Co dziś dłubałem w Tico
-
Ha, dobra robota, chociaż ja zdecydowałbym się jednak na wymianę metalowych rurek.
Też to postanowiłem zrobić.
Nawet wymontowałem akumulator z jego podstawką w komorze silnika, aby dostać się do mocowań przewodów hamulcowych. Rozłączyłem przewody gumowe do pompy paliwa i powrotny z gaźnika. Rurki były już kompletnie swobodne po rozłączeniu ich również od strony podwozia. Już miałem jechać do sklepu i kupić nowe metalowe przewody do Tico, ale jednak postanowiłem wcześniej wyjąć te istniejące - niestety, nie mając kanału nie byłem w stanie tego zrobić. Obawiałem się, że po kupnie nowych problem będzie jeszcze większy, bo ze starymi nie musiałem być ostrożny, a tu by było ryzyko zagięcia, czy uszkodzenia nowych rurek. Dlatego też niezbyt zadowolony, ale postanowiłem zrobić część przewodów w postaci węży gumowych.Czym masz zamalowany bak?
To jest oryginalny lakier z Fiata 125P (FSO 1500 ME)
Na początku lat 90-tych mieliśmy taki samochód i po przerysowaniu błotnika postanowiliśmy dorobić w puszcze trochę tej farby w kolorze nadwozia. Samochód już dawno sprzedany, a farba została. Kilka lat temu dostałem prawie nowy oryginalny bak z Tico przeznaczonego na złom. Bak ten umyłem z zewnątrz, zastosowałem farbę podkładową i na to wspomnianą farbę z FSO. Mija już kilka ładnych lat, a farba się trzyma idealnie, a bak wygląda, jakby był świeżo wymieniony. Na przeglądach rejestracyjnych diagności zawsze mówią - "widzę, że bak był niedawno wymieniany" -
Rzeczywiście, widok zbiornika każe zdjąć czapkę...
-
Dobra robota, ale czy naprawdę nie masz jakiegoś sąsiada, znajomego lub kogoś z rodziny, kto nie użyczyłby Ci kanału?
Niestety nie mam dojścia
Kiedyś miałem dostęp do jednego kanału najazdowego, niezbyt wysokiego, gdzie poruszało się prawie na kolanach, ale zawsze dało radę coś zrobić od strony podwozia.
Ten kanał został niestety zlikwidowany.
Kolejny bardzo fajny kanał (wysoki najazdowy) był kawałek drogi ode mnie, ale i tak czasami z niego korzystałem - dla ludzi ze Szczecina - z tyłu myjni na ul. Leszczynowej.
Niestety, przez pewien czas założona była tam kłódka, a niedawno jak byłem, to okazało się, że cała konstrukcja została rozebrana. Oczywiście w tym miejscu nic nie ma, ale komuś widocznie ten kanał najazdowy przeszkadzałNiestety, nikt ze znajomych nie ma kanału, a ja też obawiam się pojechać gdzieś dalej, bo czasami podczas prac wychodzi, że trzeba zastosować jakieś narzędzie, śruby itp. którego akurat nie mam przy sobie
Pozostaje mi więc męczyć się z lewarkiem w ciasnym garażu, gdzie na szczęście mam prąd i wszystkie moje narzędzia.
-
Może coś pomoże
Dzięki za link, niestety niewiele to dało
-
Sharky mogę cię pocieszyć że ja też nie mam kanału w swoim garażu i wszelkie naprawy robię na leżąco. Wszak że nie robię ich za często ale jak już muszę to kładę się pod auto.
-
Sharky mogę cię pocieszyć że ja też nie mam kanału w swoim garażu i wszelkie naprawy robię na leżąco. Wszak że nie robię ich za często ale jak już muszę to kładę się pod auto.
Na szczęście prac od strony podwozia jest naprawdę mało, jednak czasami warto by tam było spojrzeć dla samej kontroli.
Mam w planach wyjąć rozrusznik i go przekonserwować, jednak nie mam zielonego pojęcia, jak to zrobić bez kanału -
Nigrin - preparat do konserwacji czarnych zderzaków - kupiłem go kiedyś w realu za ok 16zł.
