Dozwolona prędkość w terenie zabudowanym
-
Wg mnie się mylisz - nie znalazłem innego odwołania ograniczenia (nie strefowego) prędkości niż odpowiedni znak zmieniający/odwołujący ograniczenie lub skrzyżowanie. Próg nie jest żadnym znakiem w myśl PoRD.
-
Wg mnie się mylisz - nie znalazłem innego odwołania ograniczenia (nie strefowego) prędkości niż
odpowiedni znak zmieniający/odwołujący ograniczenie lub skrzyżowanie. Próg nie jest żadnym
znakiem w myśl PoRD.Wg mnie też. Ale często jest tak że zaraz za progiem zwalniającym jest skrzyżowanie (tak najczęściej jest w moim mieście) a ograniczenie prędkości obowiązuje do najbliższego skrzyżowania z tego co mi wiadomo... Wiec potem już można 50 sobie jechać jak za skrzyżowaniem ograniczenie prędkości nie jest powtórzone <img src="/images/graemlins/wink.gif" alt="" />
-
Tutaj było 400m zdaje się...
Co do ograniczeń - to najpierw są stawiane ograniczenia, a jak one nie są przestrzegane to się dokłada progi (taka dodatkowa kara za nie przestrzeganie prawa). Przez co cierpią także Ci, którzy jeździli przepisowo...
A co do przekraczania progów z dużą szybkością, to można (gdzieś na jutiubie krąży filmik o gościu, który spróbował, tyle, że po zawieszeniu zostało wspomnienie)...
-
W dzisiejszych czasach i moim WORDzie określa się to
słowem "fart"acha czyli prawko mam "fartem" fajnie wiedziec <img src="/images/graemlins/rotfl.gif" alt="" />
-
acha czyli prawko mam "fartem" fajnie wiedziec
Nie... chodzi mi o to że w moim WORDzie zdaje się losowo... nie ważne czy ktoś jeździ dobrze i tak go uwalą jak mają taki kaprys <img src="/images/graemlins/smile.gif" alt="" />
-
Nie... chodzi mi o to że w moim WORDzie zdaje się
losowo... nie ważne czy ktoś jeździ dobrze i tak go
uwalą jak mają taki kaprysno u nas byla swego czasu tzw. instruktor kosa na nazwisko mial Nowak <img src="/images/graemlins/smile.gif" alt="" />
-
nie wszyscy jezdza z kamerami.
moj kolega teraz zdaje i za pierwszym razem jechal bez kamery ( z kamera jest drozszy egzam co
najlepsze ... )Tego nie wiedziałem-w Krakowie wszystkie egzaminy są rejestrowane bez żadnych dopłat.
jeden obleje, drugi pusci ... wiec jaki to ma sens ?
Gdyby u Was wszystkie egzaminy byłyby rejestrowane to ciężko byłoby ulać osobę do której nie można się przyczepić, ciężko też puścić osobę, która robi błąd za błędem na drodze.
-
Nie... chodzi mi o to że w moim WORDzie zdaje się losowo... nie ważne czy ktoś jeździ dobrze i
tak go uwalą jak mają taki kaprysjesli jest egzam rejestrowany to w momencie kiedy ktos uwaza ze go uwalili, wystarczy napisac odwolanie...
-
Tutaj było 400m zdaje się...
Mniej więcej tyle.
Co do ograniczeń - to najpierw są stawiane ograniczenia, a jak one nie są przestrzegane to się
dokłada progi (taka dodatkowa kara za nie przestrzeganie prawa). Przez co cierpią także Ci,
którzy jeździli przepisowo...W tym miejscu nie było wcześniej ograniczenia prędkości, obowiązywało 50/60 km/h. Z tym progiem to w ogóle dziwna historia - starało się o niego dwie osoby, które mieszkają w pobliżu. Jeden pan wycofuje z podwórka, zostawia samochód na drodze, potem wychodzi, zamyka garaż, bramę, i dopiero odjeżdża - niektórzy kierowcy lekko się niecierpliwili, więc poganiali go klaksonem. Po postawieniu progu i tak musieli zwolnić.
