Samochod elektryczny Romet4E
-
-
Faktycznie okazja za chińskie mini auto dać 32tys. Do tego akumulatory do wymiany co 400 ładowań a to tylko teoria więc przejechanie tych 180km wyjdzie 9zł plus 20zł amortyzacja akumulatorów. Do tego zasięg teoretyczny przy spokojniej jeździe raczej fantastyka. W Polsce jeździmy na światłach plus grające radyjko,dmuchawa czy wycieraczki na pewno zmniejszą zasięg o połowę. Ale kto bogatemu broni.
-
Do tego akumulatory do wymiany co 400 ładowań a to
tylko teoria więc przejechanie tych 180km wyjdzie 9zł plus 20zł amortyzacja
akumulatorów.Zasadniczo masz rację, ale pierwszy pakiet akumulatorów (którego koszt zawarty jest w cenie samochodu) starcza na 400 ładowań x 180 km = 72 tys. km. Nawet jeśli starczy na 3/4 tego dystansu to i tak jest to kilka lat codziennych dojazdów do pracy w mieście (bo tylko do tego ten samochód się nadaje). Trudno też powiedzieć co producent ma na myśli przez określenie żywotności akumulatorów na 400 ładowań - jeśli np. po tych 400 ładowaniach pojemność spada o połowę (czyli zasięg spadnie ze 180 na 90 km) to w typowych zastosowaniach to nie eliminuje takiego pakietu akumulatorów z użycia - nadal ta pojemność wystarcza na codzienny dojazd i powrót z pracy.
Edit:
Jeszcze jedno mi się przypomniało. W samochodzie elektrycznym co kilkadziesiąt tysięcy km czeka nas spory wydatek na pakiet akumulatorów. Ok, ale w międzyczasie dużo zaoszczędziliśmy na serwisie w porównaniu z samochodem z silnikiem spalinowym. W normalnym samochodzie regularnie przecież wymieniamy olej, filtry, rozrząd, paski, płyny, świece itp - tego wszystkiego brak w silniku elektrycznym. Przez kilkadziesiąt tysięcy km uzbiera się kosztów serwisu na parę tysięcy złotych. -
Krotki opis:
http://moto.onet.pl/343465,12937019,1,zdjecie.html?node=27IMHO ciekawa propozycja do miasta, lecz chyba jednak dość drogawa. Moim zdaniem powinien kosztować max. 20 tys. zł.
-
To nie samochody są drogie tylko my za mało zarabiamy.
-
Do tego akumulatory do wymiany co 400 ładowań a to
tylko teoria więc przejechanie tych 180km wyjdzie 9zł plus 20zł amortyzacja
akumulatorów.Przelicz na normalnie przyjęte 100 km.
Mamy dostępne jedynie dane producenta, więc tylko na nich możemy się oprzeć. Napisano o 6 zł za 100 km. Amortyzacja baterii wynosi 11 gr/km (dlaczego przemnożyłeś to przez 180? ), więc 11 zł na 100 km. W sumie jednak wychodzi sporo - 17 zł/100 km.
100 km moim tico kosztuje mniej (LPG ). Tico znów górą!
Oczywiście biorąc pod uwagę koszty serwisu wyjdzie podobnie lub troszkę drożej... ale DU ma jednak o wiele większe możliwości, jest bardziej funkcjonalne oraz podobnie zwrotne.Do tego zasięg teoretyczny przy spokojniej jeździe raczej fantastyka.
W Polsce jeździmy na światłach plus grające radyjko,dmuchawa czy wycieraczki na
pewno zmniejszą zasięg o połowę. Ale kto bogatemu broni.Oj tam... Zamontowane są światła LEDowe. Nikt nie robi prądożernej dyskoteki w aucie. Dmuchawa i wycieraczki nie zeżrą połowy prądu...
Ja już bardziej obawiałbym się o ogrzewanie zimą. -
Przelicz na
normalnie przyjęte 100 km.
Mamy dostępne
jedynie dane producenta, więc tylko na nich możemy się oprzeć. Napisano o 6 zł za
100 km. Amortyzacja baterii wynosi 11 gr/km (dlaczego przemnożyłeś to przez 180?
), więc 11 zł na 100 km. W sumie jednak wychodzi sporo - 17 zł/100 km.Oczywiście 17zł/100km wyliczone dla trybu ekonomicznego jazdy (do 45km/h).