Ja Nigrinem obleciałem w tamtym roku Iveco całe... Niesamowicie wydajny środek - malutkie opakowanie wystarczyło na całe Daily (średniak tzw. - tam są szerokie plastikowe listwy wokół auta, pokaźny przedni zderzak i czarne kołpaki na przednich kołach + ogromne lusterka), Mastera (zderzaki, listwy i lusterka) i jeszcze zostało
Faktem jest, że najrozsądniej jest (szczególnie przy takiej "masówce") okleić lakier wokół elementów, na które się środek nanosi i nakładać go w rękawiczkach gumowych, bo w przeciwnym razie więcej czasu zejdzie na czyszczenie, niż na nakładanie go.
-
Środków w sprayu nie polecam - stosuje się szybciej i wygodniej, ale efekt kiepski i krótkotrwały.
Jedyny sensowny środek w spraju to pianka z Lidla - wszystkie pozostałe są dosłownie na chwilę - a tej pianki wystarczy użyć 2-3 razy w roku (ja zawsze używam przed zimą i zaraz po zimie oraz w połowie sezonu letniego).
-
Dzisiaj przyszedł czas na wymianę przewodów nagrzewnicy. Kupiłem oryginał za 12 i 19zł. Stare przewody były kupowane na metry i już ciekły w kabinie (mam nadzieję, że to nie nagrzewnica). Stare przewody tak wyglądały:
-
Zgadza się, wiem o czym piszecie.
Te kryształki występowały na samym końcu rury, jednak pod wężem był osad przypominający kamień kotłowy.
Naprawdę ciężko się go usuwało, tzn. początkowo zdzierałem końcówką wkrętaka płaskiego, później pilnikiem, a na końcu papierem ściernym 180. Dodatkowo powstały głębokie wżery w króćcu przypominające zaawansowaną korozję.Ponieważ miałem już sporo części wymontowanych, w tym alternator i rozrusznik, w dniu dzisiejszym postanowiłem wziąć się za likwidację drobnej nieszczelności w układzie chłodzenia.
Wcześniej wspominałem o problemach z "nalotem kotłowym" na króćcu termostatu, jednak nie potrafiłem tego dobrze opisać.
W dniu dzisiejszym wymontowałem taki trójnik, do którego dochodzi wąż "dolny chłodnicy", rurka gumowa z nagrzewnicy i wąż gumowy o mniejszej średnicy idący do gaźnika.
Trójnik ten znajduje się w tylnej części silnika obok czujnika ciśnienia oleju.Jak pisałem w poprzednim temacie, zdziwiło mnie to, że osad był tylko na częściach metalowych w miejscu nasadzenia węża gumowego, gdy inne elementy były jak najbardziej czyste.
Teraz było podobnie.Zdjęcie 1 - widać, że nawet na króćcu z gaźnika, na który od nowości był założony wężyk gumowy pojawił się nalot.
Zdjęcie 2 - jak pisałem, pozostałe elementy korpusu silnika nie miały takiej przypadłości. Tu akurat widać miejsce, skąd wymontowałem opisywany wyżej "trójnik".
Zdjęcie 3 przedstawia ten trójnik (nie wiem, jak się fachowo nazywa). Króciec o większej średnicy jest połączony z wężem gumowym prowadzącym do "dołu" chłodnicy. Króciec o mniejszej średnicy łączy się z nagrzewnicą, natomiast widoczny czarny wężyk łączy się z gaźnikiem w miejscu pokazanym na fotce 1.
Już na tym zdjęciu widoczne są naloty - identyczny powstał pod wężem nałożonym na obudowę termostatu.Zdjęcie 4 - jak pisałem w poprzednim temacie, nalot ten jest stosunkowo duży i ma nieregularną powierzchnię. Mi on przypominał kamień kotłowy. Na tym zdjęciu jest zbliżenie na króciec do nagrzewnicy.
Zdjęcie 5 - tu widać cały "trójnik". Mimo, że tego nie widać, nalot na obu króćcach jest w miarę tej samej grubości.
Zdjęcie 6 - widok długotrwałego czyszczenia. Jak również wcześniej pisałem, na elementach aluminiowych pozostały dość głębokie wżery podobne do zaawansowanej korozji. Ten efekt widoczny jest również na tym zdjęciu.
Zdjęcie 7 - spojrzenie pod innym kątem tuż przed czyszczeniem drugiego króćca. Tu dobrze widać wżery oraz grubość nalotu.
