Co dziś dłubałem w Tico
-
Na Lotosie jeździsz?
Na Lotosie jeździłem przez kilka pierwszych lat.
Robiąc regulację luzów zaworów ze 4-5 lat temu zauważyłem, że pojawił się żółty nalot, który ciężko było zetrzeć.
Kupiłem wtedy Shel Helix z formuła czyszczącą i tak jeździłem dwa lata.
Wstyd się przyznać, ale zaworów nie regulowałem min. 50kkm i teraz postanowiłem to zrobić tym bardziej, że spod uszczelki pokrywy wystąpiły już wycieki.
Przez ostatnie lata jeździłem na Castrolu 5W-40.
Teraz po zdjęciu pokrywy wystarczyło dosłownie szmatką zetrzeć delikatny nalot, by uzyskać ładny widok aluminium.Niestety sama pokrywa była w gorszym stanie, tzn. były widoczne osady i przyklejone "brudy". Przyznam też, że wcześniej nie czyściłem wewnętrznej strony pokrywy zaworów.
Z wewnętrzną stroną pokrywy wojowałem zdecydowanie dłużej, jednak uzyskałem efekt, jak na fotce.Tak w ogóle to się trochę zdziwiłem, bo zawory nie regulowane min. 50kkm, a po sprawdzeniu wymagały dosłownie kosmetycznej poprawki. Myślę, że można było jeszcze jeździć spokojnie min. 10-15kkm do wymaganej regulacji.
-
Dzisiaj ciąg dalszy prac przy Tico.
1. Od jakiegoś już czasu zauważyłem, że po nocnym postoju Tico w garażu na podłodze są 2 kropki płynu chłodzącego. Już zimą z tym walczyłem, bo zauważyłem, że wycieki są spod węża przy termostacie. Wymieniłem chyba ze trzy różne opaski uciskowe, jednak delikatny wyciek ciągle był.
Postanowiłem się więcej nie bawić, tylko kupiłem oryginalny wąż gumowy (górny) i postanowiłem go dzisiaj zamontować.Po zdjęciu dotychczasowego węża gumowego okazało się, że był on dobry, jednak na króćcu od termostatu pojawił się sporej grubości nalot - coś podobnego do kamienia kotłowego.
Długo się nie zastanawiając zdemontowałem obudowę wraz z termostatem.
Ten osad był naprawdę spory i bardzo mocno przylegał, a w niektórych miejscach miał ponad 1mm grubości.
Nie mam pojęcia skąd się wziął i to w miejscu nakładania węża, który od nowości nie był zdejmowany w tym miejscu. Dodatkowo wszedł on w reakcję z aluminium powodując nawet głębokie wżery.
Oczyszczenie tego zajęło mi naprawdę sporo czasu i cały czas byłem zdziwiony, skąd się w tym miejscu wziął tak gruby nalot. Nie ma się teraz czemu dziwić, dlaczego wąż nie przylegał dokładnie mimo stosowania kilku opasek - ten nalot przypominał nieregularną powierzchnię, do której dobry docisk był wręcz niemożliwy.Na fotce przedstawiam oryginalny wąż "górny" chłodnicy - numer do spisania w razie potrzeby - koszt 21zł.
2. Mając już zdjętą pokrywę zaworów postanowiłem wykorzystać dawno temu kupioną uszczelkę - fotka na dole.
Zastosowałem też nowe śruby, które dały się przykręcić bezproblemowo.
Tym razem na gwint i łeb śrub dałem sporo smaru miedzianego, aby w przyszłości dało radę się je spokojnie odkręcić.3.Oczyściłem wnętrze kopułki oraz świece zapłonowe. Przy okazji zweryfikowałem odstępy między elektrodami i spokojnie zamontowałem do silnika.
4. Co prawda w warunkach garażowych bez dostępu do bieżącej wody postanowiłem choć trochę umyć silnik. Skorzystałem z preparatu do mycia silników kupionego w Lidlu i płyn K2 kupiony w sklepie motoryzacyjnym. Wiadomo, że trzeba to jakoś spłukać. W tym celu kilka dni temu w Lidlu kupiłem taki pojemnik 2L do spryskiwania roślin. Jest tam pompka, którą można wytworzyć ciśnienie do 2 at.
Mycie przebiegło w miarę bezproblemowo, jednak zmycie tego wodą nastręczyło trochę problemów, bo ciężko było wszędzie dojść i spłukać wszystkie wymagane powierzchnie.
