Witajcie,
ostatnio pojawił mi się dziwny odgłos, pojawiający się na kilkanaście sekund, tak średnio raz na godzinę - półtorej godziny pracy silnika, bez powtarzalnej regularności.
Brzmi to jak bzyczenie komara, no może muchy, przepuszczone przez wzmaczniacz <img src="/images/graemlins/wink.gif" alt="" /> tylko dźwięk jest jakby bardziej "chropowaty".
Jest średnio głośne, wewnątrz samochodu słabo słyszalne. Odkryłem to kiedyś jak samochód stał sobie rano, grzał się a ja skrobałem szybki. Natychmiast podniosłem maskę, a to złośliwie umilkło, zanim zdążyłem zlokalizować źródło dźwięku, <img src="/images/graemlins/zolta.gif" alt="" /> ale mniej więcej jest to w lewej części silnika (patrząc z perspektywy kierowcy z wnętrza autka). Pojawia się zarówno na luzie, jak i na biegu, na ciepłym i zimnym silniku. Zawsze samo zanika po kilku, kilkunastu sekundach. <img src="/images/graemlins/niewiem.gif" alt="" />
Nie wiem, czy to może sie przerodzić w coś groźnego, czy mam się nie przejmować (zdarza się od około 3 tygodni i się nie pogarsza chyba). Dodam, że poza dźwiękowymi, żadnych negatywnych objawów w działaniu Suzy nie stwierdziłem. Silnik pracuje równo, wolne obroty po nagrzaniu około 850-900, moc jest, nie przegrzewa się, olej jest (nie bierze ani grama <img src="/images/graemlins/palacz.gif" alt="" /> )
Pewnie kojarzycie stare golfy czy ople, czasem można takiego spotkać z metalicznym odgłosem jakby ktoś wiercił w metalu pod maską, ten dźwięk jest cały czas. To może ma TROCHę podobną barwę dźwięku, ale mniej intensywne, znacznie cichsze i zaraz się ucisza.
Swift GL 1,0 3D 1999r benzyna.
Dzięki za Wasz czas i pomoc.