Urlopujecie...?
-
Dziś wróciłem z Mazur.
Mieszkałem parę dni na wiosce zabitej dechami na końcu świata. 22 km do sklepu, okoliczności przyrody ładne, jezioro głębokie, na wędkę tylko drobiazg się łapał, spłynąłem też tratwą po kawałku Biebrzy. Całkiem fajnie, ale krótko... Ech... -
Urlop to generalnie miałem już w lipcu i dawno już o nim zapomniałem.
Teraz mieliśmy w UK bank holiday weekend (wolny poniedziałek) więc skoczyliśmy z sąsiadami na 3 dni nad morze.
Pogoda nam się trafiła mega, aż szok, że tak nam się udało biorąc pod uwagę jakie jest lato w tym roku.
Wczoraj jak wróciliśmy do Londynu o 19 to było nadal 33°C...a byliśmy na Hayling Island, taka fajna mała wysepka. Hotel też nam się trafił bardzo fajny. Tylko czemu dobre/wolne musi tak szybko mijać? 🤷🏼♂️ -
Taaak... Tęskno mi do czasów, gdy wyjeżdżało się na 2-3 tygodnie. ;-)
-
@leo 2-3 tygodnie to wcale nie jest długi urlop ;) Dwa miesiące to byłoby dużo wolnego :P
-
-
@leo napisał w Urlopujecie...?:
dłużej niż 4 dni.
No ja pojechałem na 7 a wróciłem po 4 bo musiałem .
-
-
@leo napisał w Urlopujecie...?:
@BPX33
2-3 tygodnie jest jednak dłużej niż 4 dni... :-(W mojej pierwszej pracy nawet 3 dni urlopu nie mogłem dostać ;)
-
@leo przeoczyli zamowienie i musialem wrocic aby to odrobic. A ze zdrowiem tak sobie. Boli mnie lewy bark.
-
-
Uraz ale co i gdzie sam nie wiem.
-
@Jaco napisał w Urlopujecie...?:
Uraz ale co i gdzie sam nie wiem.
Minął prawie rok. Czy przeszło?
Pytam, bo skojarzyłem sobie Twoją przypadłość z moimi bólami lewego barku. Najpierw myślałem, że gdzieś przeciążyłem rękę albo przewiało mnie, ale gdy po paru miesiącach nadal miałem trudności z podnoszeniem lewej ręki, dźwiganiem i w ogóle z ograniczonym ruchem, polazłem do lekarza. No i po badaniach okazało się, że wysiada kręgosłup szyjny... A objawiało się to właśnie dolegliwościami lewego barku i lekkim drętwieniem rąk podczas dłuższej jazdy motorem albo rowerem. -
@leo być moze mam to samo bo od czasu do czasu pobolewa mnie a ręce mi dretwieja w czasie snu. Do lekarza nie chodzę.
-
-
@leo napisał w Urlopujecie...?:
A co tam u was na odcinku urlopowania? :-)
Witajcie po pewnym czasie :)
Niestety, pandemia i związane z nią obowiązki sprawiły, że generalnie internet odstawiłem na dalszy plan.
Tak postanowiłem po czasie zerknąć, co słychać na forum i znalazłem ten wątek.Właśnie jestem po urlopie i od tego poniedziałku wróciłem po trzech tygodniach do pracy.
Urlop był bardzo aktywny, z czego się cieszę.
Trochę z obawy o zdrowie nigdzie w tym roku nie wyjechaliśmy.
Pierwszy tydzień urlopu to remont salonu w mieszkaniu.
Ze względów technologicznych, jak schnięcie miejsc szpachlowanych, farby gruntującej, czy sufitowej i ściennej remont trwał 4 dni, a sprzątanie i ponowne poustawianie mebli itp. kolejne dwa.
Kolejny tydzień zaczął się od wymiany paneli podłogowych w mieszkaniu siostry - dwa dni.