Zdjęcie 8 - fotka przedstawia dokładne oczyszczenie i wyrównanie podstawy, która mocowana jest śrubami do korpusu silnika. Podobne czyszczenie czeka mnie właśnie w korpusie silnika. Nie widziałem tam żadnej uszczelki, ale ja planuję zastosować cienką warstwę silikonu wysokotemperaturowego. Nie chcę po prostu już nigdy do tej pracy wracać.
Na zdjęciu tym widać również wnętrze "trójnika" - było one czyste bez żadnych osadów, jedynie delikatny nalot, który można zetrzeć szmatką bez żadnego wysiłku.
Tym bardziej mnie dziwi, dlaczego osady widoczne na zaprezentowanych zdjęciach powstały w takiej ilości i to jedynie na króćcach w miejscach, gdzie były założone węże gumowe zaciśnięte mocno opaskami.Zdjęcie 9 - to już koniec prac nad tym elementem. Widać, że wżerów praktycznie już nie ma, bo całość oczyściłem krążkiem drucianym założonym na wiertarkę i na zakończenie jeszcze wyszlifowane papierem ściernym. Ideału może nie osiągnąłem, ale sądzę, że będzie już naprawdę dobry kontakt elementów metalowych z wężami gumowymi.
Na jutro planuję wszystko złożyć, zalać nowy płyn chłodzący i wstawić rozrusznik.PS.
Przed chwilą sprawdziłem, ten mój "trójnik" w książce Trzeciaka opisany jest jako "króciec dolotowy przy kadłubie" -
PS.
Przed chwilą sprawdziłem, ten mój "trójnik" w książce Trzeciaka opisany jest jako "króciec dolotowy przy kadłubie"W sklepie dowiedziałem się, że inna nazwa to zawór nagrzewnicy
Trochę dziwna nazwa, bo tam nie ma żadnego zaworuDobra, dzisiaj postanowiłem kontynuować prace.
Z samego rana doszedłem do wniosku, że zdemontuję cały układ chłodzenia idący od dolnego króćca chłodnicy.Jak pomyślałem tak zrobiłem - zdjęcie 1.
Natychmiast pojechałem do sklepu i kupiłem wszystkie węże gumowe oraz, jak się okazało dostępna była podkładka (uszczelka) wspomnianego zaworu nagrzewnicy. Wcześniej pisałem, że nie ma żadnego uszczelnienia i będę stosował silikon wysokotemperaturowy, jednak teraz postanowiłem wykorzystać tylko tą uszczelkę.
Na zdjęciu 2 widać zdemontowany układ wraz z zakupionymi nowymi częściami (koszt 36zł).Na zdjęciu 3 widać wyczyszczone miejsce do mocowania zaworu nagrzewnicy oraz końcówkę nowego węża gumowego.
Całość zmontowałem w miarę bezproblemowo (musiałem tylko skrócić wąż do chłodnicy o ok. 4cm).
Dodam tylko, że dodatkowo musiałem uporać się z montażem rozrusznika i alternatora, bo te urządzenia też miałem zdemontowane.Po całkowitym zmontowaniu układu chłodzenia oraz ww. urządzeń zostało podłączyć wszystkie rozłączone wcześniej wężyki gumowe. Na zdjęciu 4 widać je, ale to i tak nie wszystkie. Trzeba było wysilić pamięć i wszystko podłączyć, jak było pierwotnie.
Na koniec zalałem płyn chłodzący, uruchomiłem silnik i odbyłem jazdę testową.
Jak na razie wszystko działa OK i oby tak zostało -
Sharky gratuluję cierpliwości
-
Gratulacje, dobra robota.
W sklepie
dowiedziałem się, że inna nazwa to zawór nagrzewnicy
Trochę dziwna
nazwa, bo tam nie ma żadnego zaworuW polskim katalogu części jest nazwa "króciec zasysania płynu chłodzącego" (a nawet "kruciec" - nie wiem kto im to sprawdzał ortograficznie ).
-
Sharky
gratuluję cierpliwościDzięki
Powiem szczerze, że nieźle się natrudziłem.
Dodatkowego stresu przysparzała mi obawa, że w przypadku błędu w montażu będę musiał się znów ze wszystkim męczyć -
W kwestii dłubania: regulacja linki ręcznego.