Tak, czy siak, jakoś dałem radę i teraz silnik wygląda całkiem przyzwoicie, choć rewelacji nie ma.5. Korzystając z sytuacji, że silnik był umyty postanowiłem zrobić to, co już dawno temu słyszałem. Mianowicie cały gaźnik ze wszystkich stron spryskałem WD-40 i tak to zostawiłem.
Dawno temu czytałem, że jest to dobry sposób na "umycie" gaźnika i jednocześnie nasmarowania jego mechanizmów. Co prawda w moim przypadku wszystko funkcjonuje perfekcyjnie, jednak postanowiłem również w swoim samochodzie zastosować tą metodę. Czy to coś da - nie mam pojęcia.6. Przede mną jeszcze uzupełnienie płynu chłodzącego po wymianie węża gumowego i wyjęciu termostatu, jednak zostawiam to na jutro, bo po myciu silnika świece są jeszcze mokre i muszę poczekać do ich wyschnięcia.
-
Dzisiaj ciąg dalszy
prac przy Tico.Przede wszystkim gratuluję wzorowego stanu silnika i zakresu prac w celu jego utrzymania Może zamiast używać wody do czyszczenia silnika, warto użyć sprężonego powietrza? (o ile masz dostęp do sprężarki). Czyli czyszczenie i zaraz po tym użycie sprężonego powietrza (zanim środek odparuje).
-
Ten osad był
naprawdę spory i bardzo mocno przylegał, a w niektórych miejscach miał ponad 1mm
grubości.
Nie mam pojęcia
skąd się wziął i to w miejscu nakładania węża, który od nowości nie był zdejmowany w
tym miejscu.Hmmm... Może dzieje się tak: płyn chłodniczy pompowany jest stale, a termostat po uruchomieniu silnika nie puszcza płynu dalej - wobec tego w tym właśnie miejscu przez dłuższy czas (po każdym odpaleniu) kotłuje się ten płyn pod dużym ciśnieniem, które powoduje wciskanie go pod opaskę? Osad to pozostałości po płynie... Znaczy sprawa nie do uniknięcia.
-
Hmmm... Może dzieje
się tak: płyn chłodniczy pompowany jest stale, a termostat po uruchomieniu silnika
nie puszcza płynu dalej - wobec tego w tym właśnie miejscu przez dłuższy czas (po
każdym odpaleniu) kotłuje się ten płyn pod dużym ciśnieniem, które powoduje
wciskanie go pod opaskę? Osad to pozostałości po płynie... Znaczy sprawa
nie do uniknięcia.Spotkałem w Polonezie coś takiego, ale po dłuższym postoju...
-
Hmmm... Może dzieje
się tak: płyn chłodniczy pompowany jest stale, a termostat po uruchomieniu silnika
nie puszcza płynu dalej - wobec tego w tym właśnie miejscu przez dłuższy czas (po
każdym odpaleniu) kotłuje się ten płyn pod dużym ciśnieniem, które powoduje
wciskanie go pod opaskę? Osad to pozostałości po płynie... Znaczy sprawa
nie do uniknięcia.W Punciaku mojego ojca taki osad pojawia się na łączeniu węża z chłodziwem z reduktorem lpg - takie jakby kryształki z płynu zmieszane z utlenionym metalem
-
W Punciaku mojego
ojca taki osad pojawia się na łączeniu węża z chłodziwem z reduktorem lpg - takie
jakby kryształki z płynu zmieszane z utlenionym metalemMam podobnie, ale to nie jest ten sam osad. Rzeczywiście białe kryształki, ale nie coś przypominającego kamień kotłowy. No i kryształki te są na zewnątrz (guma, opaska, króciec reduktora), a nie między króćcem a wewnętrzną stroną gumy. Nie ma też widocznego wycieku płynu (mimo upływu lat). Czyli to coś innego.
-
Zgadza się, wiem o czym piszecie.
Te kryształki występowały na samym końcu rury, jednak pod wężem był osad przypominający kamień kotłowy.
Naprawdę ciężko się go usuwało, tzn. początkowo zdzierałem końcówką wkrętaka płaskiego, później pilnikiem, a na końcu papierem ściernym 180. Dodatkowo powstały głębokie wżery w króćcu przypominające zaawansowaną korozję.Dzisiaj przeprowadziłem jazdę testową - wszystko jest OK
-
Przede wszystkim gratuluję wzorowego stanu silnika i zakresu prac w celu jego utrzymania.
Wielkie dzięki za uznanie
Widzę, że też stale dbasz o swój samochód i mi się to naprawdę podobaMoże zamiast używać wody do czyszczenia silnika, warto użyć sprężonego powietrza? (o ile masz dostęp do sprężarki). Czyli czyszczenie i zaraz po tym użycie sprężonego powietrza (zanim środek odparuje).
