kultura Na Polskich Drogach
-
Co koledzy powiedzą na temat kultury polskich kierowców? Wg mnie jest ona na dość niskim
poziomie, lecz sa tacy którzy polepszają ją. A Wy co o tym sadzicie?witam! ja bym jeszcze nadmienił aby koledzy się wypowiedzieli na stan polskich dróg, to dopiero jest masakra.
-
witam! ja bym jeszcze nadmienił aby koledzy się wypowiedzieli na stan polskich dróg, to dopiero
jest masakra.Mysle ze to temat na oddzielny watek <img src="/images/graemlins/526.gif" alt="" />
-
potwierdzam stap polskich dróg również daje wiele do rzyczenia
-
Do grobu sie nie pcham <img src="/images/graemlins/jezor.gif" alt="" /> puki co <img src="/images/graemlins/smile.gif" alt="" /> Jak ma dojść do rękoczynów to niech dojdzie ale nie na głównej drodze by nie tamować ruchu innym <img src="/images/graemlins/jezor.gif" alt="" />
-
ja miałem ale dało sie wyperswadować słownie gdyż na 2 strona miała mózg na właściwym miejscu <img src="/images/graemlins/smile.gif" alt="" /> kierowca musi mieć głowe na karku zwłaszcza jeśli odok siedzi dziewczyna <img src="/images/graemlins/jezor.gif" alt="" /> A tak wogóle to Radomiu jeszcze mie miałem przyjemności być. A za brak opisu hamowania ptrzepraszam, faktycznie byla możliwość pomyłki, na szczęście w miare szybko i sprawnie sprostowałem <img src="/images/graemlins/smile.gif" alt="" />
-
Będę oryginalny i napiszę, że w Polsce nie jest najgorzej, większość kierowców jeździ w miarę OK (no, może poza tym, że połowa zaraz po egzaminie na PJ zapomina do czego służą kierunkowskazy). Problemem jest ta niewielka mniejszość, która w zadzie ma bezpieczeństwo innych użytkowników jezdni. Wyprzedzanie na chama (mimo iż widzą, że z naprzeciwka jadą pojazdy) stało się coraz popularniejsze (statystycznie widzę takich potencjalnych morderców ze trzy razy na każde 100km), raz dosłownie o włos uniknąłem czołówki (ja miałem na liczniku 110km/h, wyprzedzający gość jakieś 180km/h - twardo wyprzedzał całą kolumnę aut, a ja go zobaczyłem w momencie gdy mnie minął - w tym czasie jechałem już poboczem, bo zauważyłem, że z kolei gość, który wyprzedził mnie zaraz po powrocie na swój pas nagle skręca na pobocze - instynkt stadny wtedy zadziałał, na szczęście, bo pół sekundy później prawdopodobnie zamieniłbym się w krwistą chmurkę)...
Co do Wrocka - nieprzeciętnie dużo kierowców traktuje czerwone światło jako "ciemnopomarańczowemożnajechać"...
A co do jazdy skuterkiem, to znajomi zarejestrowali taką scenkę w pobliżu Tel Avivu: tutaj
-
Czy przepuszczenie auta usiłującego wjechać
na skrzyżowanie od 5 minut coś kosztuje?Dziś byłem w Lublinie, moim kochanym rodzinnym mieście. Podobnie jak kolega z L. (post gdzieś niżej) uważam, że kultura i chęć pomocy innym po prostu zanika.
Zapędziłem się w rejon, gdzie nieczęsto bywam. Stanąłem przed skrzyżowaniem, przed którym jezdnia rozdzielała się z dwóch na trzy pasy ruchu (na skrzyżowaniu możliwe było kontynuowanie jazdy na wprost lub w prawo). Nie pamiętałem, który pas "rozjeżdża się" na dwa i na którym powinienem się ustawić. Jedna zmiana świateł, trochę do przodu - i już widzę, że stoję na niewłaściwym pasie, muszę zjechać na lewo. Przygotowałem się więc - zostawiłem nieco miejsca od poprzedzającego mnie forda, lewy kierunkowskaz, wysunąłem się nieco w lewo i... czekam (no bo co się będę, ja, biedny żuczek z prowincji, wpychał na chama <img src="/images/graemlins/hehe_.gif" alt="" />).
