Ok, mówię to naprawdę szczerze, dziękuję za przedstawienie Twojej opinii na temat stanu technicznego auta i przedstawienia zdarzeń z udziałem Twoich znajomych, to było naprawdę pouczające ale nie w moim przypadku.
Po pierwsze - pamiętasz jakie opisywałem usterki auta w moim przypadku?. Jeśli nie, to Ci przypomnę:
a) lekkie (podkreślam lekkie) luzy na sworzniach wahaczy
b) brak światła p/mgłowego
c) brak oświetlenia tablicy rejestracyjnej
Ponadto na przeglądzie (a uwierz mi, że był dosyć szczegółowy) okazało się, że pomijając w/w usterki, to hamulce okazały się więcej niż dobre, ręczny tak samo, żadnych luzów oprócz w/w, bieżnik opon w stanie idealnym, amortyzatory w stanie b. dobrym, światła przednie wyregulowane i.t.d. Jedynie przyczepił się do 2 (słownie - dwóch) rzeczy o których już wspomniałem.
A teraz opowiem Tobie (oraz reszcie forumowiczów) co mnie spotkało jakieś 4 lata temu...
Byłem posiadaczem auta marki Opel Kadett rocznik 1977. W tym miejscu Was wszystkich zadziwię, ponieważ jak na ten rocznik jego stan techniczny był IDEALNY, na żadnym przeglądzie nie miałem problemu z jego przejściem...
Był maj, słoneczny dzień, suchutko, warunki wręcz idealne do jazdy. Jechałem przez al. Wojska Polskiego lewym pasem ruchu (droga 2-pasmowa) na wysokości McDonald's (pewnie będziesz wiedział w którym miejscu), gdy nagle usłyszałem wielki huk i krzyk ludzi... Okazało się, że gość ok. 70 lat postanowił przejść przez jezdnię w miejscu niedozwolonym zza zaparkowanego na poboczu auta dostawczego... Wiesz kiedy go dopiero zobaczyłem?. Jak znajdował się we wnętrzu mego auta na przednim siedzeniu pasażera tylko, że w pozycji odwrotnej tzn. nogi miał na wysokości zagłówka.
Teraz pozwolisz, że opiszę szkody jakie miałem wyrządzone:
- zbita przednia szyba
- połamany przedni zderzak
- zbity jeden przedni reflektor
- wgięta przednia maska
- pogięty dach
Teraz najciekawsze...pewnie zastanawiasz się co z dziadkiem/sprawcą tego wypadku...otóż NIC MU SIĘ NIE STAŁO, KOMPLETNIE NIC. Dostał oczywiście 100,- mandatu.
Teraz przejdę do sedna sprawy tzn. mam nadzieję, że uwierzysz mi w to co Ci powiem na temat tego, na czym polegało sprawdzenie stanu technicznego mojego auta przez Policję tuż po wypadku, a mianowicie na kilkukrotnym wciśnięciu pedału hamulca przy ZGASZONYM SILNIKU oraz sprawdzeniu stanu bieżnika wszystkich czterech opon...
Teraz jak się skończyła historia z moim wypadkiem... Otóż, jak wspomniałem dziadek dostał jedynie 100,- mandatu a ja zostałem z rozbitym autem, które nadawało się jedynie do kasacji. Z racji, że miałem wykupione jedynie OC, to nie dostałem ani grosza ponieważ sprawca wypadku nie miał żadnego ubezpieczenia a jedynie skromną rencinę (nie miałem sumienia oddawać sprawy do sądu, auto było warte ok. 1500,-).