W trybie zwykłym będzie znacznie drożej.
Zasięgi obliczono zapewne przy wyłączonych wszystkich odbiornikach,
może za wyjątkiem dziennych LEDów, które są obowiązkowe.100 km moim tico
kosztuje mniej (LPG ). Tico znów górą!
Oczywiście biorąc
pod uwagę koszty serwisu wyjdzie podobnie lub troszkę drożej... ale DU ma jednak o
wiele większe możliwości, jest bardziej funkcjonalne oraz podobnie zwrotne.Każde spalinowe będzie mieć lepsze osiągi, udźwig i zasięg. Nie wspominając o czasie tankowania.
Oj tam...
Zamontowane są światła LEDowe. Nikt nie robi prądożernej dyskoteki w aucie. Dmuchawa
i wycieraczki nie zeżrą połowy prądu...
Ja już bardziej
obawiałbym się o ogrzewanie zimą.Dmuchawa i ogrzewanie zimą dołożą swoje do zmniejszenia zasięgu.
Biorąc pod uwagę całokształt i ceny, to chyba lepiej kupić (jako drugie do miasta) jakieś małe auto benzynowe, LPG czy też CNG.
Przykładowo VW UP EcoFuel CNG
-
To nie samochody są
drogie tylko my za mało zarabiamy.Akurat ten elektryczny, biorąc pod uwagę stopień uproszczenia konstrukcji (np napęd na tył), ilość miejsc oraz bezpieczeństwo, jest relatywnie drogi w porównaniu do nowych, małych aut spalinowych.
-
ogrzewanie zimą dołożą swoje do zmniejszenia zasięgu.
Zimą akumulatory trzeba podgrzewać bo inaczej zasięg spada drastycznie
Ogrzewanie kabiny to kilkaset wat, może 1kW - nie zmniejszy zasięgu o połowę...Biorąc pod uwagę
całokształt i ceny, to chyba lepiej kupić (jako drugie do miasta) jakieś małe auto
benzynowe, LPG czy też CNG.CNG - masakryczne ceny legalizacji, zużywanie co najmniej połowy baku na dojazd do jednej z kilkunastu stacji w Polsce
I nie ma co liczyć na przyjęcie się CNG w Polsce. NA targach motoryzacyjnych widziałem jakies auto z CNG już co najmniej 12 lat temu... I nic się nie zmieniło od tego czasu.
BTW. Państwo chce położyć łapę na gazie łupkowym - co z tego że wydobycie droższe niz tradycyjnego skoro mogą sobie zagarnąć 40%...
-
Akurat ten
elektryczny, biorąc pod uwagę stopień uproszczenia konstrukcji (np napęd na tył),
ilość miejsc oraz bezpieczeństwo, jest relatywnie drogi w porównaniu do nowych,
małych aut spalinowych.Najprawdopodobniej w ogóle nie ma żadnych przełożeń napędu
Tylko niestety to nie producent liczy sobie krocie, bo liczyłem ostatnio ile kosztowałaby mnie konwersja auta na elektrykę, to potrzebuje dwa silniki po 4000zł, dwa sterowniki po 2000zł, do tego pakiet akumulatorów za minimum 8000, do tego masę pierdółek. Auta elektryczne opanują rynek, ale potrzebują jeszcze kilku na bycie więcej niż fanaberią i kilkudziesięciu na opanowanie rynku.
Przesył energii elektrycznej jest tańszy niż transport paliw płynnych, do tego duże zakłady są sprawniejsze niż małe silniki, no i łatwiej uzyskać energię ze źródeł odnawialnych. Uprawy zbóż pod paliwo nie uważam za dobre źródło odnawialne.
-
Gdyby samochody elektryczne miały opanować rynek za kilkadziesiąt lat, to już by były, bo kilkadziesiąt lat temu już to zapowiadano.
Nie ma, póki co, żadnych źródeł odnawialnych. Problemem samochodów elektrycznych są baterie. Do produkcji baterii wykorzystywane są jeszcze rzadsze materiały, niż ropa naftowa. A nawet mimo to, są do niczego, w porównaniu do silników spalinowych.
Najekologiczniejsze auto, to auto używane, remontowane i jeżdżone aż nie wybuchnie ze starości. To, albo rower.