A mógłbym to zrobić, bo po lewej stronie było całkiem spora dziura (którą mógłbym zapchać wjeżdżając na skos), zaś na wysokości mojego bagażnika, na interesującym mnie pasie, stała Octavia. Kierowca widząc, że włączyłem "migacz" i grzecznie proszę o wpuszczenie, co zrobił? Oczywiście wrzucił jedynkę i podjechał do przodu, likwidując dziurę. Trudno, myślę - nie ten, to drugi wpuści. Inni też widzieli wyraźnie, że chcę lub muszę zmienić pas. Wreszcie zmiana świateł - Octavia pojechała, za nią drugi kierowca "dał buta", żebym tylko mu nie wskoczył, potem trzeci, czwarty też miał mnie w nosie... Wreszcie zapaliło się zielone światło dla mojego pasa i powinienem jechać, aby nie tamować ruchu. I niestety, musiałbym pojechać w stronę, w którą nie chciałem jechać (bo nie lubię stać jak baran, tamując ruch i czekać, aż się ktoś zmiłuje), gdyby nie... piąty kierowca.
Teraz uwaga: tym kierowcą, który (mając zielone światło) ZATRZYMAŁ SIĘ SPECJALNIE po mojej lewej stronie, nieco z tyłu, mignął "długimi" i wpuścił przed siebie, był... <img src="/images/graemlins/gris.gif" alt="" />... policjant w radiowozie. <img src="/images/graemlins/zakrecony.gif" alt="" />
Wróciła mi wiara <img src="/images/graemlins/OK.GIF" alt="" />. No, i nabawiłem się nieco stresu, bo niebiesko-białe auto jechało za mną przez parę ładnych kilometrów (a każdy wie, jak się człowiek wówczas czuje). <img src="/images/graemlins/smirk.gif" alt="" />Jeśli chodzi o mnie... staram się, nieskromnie mówiąc, zachować kulturę jazdy. Z długoletniego doświadczenia wiem, że taki styl jazdy jest po prostu przyjemniejszy dla mnie (nie wspominając już o dobrych uczynkach dla innych). Mniej sam się denerwuję za kierownicą. Jeśli mogę wpuścić - wpuszczam, jeśli należałoby ustąpić - ustąpię. Nie zbawi mnie ta minuta dłużej lub krócej. Mam też sporo cierpliwości dla eLek - przecież to jasne, że w środku siedzi kłębek nerwów, który też ma prawo nauczyć się jazdy (podobnie, jak ja kiedyś). Poza tym... wychodzę z założenia, że im częściej ktoś w trakcie nauki spotka się z życzliwym traktowaniem, tym częściej odwzajemni się nim w późniejszych latach. Dlaczego mam traktować po chamsku kursanta? Żeby "przyklepywać" stereotyp i żeby naprawdę uwierzył, że jezdnia to ring - tyle, że bez rękawic, lecz z mocniejszymi "narzędziami"?
Inaczej sprawa się ma z cwaniakami. Opieram się ustępowaniu komuś, kto ewidentnie kombinuje po chamsku na drodze - czasami można zaobserwować takich cwaniaków już na długo przed tym, gdy zbliżą się do naszego auta. Jeżeli na sto procent wiem, że ktoś cwaniakuje, staram się nie ułatwiać mu takiego zachowania. Jednak cały czas mam świadomość, że poruszam się obok idioty i jestem narażony na kolizję, bo on sobie coś zaplanuje, a ja mu uniemożliwię realizację manewru. Tak więc nie ustępuję, jednocześnie mocno uważam na to, co może się stać.