Mam mały kompresorek, ale powiem szczerze, że po całym dniu spędzonym w garażu nie chciało mi się już dłużej siedzieć i jeszcze przedmuchiwać silnik.
Dzisiaj dokonałem jazdy próbnej i wszystko funkcjonuje poprawnie - tak, jak przed wszystkimi pracami -
Dzisiaj kolejny dzień w garażu.
Tym razem byłem krócej, bo w pewnym momencie nawąchałem się benzyny i rozbolała mnie głowa.Jak wspomniałem we wcześniejszym poście, dziś dokonałem jazdy testowej sprawdzającej poprawność wykonanych wcześniej prac.
Oczywiście wszystko sprawowało się OK, jednak podczas jazdy parę razy usłyszałem dziwne dźwięki z dźwigni zmiany biegów. Było to takie stukanie, jakie pojawia się przy drżeniu dźwigni. Samo przytrzymanie dźwigni niewiele dawało - ciągle dochodził denerwujący dźwięk. Trochę się wnerwiłem, bo przecież ledwo co naprawiałem mocowanie dźwigni wraz z tulejkami i sworzniem. Od wnętrza pojazdu zdemontowałem plastikową obudowę, ale tu wszystko wyglądało OK.
Nie pozostało nic innego, jak ponownie podnieść samochód na lewarku i wczołgać się pod Tico. Krótkie badanie całości mocowania od strony podwozia i od razu stwierdziłem usterkę. Niestety, był luz na sworzniu. Okazało się, że sprężysta podkładka zupełnie się spłaszczyła, przez co nakrętka nakręcana na sworzeń miała luz.
Nie bawiłem się w wymianę podkładki, tylko zastosowałem nakrętkę zaopatrzoną w plastikowy pierścień uniemożliwiający jej samoistne odkręcenie się.
Na fotce widoczna jest ta nakrętka. Jeżeli ktoś ma problem dziwnych dźwięków dochodzących z dźwigni zmiany biegów, który nie ustępuje nawet po przytrzymaniu dźwigni ręką, niech zainteresuje się tą nakrętką.Jak już miałem podniesiony samochód postanowiłem sprawdzić, co może być przyczyną, że po całonocnym pobycie Tico w garażu czuć zapach benzyny. Już kilka razy oglądałem okolice baku, ale tam wszystko było OK. Dodatkowo nigdy na podłodze nie było żadnych kropli, czy plam po benzynie. Początkowo sądziłem, że winne są wycieki spod uszczelki pokrywy zaworów i one dają taki zapach.
Po wczorajszych pracach zakończonych myciem silnika dziś znów po nocy dało się wyczuć zapach paliwa.
Tak więc postanowiłem szukać winowajcę.
Zdemontowałem osłony przewodów paliwowych i od razu zauważyłem źródło problemów.
Niestety, rurka paliwowa obiegu powrotnego z gaźnika tuż przy samym połączeniu z wężem gumowym (nieopodal filtra paliwa) na tyle skorodowała, że pojawiły się podsiąki benzyny.
Dziś nic z tym nie mogłem zrobić, bo wszystkie sklepy są zamknięte, jednak jutro planuję to naprawić. Dokonałem kontroli obu rur paliwowych i wyszło na to, że są jeszcze zdrowe. Dlatego planuję uciąć rurki (od razu obie) na wysokości słupka środkowego i od tego miejsca zastosować węże paliwowe w kierunku filtra i baku paliwa.
Na fotce widok po zdemontowaniu osłony przewodów paliwowych.Jak pisałem, w pewnym momencie nawąchałem się tyle benzyny, że z powodu bólu głowy dałem spokój z dalszymi pracami.
W planach mam jeszcze demontaż obu kolumn przedniego zawieszenie i ich kontrolę oraz wymianę tłoka hamulcowego wraz z uszczelką przedniego koła. Na deser zostawiam montaż elektrycznych szyb
-
Wielkie dzięki za
uznanie
Widzę, że też stale
dbasz o swój samochód i mi się to naprawdę podobaNiestety silnik mam już w złym stanie (bierze olej), ponadto od bardzo dawna zalany jest olejem mineralnym (błąd moim zdaniem popełniony został przez jednego z wielu mechaników, który serwisował kiedyś tikacza po upływie gwarancji), mimo, że śmiało można było jeździć na oleju syntetycznym lub chociaż półsyntetycznym. Ja auto "odziedziczyłem" po rodzicach, którzy ze względu na brak czasu niezbyt dopilnowali stanu technicznego. Naprawiłem już wiele, ale niektóre rzeczy są nieodwracalne. Szykuję się do wymiany silnika na inny, przy "nowym" używanym silniku zamierzam wymienić wszelkie uszczelniacze, olej oczywiście syntetyk lub półsyntetyk. O ile blachy pozwolą, tico powinno jeszcze posłużyć.