Auta elektryczne, są jak smartfony - niby telefon, ale za garść modnych funkcjonalności, w gruncie rzeczy zbędnych - można skasować ekstra marżę.
-
Gdyby samochody
elektryczne miały opanować rynek za kilkadziesiąt lat, to już by były, bo
kilkadziesiąt lat temu już to zapowiadano.Jedyne, co w tej chwili hamuje rozwój to źródła energii. Reszta jest już wystarczająco rozwinięta (czego nie można powiedzieć o autach sprzed kilkudziesięciu lat)
Nie ma, póki co,
żadnych źródeł odnawialnych.Nie ma w Polsce. Ogólnie na świecie trend ten jest nieco inny i idzie w dobrym kierunku.
Cytat:
Wykres w skali logarytmicznej pokazujący wykładniczy wzrost wykorzystania energii wiatrowej i słonecznej na świecie w latach 1996-2011. Zainstalowana moc podana jest w GW. Energia wiatrowa zaznaczona na niebiesko, słoneczna na żółto, geotermiczna na czerwono.
Problemem samochodów elektrycznych są baterie. Do produkcji baterii wykorzystywane są
jeszcze rzadsze materiały, niż ropa naftowa.Tylko że tona wydobytej ropy posłuży przez kilka dni, a 20kg litu posłuży kilka lat, po czym można go będzie ponownie przetworzyć.
Z resztą trwają prace nad akumulatorami cynkowo-polimerowymi, a cynk jest już o wiele pospolitszym metalem niż lit. I właśnie z rozwojem takich (a może i jakiejś innej rewolucyjnej technologii) wiąże swoje nadzieje z rozwojem aut elektrycznych.
A nawet mimo to, są do niczego, w porównaniu do silników spalinowych.
No tu niemal się zgodzę. Jednak auta spalinowe działają na trochę innej zasadzie, co daje im przewagę Energię "wytwarzają" na bieżąco w ilości takiej, jaka jest im potrzebna (plus ogromne straty) i nie muszą jej magazynować już po uzyskaniu.
Najekologiczniejsze
auto, to auto używane, remontowane i jeżdżone aż nie wybuchnie ze starości.To, albo rower.
Rower owszem
Ale dla przeciętnego człowieka rower posłuży na dojazdy maksymalnie kilkanaście kilometrów do pracy, gdzie wady auta elektrycznego (mały zasięg) stają się pomijalne, za to nierozgrzany tradycyjny silnik żłopie nierozsądne ilości paliwa przez dużą część trasy.Auta elektryczne,
są jak smartfony - niby telefon, ale za garść modnych funkcjonalności, w gruncie
rzeczy zbędnych - można skasować ekstra marżę.I tutaj trafiamy w sedno: dla przeciętnego człowieka to jest właśnie "modna cecha". Czy Angry Birds w telefonie, czy silnik elektryczny w aucie. Ale są ludzie, którzy rozumieją potencjał takiego auta czy smartfonu i wykorzystują go w sensowny sposób. Miło że się ze mną zgadzasz
-
Największym problemem jest lobby paliwowe. Dopóki mamy ropę i gaz, nie ma mowy o rozwoju samochodów elektrycznych, a te, które dziś mamy są drogie w produkcji, mają ograniczone osiągi i zastosowanie. Po prostu nie dąży się do ich ulepszania. Nadal tkwimy w epoce niewydajnych i ciężkich akumulatorów.
BTW - polecam film "Who killed the electric car". Poruszany jest problem sprzed paru lat, ale wciąż aktualny.
-
No i właśnie cały świat kręci się wokół ropy i nikomu nie zależy by to zmienić a szczególnie wielkim koncernom. Dlatego modne dziś eco musi im się opłacać a nie klientom. Więc wymyślają konstrukcje by pokazać, że się starają a i tak guzik z tego jest. Przecież pierwsze szybkie samochody były elektryczne bo silnik elektryczny jest prawie idealny ze swoją sprawnością ponad 90%.
Wszędzie mamy zakłamanie bo teraz światem rządzi pieniądz. Dlatego Unia wymyśla jakieś tam limity co2 kosztujace miliardy gospodarkę i nas wszystkich. Podczas gdy wycina się lasy deszczowe w sposób rabunkowy. Gdzie same lasy w Brazylii zużywają rocznie tyle co2 co produkuje Unia. -
Jedyne, co w tej
chwili hamuje rozwój to źródła energii.Może pora wykorzystać ziemniaki?