Generalnie polecam wszystkim kierowcom zostawić agresję poza autem. Pamiętajmy, że jeździ nam się coraz trudniej i będąc homo sapiens powinniśmy dążyć do ułatwienia sobie życia nawzajem. Jeśli sami sobie nie pomożemy, to nikt nam nie pomoże. Warto zdać sobie z tego sprawę. -
Inaczej sprawa się ma z cwaniakami. Opieram się ustępowaniu komuś, kto ewidentnie kombinuje po
chamsku na drodze - czasami można zaobserwować takich cwaniaków już na długo przed tym, gdy
zbliżą się do naszego auta. Jeżeli na sto procent wiem, że ktoś cwaniakuje, staram się nie
ułatwiać mu takiego zachowania. Jednak cały czas mam świadomość, że poruszam się obok
idioty i jestem narażony na kolizję, bo on sobie coś zaplanuje, a ja mu uniemożliwię
realizację manewru. Tak więc nie ustępuję, jednocześnie mocno uważam na to, co może się
stać.Popieram. Cwaniactwu mówię stanowcze NIE <img src="/images/graemlins/czerwona.gif" alt="" />
-
wiesz co sie po chwili dzieje?? jedziesz za mna 40 oj dlugo bo przestaje mi sie spieszyc
<img src="/images/graemlins/biglaugh_.gif" alt="" />
-
Co koledzy powiedzą na temat kultury polskich kierowców?
Wg mnie jest ona na dość niskim poziomie, lecz sa
tacy którzy polepszają ją. A Wy co o tym sadzicie?Większość kierowców jest jeszcze nieświadoma. Swoją nieświadomością utrudniają jazdę na polskich drogach a że są nieświadomi swoich błędów to denerwują się jeśli ktoś im zwróci uwagę.
Nieświadomie na dwupasmówce jadą lewym pasem blokując jazdę szybszych kierowców. Nieświadomie wjeżdżają na pasy dla pieszych w korku i blokują pieszym przejście. Nieświadomie wjeżdżają na skrzyżowanie chociaż nie są w stanie z niego zjechać i stoją na jego środku przez dobre dwie minuty utrudniając wyjazd z dróg podporządkowanych, bądź blokując ruch na światłach. Nieświadomie wyprzedzają na pasach dla pieszych powodując zagrożenie dla pieszych. Nieświadomie włączają kierunkowskaz stanowczo za późno i nieświadomie używają zbyt nerwowo hamulca. Nieświadomie próbując wyjechać z bocznych dróg wyjeżdżają połową samochodu powodując zagrożenie kolizją. To tylko kilka przykładów nieświadomości polskich kierowców.Przynajmniej mam nadzieję że robią to nieświadomie i jeśli już przyjdzie nauka nie będą tego robić celowo. Bo jednak czasem mam wrażenie że wielu z nich robi to z czystej złośliwości. <img src="/images/graemlins/oslabiony.gif" alt="" />
-
Witam, na co dzień jeżdżę samochodem ciężarowym więc
troszkę obserwuję to co się dzieje na polskich
drogach. Niestety są niektóre grupy zawodowe którym
się wydaje że są najważniejsi na drodze np
taksówkarze i niestety kierowcy prowadzący autobusy
komunikacji miejskiej. O tych pierwszych to się nie
będę wypowiadał bo oni łamią wszystkie możliwe
przepisy . Natomiast kierowcy autobusów za bardzo
naginają przepis związany z wyjazdem z przystanku i
często w ten sposób wymuszają na chama
pierszeństwo. Generalnie im ktoś lepszą ma furę ten
jest bardziej arogancki na drodze. Oczywiście
zdarzają się wyjątki.A ja mam coś do powiedzenia o kierowcach ciężarówek właśnie. Nie chcę tu urazić ciebie, Zipka ani innych członków Forum z kategorią C, jedynie uzewnętrznię swoje obserwacje.
Czasem wydaje mi się, że kierowcy tzw. Tirów mają poprzestawiane w głowie. Nieraz widzę jak tymi kolosami ryzykują jeszcze bardziej od najgorszych kretynów w osobówkach wyprzedzając hurtowo w deszcz, mgłę czy inne ciekawe warunki pogodowe.
Zdarzyło mi się doświadczyć jak i wiele razy zauważyć sytuację w której ciężarówka zmienia pas pomimo że w połowie jej długości znajduje się samochód osobowy spychając go na pobocze.
Nagmine już jest zrównywanie się na dwupasmówkach dwóch ciężarówek i tak jechanie przez wiele kilometrów blokując ruch.
