Nigdy tak naprawdę niewiadomo, co się kupi
-
I bardzo dobrze, bo
zdarzają się partacze nawet w ASO. Albo jeszcze lepiej - praktykanci
Mój ojciec kupił w
1998 roku nowe Tico i pojechaliśmy po 1500 km na obowiązkowy przegląd do
przyfabrycznego ASO przy ul. Kotsisa na Żeraniu. Też była tam szyba, przez którą był
widok na halę napraw. Patrzę sobie przez tą szybę na nowiutkie (1500 km - co to za
przebieg - auto tylko ledwo dotarte) Tico ojca stojące na podnośniku, a tam jakiś
młodziak (świeżak albo uczeń "przyzakładówki" napierdziela młotkiem w drążek
kierowniczy jak popadnie
Okazało się, że
kazali mu zbieżność poprawić... Po interwencji autem zajął się już ktoś z
doświadczeniem i zrobili jak trzeba - młody nie zdążył nic zepsuć
Mina "młodego" jak
go opieprzał majster, który zajął się potem autem - bezcennaMłodziaków znam co klocki odwrotnie - farbą a nie okładziną montowali
Najgorsze jest to że i w tej branży nie brakuje ludzi nieuczciwych - wpisują Ci na zleceniu 4,5 litra, a układ smarowania ma np 3,8 l , wymieniasz rozrząd a u mechanika w szafce rolka, śruba etc pozostaje - czyli zostawił jakiś el. stary. Niemal standard to "wałek" z wymianą/dolewką płynu hamulcowego i często też dolewką płynu chłodniczego -
diesek, fajna aluski, stan nówka pójdzie jak woda
-
diesek, fajna
aluski, stan nówka pójdzie jak wodaU nas w kraju są najlepsi blacharze
-
Dzisiaj takie opowieści w większości można wsadzić między bajki
Chłopie, sprawy sobie nie zdajesz co się w ASO dzieje, robiłem na paru, to włosy dęba stają, na prawdę
-
nigdy nie mów
nigdy. Dawniej elektronika etc też kosztowała krocie , a teraz można miec nowego
"laptopika" za najlichszą m-ną pensjeCena auta rośnie. Co prawda jakość aut się poprawia, wyposażenie coraz bogatsze, ale tych biednie wyposażonych, o gorszej jakości, już nie ma.
Np. auta o zbędnych zabezpieczeniach (ok, może nie "zbędnych", bo bezpieczeństwa nigdy za dużo - ale ja zaryzykuję brak poduszek i czujnika zapiętych pasów), zbędnie wyśrubowanej ekologii, które mogłoby kosztować 6 miesięcznych pensji, nie kupię ani teraz, ani za 100 lat.
A używane tak.
-
Cena auta rośnie.
Co prawda jakość aut się poprawia, wyposażenie coraz bogatsze,Nie zgodzę się z tobą. Cena nowego auta szybko spada, mimo tego że oferowane są auta coraz lepiej wyposażone i coraz lepszej jakości. Kiedyś samochód (jakikolwiek) to był luksus, teraz to powszechność, wiele rodzin ma więcej niż jeden. Oczywiście, nowe samochody nadal kosztują sporo, ale relatywnie są znacznie tańsze (i znacznie bardziej dostępne) niż kiedyś. Dla przykładu w 1991 roku nowy Fiat 126p w najuboższej wersji kosztował dokładnie 29,9 mln zł przy średniej rocznej pensji równej 21,24 mln zł, czyli na fiacika trzeba było tyrać prawie półtora roku. Jest to o tyle optymistyczne założenie, że wtedy inflacja była kilkudziesięcioprocentowa i ceny błyskawicznie szły do góry (płace oczywiście wolniej), przez co można było składać i składać. W 2011 średnie roczne wynagrodzenie wyniesie prawie 40 tys. PLN (w 2010 wyniosło dokładnie 38699,76 PLN), więc za roczną pensję spokojnie kupisz coś klasy B, a małe auto klasy A (jak chociażby Suzuki Alto którym jeżdżę) już po 9 miesiącach.
Argumentów typu "astronomicznie wysoka roczna pensja, kto tyle zarabia" nie przyjmuję - to są oficjalne dane GUS-u, w 1991 średnia krajowa była jeszcze bardziej sztucznie zawyżana, zwykli ludzie zarabiali dużo mniej. Możemy zresztą oprzeć się na płacy minimalnej, w styczniu 1991 wynosiła ona 550 tys. zł, w grudniu 700 tys. zł (czyli na malucha trzeba było wydać 54 - 43 minimalne pensje), obecnie płaca minimalna to 1386 PLN, na Suzuki Alto z wypasem (klima) potrzebujesz 21 minimalnych pensji. -
Cena auta rośnie.
