Teoretycznie możliwe że to kopułka, ale zastanawia mnie kilka szczegółów: czemu na całkowicie zimnym silniku zawsze bez problemu odpalał mimo teoretycznej wilgoci w kopułce?
Problemu występowały dopiero po około 8-10 minutach od odpalenia albo po przejechaniu mniej niż 1,5 km. Wolne obroty były zawsze ok, dodawanie gazu go dusiło, ale jak przekroczył 3000 obrotów to dalej już się kręcił bez dławienia.
Choć za kopułką przemawia fakt że problem był tym większy im dłużej auto stało. Jeżeli jeździłem codziennie to nic nigdy się nie działo. Po 2-3 dniach stania czasami się trochę dławił, ale ogólnie dosyć szybko przechodziło. Po więcej niż tygodniu dławił się masakrycznie, a jak zgasł to odpalić się go nie dało. Wygląda to jakby czym dłużej stał, tym więcej wilgoci się gromadziło.
Kopułkę i kilka innych rzeczy będę wymieniał w niedługim czasie, ale boje się tylko że przy moim szczęściu to wcale nie była kopułka i to że odpalił to zbieg okoliczności