Ja u siebie nie znalem marki poprzedniego (zielony) i dolałem petrygo (też zielony) i było ok
U mnie było identycznie poprzedni był zielony, więc dolałem płyn o tym samym kolorze, bodaj też Pertygo.
pzdr
Ja u siebie nie znalem marki poprzedniego (zielony) i dolałem petrygo (też zielony) i było ok
U mnie było identycznie poprzedni był zielony, więc dolałem płyn o tym samym kolorze, bodaj też Pertygo.
pzdr
Jak by tak wszyscy się bali wszystkiego to by nikt nie jeździł samochodami, latali samolotami i
pływali statkami. A co miał gostek zrobić jak potrzebował przewiźć trochę drzewa? Wynająć
dostawczaka to by więcej zapłacił niż to drzewo warte. Nie takie rzeczy ludzie przewożą,
dawniej maluchami na dachach wozili a teraz przynajmniej w większych w środku.
Wystarczyło by wsadzić grubą drewnianą płytę za siedzenia i byłby spokój, nic by nie spadło. W razie gwałtownego hamowania koleś może skończyć z kawałkiem drewna w głowie. Nie za bardzo rozumiem, co miałeś na myśli mówiąc o ryzyku i strachu, dla mnie to zbyt daleko idące uogólnianie . Nigdy nie jesteś w stanie przewidzieć do końca, czy będziesz zmuszony gwałtownie hamować. Jak już mówiłem solidna drewniana płyta za siedzeniami rozwiązała by sprawę. Wiozłem kiedyś tico masę książek (bardzo ciężkich)zajmowały cały bagażnik, podobnie jak u bohatera tego wątku, za siedzenia wstawiłem właśnie drewnianą płytę i co...?? Babka wymusiła pierwszeństwo ,gdyby nie płyta, dostałbym solidną "dawką wiedzy" po głowie <img src="/images/graemlins/smile.gif" alt="" /> Ryzyko ryzykiem ale czasem wystarczy trochę pomyśleć, by je zmniejszyć
pozdrawiam serdecznie
Kiedyś widziałem, jak koleś odrywał przy policji folię z szyb, od strony przednich drzwi kierowcy i pasażera. Podobnie jak w twojej sytuacji, konsekwencją mogło być zatrzymanie dowodu.
pzdr
Faktycznie szkoda kierowcy <img src="/images/graemlins/frown.gif" alt="" />
Przyczyn wypadku może być wiele: od niedostosowania prędkości, przez zły stan techniczny autka, do kiepskiego stanu drogi. Patrząc na wygląd obecny pojazdu, myślę, że w innym samochodzie kierowca skończył by podobnie. Jednym słowem: Jeździć z głową!!!!
Powiem krótko Ryzykant z tego kierowcy...
Ale się porobiło... Nikt nie mówi, że tico jest najlepszym autem na świecie. Pokazujemy tylko plusy i minusy posiadania tikacza. Nie jestem też zwolennikiem opinii, że wszystkie auta z zachodu to szmelc - bezsensowne uogólnianie... Jeśli znajdzie się auto z udokumentowanym przebiegiem(książka serwisowa, przeglądy na bieżąco), które nie miało jakiejkolwiek kolizji, to nie ma się nad czym zastanawiać. Jeśli dobrze pamiętam w Niemczech ustawodawstwo zabrania pod groźbą więzienia, sprzedawania tzw."picowanych" samochodów. Najlepiej kupować z pierwszej ręki, bo wtedy mamy większą gwarancję, że nie będzie żadnych przekrętów. Jednym słowem bieżąca książka serwisowa to podstawa <img src="/images/graemlins/smile.gif" alt="" />
pzdr
Apropos wypowiedzi kolegi. Kończąc jedną naprawę w Tico za chwile mamy kolejną, przykład : przy
wymianie paska rozdządu urwała mi się rurka wychodząca z kolektora wylotowego a na drugi
dzień - walnął mi katalizator.
Po tym przypadku miałem juz dość TICO - i for sell.
