Nowa generacja Kia Picanto z LPG
-
Moim zdaniem kiepsko to idzie, jednak z
upływem czasu stykam się z powoli rosnącą grupą osób myślących podobnie, jak ja -
lepiej bez szpanu, a jednak nowe, tańsze.Ale pomijajac kwestie wielkosci, wyposazenia, komfortu jazdy, szpanu itp. itd. to nowe za taka sama cene jest jednak sporo drozsze w ogolnym rozrachunku niz uzywane. Ja mialem w rodzinie dobry przyklad, dwa auta kupione praktycznie w tym samym czasie, jedno auto uzywka za 38 tys zl, drugie nowe za 50 tysi, patrzac tylko i wylacznie na aspekt finansowy, to po 5 latach uzywka poszla za 20 tys zl, a 'nowe' za... 15. Wiec w pierwszym przypadku 18 tys zl starty, a w drugim 35 tys, to 2x tyle. Ja tez bym chcial nowe, samemu wybrac sobie kolor, silnik, wypas, nie martwic sie ze tu cos sie poci w silniku, tu cos zaczyna pukac, nawet juz pomiajajac wszystko inne, ale utrata wartosci to uniemozliwa. Nawet kwestia gwarancji jest dyskusyjna, przez rok awarie 16 letniego Audi wyniosly mnie tyle co jeden przeglad kompakta w ASO
-
Ja tez bym
chcial nowe, samemu wybrac sobie kolor, silnik, wypas, nie martwic sie ze tu cos sie
poci w silniku, tu cos zaczyna pukac, nawet juz pomiajajac wszystko inne, ale utrata
wartosci to uniemozliwa.Jeśli kupujesz auto żeby je sprzedać za parę lat to faktycznie na nowym stracisz najwięcej. Jeśli kupujesz auto żeby nim pojeździć dłużej, to utrata wartości już nie jest taka istotna - za nowe zapłacisz więcej, ale dłużej będziesz je mógł eksploatować, używka wyjdzie taniej ale po kilku latach albo zaczniesz do niej ostro dokładać, albo będziesz musiał kupić coś innego. Do tego dochodzi problem z "bezwypadkowymi rodzynami" na które trzeba uważać szukając używki.
-
To fakt, kupujac na 7-10 lat nowy to troche inna sprawa, ale mysle ze jednak wiecej osob ma podejscie ze szkoda zycia na jezdzenie tak dlugo jednym autem i chca czesciej zmieniac Z ta eksplatacja nowego tez zalezy, ja robie 12 tys rocznie wiec ciezko zeby uzywane auto sie strasznie sypalo nawet jak ma 200 tys km, bo co ma sie psuc w benzynowcu... Z drugiej strony jak ktos robi 50 tys km to juz nie kupi uzywanego z duzym przebiegiem.
Oddzielna sprawa jak skonfigurowanie sobie nowego samochodu pod swoje gusta, mam wrazenie, ze jedynie marki premium maja to sensownie zrobione (laczysz co chcesz z czym chcesz), bo zeby wziasc jasne wnetrzne (strasznie lubie jasne wnetrza) trzeba wziasc najbogatszy wypas, co raz ze kosztuje, a dwa laczy sie z kupa niepotrzebnych dla mnie rzeczy (np. elektryczne fotele jakies kamery cofania). Oddzielna sprawa jest, ze niewiedziec czemu ale zaczyna brakowac duzych benzynowcow, szczegolnie w klasie sredniej....
-
Ale są też ludzie dla których to są tylko 4 kółka,które mają ich dowieźć z pkt A do B przy okazji się nie psuć ojciec np w 98 kupił nową Astre i teraz w styczniu dopiero była przesiadka na nowego Focusa fakt,mógł w między czasie się przesiąść na coś używanego ale po co mu to było? Wiedział co ma i wystarczyło
Ilu ludzi tyle zdań na temat czy nowe czy używane,ale i jedni i drudzy mają swoje rację Jakby mnie było stać bez problemu to tylko nówka a,że raczej szybko nie będzie to pozostaje mi się cieszyć używanymi
-
Powiem tak. Nowe fajna rzecz ale niech ktoś sobie nówkę weźmie z salonu, a ja ją kupie jako roczną bądź dwuletnią (realnie zbyt duża strata wartości).
