Samochod elektryczny Romet4E
-
Jedyne, co w tej
chwili hamuje rozwój to źródła energii.Może pora wykorzystać ziemniaki?
Tylko ile ton trzeba byłoby, żeby ruszyć pojazd?
-
Najprawdopodobniej
w ogóle nie ma żadnych przełożeń napęduChodziło o tańsze wykonanie napędu tylnych kół, w porównaniu z przednimi kołami skrętnymi.
Jeszcze dwa linki:
Prototyp Romet 4E
Pan policjant jakoś wyjątkowo rosły się wydaje.. -
Gdzie same lasy w Brazylii zużywają rocznie tyle co2
co produkuje Unia.Chyba pochłaniają?!
-
Chyba pochłaniają?!
Przetwarzają
-
Jedyne, co w tej
chwili hamuje rozwój to źródła energii. Reszta jest już wystarczająco rozwinięta
(czego nie można powiedzieć o autach sprzed kilkudziesięciu lat)Mamy źródła energii - elektrownie. Dużo i sprawne. Nie ma gdzie tej energii magazynować - nie ma baterii.
Nie ma w Polsce.
Ogólnie na świecie trend ten jest nieco inny i idzie w dobrym kierunku.
Cytat:
Wykres w
skali logarytmicznej pokazujący wykładniczy wzrost wykorzystania energii wiatrowej i
słonecznej na świecie w latach 1996-2011. Zainstalowana moc podana jest w GW.
Energia wiatrowa zaznaczona na niebiesko, słoneczna na żółto, geotermiczna na
czerwono.Zdajesz sobie sprawę, ile trzeba spalić ropy, żeby wydobyć rzadkie pierwiastki konieczne do produkcji tych ogniw/generatorów - żeby je wyprodukować i przewieźć na miejsce, a później utylizować?
Wiesz, że tej energii zużywa się więcej, niż owo ogniwo jest w stanie wyprodukować - ergo, to nie jest "odnawialne" źródło energii. Może kiedyś, ale nie teraz.Tylko że tona
wydobytej ropy posłuży przez kilka dni, a 20kg litu posłuży kilka lat, po czym można
go będzie ponownie przetworzyć.20kg litu + ta tona ropy, żeby tę baterię naładować
Z resztą trwają
prace nad akumulatorami cynkowo-polimerowymi, a cynk jest już o wiele pospolitszym
metalem niż lit. I właśnie z rozwojem takich (a może i jakiejś innej rewolucyjnej
technologii) wiąże swoje nadzieje z rozwojem aut elektrycznych.I właśnie od dziesiątek lat trwają te prace. I trwają i trwają.
No tu niemal się
zgodzę. Jednak auta spalinowe działają na trochę innej zasadzie, co daje im przewagę
Energię "wytwarzają" na bieżąco w ilości takiej, jaka jest im potrzebna (plus
ogromne straty) i nie muszą jej magazynować już po uzyskaniu.Silniki elektryczne są efektywniejsze, ale bez przesady.
Rower owszem
Ale dla
przeciętnego człowieka rower posłuży na dojazdy maksymalnie kilkanaście kilometrów
do pracy, gdzie wady auta elektrycznego (mały zasięg) stają się pomijalne, za to
nierozgrzany tradycyjny silnik żłopie nierozsądne ilości paliwa przez dużą część
trasy.Duży silnik, owszem, ale przeciętny dziesięcioletni 1.2 nagrzewa się dosyć szybko, nie spala dużo, a nie utylizowanie auta (nie generowanie półtorej tony częściowo toksycznego śmiecia) jest do szpiku zgodne z dbaniem o środowisko, w przeciwieństwie do produkowania toksycznych baterii, które za parę lat pójdą do kosza.
I tutaj trafiamy w
sedno: dla przeciętnego człowieka to jest właśnie "modna cecha". Czy Angry Birds w
telefonie, czy silnik elektryczny w aucie. Ale są ludzie, którzy rozumieją potencjał
takiego auta czy smartfonu i wykorzystują go w sensowny sposób. Miło że się ze mną
zgadzaszMożna wykorzystywać elektryczne samochody w sensowny, a nawet bezsensowny sposób, co kto lubi. Ale pod względem ekologii - nie ma to najmniejszego uzasadnienia.