Drugi ze starających się o próg, w zimie wyrzuca śnieg z podwórka na drogę. Przed zamontowaniem progu kierowcy musieli (czasem gwałtownie) hamować, po jego założeniu i tak zwalniali.
Tutaj wychodzi też brak logiki w działaniu odpowiedniego wydziału Urzędu Miasta - 200 metrów dalej droga nie dość, że węższa, to w dodatku ma niewidoczny zakręt, za którym w lecie często bawią się dzieci z okolicznych domów. Tam prędkość nie jest ograniczona ani znakiem, ani progiem.A co do przekraczania progów z dużą szybkością, to można (gdzieś na jutiubie krąży filmik o
gościu, który spróbował, tyle, że po zawieszeniu zostało wspomnienie)...Filmu nie widziałem, ale znalazłem ZDJECIE
-
2. Oblewają osoby, które nie potrafią jeździć lub nie mają do tego predyspozycji?
Tej opcji nie ma.
Czytałem kiedyś, że każdy człowiek, jeśli jest przeciętnie prawny fizycznie i umysłowo potrafi zdobyć prawo jazdy kat."A" i "B" niezależnie od płci.
Nawet nie musi być sprawny fizycznie.
Jeżdżą przecież inwalidzi.
Jednemu trzeba tylko więcej nauki drugiemu mniej.
Czyli jeden zda za pierwszym razem inny za siódmym, ale zda.
Na Ukrainie zresztą każdy zda za pierwszym razem, bo zdanie egzaminu jest zagwarantowane! <img src="/images/graemlins/hahaha.gif" alt="" />
Predyspozycje, to już trzeba mieć na wyższe kategorie[C, C+E itd] -
Tej opcji nie ma.
Czytałem kiedyś, że każdy człowiek, jeśli jest
przeciętnie prawny fizycznie i umysłowo potrafi
zdobyć prawo jazdy kat."A" i "B" niezależnie od
płci.A widzisz ja znam pewną osobę płci żeńskiej, która nie zdała egzaminu kilka razy i dała sobie na luz.
Wcześniej, w trakcie nauki jazdy kolega, który uczył ja jeździć miał zawał i powiedział mi, że takiego "talentu" to on nie nauczy jeździć!Na Ukrainie zresztą każdy zda za pierwszym razem, bo
zdanie egzaminu jest zagwarantowane!
Predyspozycje, to już trzeba mieć na wyższe kategorie[C,
C+E itd]No i na Ukrainie ma się od razu BiC
<img src="/images/graemlins/waytogo.gif" alt="" />
-
No i na Ukrainie ma się od razu BiC
O tym nie wiedziałem, myślałem że tylko B.
-
Tej opcji nie ma.
Czytałem kiedyś, że każdy człowiek, jeśli jest przeciętnie prawny fizycznie i umysłowo potrafi
zdobyć prawo jazdy kat."A" i "B" niezależnie od płci.
Czyli jeden zda za pierwszym razem inny za siódmym, ale zda.No a o czym Ty wcześniej pisałeś? O notorycznym oblewaniu niektórych zdających-może to są właśnie te osoby, które nie mają predyspozycji i potrzebują więcej czasu na naukę?
-
No a o czym Ty wcześniej pisałeś? O notorycznym oblewaniu niektórych zdających-może to są
właśnie te osoby, które nie mają predyspozycji i potrzebują więcej czasu na naukę?Nie można pisać od razu że nie mają predyspozycji.
Po prostu mają inne zainteresowania i zdolności. -
Czytałem kiedyś, że każdy człowiek, jeśli jest przeciętnie prawny fizycznie i umysłowo potrafi
zdobyć prawo jazdy kat."A" i "B" niezależnie od płci.Racja! Doskonały przykład - moje kuzynki. Niby zupełne antytalenty motoryzacyjne, do tej pory od zdania prawa jazdy (a kilka lat już minęło) jeżdżą jedynie po bocznych drogach, a obydwie zdały za pierwszym razem.