Cześć
Jak już mówiłem wszystko jest kwestią szczęścia/ nieszczęścia w doborze autka. U mnie naprawy wynikają wyłącznie z potrzeb eksploatacyjnych i często z mojego własnego "pedantyzmu" i widzimisię. Ja jeżdżę tym samochodem bezproblemowo już 3 lata. Pomijam oczywiście drobnostki np. u mnie zaciął się regulator poziomu świateł w lewym reflektorze, nie przeszkadza mi to, bo w ogóle z niego nie korzystam <img src="/images/graemlins/smile.gif" alt="" />
Wszystko zależy od tego, czego człowiek oczekuje od swojej maszynki. Możliwe, że nie trafiłeś na zadbany egzemplarz, może czegoś nie dopatrzyłeś lub poprzedni właściciel nie dbał o samochód. Różnie bywa, jednak niekoniecznie trzeba uogólniać <img src="/images/graemlins/smile.gif" alt="" />
pzdr
Życie nie jest łatwe, zakup używanego samochodu też.... niestety
Nikt nie mówi, że będzie łatwo <img src="/images/graemlins/frown.gif" alt="" /> Ja kupując malucha na szybko nie sprawdziłem go dokładnie, okazało się, że był bity <img src="/images/graemlins/niewiem.gif" alt="" /> . Kupując Tico tego błędu już nie popełniłem <img src="/images/graemlins/smile.gif" alt="" />.
pzdr
Zgadzam się co do opinii, że przy kupnie droższego używanego samochodu potrzebna jest pomoc blacharza lakiernika, tudzież rzeczoznawcy. Drugą i również istotną sprawą jest zaniżanie rzeczywistego przebiegu. Znam przypadek znajomy kupił jakiegoś seata, nie pamiętam modelu silnik 1,9 diesel. Przebieg niby około 180tys. Po zakupie i wizycie w stacji diagnostycznej podczas komputerowego badania diagnosta mówi, że przebieg rzeczywisty wynosi spokojnie 400tys. I co tu robić ??? Przed każdym zakupem jechać do diagnosty, przecież się zbankrutuje zanim znajdzie ten właściwy samochód. Oczywiście jedynym wyjściem jest posiadanie przez auto książki serwisowej, tu przynajmniej, jeśli była prowadzona na bieżąco, można mieć pewność, co do przebiegu. W tym momencie innym problemem, staje się kolizja wyżej wspomnianego samochodu i chęć uniknięcia drogiej naprawy przez właściciela z zagranicy. Kółko się zamyka. <img src="/images/graemlins/niewiem.gif" alt="" />
pzdr
Mnie jedynie na dłuższej trasie pobolewa staw skokowy zdaje się to jest, znaczy w okolicy
kostki. I czasem pośladek prawy jak dokumenty mam w tylnej kieszeni spodni na długiej
trasie ;P
Nie no <img src="/images/graemlins/smile.gif" alt="" /> Ja dokumenty zawsze wyjmuję z kieszeni podczas dłuższych tras. Najczęściej podczas jazdy uskarżam się na bóle w okolicach lędźwiowych kręgosłupa ale wystarczy na chwilkę się zatrzymać, wysiąść, wyprostować się i po sprawie.
pzdr
Ja dla odmiany sprzedalem tico w bdb stanie, mogl bym nawet znajomemu sprzedac. Astre kupilem i
była troszkie zaniedbana, ale juz doprowadzielm do ładu.
Kupując używaną furę ttrzeba sie liczyć z wydatkami na początku, zawsze mozna nowke
wziac...........
Kupno nowego samochodu to z jednej strony plusy z drugiej minusy. Jeśli nie zbierzesz tych 50 tys-60 tys.(mówię o typowym autku dla rodziny z dobrym wyposażeniem) pozostaje kredyt. Jednak mi się nie uśmiecha spłacać co miesiąc te 500, czy więcej złotych przez te kilka lat. Mój kuzyn kupił sobie nowego Getza za bodaj 33 tys. zł. Opcja praktycznie najniższa 1 poduszka, wspomaganie, brak klimy, szyby opuszczane ręcznie. Kredyt rozbił sobie na 9 lat. Nie wiem czy jest sens spłacać auto które po 5 latach będzie warte 15-12 tys zł. Z drugiej strony masz nowe auto i gwarancję, jednak żeby ją "utrzymać" trzeba robić przeglądy, które średnio kosztują około 800zł. Ja póki nie jestem jeszcze dość majętny <img src="/images/graemlins/jezor.gif" alt="" /> będę się skłaniał ku używanym samochodom. Nowy to oczywiście gwarancja, co do tego, że nie miał spotkania z sarną, drzewem, Tirem etc. Co się tyczy używanych, tej pewności nie ma, choć zawsze można to teoretycznie sprawdzić.
pzdr
Najniżej udało mi się zejść poniżej 4l/100km, dokładnie nie jestem w stanie określić. Trasa Wrocław - okolice Ostrowa Wlkp. (114km) prędkość 80/90 km/h. Normalnie utrzymuję spalanie w granicach 4, 4.5l/100km.
pzdr
Wymiana oleju, filtra olejowego i paska klinowego.