Szczęściem jest też, jeśli kierowca ciężarówki przytuli się delikatnie do prawej części pasa w celu puszczenia innych, nie mówiąc już o zjechaniu choć połową koła na pobocze.Oczywiście spotykam też kierowców ciężarówek którym nie mam nic do zarzucenia. Szczególnie szanuję ich za komunikowanie światłami że z przodu pusto. Są tacy którzy wjeżdżają na pobocze prawie że całym samochodem. Wydaje mi się, że są to doświadczeni kierowcy z dużym stażem, niestety wydaje mi się również, że coraz więcej jest tych młodych bez doświadczenia za to z ułańską fantazją. <img src="/images/graemlins/oslabiony.gif" alt="" />
-
Mnie u kierowców ciężarówek bardzo podoba sie zwyczaj blokowania jednego pasa który za kilkaset metrów się kończy. Sytuacja taka spotykała mnie często na autostradzie A4 na odcinku Mysłowice-Katowice na której to swego czasu były same remonty. W jednym kierunku droga zwężała się z dwóch na jeden pas, a zdecydowana większość pojazdów starała się wyprzedzić jak najwięcej samochodów po to by w ostatniej chwili zjechać przed zwężeniem na ten jeden czynny pas ruchu powodując gigantyczne korki. Sytuacja bardzo szybko się zmieniała gdy przed zwężeniem dwie ciężarówki jechały obok siebie. Powodowało to w krótkim czasie rozładowanie korka i możliwe było powolne ale ciągłe poruszanie się na przód. Co mądrzejsi kierowcy za ciężarówkami wcześniej zjeżdżali na prawidłowy pas jednak inni do samego końca starali się przecisnąć przed ciężarówki, to już prawdziwi idioci. Pomysł ten spodobał mi się do tego stopnia że sam zacząłem to stosować w przypadku gdy nie było w pobliżu ciężarówki. Raz nawet kierowca ciężarówki nie pomyślał o tym, a gdy ja to zrobiłem to zajął moje miejsce a ja mogłem zjechać spokojnie na prawidłowy pas.
Oczywiście zdarzają się wariaci za kierownicami TIRów jak w każdej grupie kierowców.
-
. No, i nabawiłem się nieco stresu, bo
niebiesko-białe auto jechało za mną przez parę
ładnych kilometrów (a każdy wie, jak się człowiek
wówczas czuje).Siedzieć prosto, nie rozglądać się, byleby wyglądać jak najmniej podejrzanie. <img src="/images/graemlins/hehe_.gif" alt="" />
Jeśli chodzi o mnie... staram się, nieskromnie mówiąc,
zachować kulturę jazdy. Z długoletniego
doświadczenia wiem, że taki styl jazdy jest po
prostu przyjemniejszy dla mnie (nie wspominając już
o dobrych uczynkach dla innych). Mniej sam się
denerwuję za kierownicą. Jeśli mogę wpuścić -
wpuszczam, jeśli należałoby ustąpić - ustąpię. Nie
zbawi mnie ta minuta dłużej lub krócej.Mam podobne odczucia. Często jeżdżę kulturalnie dla odstresowania się i wyciszenia.
Mam też
sporo cierpliwości dla eLek - przecież to jasne, że
w środku siedzi kłębek nerwów, który też ma prawo...Jeśli chodzi o "L-ki" to wydaje mi się, że nauczyciele praktyczni od jazdy popełniają jeden poważny błąd. Wsadzają takiego młodego adepta za kierownicę, tłumaczą mu gdzie gaz, gdzie hamulec, gdzie sprzęgło i puszczają go w miasto. Przecież taki uczeń przez 3/4 czasu spędzonego na nauce jazdy będzie starał się opanować posługiwanie się pedałami i gałką zmiany biegów zamiast zwracać uwagę na sytuacje na drodze. Moim zdaniem najpierw powinno się takiego człowieka wywieźć na jakiś plac, nauczyć go sprawnego i w miarę płynnego jeżdżenia jako takiego a dopiero później zabierać go w miasto w celu nauki przepisów i kultury jazdy.
