Jeśli chodzi o mnie, to "dłubię" w garażu. Przechowuję tam wszystkie swoje narzędzia, urządziłem się nawet nieźle (solidny stół montażowy, mnóstwo półek, zamykane szafki) - całkiem sympatycznie, że nawet się do domu nie chce iść (dodam, że chłodzenie <img src="/images/graemlins/piwo.gif" alt="" /> realizowane jest w wiaderku z wodą, które stoi w kanale, i wyciągane jest przy pomocy sznureczka - jak ze studni <img src="/images/graemlins/gris.gif" alt="" />).
Osobiście mam fioła na punkcie ergonomii - już dawno zauważyłem, że ogromne oszczędności czasu (i nerwów) daje odpowiednie rozmieszczenie i przechowywanie używanych narzędzi. Nad stołem wisi specjalna tablica z tym, co używane jest najczęściej; wystarczy tylko sięgnąć ręką. A inne narzędzia i maszyny mają swoje miejsce w zależności od tego, jak często po nie sięgam. IMHO ważne jest utrzymanie porządku wśród narzędzi - po pewnym okresie czasu sama podświadomość podpowiada, gdzie co wisi / leży, a ręka sama po to sięga. Ja doszedłem w tym prawie do perfekcji - w zasadzie bez patrzenia trafiam łapą na to, czego akurat potrzebuję; ma to swoje plusy (np. siedząc w kanale i mając do dyspozycji jakiegoś pomocnika na górze nie trzeba wyłazić spod auta w celu odnalezienia np. odpowiedniego klucza - jeśli rozkład narzędzi jest w głowie, zawsze można pomocnika nakierować <img src="/images/graemlins/wink.gif" alt="" />).
W pomieszczeniu do majsterkowania baaardzo ważny jest prąd; wszystkie jego zalety docenimy dopiero wtedy, gdy go zabraknie (coś wiem na ten temat <img src="/images/graemlins/oslabiony.gif" alt="" />...). Dochodzę do wniosku, że jak jeszcze te 20-25 lat temu ważne było w zasadzie tylko oświetlenie (wiertarka to był rarytas w tamtych czasach <img src="/images/graemlins/wink.gif" alt="" />), to teraz właściwie bez maszyn niczego prawie zrobić nie można.
Nie wiem, jak Wam, ale mi brakowało bieżącej wody - ot, żeby chociaż mieć w czym umyć ręce przed pójściem do domu. Sprawę rozwiązałem jednak szybko: do płaskiej, 10-litrowej metalowej puszki po jakimś środku chemicznym zamontowałem kranik, całość umieściłem na półeczce jakieś pół metra nad podłogą, pod spód podstawiłem duże, plastikowe wiadro po farbie - i jest umywalka, jak się patrzy <img src="/images/graemlins/gris.gif" alt="" />. Niedługo jednak chyba zmienię zbiornik na wodę (puszka nieco skorodowała), może wykorzystam... używaną spłuczkę plastikową (taki dolnopłuk) - zbiornik musi być płaski, wtedy zajmuje mało miejsca przy ścianie. Kwestia tylko dorobienia kranu. Trochę śmieszne będzie, ale ważne, że funkcjonalne. <img src="/images/graemlins/gris.gif" alt="" />
Z doświadczenia wiem, że majsterkowanie w garażu może mieć przykre następstwa dla auta - czasami wskazane jest, aby je wyprowadzić na zewnątrz. Ja kiedyś zapomniałem o tym, że 2 m od imadła (niby daleko...) stoi samochód, i ciąłem gumówką jakieś metalowe kątowniki. Po pracy zauważyłem dziwne plamki na szybie - okazało się, że są to... powbijane opiłki <img src="/images/graemlins/sciana.gif" alt="" />. Ponieważ były gorące, zatopiły sie po prostu w szybę - oczywiście wydłubałem je, jednak na czystej szybie widać ślady jak po uderzeniach drobnych kamyczków. Ot, takie ostrzeżenie dla majsterkowiczów garażowych: podczas pracy uważajcie na "lokatora" garażu.