Końcówki drążków oraz drążki już zakupione niebawem założę
pzdr
Wypraszam sobie, 5 lat spedzilem za kolkiem poloneza i najpowazniejsza rzecz, jaka przy nim
robilem (poza eksploatacyjnymi) to urwany na krawezniku pierwszy tlumik.
No to miałeś szczęście <img src="/images/graemlins/smile.gif" alt="" /> Moje złe wspomnienia z poldkiem wiążą się z nagłą utratą mocy(przestał działać 1 cylinder) wróciliśmy jakoś na 3 do domu (ledwo, z postojami) Okazało się, że przyczyną był jakiś przekaźnik, w każdym razie jakaś elektroniczna pierdółka. Poldek rocznik 2000( jeden właściciel, wtrysk wielopunktowy)
pzdr
Podpisuję się . I podobnie jak u Zipka - tico jest najbardziej bezawaryjnym autkiem spośród
wszystkich, jakie miałem (parę ich już było).
Jeśli nie potrafiłeś wybrać dobrego egzemplarza lub po prostu miałeś pecha przy zakupie... nie
obwiniaj za to całej fabryki.
I ja się podpiszę <img src="/images/graemlins/smile.gif" alt="" /> Co prawda miałem wcześniej tylko malucha ale widzę wielu moich sąsiadów, jak również znajomych narzekających na swoje auta. Jeździłem w dłuższe trasy różnymi samochodami i po przygodach z Oplami, Polonezami i Fiatami mogę stwierdzić, że Tico to naprawdę mało awaryjne autko. Małe nazwijmy to "humorki" naszych maszynek nie przeszkadzają w dalszej jeździe. Zresztą nie można oczekiwać, nie wiadomo czego od autek za tę cenę.
pzdr
Nie jest taki identyczny - kręci się w drugą stronę, nie są zamienne praktycznie żadne części.
Inne są skrzynie biegów itp. itd. - ale niewątpliwie silnik 0,7 w CC wywodzi się z
jednostki stosowanej w Bisie
I mają jedną najważniejszą wspólną cechę ---> Awaryjność <img src="/images/graemlins/zakrecony.gif" alt="" />
Na szczęście ten gaźnik przynajmniej jest długo żywotny i działa mimo swej skomplikowanej
budowy. Znajomy ma cc700 i tam dopiero dzieją się cyrki z gaźnikiem. Tylko tamtego też nikt
nie umie naprawić mimo, że to fiat.
Gaźnik w cc 700 jest najprawdopodobniej japońskiej konstrukcji, zresztą świece w silniku są tam chyba jakoś od dołu montowane. <img src="/images/graemlins/bzik.gif" alt="" /> Poza tym gdzieś zasłyszałem, że ten silnik ma sporo wspólnego z motorem 700 od malucha vel BIS.
pzdr
.... a co w tarczy kotwicznej ma się wyeksploatować
Dobre pytanie... <img src="/images/graemlins/smile.gif" alt="" /> Ja miałem na myśli, że kupię cały zestaw z nową tarczą - mniej czasu i roboty. Jak widać czasami niedomówienie powoduje ciekawe następstwa <img src="/images/graemlins/smile.gif" alt="" />
Bardziej tarcza kotwiczna jest wyeskploatowana... Kompletny zestaw naprawczy w tym wypadku to
lepsze wyjście
Właśnie to miałem na myśli <img src="/images/graemlins/smile.gif" alt="" /> nie sprecyzowałem <img src="/images/graemlins/smile.gif" alt="" />
U mnie na tylnej osi słabiej hamowała lewa strona na nożnym, na ręcznym prawa <img src="/images/graemlins/bzik.gif" alt="" />
Nie jest to specjalnie odczuwalne podczas jazdy. Pewnie wymiana całego tylnego układu (szczęki, cylinderki etc) rozwiąże sprawę.
pzdr