Następnie znów dwa dni poświęciłem na prace przy Toyocie córki siostry - wypadający mechanizm wycieraczek przednich z osi silnika oraz walka z centralnym zamkiem drzwi kierowcy. Nie do uwierzenia, ale przewody centralnego zamka były tak cienkie, jak od lampek choinkowych. Na dodatek okazało się, że są stalowe pomiedziowane, co skutkuje brakiem możliwości zlutowania ich zwykłą lutownicą. Po wielogodzinnej walce skończyło się na tym, że poprowadziłem nowe "normalne" przewody (5szt.) od siłownika do centralki w kabinie. Teraz to już wszystko działa.
Później przyszła pora na porządki w garażu. Późną wiosną pomalowałem jedną ścianę, a wszystkie klamoty stojące wzdłuż niej i na niej (na półkach) zostały przeniesione gdzie tylko się da. Jakoś byłem mało skoordynowany, a dodatkowo rok temu kupiłem w Lidlu dla siostry 3 szt. ramek przeciw owadom do samodzielnego złożenia. Postanowiłem je złożyć i pozbyć się ich z garażu. Ten, kto je składał wie, że złożenie ich idealnie do danego okna jest czasochłonne. Dodatkowo były wielkie upały, że praca szła wolno i pochłonęła dwa dni (oczywiście nie całe po 8 godzin).
Na zakończenie tygodnia w sobotę postanowiłem pojechać z synem w odwiedziny do rodziców, aby tym razem już nic nie robić i odpocząć.
Stawiając auto pod domem postanowiłem uchylić wszystkie szyby, aby wnętrze się wentylowało.
Przy upuszczaniu szyby (wszystkie 4 szt. mam elektryczne) usłyszałem, że tylne prawe okno przy opuszczaniu wydaje w pewnym momencie odgłos, jakby puknięcia. W celu zlokalizowania dźwięku i momentu, w którym się pojawia, kilka razy opuściłem i podniosłem szybę. Niestety, w pewnym momencie szyba się opuściła i nie można już było jej podnieść w górne położenie. Skończyło się na tym, że zamiast odpoczywać wziąłem się za rozbieranie tapicerki drzwi i mechanizmu podnoszenia i opuszczania szyby. Od nowości (16 lat) nikt tam nic nie robił, więc namęczyłem się trochę. Po długiej walce okazało się, że pękł plastik, do którego była zamocowana linka odpowiedzialna za podnoszenie szyby. Skończyło się na tym, że wewnątrz drzwi włożyłem listewkę, która podtrzymywała szybę od dołu, aby nie opadła.
Dodatkowo wracając do siebie od rodziców zauważyłem, że nie załącza się klimatyzacja i w największy upał (37*C) trzeba było się prażyć w samochodzie przez ponad pół godziny.
Już w niedzielę na allegro zamówiłem najdroższy mechanizm podnoszenia i upuszczania szyby (64zł z przesyłką) i postanowiłem w poniedziałek pojechać do warsztatu celem sprawdzenia klimy.
Niestety, w warsztacie mieli dla mnie czas dopiero w środę, jak również w tym dniu dostałem przesyłkę z mechanizmem szyby.
Obawiałem się o układ klimatyzacji, bo nigdy (z prawdopodobieństwem 95%) od nowości nie była sprawdzana, ani uzupełniana.
16 lat to jednak spory okres czasu, a na forach samochodowych naczytałem się różnych opowieści, które w większości były drogie finansowo.
Skracając już wywód, w warsztacie okazało się, że po tylu latach ubyło zaledwie 100g czynnika chłodzącego na 740g oryginalnego, jak również sam olej był naprawdę czysty. Mechanik sprawdził instalację, w tym ciśnienia podczas pracy itp. i zadecydował, że wszystko jest OK, a być może przyczyną było losowe niezałączenie sprzęgła sprężarki. Wszystko generalnie jest OK, klima chłodzi, a mechanik powiedział, że jeżeli jeszcze raz sytuacja się powtórzy, to wtedy bardziej sprawdzi sprzęgło sprężarki.
