Witam,
ja po sąsiedzku, ale w sprawie Opla Corsy B '98 - 1.0 12V mojego wujka, którego też czasami jestem użytkownikiem. Problem właściwie istnieje już od bardzo dawna, czyli od momentu zakupu auta a dokładniej od zauważenia problemu.
Samochód jeżdżony jest od 2 lat, intensywnie od roku. Została zamontowana sekwencyjna instalacja gazowa, gaz obecnie działa jak igła. Problem jednak był przy montażu, jak mi opowiadał gazownik, nie mógł w żaden sposób z nim dojść do ładu. Okazało się że niemal całkowicie zapchany był katalizator, po jego wycięciu instalacja gazowa zaczęła pracować.
Wcześniej dało się odczuć, że silnik nie jest za mocny (tzn on nigdy nie był mocny i być nie może z taką jednostką), był mułowaty, wolno się zbierał. No ale po zamontowaniu gazu, na gazie jest jakby troszkę lepszy. Mimo to nadal to nie było to co ma być (porównywał nawet gaziarz, który wcześniej montował gaz do takiego samego i mówił że tamten to rakieta w porównaniu z tym..).
Problem z ubytkiem płynu zauważyłem właśnie w pierwszych etapach mocniejszej eksploatacji auta - przypadkiem. Nie grzał się ponad miarę, wszystko było ok, ale z ciekawości zaglądnąłem do zbiornika i był pusty. Po dolaniu, za jakiś czas to samo. Myślałem że uzupełniał. Po trzecim dolaniu ubywał już znacznie wolniej, ale jednak ciągle znika do zera. Co to jest? Najprostszą odpowiedzią pewnie uszczelka pod głowicą, ale czy na pewno? Nie widzę żadnych wycieków ani nic, silnik nigdy się nie grzeje ponad miarę mimo pustego zbiornika..
Dodatkowo pół roku temu był duży problem, przy odpalaniu na benzynie zaczął się krztusić, dławić ale jakoś odpalał, po nagrzaniu było lepiej i później się przełączał na gaz. Ale problem się nasilał do tego stopnia, że już się nie dało odpalić. Znaleziono sposób aby ścisnąć wężyk zwrotny odprowadzający paliwo do baku. Poprawiło się (rozwiązanie tymczasowe), ale niestety po pewnym czasie i to już nie działo. Pojechał do serwisu, po kilku oględzinach ustalili, że przepływomierz padł. Koszt 500 zł ... Ale auto odżyło. To trwało 2 dni, bo objaw dokładnie taki sam powrócił. Pojechał znów do serwisu, zdiagnozowali, że owszem przepływomierz był padnięty, ale dodatkowo trzeba wymieć wtryski. No i wymienili, na szczęście (albo i nie) znalazłem taki sam silnik na szrocie, wymontowali z tamtego, zamontowali do mojego (koszt 800 zł) - auto żyje. Ale nie w pełni, przy odpalaniu rano chodzi sobie i nagle zaczyna skakać, kaszleć, czasem zgaśnie. Po odpaleniu ponownym już wszystko gra. Tak się dzieje ciągle, ale raz tak jest a raz nie. Jednak to już małe piwo, bo nic poza tym mu nie dolega.
A płyn jak ubywał tak ubywa. Czy ktoś już miał podobny problem w tym aucie? Sory za długi wywód, ale chciałem dokładnie opisać co było i co jest. Z góry dzięki za podpowiedzi.