Jakbym leżał na pieniądzach - kupiłbym sobie takie auto
-
Mamy źródła energii
- elektrownie. Dużo i sprawne. Nie ma gdzie tej energii magazynować - nie ma
baterii.
Właśnie o tym myślałem pisząc posta (co widać w dalszym ciągu mojej wypowiedzi). Dzięki za poprawienie
Zdajesz sobie
sprawę, ile trzeba spalić ropy, żeby wydobyć rzadkie pierwiastki konieczne do
produkcji tych ogniw/generatorów - żeby je wyprodukować i przewieźć na miejsce, a
później utylizować?Jeżeli użyć do tego energii elektrycznej to wcale nie trzeba
Poza tym:
Elektrownie wiatrowe to stal, miedź, trochę krzemu i kompozytów szklanych/węglowych.Ogniwa elektryczne na panele słoneczne to głównie wafle krzemowe z odrzutów fabrycznych z produkcji np. procesorów czy pamięci - chociaż akurat panele słoneczne mają mizerną wydajność.
Elektrownie słoneczne - poza lustrami i wieżą zbierającą ciepło wszystko jest identyczne jak w klasycznej elektrociepłowni.
Wiesz, że tej
energii zużywa się więcej, niż owo ogniwo jest w stanie wyprodukować - ergo, to nie
jest "odnawialne" źródło energii. Może kiedyś, ale nie teraz.Przed chwilą poprawiałeś mnie, że ogniwa nie produkują tylko magazynują A co do zużycia energii: Albo ktoś dorzuca do interesu, albo ktoś bierze za inne paliwo dużo za dużo. Jeżeli zakup ogniw już zaczyna się amortyzować w ciągu cyklu jej życia to znaczy, że ilość tej energii nie jest tak tragiczna jak sugerujesz - producent nie jest filantropem.
20kg litu + ta tona
ropy, żeby tę baterię naładować
Lub energia słoneczna / wiatrowa/wodna/ biopaliwa/ energia geotermalna/ inne źródła energii.I właśnie od
dziesiątek lat trwają te prace. I trwają i trwają.Tak samo jak nad innymi technologiami. I trzeba byc totalnym ignorantem żeby stwierdzić, że nie ma postępu
Silniki elektryczne
są efektywniejsze, ale bez przesady.
Pokaż mi silnik produkowany 20 lat temu, który przy masie mniejszej niż 300g i wymiarach mniejszych niż 6x5cm jest w stanie dać z siebie 1kW mocy.
http://www.abc-rc.pl/p/137/3865/silnik-i...lektryczne.htmlJeżeli chcesz to mogę poszukać podobnego wyzwanie dla mocy silnika 10kW.
Duży silnik,
owszem, ale przeciętny dziesięcioletni 1.2 nagrzewa się dosyć szybko, nie spala
dużo,
Auto elektryczne też nie spala dużo (widać po kosztach użytkowania).a nie utylizowanie auta (nie generowanie półtorej tony częściowo toksycznego
śmiecia) jest do szpiku zgodne z dbaniem o środowisko,Po pierwsze: utylizacja auta to nie jest wyrzucenie go na kupkę innych aut (no chyba że w Chinach).
Po drugie konwersja auta na elektryczne jest równie dobrym rozwiązaniem co kupowanie nówki sztuki elektrycznej, a do tego masz auto o normalnych wymiarach i wygodzie.w przeciwieństwie do
produkowania toksycznych baterii które za parę lat pójdą do kosza.Tak samo utylizacja baterii jak i samochodów polega na odzyskiwaniu z nich zawartości.
Można wykorzystywać
elektryczne samochody w sensowny, a nawet bezsensowny sposób, co kto lubi. Ale pod
względem ekologii - nie ma to najmniejszego uzasadnienia.Póki co jeszcze nie ma zysku, ale już nie ma strat.