Mam mały
kompresorek, ale powiem szczerze, że po całym dniu spędzonym w garażu nie chciało mi
się już dłużej siedzieć i jeszcze przedmuchiwać silnik.
Dzisiaj dokonałem
jazdy próbnej i wszystko funkcjonuje poprawnie - tak, jak przed wszystkimi pracamiDo czyszczenia silnika można wrócić, ja to robiłem właśnie przy użyciu kompresora - benzyna ekstrakcyjna pod ciśnieniem dobrze myje, a do spłukiwania sprężone powietrze.
-
Na fotce widok po
zdemontowaniu osłony przewodów paliwowych.
Jak pisałem, w
pewnym momencie nawąchałem się tyle benzyny, że z powodu bólu głowy dałem spokój z
dalszymi pracami.Czyli przewody paliwowe do wymiany - zasilający i powrotny. Najlepiej razem wymienić i nie wracać do tematu przez parę dobrych lat Ja niedawno przerabiałem ten temat, z tym, że przewód zasilający miałem gumowy (już kiedyś mechanik wymieniał), skorodował mi natomiast powrotny. Wymieniłem oba na metalowe - koszt niewielki. Ponadto przy okazji uświadomiłem sobie, że powinny być osłony przewodów paliwowych, których to ja nie miałem od wielu lat (odkąd przejąłem tikacza nawet nie wiedziałem, że powinny być). Zamówiłem owe osłony (też groszowa sprawa) i zamontowałem, bo przecież mechanikowi nie chciało się pewnie ich montować przy wymianie przewodu. Jak widać, niektórzy mechanicy tylko partaczą robotę, w końcu nie robią swojego auta
-
zamontowałem elektryczne szyby w swoim Tico. Sprawują się świetnie i wygoda też miła...
-
A ja dzisiaj wyczyściłem i pomalowałem pozostałe 2 felgi. Ledwo zdążyłem przed burzą
-
Dzisiaj kolejny dzień spędzony przy Tico.
Miałem zamiar wymienić oba metalowe przewody paliwowe idące od strony podwozia aż do komory silnika.
Początkowo chciałem jedynie wstawić dwa węże gumowe długości ok. 50cm zostawiając jeszcze "zdrowe" rurki.
Pojechałem do sklepu motoryzacyjnego i kupiłem po dwa przewody gumowe (grubościenne) przeznaczone do benzyny (foto1 i foto2).
Nie były specjalnie tanie, bo zapłaciłem 31zł za węże długości 2m i przekroju 4 i 6mm.
Pojechałem do garażu i w pewnym momencie postanowiłem jednak, że wymienię całe metalowe rurki paliwowe. Właściwie udało mi się je rozłączyć, jednak nie mając kanału poległem - nie dało ich się wyjąć od strony silnika. Wiedziałem, że skoro nie udaje mi się wyjąć starych, to tym bardziej będę miał problemy z zamontowaniem nowych rurek.Nie pozostało nic innego, tylko wytypować miejsce, w którym nastąpi "przejście" z rurek metalowych na węże gumowe. Zamiar był też taki, aby ponownie założyć osłony metalowe przewodów paliwowych (2szt.). Nie było to proste zadanie, bo węże są grubościenne i praktycznie nie dało rady przykręcić osłon. Trochę jednak kombinowania i dało radę.
Małą szlifierką kątową odciąłem obie rurki i wymontowałem z samochodu. Widok obu rurek od strony baku widać na foto3. Widać też, że skorodowany był tylko fragment obu rurek, dalsza część była już zdrowa.
Postanowiłem jednak odciąć możliwie największy fragment metalowych przewodów paliwowych i zastąpić je wężami gumowymi, które są naprawdę solidne.
Jako miejsce łączenia wybrałem punkt wyjścia rurek od strony silnika, tuż za miejscem mocowania do podwozia (foto4). Na zdjęciu wydaje się, że rurki są skorodowane, jednak to tylko złudzenie, bo rurki były pokryte nalotem, a kolor zmieniły od pryskania w okolicach mocowania płynem WD-40.
