Masz prawo
Za to ja się z Tobą
zgadzam, w szczególności w przedstawionych przez Ciebie przypadka. Chociaż wiele
jest poważniejszych bubli
Nie zgadzam się
jedynie z tym, ze oznakowanie poziome i pionowe jest równoważne. Na kursach uczą, że
stosujemy się do znaków poziomych, chyba że znaki pionowe stanowią inaczej. No chyba
że sygnalizacja świetlna stanowi jeszcze inaczej. A jak osoba kierująca ruchem
pokazuje zupełnie inaczej, no to słuchamy jej.
Można mieć różne zdanie, co do podobania się (lub nie) samochodów (na przykład nie podoba mi się Nissan Juke, który uważam za równie brzydki co Fiat Multipla, ale jednak znajduje on swoich nabywców), ale PoRD powinien być interpretowany jednoznacznie (co nie zawsze ma miejsce). W tym przypadku chyba nie będzie problemów, jeśli podam paragraf z PoRD:
"Art. 5. 1. Uczestnik ruchu i inna osoba znajdująca się na drodze są obowiązani stosować się do poleceń i sygnałów dawanych przez osoby kierujące ruchem lub uprawnione do jego kontroli, sygnałów świetlnych oraz znaków drogowych, nawet wówczas, gdy z przepisów ustawy wynika inny sposób zachowania niż nakazany przez te osoby, sygnały świetlne lub znaki drogowe.
2. Polecenia i sygnały dawane przez osoby kierujące ruchem lub uprawnione do jego kontroli mają pierwszeństwo przed sygnałami świetlnymi i znakami drogowymi.
3. Sygnały świetlne mają pierwszeństwo przed znakami drogowymi regulującymi pierwszeństwo przejazdu."
Tutaj też ciekawa dyskusja: http://www.prawo.egospodarka.pl/grupy/Znaki-poziome-kontra-znaki-pionowe,t,323267,p,3,8.html
Żadna ustawa nie reguluje pierwszeństwa znaków pionowych i poziomych z jednego powodu: mają być SPÓJNE i wzajemnie się uzupełniać. Jeśli są sprzeczne, to należy zachować szczególną ostrożność i bubla zgłosić zarządcy drogi lub też policji.
Co do nauczania na kursach, to mam już wyrobione zdanie: większość instruktorów może gęsi pasać, a nie uczyć przepisów ruchu drogowego - do niektórych nadal nie dotarło, że Kodeksu Ruchu Drogowego nie ma już od kilkunastu lat. Jestem cięty, bo miałem takiego patafiana, który lazł na zakupy, a ja musiałem ćwiczyć manewry. Fakt, opanowałem je perfekcyjnie, ale co z tego skoro nie umiałem się poruszać po mieście? Nawet egzamin zdałem, ale nadal nie potrafiłem jeździć. Wykupiłem kilkanaście godzin u gościa, który znał się na rzeczy i potrafił skorygować pierdyliard moich błędów za kierownicą (za co jestem mu dozgonnie wdzięczny)...
Do dzisiaj mnie dziwią dyskusje, gdzie ludzie kłócą się, czy na rondach należy używać lewego kierunkowskazu (i 99% dyskutantów się myli, przy czym podpiera swoje argumenty: bo tak mnie uczono na kursie - a że źle uczono, to już inna sprawa)...
Podoba mi się za to kierunek, w którym idą egzaminy teoretyczne - myślenia, zamiast wykucia odpowiedzi na kilkaset pytań (gdzie po "wieczorku" z odpowiedziami można było zdać egzamin teoretyczny nie mając pojęcia na temat przepisów)...