Generalnie polecam wszystkim kierowcom zostawić agresję
poza autem. Pamiętajmy, że jeździ nam się coraz
trudniej i będąc homo sapiens powinniśmy dążyć do
ułatwienia sobie życia nawzajem. Jeśli sami sobie
nie pomożemy, to nikt nam nie pomoże. Warto zdać
sobie z tego sprawę.Przyłączam się do apelu <img src="/images/graemlins/waytogo.gif" alt="" />
-
Na własne oczy w zeszłym
roku widziałem jak za wiaduktem TIR zaczął
wyprzedzać trabanta który jechał może z 60km/h. Gdy
był już w połowie to z naprzeciwka wyskoczył drugi
TIR. No i co zrobił tamten? Po prostu odbił
spowrotem spychając trabanta do rowu. Aż nie mogłem
uwierzyć w to.Właśnie pisałem o tym wyżej. Widzę że to nie tylko moje spostrzeżenia. Bardzo się dziwię, bo przecież na tą kategorię chyba prowadzone są testy psychologiczne, czy się mylę?
-
Poprawna pisownia, również za wiele nie kosztuję.
Co to za nawyk z tym uszczypliwym zwracaniem uwagi?
Nie napisałeś nic w temacie to primo.
Secundo (po drugie primo) to jesteś złośliwy.
Tercio (primo ultimo) na niepoprawną pisownię można zwracać uwagę na priv, jest wtedy grzecznie i dyskretnie. <img src="/images/graemlins/waytogo.gif" alt="" />
-
Pamiętaj kolego, że autobus wyjeżdżający z przystanku na terenie zabudowanym ma PIERWSZEŃSTWO!
Nie prawda, nie powtarzajmy utartych ale mylnych opinii <img src="/images/graemlins/NO.GIF" alt="" />
Co prawda Art. 18. 1. prawa o ruchu drogowym mówi,że "Kierujący pojazdem, zbliżając się do oznaczonego przystanku autobusowego (trolejbusowego) na obszarze zabudowanym, jest obowiązany zmniejszyć prędkość, a w razie potrzeby zatrzymać się, aby umożliwić kierującemu autobusem (trolejbusem) włączenie się do ruchu, jeżeli kierujący takim pojazdem sygnalizuje kierunkowskazem zamiar zmiany pasa ruchu lub wjechania z zatoki na jezdnię."
ale
pkt 2 wyraźnie precyzuje: " Kierujący autobusem (trolejbusem), o którym mowa w ust. 1, może wjechać na sąsiedni pas ruchu lub na jezdnię dopiero po upewnieniu się, że nie spowoduje to zagrożenia bezpieczeństwa ruchu drogowego. "
Także obaj wymienieni uczestnicy ruchu mają w tej sytuacji obowiązki, ale nie można jej podsumować określeniem PIERWSZEŃSTWO autobusu[/b]. I tu kolega Misiek1981 mówiąc, że kierowcy autobusów potrafią "naginać" przepisy ma rację <img src="/images/graemlins/smile.gif" alt="" />Pozdr. <img src="/images/graemlins/30.gif" alt="" />
-
Pamiętaj kolego, że autobus wyjeżdżający z przystanku na terenie zabudowanym ma PIERWSZEŃSTWO!
Więc to Ty, nie wpuszczając go (gdy on sygnalizuje zamiar włączenia się do ruchu) "wymuszasz na chama
pierwszeństwo".Nie do końca tak jest, cyt.
Kierujący autobusem (trolejbusem), o którym mowa w ust. 1(chodzi o autobus lub trolejbus wyjeżdżający z zatoki) może wjechać na sąsiedni pas ruchu lub na jezdnię dopiero po upewnieniu się, że nie spowoduje to zagrożenia bezpieczeństwa ruchu drogowego" - Kodeks Drogowy 2008, Art.18 ust. 2 <img src="/images/graemlins/bzik.gif" alt="" /> -
Co koledzy powiedzą na temat kultury polskich kierowców?
Wg mnie jest ona na dość niskim poziomie, lecz sa
tacy którzy polepszają ją. A Wy co o tym sadzicie?Miałem się nie wypowiadać ale co mi tam <img src="/images/graemlins/hehe_.gif" alt="" />
Z kulturą na drogach jest dokładnie tak samo jak z kulturą w innych miejsca. Różnica polega jedynie na miejscu występowania "tej kultury".