Postanowiłem, że będzie jeden długi fragment węża gumowego od samego filtra aż do powyższego miejsca łączenia (fragment w kierunku do silnika). Dla odmiany przewód powrotny miał się łączyć z oryginalnym wężykiem gumowym wychodzącym z baku. W tym celu trzeba było zrobić złączkę łączącą nowy przewód gumowy z tym idącym z baku.
W tym celu odciąłem końcówkę dotychczasowego metalowego przewodu paliwowego, który miał służyć jako złączkę dwóch przewodów gumowych (foto5).
Na zdjęciu 6 widać już włożoną do połowy w nowy przewód gumowy tą złączkę (widać też wężyk gumowy idący z baku, który jest zaślepiony nitem).
Na kolejnym zdjęciu 7 widać już połączone oba przewody tuż przed ostatecznym ułożeniem w okolicach baku.
Jak pisałem wcześniej, zależało mi na pozostawieniu osłon przewodów paliwowych na całej długości podwozia - cel został osiągnięty (foto8).
Na ostatnim zdjęciu 9 widać już finalny efekt pracy - jeden wąż z baku podłączony jest bezpośrednio do filtra, drugi łączy się z nowym przewodem gumowym. Natomiast z wyjścia filtra jest już przyłączony nowy wąż gumowy, który idzie aż do miejsca łączenia pokazanym wcześniej.Całość wykonałem bez dostępu do kanału i podnośnika. Niestety, praca tylko z lewarkiem nie jest komfortowa.
Całość zajęła mi naprawdę sporo czasu, ale to głównie dlatego, że początkowo chciałem w całości wymienić metalowe przewody paliwowe, a gdy to było bezskuteczne dopiero zacząłem myśleć o zastosowaniu kupionych węży gumowych. Dodatkowo musiałem zmodyfikować plastikowe uchwyty dotychczasowych przewodów metalowych, bo te gumowe miały zdecydowanie większą średnicę. Takich niuansów było naprawdę sporo, a czas leciał szybko.W konsekwencji, ok. godz. 19:30 wszystko uprzątnąłem i odbyłem jazdę testową - sukces, samochód jeździ i nie gubi paliwa
-
Ha, dobra robota, chociaż ja zdecydowałbym się jednak na wymianę metalowych rurek.
Czym masz zamalowany bak? -
Dobra robota, ale czy naprawdę nie masz jakiegoś sąsiada, znajomego lub kogoś z rodziny, kto nie użyczyłby Ci kanału?
-
Dobra robota, ale
czy naprawdę nie masz jakiegoś sąsiada, znajomego lub kogoś z rodziny, kto nie
użyczyłby Ci kanału?Może coś pomoże
LINK -
Ha, dobra robota, chociaż ja zdecydowałbym się jednak na wymianę metalowych rurek.
Też to postanowiłem zrobić.
Nawet wymontowałem akumulator z jego podstawką w komorze silnika, aby dostać się do mocowań przewodów hamulcowych. Rozłączyłem przewody gumowe do pompy paliwa i powrotny z gaźnika. Rurki były już kompletnie swobodne po rozłączeniu ich również od strony podwozia. Już miałem jechać do sklepu i kupić nowe metalowe przewody do Tico, ale jednak postanowiłem wcześniej wyjąć te istniejące - niestety, nie mając kanału nie byłem w stanie tego zrobić. Obawiałem się, że po kupnie nowych problem będzie jeszcze większy, bo ze starymi nie musiałem być ostrożny, a tu by było ryzyko zagięcia, czy uszkodzenia nowych rurek. Dlatego też niezbyt zadowolony, ale postanowiłem zrobić część przewodów w postaci węży gumowych.Czym masz zamalowany bak?
To jest oryginalny lakier z Fiata 125P (FSO 1500 ME)
Na początku lat 90-tych mieliśmy taki samochód i po przerysowaniu błotnika postanowiliśmy dorobić w puszcze trochę tej farby w kolorze nadwozia. Samochód już dawno sprzedany, a farba została. Kilka lat temu dostałem prawie nowy oryginalny bak z Tico przeznaczonego na złom. Bak ten umyłem z zewnątrz, zastosowałem farbę podkładową i na to wspomnianą farbę z FSO. Mija już kilka ładnych lat, a farba się trzyma idealnie, a bak wygląda, jakby był świeżo wymieniony. Na przeglądach rejestracyjnych diagności zawsze mówią - "widzę, że bak był niedawno wymieniany" -
Rzeczywiście, widok zbiornika każe zdjąć czapkę...