Co do koncepcji jeżdżenia autem 7 lat i więcej powiem krótko - umarłbym z nudy.
Siedzenie non stop w takim samym aucie zabiło by mnie. Zmieniając auto mamy inne wnętrze inną tapicerkę czy inne materiały użyte do wykończenia.
TO dla mnie jak mieszkanie przez 20 lat w tym samym pokoju bez odświeżania. Pokój zrobiony dla 4-5 latka w tapetę w tiry bądź wyścigówki i z wykładziną w uliczki na pewno znudził się 25 latkowi, a o sex'ie może w takim pokoju zapomnieć
Dlatego sądzę że dwa lata na auto to jest wystarczający czas by zdążyło się znudzić, a kiedy nadchodzi irytacja to go sprzedajemy. Taki zabieg pozwala nam jeszcze na jedną rzecz. Cały czas utrzymujemy w miarę młode autko w zależności oczywiście jaki założymy budżet. -
Powiem tak. Nowe fajna rzecz ale niech ktoś sobie nówkę weźmie z
salonu, a ja ją kupie jako roczną bądź dwuletnią (realnie zbyt duża strata
wartości).Niestety takie "prawie nowe" są albo powypadkowe, albo pofirmowe z ogromnym przebiegiem albo wyraźnie droższe. Nikt nie sprzedaje ze sporą stratą samochodu który kupił rok temu jeśli nie ma ważnych powodów.
-
Siedzenie non stop
w takim samym aucie zabiło by mnie. Zmieniając auto mamy inne wnętrze inną tapicerkę
czy inne materiały użyte do wykończenia.Hehehe, ja po roku wymienilem praktycznie caly srodek w aucie i mam wrazenie jakbym wsiadal do innego i milosc od nowa
-
Na wyjechanie nowym autem z salonu za gotówkę stać niewielu.
Więc pozostaje nam kredyt, oprocentowanie tego jest różne ale umówmy się bank nie jest dobrym wujkiem on chce zarabiać i brać od nas jak najwięcej kasiorki.
Więc jak się wszystko przekalkuluje doda odsetki do kredytu i doda stratę na wartość przez 2-3 lata to robi się na kwota za którą masz 2 średniej klasy 3 letnie auta. -
Hehehe, ja po roku
wymienilem praktycznie caly srodek w aucie i mam wrazenie jakbym wsiadal do innego i
milosc od nowaWiesz flokowanie bądź obszycie nie zmienia nam tapety czy wykładziny w naszym pokoju. To że samochody wyścigowe pomalowałeś kredką nadal nie zmienia klimatu pokoju.
-
Wiesz flokowanie bądź obszycie nie zmienia nam tapety czy wykładziny
w naszym pokoju. To że samochody wyścigowe pomalowałeś kredką nadal nie zmienia
klimatu pokoju.Mowie o swojej A4-ce, gdzie wymienilem cala tapicerke lacznie z boczkami na skore i jeszcze w uj innych gratow, jak kierownice na S4, cale audio na ori aktywne zmieniajac konsole srodkowa pod szerokie jednostki oemowe, lampy przod soczewka S4, lampy tyl I lift, gril RS4, a w pudle mam jeszcze nowe zegary wraz z kompletnym pelnym fisem. Zupelnie inne auto i nowa radocha.
-
Powiem tak. Cały czas utrzymujemy w miarę młode autko w zależności oczywiście jaki
założymy budżet.wiesz niby moge sie zgodzic
ale realia polskiego rynku motoszroto sa takie jakie sa i poki to sie nie zmieni (a niestety to sie nie zmienni) to kupowanie jakiegokolwiek pojazdu z drugiej reki jest wystawianiem sie na mine, zostalismy zalani (doslownie i w przenosni) szrotem z europy.
