Sprawdzone, ale to nie to. Ogólnie, to coś się tłucze, jak by w bagażniku coś było luźne.
Drążek Panharda może też się tłuc, a praktycznie nikt nie sprawdza luzów na nim.
Sprawdzone, ale to nie to. Ogólnie, to coś się tłucze, jak by w bagażniku coś było luźne.
Drążek Panharda może też się tłuc, a praktycznie nikt nie sprawdza luzów na nim.
Oj tam, benzyna nie jest zła, szczególnie doprawiona LPG.
Kwestia upodobania i osobistych przyzwyczajeń.
Duże były tylko z silnikami wysokoprężnymi, Santek - cóż... czyste noPb to miód - V6, piękny dźwięk, fajne osiągi, ale bez LPG to tragedia, natomiast z LPG to koło 225/70R16 w bagażniku, czyli i tak źle (bo jednak V6 lubi pić...), i tak niedobrze... No i tak to wyszło, że noPb odpadło z tego powodu. Są też R4, ale z kolei osiągi mają takie, że pojawia się ochota zrobienia Freda Flinstone'a...
Myślałem nad noPb w Captivie, ale recenzje raczej miażdżące, wykresy mocy i momentu takie, że chyba jednak nie... Do tego oczywiście problem z LPG - a tam koło już 17 (albo 18) cali, więc jeszcze "lepiej" z bagażnikiem
jeśli chodzi o berlingo byle nie 1.4 pb, 18.5 sekundy do setki i spalanie 13/100.
Ja to ogólnie benzyny nie trawię Matiz to jedyne auto w rodzinie (poza Lacetti, które siostra kupiła i 20 godzin później dostała strzał w bok od pana, który uznał, że jeżeli wbił się za sygnalizator, to może jechać kiedy chce... Auto prawdopodobnie pójdzie do kasacji, bo ma poharatany cały bok i na 85% belkę tylną...) z silnikiem benzynowym
Jakoś to do mnie nie przemawia.
Ja mam awersję do garaży Ilekroć Matiz spędził noc w garażu (z różnych powodów i w różnych garażach) - tyle razy miałem nim jakąś nieprzyjemną przygodę
Tak, ale z przodu nie było tych półek i kół zimowych co teraz tam stoją.
No to faktycznie nie upchniesz dużego...
No niestety mieszkam w bloku i dobudowanie czegokolwiek obok jest nie możliwe. Biegnie tam rura z gazem.
Czyli klapa...
Na razie tylko rozpatruję możliwość zmiany auta ale być może poczekam z tym aż do wiosny.
Z krótkich i pojemnych nasuwa mi się jeszcze Citroen Berlingo / Peugeot Partner pierwszej i drugiej generacji. Tyle, że nie wiem co z szerokością i wysokością...
Np. Berlingo w wersji Multispace to super auto rodzinne z wieloma schowkami, stolikami dla pasażerów tylnej kanapy i wielkim bagażnikiem.
Poproszę diagnostę, żeby się przyjrzał dokładniej tylnemu zawieszeniu.
Może coś znajdzie, bo ja żadnych luzów nie widziałem, a się coś tłucze
Czasem tłuką się łożyska - takie upierdliwe walenie, jakby miało się coś urwać Tam są stożkowe (bo o Matiza chodzi, prawda?), więc trzeba dość precyzyjnie je ustawić - tak, żeby skasować luz ale nie dokręcić ich zbyt mocno.
To co , mam kupić duże auto i trzymać je pod ,,chmurką,, jak sąsiad ?
Nic mu nie będzie, jak pod chmurką będzie stać
A Escort mieścił się do garażu? Garaż masz na prywatnej posesji? Nie da się dobudować jakiejś niewielkiej przybudówki na rowerogaraż?
Wieszak na ścianę na koła i rowery i się Rezzo lub coś podobnego zmieści
Dawno chyba śląsko-małopolskiego spota nie było
Proponuję zatem na ziemi neutralnej - czyli w granicach woj. śląskiego a na historycznej Ziemi Krakowskiej, czyli ni mniej, ni więcej a właśnie w Jaworznie.
Termin - wtorek 6.10, godzina 18:00, miejsce - Borowa Chata, ul. Jeleńska 5, a wujek Google podpowiada nieznającym Jaworzna, że jest to tutaj: Borowa Chata
Mam nadzieję na frekwencję większą, niż ja oraz moje smoczysko (to o samochodzie...), więc przy okazji postanowiłem połączyć nasze siły i spota ogłosiłem tutaj, na AK oraz HKP
Podejrzewam nie pompę, a serwo.
