Uważam ten przepis za nieudolną próbę poprawienia bezpieczeństwa na drogach przy jednoczesnym
zwiększonym obciążeniu zwykłego podatnika kolejnymi wydatkami.
Oczywiście, osoby, które dotychczas nie jeździły cały czas na światłach, będą musiały częściej wymieniać żarówki. W starszych autach (H4 i R2) to nie problem, ale np. ksenony kosztują sporo (jednak jeśli kogoś stać na autko z reflektorami ksenonowymi, to chyba ma też na żarówki)
Obowiązek jazdy na światłach pojazdów motocyklowych to dobre rozwiązanie prawie wyłącznie z racji > tego iż poruszają się one ze znacznymi prędkościami i są mniejsze.
Przepraszam bardzo, ale czy motocyklistów nie obowiązują takie same limity prędkości jak kierowców samochodów osobowych? Czy włączone światła uprawniają ich do szaleńczej jazdy? Może świadomość, że mogą być gorzej widoczni spowoduje, że będą ostrożniejsi?
Uważam, że przepis ten jest kompletnie niepotrzebny. W przypadku normalnego poruszania się po
mieście w pogodny dzień stanowi tylko utrudnienie dla kierowców, z jednej strony muszą
pamiętać o włączeniu świateł mimo iż warunki pogodowe są idealne
Można zainstalować "przypominacz".
z drugiej strony dla kierowców jadących z przeciwka których niejednokrotnie światło to oślepia,
ponieważ pojazd z naprzeciwka ma źle ustawione światła, a co gorsza jedzie z włączonymi światłami
drogowymi, bo z takimi przypadkami się już spodkałem(fanatycy jazdy na światłach, myślą, że
są bezpieczniejsi, podczas gdy to właśnie oni stwarzają zagrożenie).
To jest oczywiście karygodne. Niektórzy chyba nie wiedzą, że w samochodzie mają pokrętło do zmiany ustawienia świateł. Jednak z dwojga złego wolę być oślepionym (w dzień nie jest to bardzo dotkliwe) przez kilka samochodów, niż ich nie zauważyć, gdy jadą bez świateł "ze słońcem".
Wg mnie taki przepis nie byłby potrzebny, gdyby nie skłonność niektórych kierowców do kombinowania, typu: "To tylko mała mżawka, światła jeszcze mi nie potrzebne", "Panie władzo, przecież jeszcze jest jasno". Niestety, do zdyscyplinowania często potrzebny jest nakaz.