Zasada jest prosta, często przeze mnie powtarzana: "traktuj ludzi tak jakbyś sam chciał byc traktowany" <img src="/images/graemlins/waytogo.gif" alt="" />
Bez względu na to czym jedzie. Czy autobusem czy ciężarowym, rowerem lub Tico. I wszystko będzie wtedy <img src="/images/graemlins/waytogo.gif" alt="" /> ale to jeszcze nie tak prędko <img src="/images/graemlins/hmm.gif" alt="" /> -
Mnie u kierowców ciężarówek bardzo podoba sie zwyczaj
blokowania jednego pasa który za kilkaset metrów
się kończy...Ciekawy manewr. Może uratować kilka zakręconych głów.
Oczywiście zdarzają się wariaci za kierownicami TIRów
jak w każdej grupie kierowców.Tylko wydaje mi się że wśród kierowców ciężarówek (śmiercionośnych kolosów) powinno być ich mniej niż więcej, a tak nie jest <img src="/images/graemlins/oslabiony.gif" alt="" />
-
Siedzieć prosto, nie rozglądać się, byleby wyglądać jak najmniej
podejrzanie.Starałem się wyglądać <img src="/images/graemlins/OK.GIF" alt="" />. <img src="/images/graemlins/gris.gif" alt="" />
Mam podobne odczucia. Często jeżdżę kulturalnie dla odstresowania się i
wyciszenia.Otóż to.
Prawda jest taka, że w dzisiejszych czasach walka toczy się dosłownie wszędzie: w szkole, w pracy, w domu również (myślę chociażby o tzw. "konflikcie pokoleń" <img src="/images/graemlins/wink.gif" alt="" />). Dlaczego mamy walczyć jeszcze na jezdni? <img src="/images/graemlins/niewiem.gif" alt="" /> Tym bardziej, że potyczki słowne z szefem, rodzicami, dziećmi itd. nie są raczej groźne dla życia, w przeciwieństwie do walki na drodze. Tu często kończą się one tragedią, nie wspominając już o dramatach związanych z wyrzutami sumienia, zapłaceniem odszkodowania lub koniecznością odbycia wyroku w miejscu odosobnienia.
Zupełnie inaczej sprawy się mają, jeśli wyjeżdżam na drogę, nastawię się pozytywnie do innych i mam prawo oczekiwać, że inni też mi pomogą, gdy będę tego potrzebował. Poziom adrenaliny spada, a ja się odstresowuję. <img src="/images/graemlins/waytogo.gif" alt="" />Jeśli chodzi o "L-ki" to wydaje mi się, że nauczyciele praktyczni od jazdy
popełniają jeden poważny błąd. Wsadzają takiego młodego adepta za
kierownicę, tłumaczą mu gdzie gaz, gdzie hamulec, gdzie sprzęgło i
puszczają go w miasto. Przecież taki uczeń przez 3/4 czasu spędzonego
na nauce jazdy będzie starał się opanować posługiwanie się pedałami i
gałką zmiany biegów zamiast zwracać uwagę na sytuacje na drodze. Moim
zdaniem najpierw powinno się takiego człowieka wywieźć na jakiś plac,
nauczyć go sprawnego i w miarę płynnego jeżdżenia jako takiego a
dopiero później zabierać go w miasto w celu nauki przepisów i kultury
jazdy.Święte słowa. Dorzuciłbym do tego jeszcze trening na torze, aby po poznaniu auta i wstępnej nauce, jak działają poszczególne mechanizmy, młody adept mógł pojeździć z wyższymi prędkościami i bezpiecznie sprawdzić, jak reaguje samochód przy tych prędkościach. To tak w skrócie, ale kierowcy wiedzą, o co chodzi. <img src="/images/graemlins/smirk.gif" alt="" />
Ja miałem to szczęście, że mój ojciec nauczył mnie samej techniki jazdy (dając prowadzić samochody na drogach polnych i leśnych - wtedy wolno było wjeżdżać do lasów, teraz jest nieco inaczej). Kursant wyjeżdżający "na miasto" czuje się zupełnie inaczej, jeśli opanował już wcześniej technikę jazdy i nie wsadza głowy pod kierownicę przed hamowaniem (w poszukiwaniu odpowiedniego pedału) oraz nie spogląda na drążek przed każdą zmianą biegu.
Ale cóż, my sobie możemy pogdybać, a wydający przepisy i tak "wiedzą lepiej"... <img src="/images/graemlins/tongue.gif" alt="" />