-
Mowie o swojej
A4-ce, gdzie wymienilem cala tapicerke lacznie z boczkami na skore i jeszcze w uj
innych gratow, jak kierownice na S4, cale audio na ori aktywne zmieniajac konsole
srodkowa pod szerokie jednostki oemowe, lampy przod soczewka S4, lampy tyl I lift,
gril RS4, a w pudle mam jeszcze nowe zegary wraz z kompletnym pelnym fisem. Zupelnie
inne auto i nowa radocha.To teraz nam jeszcze powiedz ile to kosztowało?
-
To
teraz nam jeszcze powiedz ile to kosztowało?3k zł wszystko. Niewiele biorac pod uwage ile tego jest i koszt podobnych opcji w nowych autach. A mozliwosci mam jeszcze dziesiec milionow od czarnej podsufitki z alcantary z S4 za 150zl przez carbonowe decory, konsole 2din, xenony (oryginaly z poziomowaniem i spryskami) itp. itd, a wszystko za smieszne pieniadze, czesci jest dziesiec milionow na allegro, i ceny w dobie angoli sa smiesznie niskie. Np. 6 stow za komplet skory i foteli polkubelkow, kanape z oparciem i 4x boczki to malo, jak sie sprzedaje swoja tapicere za 2 stowy, a wszystko wymienia sie samemu w 2h. Nowego tak nie doposazysz, a skora jako opcja to 3-4-5 tys zl.
-
Takiej listy opcji w Tico, Matizie czy Swifcie nie było.
A we wcześniejszym poście padło słowo klucz: Hehehe, ja po roku wymienilem praktycznie caly srodek w aucie i mam wrazenie jakbym wsiadal do innego i milosc od nowa , a tu mowa była o jeżdżeniu przez 7-13 lat -
jak kierownice na S4, cale audio na ori aktywne zmieniajac konsole
lampy przod soczewka S4
gril RS4,
inne auto i nowa radocha.A jaki silnik? 1.6?
-
czesci jest dziesiec milionow
na allegro,luzik jak bedziesz mial szczescie to Twojego nie ukradna
-
A jaki silnik? 1.6?
1.8 20v
Co nie zmienia faktu, ze jakbym mial 150 tys zl to bym nawet na uzywke nie spojrzal Tylko, ze w PL chyba nigdy nie doczekamy sie takich zarobkow
-
1.8 20v
O to rakieta.
-
Powiem tak. Nowe fajna rzecz ale niech ktoś sobie nówkę weźmie z
salonu, a ja ją kupie jako roczną bądź dwuletnią (realnie zbyt duża strata
wartości).Że posłużę się cytatem z Mokrego: nikt o zdrowych zmysłach nie kupuje nowego auta po to, żeby je jako bardzo dobre, sprawne i z sensownym przebiegiem sprzedać po roku za 2/3 ceny salonowej. To trzeba naprawdę trafić na okazję, IMO ryzyko jest duże - Drzonca miał rację co do takich samochodów.
Co do koncepcji
jeżdżenia autem 7 lat i więcej powiem krótko - umarłbym z nudy.A wiesz, że ja... nie?
1. Po to kupiłem nowe, żeby użytkować jakieś 10 lat, albo dłużej.
2. Na 95% sprawę dużych wydatków motoryzacyjnych (w sensie: zakup kolejnego auta) mam na długi czas z głowy, mogę przez lata przeznaczać kasę na mnóstwo innych spraw. Odpada kwestia spłukania się z kasy i przez kolejne 2-3 lata odkładania na to, żeby dołożyć do kolejnej używki.
3. Ogólnie to jestem stały w uczuciach i kupuję coś, co mi odpowiada i podoba mi się. Dlatego wybieram i biorę coś, w czym się dobrze czuję i szybko się tym nie znudzę. Zresztą: wydając trochę większą kasę bardziej się uważa przy wyborze, niż przy zakupie używki za mniejsze pieniądze (bo akurat w tej chwili na to może pozwolić moja własna kieszeń). IMHO warto więc nawet dobrać trochę kredytu do zakupu nówki (pomijam kwestię 10-20% wkładu własnego, bo to duże ryzyko i obciążenie).
4. Ja lubię podłubać trochę przy autku w sensie doposażania we własnym zakresie (nie koniecznych napraw). Tak więc z czasem sam dokonam pewnych usprawnień, z których przez lata będę korzystał. A przy perspektywie zmiany auta za 2 lata jest to nieopłacalne.