Po powrocie z warsztatu wymieniłem w godzinę mechanizm szyby, więc Focus znów jest sprawny :).
Na zakończenie urlopu pożyczyłem od siostry Hyundai i30 kombi, aby pomóc w przeprowadzce szwagierki. Oczywiście żona wykorzystała Focusa, a ja i30 kombi, więc byliśmy pomocni, bo przeprowadzka była bez mebli.
Zauważyłem, że stojąc na pochyłym parkingu i30 mimo zaciągniętego hamulca ręcznego lekko się jednak toczy. Zdziwiło mnie, bo akurat i30 była późną jesienią w warsztacie, gdzie w całości zajęto się tylnymi hamulcami. Postanowiłem tym razem pojechać następnego dnia do rodziców i30 i tam zająć się tylnymi hamulcami. Myślałem, że będzie to prosta operacja, bo przecież niespełna rok temu w warsztacie przecież cały układ miał być rozebrany, poskładany i wyregulowany.
Jak się okazało nie było tak pięknie, jak się spodziewałem.
Tył lewy - o jeśli rzeczywiście klocki zostały wymienione, to na 100% nie został zdemontowany tarczo-bęben. Wewnątrz niego, podobnie jak w każdym hamulcu bębnowym jest mechanizm samoregulacji w tym przypadku odpowiedzialny za hamulec awaryjny (ręczny). W bębnie jest otwór, przez który prawdopodobnie jedynie pokręcono mechanizmem samoregulacji (słynną zębatką).
Postanowiłem zdjąć tarczo-bęben. Aby to uczynić trzeba zdemontować zacisk oraz jarzmo. O jeśli zdemontowanie zacisku i jarzma poszło OK, to bęben za żadne skarby nie dał się ruszyć. Nie pomogło stukanie młotkiem, kopanie nogą, psikanie penetratorem itp. Nie dałem rady, skończyło się na regulacji zębatki poprzez wspomniany otwór. Po tej operacji bęben już jest ocierany przez szczęki po zaciągnięciu dźwigni na pierwszy ząbek.
Tył prawy - tu na pewno poza ewentualną regulacją przez otwór w bębnie nic nie robiono. Na dodatek zapieczony jesienią prowadnik został wybity po wcześniejszym rozwierceniu jarzma, w którym się powinien swobodnie poruszać. Zrobiłem test, ocieranie szczęk o wewnętrzną powierzchnię bębna następowało dopiero po zaciągnięciu dźwigni hamulca dopiero na 6 ząbek. Mówimy tu o ocieraniu, a ile jeszcze brakuje do skutecznego hamowania.
Zacisk odkręciłem spokojnie, jednak dolna śruba jarzma nie chciał puścić za żadne skarby. Nie pomagało psikanie płynem typu WD 40, stukanie itp.
Użyłem trochę więcej siły i ......... ukręciłem śrubę :(
Ukręcona śruba pozostała na całej głębokości w jarzmie.
No dobra, za to jeden pozytyw, tarczo-bęben dał się zdjąć bez większych problemów.
Cały mechanizm oczyściłem, wyregulowałem i złożyłem w całość.
Nie zostało mi nic innego, jak jarzmo skręcić na jedną śrubę, a do niego przykręcić zacisk i wrócić do swojego garażu i coś z tym zrobić.
Udało się jakoś dojechać do garażu (11km) i znów trzeba było wszystko rozebrać i spróbować rozwiercić i wyjąć ukręconą śrubę.