Egzamin nie sprawdza rzeczywistych umiejętności, które wykorzystuje się w codziennej jeździe, tylko mechaniczną zdolność prowadzenia samochodu według wykutych na pamięć reguł.
Tak więc zdaje nie zawsze ten, kto rzeczywiście potrafi jeździć. -
Tak więc zdaje nie zawsze ten, kto rzeczywiście potrafi jeździć.
Ja bym poszedl dalej. Wychodze z zalozenia i zawsze powtarzam to nowym kierowcom, ze nowy kierowca po zdaniu egzaminu nie potrafi jeszcze jezdzic. Sam zdalem za drugim razem. Za pierwszym oblalem z wlasnej winy. Wszyscy moi znajomi, ktorzy oblali zwalali wine na cokolwiek innego, tylko nie widzieli winy swojej. Ja widzialem i tyle. Stres robi swoje, dalem plame. Za drugim razem poszlo gladko. Jednak wiedzialem ze to nie znaczy, ze potrafie jezdzic, przeto jezdzilem ostroznie i sie uczylem! Teraz moge powiedziec, ze jezdze dobrze. Swoim samochodem zrobilem 70 tysiecy w dwa lata z hakiem i potrafie dostrzec wiekszosc zagrozen (wiadomo, nie wszyskie). Potrafie tez poruszac sie po zatloczonym parkingu i przede wszystkim....
potrafie uzmyslowic sobie, ze kazdy sie myli, takze ja i kazdy zle czasem ocenia sytuacje i potrafie o tym pamietac choc nie zawsze (spotkanie z ukrytym gulikiem i spotkanie z kraweznikiem na lodzie jest przykladem na zagapienie sie).
Nie popelnia bledow ten kto nic nie robi, wazne jest pamietac o tym, glownie gdy spieszymy sie do pracy, na uczelnie. Wyobraznia czesto zawodzi.
-
Ja bym poszedl dalej. Wychodze z zalozenia i zawsze powtarzam to nowym kierowcom, ze nowy
kierowca po zdaniu egzaminu nie potrafi jeszcze jezdzic.
Oczywiście masz rację - pisząc o umiejętnościach chodziło mi raczej o poprawne reagowanie na nieznanych skrzyżowaniach, jazdę zgodną ze znakami w innych miastach niż to, gdzie zdawało się egzamin.
Osobiście, mimo, ze prawo jazdy mam od prawie 6 lat, nadal twierdzę, że nie jestem dobrym kierowcą, a raczej "średnią krajową". Może za kilkaset tysięcy km zmienię zdanie. -
to wszystko zalezy jak definiowac "dobrego kierowce". Ja, widzac zachowanie innych uzytkownikow drog moge stwierdzic, ze jestem dobrym kierowca. Oczywiscie, z zachowaniem swiadomosci o ogromie braku doswiadczenia i wielu sytuacji z "gorszymi dniami".
-
to wszystko zalezy jak definiowac "dobrego kierowce".
Wg mnie to taki, który po prostu jeździ bezpiecznie, kulturalnie, nawet jeśli czasem "nagina" przepisy (niektóre zakazy czy ograniczenia są stosowane chyba tylko jako maszynka do mandatów) i potrafi zawsze zachować "zimną krew".
U mnie z tym nie jest źle, ale w dużych miastach czasem brakuje mi jeszcze pewności siebie. Dlatego nie uważam się za naprawdę dobrego kierowcę. -
Takim "talentem" jest moja mama. Jej jedynym odruchem na zbliżający się zbyt szybko samochód, jest podniesienie rąk do góry i krzyk. Odgrażała się, że na złość nam pójdzie zrobić PJ. Na szczęście (dla niej i innych użytkowników dróg) nigdy tego nie zrobiła. Zbyt nerwowa kobieta...