@leo napisał w Ciekawe aukcje, ogłoszenia związane z Tico:
@ryszard napisał w Ciekawe aukcje, ogłoszenia związane z Tico:
Rozumiem, że części deficytowe są droższe bo z jednej strony sprzedający chce więcej na nich zarobić a z drugiej strony zapewnia to jeszcze jakąś dostępność części dla tych co stać lub zależy im bardzo na aucie.
A ja nie do końca rozumiem takiego sposobu myślenia.
Sklep sprowadził jakąś tam część, naliczył sobie marżę i wyszła mu cena do sprzedaży, czyli z własnym zyskiem - załóżmy - 40 zł. Przychodzi moment, gdy ta część jest bardziej poszukiwana - więc podnosi cenę dwu-, trzy- lub czterokrotnie. Pytanie: dlaczego? Czy dlatego, że jeśli nie podniesie, to będzie miał straty? Nie o to chodzi, strat nie będzie. Po prostu WYKORZYSTUJE chwilową sytuację i chytrze chce dodatkowo zarobić, nie dokładając niczego specjalnego od siebie - ani materiału, ani pracy. Dla mnie jest to LICHWIARSTWO w czystej postaci, bo z uczciwym handlem nie ma nic wspólnego. Już nawet nie napiszę inaczej, żeby nie być posądzonym o skrajne poglądy z pogranicza narodowego socjalizmu. ;-)
Nie chciałbym się wdawać w długą dyskusję ale nie do końca jest tak jak piszesz. Po pierwsze celem firmy w gospodarce rynkowej jest maksymalizacja zysku. Po drugie przedstawiasz tylko jedną sytuację gdy sklep zarabia krocie na towarze deficytowym. Nie bierzesz zaś pod uwagę, że ma też części których na rynku jest w nadmiarze, spadł na nie drastycznie popyt i nie znajduje na nie odbiorców i aby sprzedać choć cześć tego towaru i odzyskać jakąś część zainwestowanych pieniędzy zmuszony jest sprzedać je grubo poniżej ceny zakupu z dużą stratą. Dawno już nie mamy cen urzędowych a gdy takowe były to były puste półki bo towar przy niskich cenach i małej podaży był natychmiast rozchwytywany.
Pacior potrzebował drążka stabilizatora. Normalnie, parę lat temu, gdy wszędzie był dostępny, kosztował 174,20 zł i moim zdaniem to już było sporo jak za wyprofilowany kawałek stali. No, ale tak kosztował. Teraz zaś, gdy już to rzadkość, sklepy wywindowały ceny jak za złoto: Potak sprzedawał za 240 zł ........., zaś PHUTOM-CAR z Legionowa już krzyczy 400 zł - pewnie dlatego, że jeszcze ma. Czy to jest uczciwy handel, rąbnąć marżę kilka razy przewyższającą wartość? Nie, to jest ŻEROWANIE i dorabianie się na czyichś potrzebach.
JW
Pacior zapłacił rok temu nowy stabilizator za 300 zł. Czy to znaczy, że kupił OKAZYJNIE?
Też kupiłem ten drążek 2- 3 lata temu do mojego drugiego Tico u innego sprzedawcy wówczas w trochę niższej cenie. Na pewno nie kupiliśmy tych drążków w okazyjnej cenie ale tak już jest z towarem deficytowym i nie jest to nic zaskakującego na całym świecie. Zarówno Pacior jak i ja mimo to zdecydowaliśmy się na zakup drążka. Ja przynajmniej dlatego, że uznałem że przy obecnym deficycie drążków cena jak dla mnie nie jest zaporowa. Nikt nas do zakupu nie zmuszał. Mogliśmy np. sprzedać Tico i kupić inne auto do których drążki są tańsze. Mogliśmy kupić drążek na szrocie. Jest wiele opcji do wyboru.
Drugi przykład: poszukiwane są tarcze kotwiczne, Sam chętnie kupiłbym i wymieniłbym, bo w moim są już słabe. Ale nie dajmy się zwariować - ile można żądać za kawałek wyprofilowanej blachy, która normalnie kosztowała 40 zł (polski zamiennik)?
Ja rozumiem, że ktoś kiedyś kupił części, teraz nie potrzebuje i chce się pozbyć - znaczy sprzedaje po kosztach zakupu lub... no dobra, dolicza sobie te KILKA zł:
Ale takie kwiatki też się zdarzają - na oko jest to polski zamiennik, który kilka lat temu kosztował sprzedającego 40, max. 50 zł, a teraz (za niezabezpieczony, porysowany towar) "życzy sobie" 3-4 razy więcej:
No dobrze, rozumiem pewne sprawy - jeśli już nie za oryginał, to chociaż za polską tarczę jestem skłonny dać stówę, znaczy podwójną cenę, ale nie więcej... gdzie przyzwoitość? Za kawałek stalowej wytłoczki?
Może dla Ciebie to normalna sytuacja, ale ja nie rozumiem i nie pochwalam takiego postępowania. W imię zasad, ze zwykłej przyzwoitości - chociaż, jak piszesz: "zależy mi na aucie", to nie popieram żerowania na czyjejś potrzebie.
W gospodarce rynkowej równoważy się popyt z podażą cenami. To, że drążek czy tarcza jest jeszcze w ogóle gdzieś dostępna to tylko dlatego, że ma wysoką cenę. Gdyby miała bardzo niską cenę to kupiłby ją ktoś przypadkowy, kto np chce jeszcze pojeździć rok czasu i przesiąść się na inne auto bo to dogorywa. Jeżeli jest mało części a wysoka cena to na kupno decydują się tylko ci co chcą zainwestować w auto. Niestety nie da się zaspokoić przy deficycie części potrzeb wszystkich chętnych. Na sprzedaży jednego towaru się traci na innym zyskuje. Nie ma tu gwarancji rządowych stałości ceny. Koszty wytworzenia towaru nie zawsze znajdują pełnego odzwierciedlenia w cenie. Podam taki prosty przykład. Ktoś kupił 40 lat temu na poczcie w przeliczeniu na obecne złotówki znaczek pocztowy za 2 zł a koszt jego wyprodukowania wówczas wynosił 1 zł. Teraz dla filatelistów jest warty 1000 zł a za 10 lat być może np. 2000 zł. Czy jest to żerowanie? To samo z klasykami. Po prostu tego jest mało. Drogo się obecnie sprzedaje np tarczę ale i drogo kupuje drążek. Po prostu takie są ceny rynkowe. Inny jeszcze przykład ceny wytworzenia a ceny rynkowej. Komputer zakupiony 10 lat temu kosztował 2000 zł a jego wytworzenie dajmy na to 1500 zł. Dziś komputer jest wart tyle co dadzą na skupie złomu czyli 40 gr za kg.