Jakbym leżał na
pieniądzach - kupiłbym sobie takie autoA ja, jakbym leżał na pieniądzach, to bym wypruł bebechy z jakiegoś Saaba albo Jaguara i tam wcisnął porządny napęd elektryczny
http://www.s2ki.com/s2000/topic/975497-wait-that-isnt-an-f20c/page__st__100 - elektrownie. Dużo i sprawne. Nie ma gdzie tej energii magazynować - nie ma
-
Polska oparta jest na na energii z węgla czyli np. elektrownia jedna z największych - Bełchatów. Szybko to się nie zmieni, więc ładując ten pseudo ekologiczny wózek używamy brudnego prądu. A wytwarzana energia typu wiatraki czy elektrownie wodne to mały procent produkcji. Nie mówiąc nawet, że to drogawa sprawa to jeszcze nasza energetyka łaskę robi, że kupuje ten ekologiczny prąd. Najtaniej prąd jest z elektrowni atomowych ale to w Polsce nie przejdzie. Dlatego w USA mają tani prąd a u nas monopol i wciąż podwyżki.
Tak samo ten samochodzik rometa wytwarzany jest w Chinach gdzie ekologia nic nie znaczy za tanią kaskę a potem kontenerowcami wieziony jest przez pół globu by został złożony w Polsce i sprzedany z kosmicznym zyskiem.
Co do silników na pewno są wynalazcy co wymyślili różne wynalazki usprawniające silnik spalinowy. Ale to koncernów nie interesuje i na razie tylko silnik elektryczny połączony z spalinowym daje najlepszy efekt ale bez lepszych baterii nadal będzie produktem jak toyota prius czyli drogim spalającym mało na papierze.
Tak że na razie nie ma ani chęci ani dostępnej taniej technologii by sprzedawać tanio samochody dbające o środowisko. -
Polska oparta jest
na na energii z węgla czyli np. elektrownia jedna z największych - Bełchatów. Szybko
to się nie zmieni, więc ładując ten pseudo ekologiczny wózek używamy brudnego prądu.A skąd ta pewność że się nie zmieni?
Nie twierdzę, że jest różowo (bo nie jest), ale już około 10% energii jest produkowana ze źródeł odnawialnych. Szkoda, że tylko około 10% z tych 10% nie pochodzi ze spalania biopaliw... Ale jakiś trend już jestStrona 28:
www.stat.gov.pl/cps/rde/xbcr/gus/se_energia_zrodla_odnawialne_2010.pdfA wytwarzana energia typu wiatraki czy elektrownie wodne to mały procent produkcji.
NiestetyNajtaniej prąd jest z elektrowni atomowych ale to w Polsce nie przejdzie.
A nie do końca. Czytałem kiedyś, że uwzględniając wszystkie koszty (m.in. wraz z magazynowaniem zużytego paliwa) wcale nie jest to tańsze niż węgiel o dziwo Źródła nie podam bo nie pamiętam.Tak samo ten
samochodzik rometa wytwarzany jest w Chinach gdzie ekologia nic nie znaczy za tanią
kaskę a potem kontenerowcami wieziony jest przez pół globu by został złożony w
Polsce i sprzedany z kosmicznym zyskiem.Tu nie ma z czym się nie zgodzić.
Co do silników na
pewno są wynalazcy co wymyślili różne wynalazki usprawniające silnik spalinowy.
Ale to koncernów nie interesujeEkhem. Fiat i jego 0.8 Twinair?
Opel zafira w dieslu palący 5-6 litrów ON na 100km zapakowany ludźmi i bagażem?i na razie tylko silnik elektryczny połączony z
spalinowym daje najlepszy efekt ale bez lepszych baterii nadal będzie produktem jak
toyota prius czyli drogim spalającym mało na papierze.Yaris spaliła w konkursie 0.9l/100km
Szkoda tylko że jazda konkursowa trwała około kwadransa i auto startowało z naładowanym akumulatorem...Tak że na razie nie
ma ani chęci ani dostępnej taniej technologii by sprzedawać tanio samochody dbające
o środowisko.Pozostaje pytanie czemu zostały zniszczone wszystkie GMC EV1? Czy te auta to był tylko pokaz siły koncernu spowodowany zakładem dwóch gentlemanów?
