To może i ja się podepnę pod wątek. To również moja pierwsza zima z Zuzią i do łatwych nie
należy. Już pisałam, że kiepsko kręci, za Waszymi poradami wymieniałam kable, kopułkę i
palec. Ale dziś kiedy temp w ciągu dnia wynosiła -14st (kij wi ile było w nocy) autko
ledwie odpaliło po kilku sek, kręcił tragicznie i w ogóle cud, że jakoś zapalił. Czy macie
pomysły skąd taka postać rzeczy? Jeżdżę na oleju mineralnym (niestety poprzedni właściciel
zalał taki) i może on tak gęstnieje na mrozie w połączeniu z trzema garami daje takie
rezultaty? Czy Wasze litrówki też tak się męczą na dużym mrozie i czy coś jeszcze można
wymienić aby poprawić zimowy rozruch Zuzi? Dodam, że aku jest nowy... Za wszelkie sugestie
bardzo dziękuję
No ja w ostatnie dni jak odpalam, to tez musi minac z 2, max 3 sekundy, zeby zalapal. ALe to poprotstu kwestia mrozu. Zawsze po takim odpaleniuna bardzo zimnym silniku czekam mminimum 5 minut zanim rusze, zeby go nie przeciazac. Niech sobie pochodzi na ssaniu pare minutek.
Dzisiaj nasmarowalem sobie uszczelki silikonem, bo wczoraj musialem przez bagaznik wchodzic <img src="/images/graemlins/jezor.gif" alt="" />P