spada
Teraz się już nie zarabia na sprzedaży a na serwisowaniu
Narzut importera to i tak min z 20-35% ( takie rabaty mogą dostać pracownicy np fabryki/ASO danego koncernu )
Co prawda jakość aut się poprawia, wyposażenie coraz bogatsze, ale tych biednie
wyposażonych, o gorszej jakości, już nie ma.
jakość aut spada ..... ich trwałość konstrukcyjna wynosi obecnie ok 150 tyś km
Np. auta o zbędnych
zabezpieczeniach (ok, może nie "zbędnych", bo bezpieczeństwa nigdy za dużo - ale ja
zaryzykuję brak poduszek i czujnika zapiętych pasów), zbędnie wyśrubowanej ekologii,
które mogłoby kosztować 6 miesięcznych pensji, nie kupię ani teraz, ani za 100 lat.
jak "mądrale" z wiejskiej przywalą naklejki jak w RFNie to nie będziesz miał za dużo do gadania.
A używane tak. -
Cena auta rośnie. Co prawda jakość aut się poprawia, wyposażenie coraz bogatsze, ale tych biednie wyposażonych, o gorszej jakości, już nie ma.
Tak cena auta rośnie, jednak mi się wydaje że jednak z tą jakością nie jest dokładnie tak na plus. Przykład mercedes. Wczoraj jechałem taksówką, na taksówce mercedes W124 przebieg 1 milion. Pokaż mi jakiegoś nowego merca co by wytrzymał milion km??
Stary golf II kolegi 475tys km, rocznik 1990, troche bierze olej,jakieś 1.5l na 10000km. Kolega z białegostoku pojechał nim do Berlina, zero przygód.
Golf V gościa z mojej pracy rocznik 2006, przebieg 160tys. km, problemy z turbiną, silnik bierze olej, rdza na progach.Może i mamy w autach balery typu DVD czy też klimatyzacje dwustrefową jednakże autka nie są już tak dopracowane jak kiedyś. Przykład rdzewiejące nowe mercedesy, ze względu na słabej jakości blachy. Nie wiem czy wiesz ale dawniej starsze auta osobowe były robione na ramie, i w przypadku stosowania takiej konstrukcji korozja progów nie wpływała aż tak mocno jak teraz na sztywność auta.
-
Może i mamy w
autach balery typu DVD czy też klimatyzacje dwustrefową jednakże autka nie są już
tak dopracowane jak kiedyś. Przykład rdzewiejące nowe mercedesy, ze względu na
słabej jakości blachy. Nie wiem czy wiesz ale dawniej starsze auta osobowe były
robione na ramie, i w przypadku stosowania takiej konstrukcji korozja progów nie
wpływała aż tak mocno jak teraz na sztywność auta.Ba Kiedyś inżynier szedł do księgowego i mówił: zrobię porządny samochód ale potrzebuję tyle a tyle pieniędzy. Kasa była i robiono samochody o legendarnej już w tej chwili wytrwałości.
Obecnie inżynier idzie do księgowego i tam słyszy: na ten projekt mamy przeznaczone tyle a tyle kasy, co byś nie robił - musisz się w tym zmieścić. I tak powstają teraźniejsze samochody -
Ba Kiedyś
inżynier szedł do księgowego i mówił: zrobię porządny samochód ale potrzebuję tyle a
tyle pieniędzy. Kasa była i robiono samochody o legendarnej już w tej chwili
wytrwałości.
Kiedyś samochód był dobrem, a nie koniecznością. Pralki i inne AGD/RTV też z przed 1-2 dekad służyły latami
Obecnie inżynier
idzie do księgowego i tam słyszy: na ten projekt mamy przeznaczone tyle a tyle kasy,
co byś nie robił - musisz się w tym zmieścić. I tak powstają teraźniejsze samochodyKsięgowy to może jedynie co o jakości plastików , tapicerki etc. zadecydować. Samochód ma się psuć by zarabiał na tym serwis i dział części - ot cała tajemnica
-
Kiedyś samochód był
dobrem, a nie koniecznością. Pralki i inne AGD/RTV też z przed 1-2 dekad służyły
latami
Księgowy to może
jedynie co o jakości plastików , tapicerki etc. zadecydować. Samochód ma się psuć by
zarabiał na tym serwis i dział części - ot cała tajemnicaI tu powrót w stronę księgowego
-
[/b]
I tu powrót w
stronę księgowegona razie mamy takie czasy że 5-7-10 latki opłaca się jeszcze naprawiać, ale kto wie czy za 10-15 lat nie będzie w moto branży takich samych jednorazówek jak w RTV Dzisiaj kupić takie np mondeo 2002r w 2.0 dieslu i "trafić" od razu turbosprężarkę, wtryski do tego dwu-masę i sprzęgło to wydać równowartość pojazdu na naprawę
-
na razie mamy takie
czasy że 5-7-10 latki opłaca się jeszcze naprawiać, ale kto wie czy za 10-15 lat nie
będzie w moto branży takich samych jednorazówek jak w RTV Dzisiaj kupić takie
np mondeo 2002r w 2.0 dieslu i "trafić" od razu turbosprężarkę, wtryski do tego
dwu-masę i sprzęgło to wydać równowartość pojazdu na naprawęJa mam przykład na podstawie Octavii. Szukałem samochodu w określonej cenie, w której mógłbym mieć auto MK1 lub MK2, O2 nowocześniejsza z wyglądu, z dieslem na pompwtryskiwaczach. Za wszelką cenę jednak uparłem się na Octavię 1 ze starym dobrym silnikiem na jednej pompie VP37, która wypuszczona była w milionach samochodów, Seatach, Skodach, VW i Passatach (i niektórych Fordach ). Auto niby technologicznie z poprzedniej epoki. Jednak znam jakość polskiego paliwa a także koszt napraw nowocześniejszych samochodów z silnikami na pompowtryskiwaczach i to mnie przekonało. Szefowi przyjaciółki poleciały 4 pompowtryski w ciągu roku w nowym fabrycznie Passacie, sąsiadowi również, po 3 latach użytkowania samochodu. Koszty poszły w tysiące...