-
A skąd ta pewność
że się nie zmieni?Zmieni, ale tylko w dwóch przypadkach - nastąpi przełom i wynajdziemy materiały, których do tej pory nie znaliśmy (wtedy być może nasze dzieci dożyją tej eko-rewolucji), dopracujemy obecne technologie. Czyli kupę czasu, albo wcale.
Nie twierdzę, że
jest różowo (bo nie jest), ale już około 10% energii jest produkowana ze źródeł
odnawialnych.Nie prawda. Więcej brudnej energii potrzeba do wyprodukowania ogniw słonecznych, elektrowni wiatrowych, itd. niż te "źródła" mają szansę wyprodukować.
Szkoda, że tylko około 10% z tych 10% nie pochodzi ze spalania
biopaliw... Ale jakiś trend już jestAlbo produkujemy biopaliwa, albo jedzenie. Wolę tani chleb drożej przywieziony, niż drogi chleb drożej przywieziony (biopaliwo i tak będzie droższe od ropy z ziemi).
Ad. baterii - podrożeją. Poziom życia w Chinach rośnie - ludzie chcą i będą zarabiać więcej, więc cena rośnie. Produkcja rzadkich pierwiastków została wstrzymana, żeby poprawić konkurencyjność - cena rośnie.
Realną nadzieję widzę w wysypiskach śmieci - mamy tam zgromadzone wystarczająco dużo plastiku, żeby go przetwarzać na paliwo. W tej chwili istnieje już jedna przetwórnia, która przetwarza plastikowe odpady na ropę korzystając z energii pozyskanej z tej wytworzonej ropy. Czyli generuje energię netto - w dodatku zmagazynowaną w cysternie.
-
Zmieni, ale tylko w
dwóch przypadkach - nastąpi przełom i wynajdziemy materiały, których do tej pory nie
znaliśmy (wtedy być może nasze dzieci dożyją tej eko-rewolucji), dopracujemy obecne
technologie. Czyli kupę czasu, albo wcale.Czemu uważasz, że postęp ma się zatrzymać? Już w XIXw. twierdzili, że wszystko co było do wynalezienia to już wynaleźli...
Nie prawda. Więcej
brudnej energii potrzeba do wyprodukowania ogniw słonecznych, elektrowni wiatrowych,
itd. niż te "źródła" mają szansę wyprodukować.Ale jak będą już te elektrownie wiatrowe, to energia użyta do budowy kolejnych już nie będzie "brudna".
A jeśli chodzi o ogniwa słoneczne to one nadają się do zasilania małych rzeczy i nie są myślane o produkcji netto tylko o zaoszczędzeniu na stratach energii na liniach przesyłowych i zasilaczach np. dla inteligentnych znaków drogowych, a raczej bardziej na samych kosztach tych instalacji. Ogniwo z akumulatorem,elektroniką i montażem kosztuje pewnie w okolicach zasilacza oraz kilkuset metrów kabla z wkopaniem w ziemię.
Energię słoneczną dla celów domowych uzyskuje się zupełnie inaczejAlbo produkujemy
biopaliwa, albo jedzenie.A gdyby tak jedno i drugie? Link
Poziom życia w Chinach rośnie - ludzie chcą i będą zarabiać więcej
Nie będą. Już teraz np. Indie przejmują zamówienia od zbyt chytrych Chińczyków wyzyskujących swoich pracowników. Z resztą ceny nie mogą być windowane w nieskończoność, bo powyżej pewnej kwoty bardziej będzie się opłacało zbudować park maszynowy zamiast płacić coraz większe pieniądze szeregowym pracownikom.
Produkcja rzadkich pierwiastków została wstrzymana, żeby poprawić
konkurencyjność - cena rośnie.
