właśnie wróciłem tico z nad morza zrobiłem w jedną strone 670 km i z
powrotem
[...]
Na początku lipca również wybrałem się nad morze (a, taka nowa, świecka tradycja się narodziła - jeżdżę tam raz do roku, coby dzieciaki jodem napełnić <img src="/images/graemlins/wink.gif" alt="" /> ). Prawie pół tysiąca (bez kilku) kilometrów w jedną stronę.
Tradycyjne przygotowania samochodu przed trasą trwały 15 min. <img src="/images/graemlins/gris.gif" alt="" /> : sprawdzenie ilości płynów, obejrzenie silnika (czy coś nie cieknie), kontrola ciśnienia w oponach, umycie szyb i odkurzenie autka w środku (z zewnątrz był całkiem czysty po serii rzęsistych deszczów). Ponieważ wyszło tak, że jakoś zmieścimy się z bagażami (jeżeli nie wezmę koła zapasowego), a do tego nie chciało mi się zakładać boxu na dach (jest duży i nie wiem, czy dałoby się postawić antenę CB - a bez radia jechać nie chciałem <img src="/images/graemlins/gris.gif" alt="" />), pojechałem w długą trasę bez "zapasu". Trochę miałem duszę na ramieniu, ale doszedłem do wniosku, że skoro przez tyle lat nie było potrzebne, to i teraz pewnie będzie zbędnym balastem - i miałem rację. Fakt, że o opony dbam, nie jeżdżę na obcych "używkach" (zawsze kupuję komplet jednakowych nowych gum), więc jakoś usprawiedliwiłem sobie ten "wybryk" <img src="/images/graemlins/wink.gif" alt="" />. I owszem, "zapasówka" nie przydałaby się.
Oczywiście tico jak zwykle nie zawiodło mnie. Przyznam jednak, że z każdym rokiem nabieram coraz więcej obaw - wszak autko ma już 10 lat i niewiele części wymienionych (bo nie było takiej potrzeby - wszystko funkcjonuje bez zastrzeżeń). Z czasem jednak należy liczyć się z potrzebą napraw... oby więc nie wydarzyło się to podczas wakacyjnego wyjazdu. Na szczęście i tym razem było OK; 1500 km (trasa + jazda na miejscu) tikacz prześmigał bez protestów. Oczywiście wyraźnie ciężej mu było z dwiema osobami, dwójką dzieci i bagażami, ale... dawał sobie świetnie radę i nie odstawał od większych aut na drodze. <img src="/images/graemlins/waytogo.gif" alt="" />
W tamtą stronę wyjechałem przed nastaniem świtu. Po drodze obowiązkowe 3 przystanki co ok. 150 km (dzieci mają swoje prawa <img src="/images/graemlins/wink.gif" alt="" /> ). Wrażenia z drogi nr 7, którą pokonuję raz w roku: od stolicy do Łomianek coraz gorsza nawierzchnia (koleiny, nieoczekiwane garby), psuje się też dwupasmówka do Płońska (szczególnie prawy pas). Dalej - jakoś chyba mniej fotoradarów, niż parę lat temu (dzięki nowym częściom trasy, omijającym wiele miejscowości). No i nareszcie koniec z objazdami przed Gdańskiem <img src="/images/graemlins/OK.GIF" alt="" /> - ostatnie dziesiątki kilometrów i wlot do miasta zrobiły się całkiem znośne.
Z powrotem wyjechałem wieczorem, coby dzieci się nie nudziły i przespały chociaż większą część trasy. I tak było - zrobiłem tylko jeden postój przed samą Warszawą. Jazda nie należała do przyjemnych z powodu przelotnych, ale obfitych deszczów. Zauważyłem, że chociaż specjalnie wybrałem czas wyjazdu (noc z soboty na niedzielę), to coraz więcej aut spotyka się po drodze; kiedyś dobrze jeździło mi się właśnie nocami, bo ruch był naprawdę znikomy, teraz zaś to się już skończyło (chociaż na pewno jest mniejszy, niż za dnia).
Wspomnę jeszcze o czymś, na co szczególnie zwróciłem uwagę: na narastającą manierę wielu kierowców, którzy wyprzedzają inne samochody, chociaż sami nie chcą szybciej jechać <img src="/images/graemlins/hmm.gif" alt="" /> <img src="/images/graemlins/niewiem.gif" alt="" />. W samym Gdańsku i tuż za nim, gdzie są ograniczenia, wyprzedzają, jak tylko się da, i wloką się z przodu (cóż, w takich sytuacjach niepotrzebne jest CB, skoro ewentualni "sponsorzy" sami pchają się na odstrzał <img src="/images/graemlins/hehe_.gif" alt="" />). Potem, gdy skończył się teren zabudowany i można było przyśpieszyć, ci sami kierowcy dalej jadą tym samym tempem <img src="/images/graemlins/niewiem.gif" alt="" /> - w sumie na przestrzeni jakichś 50 km wyprzedziłem ok. 20 aut, które "wzięły mnie" wcześniej. Nie rozumiem takiego postępowania: łamać ograniczenia jadąc szybciej, by potem nie zmieniać prędkości tam, gdzie śmiało można przyspieszyć <img src="/images/graemlins/niewiem.gif" alt="" />.
Dodam jeszcze, że - pamiętając o forumowej dyskusji sprzed kilku miesięcy - specjalnie policzyłem średnią prędkość jazdy. Pisałem kiedyś, że jadąc zgodnie z przepisami można wypracować średnią ok. 60 km/h, a 70 km/h to już dość szybka jazda. Ktoś mnie poprawił, że da się szybciej (bez wariowania). Potwierdzam - da się; tym razem moja średnia z 350 km wyniosła 83 km/h. Ale było po drodze naprawdę niewiele terenów zabudowanych, panowała noc i ruch był mniejszy. "Wariactwa" też nie uprawiałem - warunki nienajlepsze (noc, miejscami deszcz), dzieci na pokładzie, obciążenie. Jednak można taką średnią osiągnąć jadąc zwykle ok. "setką" po trasie.
No, to i ja dołożyłem swoje 3 grosze do tegorocznego tematu wakacyjnego. <img src="/images/graemlins/gris.gif" alt="" />