Też obstawiam uszkodzone serwo, albo przewód podciśnienia.
BTW - w matizie pompa hamulcowa jest na 3 przewody?
Na 4 - są oddzielne obwody do wszystkich kół.
Mam tylko nadzieję, że "dziadek" się opamięta ... i nie będzie już stwarzał zagrożenia na drodze:/
Wątpię szczerze mówiąc...
Jeżeli już, to ten Kraft&Dele - teoretycznie ma 1200W mocy (ten mniejszy niespełna 700...).
A jak zasięg świateł i granica odcięcia? Kolega nie wierzył, że żarówka a żarówka to często dwie różne sprawy, aż się sam naocznie przekonał...
Przykład z życia wzięty: kupiłem kiedyś (awaryjnie - spaliła się wieczorem przed wyjazdem do pracy - 300 km ponad w jedną stronę) żarówki w Norauto. Opis wspaniały, +ileś tam, jakiś tam świetny zasięg itp. itd. Klasyczna, przezroczysta bańka, ładne, białe światło. Niestety - potem przyszedł zmierzch i trzeba było ruszać... Jechaliśmy prawie na ślepo. Dalej od tych wynalazków świeciły przeciwmgielne (na bocznej drodze musiałem na nich jechać - bez przeciwmgielnych jazda była praktycznie niemożliwa). Następnego dnia na swoje miejsce wróciła mocno już zużyta żarówka Nightbreaker Unlimited i "miejscowy" Kolega został poproszony o odebranie kompletu Osramów ze sklepu w mieście, z którego dojeżdżał. Po montażu nowych żarówek światłość przed autem powróciła
Myślałem nad zamontowaniem tych żarówek z Norauto w Matizie (i tak jeździ w 95% po mieście), ale ciężko się na tym jeździło nawet w gorzej oświetlonych miejscach na obszarze zabudowanym. Poza tym kupiłem Philipsy Vision Plus +60% w "zabójczej" cenie 10PLN/sztuka i żarówki z Norauto oddałem z ulgą koledze, który potrzebował żarówki na zapas.
Ogólnie, w tico żarówki długo wytrzymują, nie tylko H4, ale wszelkie inne Ja mam większość fabrycznych żarówek w swoim tikaczu
Instalacja na cieniutkich przewodach, ogromne spadki napięcia, żarówki pracują zdecydowanie poniżej nominalnego napięcia, to i się nie przepalają
H4 Philipsy +30% wcale nie są "białe" tylko nadal żółtawe poczekam aż dorwę H4 o bielszej barwie
Białe są np. Osramy Nightbreaker Unlimited, ale w przypadku dobrej instalacji. W dużym mam instalację (fabrycznie) na przekaźnikach, grube kable i bardzo solidne kostki (reflektor ma złącze zbiorcze, H4 jest zawsze w hermetycznej lampie). Niemniej jednak - możesz spróbować, chociaż cena nie nastraja do robienia potencjalnie nieudanych eksperymentów. Ja dużo jeżdżę nocą - w tym bardzo dużo po drogach marnych - leśnych, bez linii itp. i te Osramy są najlepszą opcją, jaką znalazłem.
Tak właśnie było.
Pamiętasz rynek samochodowy chociażby z lat 80-tych? Zgroza w porównaniu do dnia dzisiejszego, kiedy to wszędzie wciskają Ci auta za każdą cenę...
Nawet nie trzeba tak daleko sięgać (chociaż pamiętam pierwsze auto Rodziców - malucha z 1981 roku kupionego w 1988 roku mniej więcej 3 razy drożej, niż sprzedająca zapłaciła za nowego - ale ona była "z układu", miała talony itp. itd.)
Ojciec kupował drugie nowe auto (Citroena Berlingo) w 2004 roku. Szczerze mówiąc - zapłacił za ten samochód chore pieniądze - ponad 45 tysięcy za pięcioosobowy kratkowóz z silnikiem 2.0 HDi z manualną klimatyzacją i dwiema poduszkami powietrznymi... Tyle, że było to przed integracją z EU, były jakieś tam kontyngenty aut bez cła itp. itd. - generalnie sytuacja na rynku samochodów używanych była jeszcze całkowicie chora. W 2010 roku Ojciec kupił kolejne Berlingo i nie miało ono już tak szokującej ceny (bezwzględnie trochę więcej, niż pierwsze Berlingo, ale jednak względnie było znacznie tańsze), chociaż wyposażenie ma o niebo lepsze - 4 poduszki, dwustrefową klimatyzację, ABS i kontrolę trakcji, fabryczne (przyzwoite) audio, komputer pokładowy itp. itd.