Pierwsze słyszę Jakieś źródła? -
Nie prawda. Więcej
brudnej energii potrzeba do wyprodukowania ogniw słonecznych, elektrowni wiatrowych,
itd. niż te "źródła" mają szansę wyprodukować.Jeśli chodzi o elektrownie wiatrowe, a konkretniej o wiatraki "przydomowe" - dopóki chore przepisy się nie zmienią, nie ma co liczyć na wzrost popularności tego typu "pozyskiwania" energii. W Polsce, żeby uzyskać prąc z takiego wiatraka, trzeba go najpierw za grosze sprzedać do elektrowni, a potem od nich odkupić
-
A gdyby tak jedno i
drugie?To popieram, bo w tym przypadku jest to dobra idea. Ale znając życie muszą najpierw odprowadzić podatek w postaci jakiejś akcyzy z pozyskanego paliwa
Ogólnie pojętą produkcję żywności dla celów pozyskania paliw uważam za karygodne z wielu względów.
-
To popieram, bo w
tym przypadku jest to dobra idea.Pokaż mi kogoś, kto zje łodygę kukurydzy Chyba nawet świniaki tego nie jedzą
A na paliwo pewno się przerobi...Ale znając życie muszą najpierw odprowadzić
podatek w postaci jakiejś akcyzy z pozyskanego paliwaNo cóż. Taki mamy na świecie ustrój...
Ogólnie pojętą
produkcję żywności dla celów pozyskania paliw uważam za karygodne z wielu względów.Dopóki dany kraj nie musi z takiego powodu głodować lub importować żywności to jeszcze jako-tako mogłoby ujść. Ale produkcja kosztem konieczności windowania cen lub sprowadzania żywności mija się z celem.
Chyba że dany teren nie jest w stanie utrzymać normalnej hodowli a odmianę "energetyczną" da radę to już inna sprawa - tylko czy takie tereny w ogóle istnieją?
-
Pokaż mi kogoś, kto
zje łodygę kukurydzy Chyba nawet świniaki tego nie jedząPewnie jedzą, może nie w czystej postaci, ale w postaci paszy
A na paliwo pewno
się przerobi...
No cóż. Taki mamy
na świecie ustrój...No właśnie, więc opłacalność bliska zeru, przy zbyt dużym nakładzie.
Dopóki dany kraj
nie musi z takiego powodu głodować lub importować żywności to jeszcze jako-tako
mogłoby ujść. Ale produkcja kosztem konieczności windowania cen lub sprowadzania
żywności mija się z celem.Dzisiaj wszystko jest "globalne", ale są kraje bogatsze i biedniejsze. W obliczu chociażby biedniejszych krajów można by było tego nie robić. Wiem, dzisiaj światem rządzi pieniądz.
Chyba że dany teren
nie jest w stanie utrzymać normalnej hodowli a odmianę "energetyczną" da radę to już
inna sprawa - tylko czy takie tereny w ogóle istnieją?Nie wiem Ale ogólnie nie popieram tego bio-picu, który niepotrzebnie tylko przedłuża lobby paliwowe na świecie.
-
Zasadniczo masz
rację, ale pierwszy pakiet akumulatorów (którego koszt zawarty jest w cenie
samochodu) starcza na 400 ładowań x 180 km = 72 tys. km. Nawet jeśli starczy na 3/4
tego dystansu to i tak jest to kilka lat codziennych dojazdów do pracy w mieście (bo
tylko do tego ten samochód się nadaje). Trudno też powiedzieć co producent ma na
myśli przez określenie żywotności akumulatorów na 400 ładowań - jeśli np. po tych
400 ładowaniach pojemność spada o połowę (czyli zasięg spadnie ze 180 na 90 km) to w
typowych zastosowaniach to nie eliminuje takiego pakietu akumulatorów z użycia -
nadal ta pojemność wystarcza na codzienny dojazd i powrót z pracy.