5. Przez dłuższy okres mam szansę dobrze poznać samochód i się do niego dopasować. Do tego jest możliwość poznania ludzi (klub) i nawiązania dłuższych kontaktów; po zmianie auta zwykle jest tak, że się wypada z obiegu.Siedzenie non stop
w takim samym aucie zabiło by mnie. Zmieniając auto mamy inne wnętrze inną tapicerkę
czy inne materiały użyte do wykończenia.
TO dla mnie jak
mieszkanie przez 20 lat w tym samym pokoju bez odświeżania.Znaczy mieszkanie też zmieniasz po 2-3 latach, bo Ci się nudzi?
Zmieniać wnętrze do woli się da, jak to opisał kolega wyżej. A zmiana samochodu to - idąc tropem Twoich argumentów - przeprowadzenie się gdzie indziej.Dlatego sądzę że
dwa lata na auto to jest wystarczający czas by zdążyło się znudzić, a kiedy
nadchodzi irytacja to go sprzedajemy.No właśnie tego nie rozumiem - czemu wybierać i kupować to, co mi się szybko znudzi?
Jestem jeszcze w stanie zrozumieć, że ktoś się pomylił i rozczarował autem, dlatego szybko je sprzedaje... ale ile takich przypadków może się przytrafić? Raz, dwa razy w życiu?Taki zabieg pozwala nam jeszcze na jedną
rzecz. Cały czas utrzymujemy w miarę młode autko w zależności oczywiście jaki
założymy budżet.E, tam... Gdybyś naprawdę chciał jeździć ciągle młodymi autami, to dopiero musiałbyś kupę szmalu wydawać.
-
3. Ogólnie to
jestem stały w uczuciach i kupuję coś, co mi odpowiada i podoba mi się. Dlatego
wybieram i biorę coś, w czym się dobrze czuję i szybko się tym nie znudzę.
Zresztą: wydając trochę większą kasę bardziej się uważa przy wyborze, niż przy
zakupie używki za mniejsze pieniądze (bo akurat w tej chwili na to może pozwolić
moja własna kieszeń). IMHO warto więc nawet dobrać trochę kredytu do zakupu nówki
(pomijam kwestię 10-20% wkładu własnego, bo to duże ryzyko i obciążenie).
Dla mnie kupowanie auta na kredyt to rozbój w biały dzień.
Bo jak się ssumuje odsetki i utratę wartości to wcale nie jest już tak kolorowo.
Bank musi zarabiać i tego nie przeskoczysz, auto traci na wartości tego też nie przeskoczysz.
4. Ja lubię
podłubać trochę przy autku w sensie doposażania we własnym zakresie (nie koniecznych
napraw). Tak więc z czasem sam dokonam pewnych usprawnień, z których przez lata będę
korzystał. A przy perspektywie zmiany auta za 2 lata jest to nieopłacalne.
Ja podłubać też lubię ale albo kupuje używkę z odpowiednim wyposażeniem albo słabsze wyposażenie ale nie dokładam do auta nic, bo jak słusznie stwierdziłeś nie ma to sensu. Po drugie w obecnych czasach z szyną CAN na pokładzie za dużo nie pokombinujesz bo dokładanie części wyposażenia poza ich zakupem wiąże się z dograniem ich do "systemu" w ASO.
5. Przez dłuższy
okres mam szansę dobrze poznać samochód i się do niego dopasować. Do tego jest
możliwość poznania ludzi (klub) i nawiązania dłuższych kontaktów; po zmianie auta
zwykle jest tak, że się wypada z obiegu.
Do poznawania ludzi nie potrzebuję samochodu - kiedyś też tak robiono ludzie poznawali się w parkach na imprezach
Co do klubu. Mam Maxi Skuter i nie należę do klubu bo klimat jest nie ciekawy, mam Stilo też nie należę do klubu po tam podobnie jest z klimatem (AK), mam Palio i wyobraź sobie też nie należę do klubu, ba nawet mając Swifta nie należałem do klubu. Mając Skodę wyrzucono mnie z forum bo admin zabronił pisać w kolorze niebieskim - jedyny urzędowy to czarny. Więc wybacz ale bez klubu się obejdę.
