Voytass nie upoważnił mnie do udzielania tych informacji.
Sądzę jednak, że jak będzie chciał, to coś sam tu napisze.
Dzieki, Tomek.
Poniekad wywlekam watek, bo az z trzeciej strony, na swoje wytlumaczenie mam tylko to, ze mocno za Wami nie nadazam z czytaniem <img src="/images/graemlins/wink.gif" alt="" />
Do rzeczy jednak - niestety faktycznie mocno uszkodzilem, a prawdopodobnie skasowalem moja kochana Tikawke...
Najpierw jednak dzieki serdeczne dla Pszemega i Kubusia - pierwszy przyjechal dotrzymac towarzystwa, a juz wczesniej deklarowal pomoc w transporcie, drugi ni stad ni zowad, po tym jak odwolalem wizyte, zjawil sie na miejscu, a pozniej dotrzymal towarzystwa Dotce, ktora, jak to dziewcze, przejela sie bardzo.
Co sie stalo? Zdarzenie mialo miejsce 14 lutego. Wracajac z pracy mialem nieprzyjemnosc "spotkac sie" (to chyba dobre okreslenie) moja ukochana Tikawka na Mercu okularniku z korporacji Merc Taxi. Rzecz sie dziala w Warszawie, na skrzyzowaniu Panskiej i Zelaznej. Ja jechalem Zelazna, wyprzedzalem/omijalem stojace auta - czekajace na zielone na skrzyzowaniu z Prosta (wszystko ladnie widac na duzym powiekszeniu na pilot.pl <img src="/images/graemlins/smile.gif" alt="" />), taksiarz jak to taksiarz - zobaczyl luke miedzy autami stojacymi w kolejce, to wjechal jak u siebie do kuchni. Mialem okolo metra na hamowanie z okolo 40 km/h... trafilem prawym przodem w lewy przedni bok Merca.
Tico niestety jest bardzo uszkodzone - nie wiadomo czy bedzie sens (technicznie rozumujac) naprawiac, bo nie chce wypuszczac na drogi harmonii, ale z drugiej strony - to prawdziwy przyjaciel, wlasciwie czlonek rodzony... autko nigdy nie zawiodlo z widzimisie, wszedzie dowozilo i pozwalalo wrocic, wykonalo w zyciu 4 przeprowadzki, niezliczona ilosc kursow z Warszawy do Torunia i okolic... bylismy razem w Czechach, jezdzilismy po gorach, nad morzem, po Mazurach i Polsce polnocno-wschodniej... plany byly, przyznam sie, takie, ze kupie sobie inne autko, a Tico pojdzie na emeryture - beda nim jezdzili moi rodzice. Jak bedzie - sie okaze.
Zal tylko i smutek ogromny... Tikawka jest ze mna od zakupu - byla nowiutka, jest moim pierwszym wlasnym autkiem...
====
To wyzej to, z malymi zmianami, kopia listu wyslanego przeze mnie w nocy z 14 na 15 lutego na liste mailowa Klubu. W sobote, 18 lutego, miala zas miejsce wycieczka na Slask, ktorej efektem jest to, ze nie musze jezdzic tramwajem do pracy. Zakupilem auto, ktore podobalo mi sie od jakichs 20 lat, a planowalem ten zakup od prawie roku.





Jeep XJ Cherokee 4.0 High Output Limited z 1992 roku. Umawialem sie na wyjazd i zakup juz we wtorek od rana... Radosc z zakupu i uzytkowania wciaz jednak psuje mi swiadomosc, ze Tikawka, kochany samochodzik, jest mocno skrzywdzona i zapewne nie bedzie juz jezdzic <img src="/images/graemlins/frown.gif" alt="" />
Przepraszam tych, ktorzy rezyduja na Slasku i Zaglebiu, ale na cala operacje mialem zaledwie kilka godzin, a nie chcialem tez swiezo kupionym, nieznanym mi jeszcze samochodem wracac jakos bardzo po nocy tych 300 km. Przy najblizszej okazji, kiedy bede sie w te strony wybieral, nie omieszkam na pewno dac znac <img src="/images/graemlins/smile.gif" alt="" />
Teraz wroce do nadrabiania zaleglosci - moze w koncu uda mi sie byc na biezaco <img src="/images/graemlins/wink.gif" alt="" />