Simson mojego dzieciaka... czyli jeszcze jeden pojazd do dłubania
-
@leo powiedział w Simson mojego dzieciaka... czyli jeszcze jeden pojazd do dłubania:
Ale i tak muszę zacząć od znalezienia tokarza i dorobienia szpilki.
Wczoraj ustaliłem dwóch tokarzy w mojej mieścinie, ale jeszcze się nie wybrałem do nich.
Dziś wieczorem odstawiłem tico do garażu, usiadłem, popatrzyłem na simsona... i wziąłem się do roboty.
Wymyśliłem garażowy sposób na dorobienie szpilki ;-). Postanowiłem spróbować, w końcu - jeśli się nie uda, to trudno, pojadę do tokarza. Otóż parę dni temu kupiłem komplet gwintowników M8 za 11 zł siakiejś firmy "Drel" (tylko takie były w Liroju), gwintsztangę i kilka śrub M8 14cm. Żeby "wytoczyć" na szlifierce szpilkę, tj. zrobić z pręta fi 8 jakieś fi 6, wykombinowałem "przystawkę" do szlifierki, taką specjalną podtrzymkę: kawałek kątownika rozciąłem wzdłuż zagięcia, odgiąłem i wywierciłem szczelinę na śrubę podtrzymki - tak, żeby można było zamocować "przystawkę" bliżej lub dalej kamienia. Następnie wyciąłem w pionowej ściance kątownika (i kawałku poziomym) dwucentymetrową szczelinę na kamień. Idea jest taka, że po właściwym przykręceniu "przystawki" tak, żeby kamień wszedł w pionową szczelinę, można szlifować coś do pewnego momentu - aż do zetknięcia z pionową ścianką kątownika. Wszystko się udało - odpowiednio szlifując fragmentami, zrobiłem ze śruby M8 szpilkę fi 6 z kawałkiem gwintu M8. "Przystawka" ustawiona była na zbieranie ok. 1mm materiału; więc zachowując z jednej strony gwint, a z drugiej (po obcięciu sześciokąta) kawałeczek naddatku fi 8, cały środek wyszlifowałem na 6 mm. :-) Potem odciąłem naddatek i przegwintowałem na nakrętkę trzymającą głowicę - M6. No i część najłatwiejsza -gwintowanie narzynką - najgorzej mi wyszło... nie wiem, czemu, ale trochę krzywy ten gwint wyszedł (jakby narzynka w trakcie pracy się skrzywiła). Czyli gwint nie jest najlepszy, ale jest.
Rozebrałem silnik, zabezpieczyłem przed opiłkami wnętrze, powolutku powiększyłem otwór na 6,5, potem na 6,8 mm. Trochę zabawy z gwintownikami i olejem. Udało się - szpilka trzyma się całkiem dobrze.
Założyłem tłok, cylinder, głowicę, kolanko i gaźnik, skręciłem wszystko do kupy. Silnik odpalił. Trochę inaczej pracuje (wreszcie jest szczelny).
Może jutro spróbuję powalczyć z regulacją gaźnika. -
Hehe... Zima minęła, wróciłem do grzebania w simsonie. :-)
W przypływie dobrego humoru postanowiłem, że wymienię cylinder i tłok. Nie podobało mi się to, co było - poprzedni właściciel (uczeń technikum samochodowego) "tuningował" simsona i robił dziwne eksperymenty. Cylinder miał nietypowy, z dodatkowymi oraz powiększonymi kanałami; tłok wręcz pognieciony, pokancerowany... widać, że dużo przeżył... trudno było na tym wyregulować gaźnik i w ogóle była kiepska kultura pracy. Silnik przegrzewał się po kilometrze. W dodatku ciągle wyciekała czarna maź spod kolanka (mam nadzieję, że to efekt niespalonego oleju z pobieranego w nadmiarze paliwa); będę sprawdzał, czy to nie olej ze skrzyni przedostaje się do cylindra - na wszelki wypadek wymieniłem już simmerring przy sprzęgle; oby więc połówki kartera były szczelne.
Chciałem wrócić do seryjnego silnika, żadnych "tjuningów". W zeszłym roku reanimowałem stary, zużyty niemiecki gaźnik BVF (sprzedający dorzucił go jako złom ;-) ), a wywaliłem jakiegoś "nołnejma" stylizowanego na Dellorto. Za 210 zł kupiłem nowy polski cylinder i tłok. Załatwiłem też nową szpilkę u tokarza, rezygnując z mojego "rzemiosła" z krzywym gwintem ;-).