Tylko ile ton trzeba byłoby, żeby ruszyć pojazd?
-
Najprawdopodobniej
w ogóle nie ma żadnych przełożeń napęduChodziło o tańsze wykonanie napędu tylnych kół, w porównaniu z przednimi kołami skrętnymi.
Jeszcze dwa linki:
Prototyp Romet 4E
Pan policjant jakoś wyjątkowo rosły się wydaje.. -
Gdzie same lasy w Brazylii zużywają rocznie tyle co2
co produkuje Unia.Chyba pochłaniają?!
-
Chyba pochłaniają?!
Przetwarzają
-
Jedyne, co w tej
chwili hamuje rozwój to źródła energii. Reszta jest już wystarczająco rozwinięta
(czego nie można powiedzieć o autach sprzed kilkudziesięciu lat)Mamy źródła energii - elektrownie. Dużo i sprawne. Nie ma gdzie tej energii magazynować - nie ma baterii.
Nie ma w Polsce.
Ogólnie na świecie trend ten jest nieco inny i idzie w dobrym kierunku.
Cytat:
Wykres w
skali logarytmicznej pokazujący wykładniczy wzrost wykorzystania energii wiatrowej i
słonecznej na świecie w latach 1996-2011. Zainstalowana moc podana jest w GW.
Energia wiatrowa zaznaczona na niebiesko, słoneczna na żółto, geotermiczna na
czerwono.Zdajesz sobie sprawę, ile trzeba spalić ropy, żeby wydobyć rzadkie pierwiastki konieczne do produkcji tych ogniw/generatorów - żeby je wyprodukować i przewieźć na miejsce, a później utylizować?
Wiesz, że tej energii zużywa się więcej, niż owo ogniwo jest w stanie wyprodukować - ergo, to nie jest "odnawialne" źródło energii. Może kiedyś, ale nie teraz.Tylko że tona
wydobytej ropy posłuży przez kilka dni, a 20kg litu posłuży kilka lat, po czym można
go będzie ponownie przetworzyć.20kg litu + ta tona ropy, żeby tę baterię naładować
Z resztą trwają
prace nad akumulatorami cynkowo-polimerowymi, a cynk jest już o wiele pospolitszym
metalem niż lit. I właśnie z rozwojem takich (a może i jakiejś innej rewolucyjnej
technologii) wiąże swoje nadzieje z rozwojem aut elektrycznych.I właśnie od dziesiątek lat trwają te prace. I trwają i trwają.
No tu niemal się
zgodzę. Jednak auta spalinowe działają na trochę innej zasadzie, co daje im przewagę
Energię "wytwarzają" na bieżąco w ilości takiej, jaka jest im potrzebna (plus
ogromne straty) i nie muszą jej magazynować już po uzyskaniu.Silniki elektryczne są efektywniejsze, ale bez przesady.
Rower owszem
Ale dla
przeciętnego człowieka rower posłuży na dojazdy maksymalnie kilkanaście kilometrów
do pracy, gdzie wady auta elektrycznego (mały zasięg) stają się pomijalne, za to
nierozgrzany tradycyjny silnik żłopie nierozsądne ilości paliwa przez dużą część
trasy.Duży silnik, owszem, ale przeciętny dziesięcioletni 1.2 nagrzewa się dosyć szybko, nie spala dużo, a nie utylizowanie auta (nie generowanie półtorej tony częściowo toksycznego śmiecia) jest do szpiku zgodne z dbaniem o środowisko, w przeciwieństwie do produkowania toksycznych baterii, które za parę lat pójdą do kosza.
I tutaj trafiamy w
sedno: dla przeciętnego człowieka to jest właśnie "modna cecha". Czy Angry Birds w
telefonie, czy silnik elektryczny w aucie. Ale są ludzie, którzy rozumieją potencjał
takiego auta czy smartfonu i wykorzystują go w sensowny sposób. Miło że się ze mną
zgadzaszMożna wykorzystywać elektryczne samochody w sensowny, a nawet bezsensowny sposób, co kto lubi. Ale pod względem ekologii - nie ma to najmniejszego uzasadnienia.