Skoro tak, to nie uwzględniono jeszcze aut nieubezpieczonych i bez przeglądów, którymi porusza się (zapewne do czasu kontroli policyjnej) pewna ilość ryzykantów - zwłaszcza po wisach, ale nie tylko. Nie jest ich zbyt wielu, ale takie kwiatki wciąż się zdarzają.
Na pewno są takie przypadki, ale mimo wszystko to jest ograniczone do lokalnego przemieszczania się i jak piszesz - pierwsza kontrola i papa autko...
Pojazdy z żółtymi tablicami... No tak, mają swój wiek, ale nie jest ich aż tak dużo, żeby mieć znaczący wpływ na statystyki.
Na pewno mają co najwyżej kosmetyczny wpływ.
Racja. No cóż, stajemy się bardziej wybredni (i dobrze). Czasem spowodowane jest to zasobnością portfela, a czasem po prostu coraz lepszą dostępnością (także cenową) aut używanych.
Dokładnie - aut jest znacznie więcej, niż rynek jest w stanie wchłonąć, stąd rosnący reeksport przez "Pribałtykę" do krajów Unii Celnej.
Jest to wynik postępu technologicznego, przemysłowego, cywilizacyjnego. Większość produktów stała się po prostu powszechna, a co za tym idzie - są o wiele tańsze, niż wcześniej. To wcale nie oznacza wzrastającej zamożności.
Jakiś punkt odniesienia trzeba mieć. Na dobrą sprawę w czasach powszechnej szczęśliwości mało kogo było stać na zakup jeansów, które normalny świat traktował jak traktuje się spodnie - kupował, kiedy była taka potrzeba, zużyte wyrzucał... Pieniędzmi często można było sobie ściany tapetować, bo i tak nie było niczego w sklepach.
Owszem, też ostatnio zauważyłem, że pojawiły się takie wieści o CEPiKu. Ale... skąd masz te nowe dane o 11-12 latach?
Taki średni wiek samochodu w Polsce wyliczyła któraś z firm prowadzących badania rynku samochodowego. Zostały wtedy odrzucone samochody, które przez kilka kolejnych lat nie były ubezpieczane ani nie przechodziły badania technicznego, czyli samochody po prostu nieistniejące. Wydaje mi się (nie pamiętam dokładnie), że nie były tu uwzględniane samochody z żółtymi tablicami (tj. były wliczane w średni wiek pojazdów poruszających się po naszych drogach).
Czasem widuję, rzadko. Jednak nie chodzi mi o stare samochody rodem z PRLu; miałem na myśli kupę jeżdżącego po polskich drogach złomu ze znaczkami "renomowanych" firm (najczęściej zachodnich), które wciąż istnieją.
A to oczywiste, tyle, że te zachodnie auta to są samochody w większości z końca lat 90-tych, coraz bardziej przeważają jednak samochody z XXI wieku. Biorąc pod uwagę, że rocznie na naszych drogach przybywa ponad 300 tysięcy nowych samochodów (z polskich salonów), w ciągu trzech lat mamy odmłodzenie miliona samochodów jeżdżących po naszych drogach. Żeby uzyskać średnią z tego miliona i tak musimy mieć milion aut ponad 20-letnich (i to jest właśnie połowa lat 90-tych), potem kolejna grupa nowych aut - też około miliona w wieku 3-6 lat - musi być równoważona przez milion samochodów z początku XXI wieku itd. Tak naprawdę tych "staruszków" - wyeksploatowanych i tak naprawdę niemożliwych do doprowadzenia do normalnego stanu technicznego nie ma tak dużo.
Ale fakt - ostatnio kupujemy coraz młodsze auta (choć wcale nie najnowsze). I myślę, że bierze się to stąd, iż niektórzy rzeczywiście lepiej zarabiają. Jednak w większej części przypadków chodzi o to, że samochody używane (i wcale nie najstarsze) po prostu są coraz tańsze.
