma się stłuczki w porównaniu do statystycznego kierowcy. Kiedyś jeździłem bardziej niebezpiecznie, miałem w swoim życiu kilkanaście stłuczek i wypadków (co prawda tylko nieliczne z mojej winy). Przez parę lat miałem zwyżkę na AC chyba 130% składki podstawowej. Mimo to (a może właśnie dlatego) rokrocznie płaciłem AC.
-
Tu nie ma nic
dziwnego w tym przypadku, że naprawa tego przekroczyła 2600zł, bo oryginalny zderzak
do mojej Astry kosztuje 1200zł, atrapa 260zł. Teraz trzeba jeszcze doliczyć koszty
robocizny, lakierowania itp....Ile?
Z lakierowaniem zderzaka wychodzi 1/2 ceny auta
Czy oby na pewno nie przesadziłeś?
Skąd takie ceny? -
Ile?
Nielakierowany tylny do Punto II kosztuje 700zł
W przypadku OC używa się cen elementów nowych nieoryginalnych, ale z hurtowni a nie od aso.
W przypadku AC liczą rożnie -
Nielakierowany
tylny do Punto II kosztuje 700złZ lekierowaniem też wyjdzie 1/2 watrości auta?
Bo bez tego to żadne porównanie