Śruba ma gwint M8 (łeb 14mm). Na szczęście rozwierciłem ukręconą śrubę wiertłem 5mm i postanowiłem użyć wykrętaków do śrub firmy Yato. Niestety, wykrętak tylko skrzypiał, a śruba nie puściła. Nie robiłem tego na siłę, bo jeżeli wykrętak by pękł, to nie miałbym jak go rozwiercić. Nie pomogło rozwiercenie wiertłem 6.5mm i zastosowanie grubszego wykrętaka.
Bałem się rozwiercać bardziej, aby nie zjechać oryginalnego gwintu w jarzmie.
Wpadłem na inny pomysł, skoro nawet tak rozwiercona śruba nie daje się wykręcić, to zrobiłem w niej gwintownikiem gwint 7mm. Tak więc teraz jest to skręcone z jednej strony śrubą M8 (łeb 14mm), a z drugiej śrubą M7 (łeb 12mm).
Na razie tak to skręciłem i nawet działa poprawnie, jednak od początku tygodnia szukam nowego jarzma na wymianę.
Tak więc oto minęły mi trzy tygodnie urlopu. Z jednej strony to kawał wolnego czasu, a z drugiej nie miałem nawet sposobności się ponudzić :) -
@Sharky Skoro otwór w jarzmie rozwierciłeś wiertłem 6.5mm, to spokojnie możesz nagwintować M8. Normalnie otwór pod M8 wynosi 6,8mm, więc 0.3mm nie robi większej różnicy. A do tego, oryginalny gwint już jest w środku, więc gwintownik tylko go "przeczyści".
-
Próbowałem włożyć gwintownik M8, ale musiałbym go chyba wbić na początek młotkiem, bo dociskając ręką nie chciał chwycić gwintu.
Kolejna rzecz, której się obawiałem, to że gwintownik może nie trafić w stary gwint i zrobi nowy obok już istniejącego, przez co śruba by kiepsko lub wcale by nie trzymała.
Dlatego wolałem zrobić mniejszy gwint w kompletnie zapieczonej śrubie.
Jak pisałem, traktuję to rozwiązanie jako tymczasowe do momentu znalezienia i zakupu nowego jarzma.
Przynajmniej teraz można normalnie korzystać z samochodu. -
@Sharky Witaj.
No, to miałeś rzeczywiście aktywny urlop. :-)
Ja również wziąłem 3 tygodnie wolnego, ale wykorzystałem je na lenistwo, wyspanie się oraz kilkudniowy wyjazd tam, gdzie jest mało ludzi w wakacje (duże miasto - Poznań). Planowałem podremontować i pomalować wszystkie moje garaże (mam 3 murowane + 1 blaszak), ale upały zniechęcały mnie do tego. Ratuję więc powoli plan po urlopie, popołudniami... :-) -
Z garażami masz trochę roboty, ale za to masz miejsce do przeniesienia wszystkich rzeczy.
Ja też postanowiłem pomalować garaż, ale okazało się, że zawaliłem kompletnie wnętrze rzeczami, które były zamontowane lub oparte o tą ścianę. Mam na niej kilka półek, szafkę, bańki z olejami, płynami, deskami, 4 koła i 4 opony do Focusa itp.
Oczywiście, po pomalowaniu ściany w krótkim czasie mógłbym wszystko przywrócić do stanu pierwotnego, ale postanowiłem przy okazji zrobić generalny przegląd wszystkiego, poukładać tematycznie, a część rzeczy po prostu wyrzucić.
To właśnie te porządki trwają tak długo, w tym pozbyłem się wspomnianych 3 kartonów z ramkami na okna przeciw owadom. Panujący ostatnio upał tym bardziej nie przyspiesza prac, a jednocześnie co chwila ktoś przechodzący obok garażu musi ze mną rozmawiać :)
Tuż po pomalowaniu wspomnianej ściany garaż wyglądał, jak na fotce.
A to już widok w trakcie robienia porządków:
Jeszcze znalazłem fotkę, przed malowaniem.
Widać, jak wnętrze było zawalone przeróżnymi rzeczami:
Wolno mi to idzie :)
-