Na pewno są stosunkowo tańsze - chociaż ceny bezwzględne raczej nie spadają. Nadal 5-6 latek kosztuje tyle samo, ile kosztował jego poprzednik kilka lat temu. Jednak jakby nie patrzeć - więcej zarabiamy, niż choćby 10 lat temu, do tego tak, jak piszesz - zwiększona konkurencja na rynku spowodowała spadek cen dóbr niegdyś luksusowych, więc i realne zwiększenie siły nabywczej pieniądza. Daleko nam do "cywilizowanego" Zachodu, ale porównując - coraz bardziej odjeżdżamy też "dzikiemu" Wschodowi...
Ja dla przykładu jestem zwykłym ,,Kolwalskim,,. Nie zarabiam dużo i mam na utrzymaniu rodzinę .
Mnie nie stać na kupno nowego samochodu.
Z drugiej strony mam kolegę, który zarabia niewiele ponad najniższą krajową, czasem jakąś premię za nadgodziny dostanie a kupuje wyłącznie nowe samochody...
Z ręką na sercu - stać mnie na zakup nowego samochodu w salonie, ale w cenie, którą bym zaakceptował bez żalu, niestety - nie do końca takiego, jaki potrzebuję - a taki, jaki potrzebuję jako nowy kosztuje tyle, że też mnie stać, ale wolę te pieniądze wydać na coś innego (albo wcale ich nie wydawać...).
Ale przecież większość stacji demontażu płaci za samochód (jeżeli jest w miarę kompletny). Można spokojnie wyrwać 500-600 złotych (przynajmniej opłata recyklingowa się zwraca...)
A, nie do końca się zgodzę - a wręcz przeciwnie. Moim zdaniem jest to wynik coraz większej dostępności samochodów i ogólnie powszechnej motoryzacji.
Czyli samochód przestał (już dawno temu...) być dobrem luksusowym a stał się sprzętem takim, jak lodówka, czy telewizor. Dostępność dóbr jest chyba wystarczająco dobrym wyznacznikiem zamożności...
Porównaj średni wiek aut używanych na Zachodzie i u nas... to mówi wszystko. Większość Niemców kupuje auto w salonie, pozbywając się starego, które trafia na nasz rynek.
Wbrew pozorom średni wiek aut w Polsce nie różni się znacząco od tego na Zachodzie. Oficjalnie średni wiek aut zarejestrowanych w Polsce, to ponad 17 lat, ale w ewidencji CEPiK-u jest około 6 milionów samochodów nieistniejących de facto, których nikt nigdy nie wyrejestrował.
Średni wiek auta w Polsce (faktyczny) wynosi 11-12 lat. W Niemczech około 9 lat, w Szwecji prawie 10 lat, na Słowacji 11 lat, w Finlandii prawie 12 lat. W Stanach Zjednoczonych średni wiek pojazdu osiągnął 11 lat.
Oficjalnie po naszych drogach jeżdżą "tabuny" Żuków, Syren, Fiatów 125p, Polonezów itp. itd. Tak naprawdę - kiedy ostatnio widziałeś auto tego typu? Ja nie potrafię sobie przypomnieć, kiedy ostatnio widziałem nawet Lublina starszych generacji, nie mówiąc o Żuku, czy Nysie, DF-a widziałem pewnie z miesiąc temu - na żółtych blachach w stanie olśniewającym, Poloneza nie widziałem już dawno. O Syrenie nie będę wspominał, bo to praktycznie biały kruk. Na parkingu mój Matiz jest jednym z najstarszych samochodów (a to rok 2000), starsza jest chyba tylko bardzo ładnie utrzymana Honda Civic 3d.
Jakim cudem to auto trafia do rozbiórki? Podłoga może się rozleciała ale karoseria jest cała?
Taka wartość auta, że w pewnych okolicznościach nie opłaca się go reanimować. Jeżeli masz auto warte 1500 złotych, remont silnika wyniesie np. 750 złotych i musisz na niego czekać, do tego w kolejce czekają np. hamulce, jakiś luz w zawieszeniu itp., to czasem lepiej wziąć 500 złotych za złomowane auto, dołożyć to do ceny remontów i kupić następne auto na chodzie.
To, co od dawna działo się na bogatym Zachodzie, od kilku lat jest coraz bardziej powszechne i w Polsce (i w sumie dobrze - świadczy o rosnącej zamożności społeczeństwa).