Tikacz dzisiaj odbył bezproblemowo przegląd (stwierdzono przepaloną żarówkę prawej pozycji) i jak co roku musiałem poprosić o zrobienie testu amortyzatorów Przód 73% obie strony, tył 53 i 55. Potem wizyta w wydziale komunikacji - wymiana dowodu na nowy z zachowaniem czarnych blach
-
Powiem szczerze, że
nieźle się natrudziłem.
Dodatkowego stresu
przysparzała mi obawa, że w przypadku błędu w montażu będę musiał się znów ze
wszystkim męczyćBez kanału naprawdę odwaliłeś kawał dobrej roboty.
-
Bez kanału naprawdę
odwaliłeś kawał dobrej roboty.To jest właśnie determinacja
-
W kwestii dłubania:
regulacja linki ręcznego.
Tikacz dzisiaj
odbył bezproblemowo przegląd (stwierdzono przepaloną żarówkę prawej pozycji) i jak
co roku musiałem poprosić o zrobienie testu amortyzatorów Przód 73% obie
strony, tył 53 i 55.Pięknie.
Potem wizyta w wydziale komunikacji - wymiana dowodu na nowy z
zachowaniem czarnych blachYeahhh... Pozostajesz w klubie czarnoblachowców.
-
Bez kanału naprawdę
odwaliłeś kawał dobrej roboty.Dzięki, trochę się namęczyłem, ale dałem radę
Kilka lat temu wymieniłem cały układ wydechowy też nie dysponując kanałem -
To jest właśnie
determinacjaWiesz, że idąc do garażu nie miałem zamiaru nawet tego demontować, a jedynie od góry ustalić, które to śruby trzymają rozrusznik.
Jak pisałem, wkładałem aparat w różnych miejscach i pod różnymi kątami i na bieżąco obserwowałem fotki.
W pewnym momencie zauważyłem, że z dużym prawdopodobieństwem namierzyłem te śruby (fotkę zamieściłem w wątku dotyczącym rozrusznika).
Nawet po zlokalizowaniu tych śrub nie do końca byłem pewny, czy chcę rzeczywiście za to się brać.
W momencie, gdy płaskim kluczem oczkowym "ruszyłem" oba wkręty pomyślałem, że spróbuję zobaczyć, czy uda mi się zdemontować alternator i cały osprzęt w jego okolicach.
W momencie, gdy prace "od góry" poszły całkiem sprawnie postanowiłem jednak podnieść samochód na ile się da i zanurkować w okolice rozrusznika.
Tu nie było nawet zbyt dużych problemów, jednak leżąc pod samochodem cały nagromadzony syf spadał mi na twarz, a ja nawet nie miałem, jak się uchronić przed tym.
Rozłączenie przewodów elektrycznych na szczęście nie było trudne, choć tego się akurat obawiałem, bo nikt tam od nowości nic nie robił.
Później tak naprawdę to już tylko trzeba było umiejętnie wysunąć rozrusznik i wyjąć go od strony, gdzie jest alternator.Jak już miałem to zrobione postanowiłem przy okazji zająć się likwidacją tego delikatnego wycieku płynu chłodzącego.
Podobnie odkręcając "zawór nagrzewnicy", czyli mój "trójnik" na twarz poleciało mi trochę płynu
Podobnie było przy odczepianiu węży gumowychW pewnym momencie przeanalizowałem budowę obwodu chłodzenia od dolnego króćca chłodnicy i okazało się, że jest on przykręcony tylko na dwie śruby do korpusu skrzyni biegów. To wszystko dało radę rozkręcić od góry w komorze silnika.
Wyjęcie tego obwodu nie było specjalnie trudne (fotkę też zamieściłem na forum).
Tu już postanowiłem się nie patyczkować tylko wymienić wszystkie elementy gumowe (węże).
Całkiem możliwe, że moje by były jeszcze OK, bo nie były spękane, ale dla 36zł, które zapłaciłem za cały "komplet naprawczy" nie chciałem ryzykować ponownego rozbierania i naprawy tego układu.Na zakończenie to tylko mały stres, czy wszystko uda mi się dobrze złożyć, nic nie pomylić itp.
Udało się, Tico od niedzieli jeździ codziennie i nie ma z nim problemów