Znaczy mieszkanie
też zmieniasz po 2-3 latach, bo Ci się nudzi?
Tu to przeczytaj ze zrozumieniem: TO dla mnie jak
mieszkanie przez 20 lat w tym samym pokoju bez odświeżania. Porównałem mieszkanie przez dwie dekady w nieodświeżanym mieszkaniu do śmigania przez dekadę tym samym autem
Zmieniać wnętrze do
woli się da, jak to opisał kolega wyżej. A zmiana samochodu to - idąc tropem Twoich
argumentów - przeprowadzenie się gdzie indziej.
Dokładnie. Jako kawaler możesz mieszkać w kawalerce na 30m i jeździć sportowym autem, ale jak już poznasz to i mieszkanie potem robi się ciasne, i auto nieodpowiednie. Jak masz dzieci to coupe nie pomieści Ci wszystkich gratów tak samo jak 30m mieszanie - będziesz chciał porostu większego by każdy miał swój kąt.
Teraz się czasy zmieniły nie mieszka się w jednym domu od urodzenia do śmierci. Ja od 18 roku życia przeprowadzałem się już 2 razy a i pewnie przede mną jeszcze w życiu kilka.
No właśnie tego nie
rozumiem - czemu wybierać i kupować to, co mi się szybko znudzi?
Jestem jeszcze w
stanie zrozumieć, że ktoś się pomylił i rozczarował autem, dlatego szybko je
sprzedaje... ale ile takich przypadków może się przytrafić? Raz, dwa razy w życiu?
No stary gdybyś codziennie jadł schabowe z ziemniakami i buraczkami ile byś wytrzymał? Ja nie pisze o rozczarowaniu tylko o nudzie. Jedni zaczynają tuningować swoje auta - w dobrym tego słowa znaczeniu - dostrajać do swoich potrzeb, inni je sprzedają. Pamiętaj apetyt rośnie w miarę jedzenia (jeżdżenia też).
Kupisz auto i po jakimś czasie 50KM to mało albo tuning albo zmiana auta proste.
E, tam... Gdybyś
naprawdę chciał jeździć ciągle młodymi autami, to dopiero musiałbyś kupę szmalu
wydawać.
Tu trzeba jedną rzecz sprecyzować na myśli miałem auta w przedziale 7-12 lat. Cztery lata temu kupiłem Felicie 95r za 3200zł z frykasów miała tylko elektryczne lusterka, musiałem założyć wspomaganie bo moja miała problem z kręceniem . Pojeździłem nią dwa lata i przyszedł moment na zmianę. Sprzedałem za 2100zł (blacha już się odzywała) dołożyłem 2200zł i kupiłem Palio 1999r. Teraz Palio ma 1,5roku i już myślę by go zbyć realnie około 3 tyś. (trzeba już trochę zaprawek porobić tu i ówdzie). Do kasy za jakie sprzedam Palio dołożę 2-3 tyś i znów mam auto w wieku nie mniej niż 1999r a planuje wbić się już w roczniki z tego milenium. Gdybym chciał non stop inwestować w Felicie która była OK to nadal miałbym 16 letni samochód - tyle że dostrojony do siebie ale którego potem zbyć może być ciężko bo nie każdemu mój gust się może podobać.
Zmiana samochodu co 2 czy nawet 3 lata na młodsze pozwala nam mieć auto nie zacofane technologicznie i nieskorodowane [tu pozdrawiamy Almerę Mokrego] przez co bezpieczniejsze dla nas samych i innych użytkowników drogi.
Swoje przemyślenia i stanowisko argumentuje również tym że już przerabiałem opcję grzebania non stop w jednym aucie - Swifcie - tam przerobiłem wszystko. Lifting blach, piaskowanie elementów by nie było rdzy, malowanie auta na inny kolor, tarcze indiglo (bo takie mi się zawsze podobały), spojlerek (oryginalny) na klapie i wiele innych zabiegów - efekt auto poszło na złom w zeszłym roku a razem z nim 10 tysięcy. Odzyskałem z tego może 600zł.