Edit:
Jeszcze jedno mi
się przypomniało. W samochodzie elektrycznym co kilkadziesiąt tysięcy km czeka nas
spory wydatek na pakiet akumulatorów. Ok, ale w międzyczasie dużo zaoszczędziliśmy
na serwisie w porównaniu z samochodem z silnikiem spalinowym. W normalnym
samochodzie regularnie przecież wymieniamy olej, filtry, rozrząd, paski, płyny,
świece itp - tego wszystkiego brak w silniku elektrycznym. Przez kilkadziesiąt
tysięcy km uzbiera się kosztów serwisu na parę tysięcy złotych.Ciekawe wyjaśnienie. Dodając, że przeciętna wizyta w serwisie to kilkaset złotych, serwisy odwiedza sie dość często, sumka znacznie się zwiększa. Pytanie tylko - jak to jest z autem elektrycznym. Nie wierzę, że tak wcale się nie psuje - serwis też będzie potrzebny.
-
Ciekawe
wyjaśnienie. Dodając, że przeciętna wizyta w serwisie to kilkaset złotych, serwisy
odwiedza sie dość często, sumka znacznie się zwiększa. Pytanie tylko - jak to jest z
autem elektrycznym. Nie wierzę, że tak wcale się nie psuje - serwis też będzie
potrzebny.Oczywiście, ale porównaj prostotę jego budowy w stosunku do auta konwencjonalnego
-
Oczywiście, ale
porównaj prostotę jego budowy w stosunku do auta konwencjonalnegoA do tego - nowoczesnego, naszpikowanego elektroniką (wciąż zawodną).
Bo większość aut sprzed 15, 20 lat można było samemu serwisować, teraz bez warsztatu raczej nie da rady. -
Nie wierzę, że tak wcale się nie psuje - serwis też będzie potrzebny.
Możliwe powody wizyty w serwisie
-przełożenie napędu - częstotliwość podobna co przy klasycznych napędach - elektronika zadba o to, żeby nie dawać pełnego momentu na stojące w miejscu koła.-uszkodzenie/zużycie akumulatorów - wiadomo
-uszkodzenie silnika (równie prawdopodobne co zerwanie łańcucha rozrządu)-wymiana klocków hamulcowych (trosdzkę rzadziej niż benzyniaku, bo hamowanie silnikiem jak w hybrydach)
-prace przy zawieszeniu - identycznie jak w klasycznym
-diagnostyka - przegląd coroczny powinien wystarczyć
-ogrzewanie(klimatyzacja?) - klimatyzacji raczej nigdy nie będzie w autach w pełni elektrycznych ze względu na to, że potrzeba dość potężnego silnika żeby napędzić sprężarkę. Ogrzewanie w pełni elektryczne - kilkaset wat, max może 1,5kW. Grzałka może się przepalić, może mieć zwarcie powodując zbyt duży pobór prądu.
-układ podciśnieniowy - tutaj za podciśnienie odpowiada oddzielna pompka, bo nie ma normalnego silnika zasysającego powietrze. I to może być źródło problemów, które nie istnieje w klasycznym aucie. Z tego powodu wolałbym instalację hamulcowa pneumatyczną, jak w ciężarówkach, gdzie awaria zablokuje hamulce, a nie spowoduje spadek ich skuteczności - chociaż z drugiej strony jest hamowanie silnikiem...
-Systemy bezpieczeństwa typu ABS/ESP/AIRBAG - identycznie jak w klasycznych autach, czyli bezawaryjne pod warunkiem przemyślanego projektu.
-
Jeśli hamowanie silnikiem jest tak efektywne jak w elektrycznym wózku widłowym, to hamulców praktycznie się nie będzie używać - tylko w sytuacjach awaryjnych
-
Jeśli hamowanie
silnikiem jest tak efektywne jak w elektrycznym wózku widłowym, to hamulców
praktycznie się nie będzie używać - tylko w sytuacjach awaryjnychPowinno być dość efektywne. W końcu im więcej wyhamuje elektryka, tym więcej energii się odzyska
BTW. Hybrydowa Yaris ma specjalną kontrolkę na desce rozdzielczej informującą Cię o tym, że hamujesz tak strasznie mocno, że musiała użyć klocków hamulcowych