Jakbym leżał na pieniądzach - kupiłbym sobie takie auto
-
Mamy źródła energii
- elektrownie. Dużo i sprawne. Nie ma gdzie tej energii magazynować - nie ma
baterii.
Właśnie o tym myślałem pisząc posta (co widać w dalszym ciągu mojej wypowiedzi). Dzięki za poprawienie
Zdajesz sobie
sprawę, ile trzeba spalić ropy, żeby wydobyć rzadkie pierwiastki konieczne do
produkcji tych ogniw/generatorów - żeby je wyprodukować i przewieźć na miejsce, a
później utylizować?Jeżeli użyć do tego energii elektrycznej to wcale nie trzeba
Poza tym:
Elektrownie wiatrowe to stal, miedź, trochę krzemu i kompozytów szklanych/węglowych.Ogniwa elektryczne na panele słoneczne to głównie wafle krzemowe z odrzutów fabrycznych z produkcji np. procesorów czy pamięci - chociaż akurat panele słoneczne mają mizerną wydajność.
Elektrownie słoneczne - poza lustrami i wieżą zbierającą ciepło wszystko jest identyczne jak w klasycznej elektrociepłowni.
Wiesz, że tej
energii zużywa się więcej, niż owo ogniwo jest w stanie wyprodukować - ergo, to nie
jest "odnawialne" źródło energii. Może kiedyś, ale nie teraz.Przed chwilą poprawiałeś mnie, że ogniwa nie produkują tylko magazynują A co do zużycia energii: Albo ktoś dorzuca do interesu, albo ktoś bierze za inne paliwo dużo za dużo. Jeżeli zakup ogniw już zaczyna się amortyzować w ciągu cyklu jej życia to znaczy, że ilość tej energii nie jest tak tragiczna jak sugerujesz - producent nie jest filantropem.
20kg litu + ta tona
ropy, żeby tę baterię naładować
Lub energia słoneczna / wiatrowa/wodna/ biopaliwa/ energia geotermalna/ inne źródła energii.I właśnie od
dziesiątek lat trwają te prace. I trwają i trwają.Tak samo jak nad innymi technologiami. I trzeba byc totalnym ignorantem żeby stwierdzić, że nie ma postępu
Silniki elektryczne
są efektywniejsze, ale bez przesady.
Pokaż mi silnik produkowany 20 lat temu, który przy masie mniejszej niż 300g i wymiarach mniejszych niż 6x5cm jest w stanie dać z siebie 1kW mocy.
http://www.abc-rc.pl/p/137/3865/silnik-i...lektryczne.htmlJeżeli chcesz to mogę poszukać podobnego wyzwanie dla mocy silnika 10kW.
Duży silnik,
owszem, ale przeciętny dziesięcioletni 1.2 nagrzewa się dosyć szybko, nie spala
dużo,
Auto elektryczne też nie spala dużo (widać po kosztach użytkowania).a nie utylizowanie auta (nie generowanie półtorej tony częściowo toksycznego
śmiecia) jest do szpiku zgodne z dbaniem o środowisko,Po pierwsze: utylizacja auta to nie jest wyrzucenie go na kupkę innych aut (no chyba że w Chinach).
Po drugie konwersja auta na elektryczne jest równie dobrym rozwiązaniem co kupowanie nówki sztuki elektrycznej, a do tego masz auto o normalnych wymiarach i wygodzie.w przeciwieństwie do
produkowania toksycznych baterii które za parę lat pójdą do kosza.Tak samo utylizacja baterii jak i samochodów polega na odzyskiwaniu z nich zawartości.
Można wykorzystywać
elektryczne samochody w sensowny, a nawet bezsensowny sposób, co kto lubi. Ale pod
względem ekologii - nie ma to najmniejszego uzasadnienia.Póki co jeszcze nie ma zysku, ale już nie ma strat.
Jakbym leżał na
pieniądzach - kupiłbym sobie takie autoA ja, jakbym leżał na pieniądzach, to bym wypruł bebechy z jakiegoś Saaba albo Jaguara i tam wcisnął porządny napęd elektryczny
http://www.s2ki.com/s2000/topic/975497-wait-that-isnt-an-f20c/page__st__100 - elektrownie. Dużo i sprawne. Nie ma gdzie tej energii magazynować - nie ma