-
i "trafić" od razu turbosprężarkę, wtryski do tego
dwu-masę i sprzęgło to wydać równowartość pojazdu na naprawęi wlasnie dlatego "gupi niemiec" oddaje "za darmo" te auta
-
i wlasnie dlatego
"gupi niemiec" oddaje "za darmo" te autaa potem "mądry Polak po szkodzie"...
-
i wlasnie dlatego
"gupi niemiec" oddaje "za darmo" te autatą kwestie tłumaczył już kiedyś jeden kolega z DE. Koszt nawet drobnej naprawy + dopłaty do nieekologicznego auta jest wyższy niż wartość za jaką odkupi ją Polak/Ukrainiec etc
-
a potem "mądry Polak po szkodzie"...
Chyba mądry polak po szrocie :D:D:D
-
Nie jestem ekonomistą, ale prosta matematyka chyba tutaj nie przypasuje.
Kiedyś auto było luksusem nie tylko dlatego, że było drogie, było dla nielicznych (aut było mało).
Pensja rośnie wolniej niż ceny, w tym ceny aut. Jeśli nawet nowe samochody tanieją, jest to niezauważalny trend - roczna pensja, kiedy trudno odłożyć choćby 100 złotych (przy tej minimalnej to pewnie nawet stówa nie wchodzi w grę), oznacza tyranie 10 lat na skuter-o-czterech-kołąch.
Może subiektywne, ale mam wrażenie, że im dłużej pracuje, tym na gorsze auto (nowe) byłoby mnie stać.
Zupełnie, ale to zupełnie nie porównywalne z rynkiem wtórnym, gdzie za dwie pensje (czyli pół roku ostrego szczędzania) można kupić paścia co prawda, ale do remontu zdatnego. I nim jeździć.
-
Możesz tak bardziej detalicznie wyjaśnić, co masz na myśli pisząc po raz kolejny o tym "skuterze na czterech kołach"?
-
Kiedyś auto było
luksusem nie tylko dlatego, że było drogie, było dla nielicznych (aut było mało).Jedno się z drugim bardzo mocno wiąże. Jak towaru jest mało jest drogi. Nie wiem czy pamiętasz minione czasy, ale w PRL można było uzyskać auto drogą "oficjalną" (talony, bony, książeczki samochodowe itp.) za cenę oficjalną (czyli stosunkowo niską), albo kupić na rynku wtórnym za dużo większe pieniądze. Doprowadzało to do takiej patologii, że jeśli miałeś "dojście" mogłeś kupić nowy samochód, pojeździć nim kilka lat i sprzedać na giełdzie drożej niż kupiłeś! Na giełdzie mogli kupić wszyscy, ale nie wszystkich było na to stać. A jak jest teraz?
Cytat:
Zupełnie, ale to
zupełnie nie porównywalne z rynkiem wtórnym, gdzie za dwie pensje (czyli pół roku
ostrego szczędzania) można kupić paścia co prawda, ale do remontu zdatnego. I nim
jeździć.Teraz na używkę stać praktycznie każdego. Różnica kilkudziesięciu lat i samochód z "dorobku życia" stał się popularnym towarem, dostępnym z drugiej ręki dla wszystkich. Za kolejnych kilkadziesiąt lat będzie (mam nadzieję) w Polsce podobna relacja ceny nowego samochodu jak obecnie na zachodzie, czyli nowe samochody będą równie dostępne jak obecnie używki.
Pensja rośnie
wolniej niż ceny, w tym ceny aut.Bierzesz pod uwagę zbyt wąski horyzont czasowy. Musisz patrzeć na relację ceny samochodu do pensji w perspektywie co najmniej kilkunastu (lepiej kilkudziesięciu) lat.