No i dziś zabrałem się za wymianę. Po złożeniu całości silnik odpalił, ale dzwonił, wręcz walił niemiłosiernie. Rozebrałem raz jeszcze - no i okazało się, że tłok uderzał o głowicę... To efekt złego spasowania, nietrzymania wymiarów i badziewnych uszczelek.
Dorobiłem grubszą uszczelkę pod cylinder i złożyłem wszystko jeszcze raz. Silnik pracuje. Teraz spróbuję go wyregulować i dotrzeć.
Tragedia jest z jakością współczesnych części. Oryginalne, NRD-owskie były OK... ale "to se ne vrati". -
@leo napisał w Simson mojego dzieciaka... czyli jeszcze jeden pojazd do dłubania:
Tragedia jest z jakością współczesnych części. Oryginalne, NRD-owskie były OK... ale "to se ne vrati".
Jak tylko zacząłem czytać, że chcesz zrobić remont od razu wiedziałem jaki będzie finał 😂 z 5 lat temu z kumplem bawiliśmy się przy jego komarze, jawce 50ce i jawie 350TS. Odkąd zrobił remont silnika w jawce motor przestał jeździć bo co chwilę padało coś innego. Wszystko było nowe a nic nie trzymało wymiarów ani nie miało jakości. Aż się człowiekowi dłubać odechciewało bo potem i tak się przejechał max kilka kilometrów i od nowa trzeba było rozkładać 😕
-
@gooral Niestety, chyba masz rację. Najbardziej sensowne wyjście to poszukiwanie i maksymalne trzymanie się mniej wyeksploatowanych oryginalnych części.
Dziś wziąłem się za ustawienie zapłonu. I silnik przestał odpalać... Niby jest ustawiony, iskra jest, a motor zagadać nie chce. Może to wina paliwa - dziś zatankowałem go pod korek benzyną z Tesco. Ech... -
@leo napisał w Simson mojego dzieciaka... czyli jeszcze jeden pojazd do dłubania:
Niby jest ustawiony
A jak ustawiałeś ? Czy przez dłubaniem odpalał ?
-
Wiem, o co Ci chodzi... Niestety, wykonałem przedtem kilka czynności (z pozoru niewinnych). Gdybym robił je pojedynczo i sprawdzał, czy odpala, byłoby łatwiej dojść...
Po kolei (będzie długo):- Najpierw kontrolnie odpaliłem - bezproblemowo podjął pracę; a po chwili zauważyłem, że zrobiłem to przy odłączonym akumulatorze (na noc zawsze odkręcałem klemę masową). Nawet się ucieszyłem, że "elektronika" daje się odpalić bez aku (mojego starego "platynkowca" też się dało) - no ale nie wiem, czy to nie podziałało zgubnie na układy elektroniczne (np. regulator napięcia dostaje wtedy w kość). A takich układów w sumie jest trzy: przerywacz kierunkowskazów (to najmniej ważne), regulator zintegrowany z prostownikiem oraz moduł zapłonowy (o niego się obawiam najbardziej - chociaż generuje sygnał, bo iskra jest).
- Wyregulowałem luzy na końcach linek w gaźniku - mogłem przez to spowodować, że ssanie jest włączone cały czas i zalewa świecę - ale potem znowu wszystko poluzowałem na maksa, więc to raczej nie to.
- Zalałem bak do pełna benzyną z Tesco (swoją drogą - jakoś dziwnie ona pachnie; przy zakupie zdziwiło mnie też, że na stacji było wywieszonych kilka informacji o pięcioprocentowej zawartości biopaliw w benzynie (a 7% w ropie) - ale to chyba teraz na każdej stacji są te domieszki. Mieszankę przygotowałem oczywiście z większą ilością oleju (1:33, a nie jak zwykle 1:50) ze względu na konieczność dotarcia silnika. Stosunek oleju też nie powinien grać roli, bo zaraz po remoncie na takiej mieszance odpalałem i jeździłem - kopci trochę więcej, ale te 500 km należy tak przejechać. Może to wina tej benzyny...? Chociaż stary dwusuw nie powinien być wrażliwy na paliwo kiepskiej jakości.
- Zapłon w "elektroniku" ustawia się zupełnie inaczej, niż na platynkach. W silniku z przerywaczem używałem czujnika zegarowego do znalezienia zewnętrznego punktu zwrotnego tłoka oraz precyzyjnego (setne części milimetra) oznaczenia właściwego punktu zapłonu przed ZPZ, do tego podłączałem próbnik-żaróweczkę do przerywacza, która wskazywała moment rozwarcia styków i podanie sygnału do cewki. W "elektroniku" też użyłem czujnika zegarowego, ale z żaróweczką podziałać się nie da, bo sygnał generowany jest przez specjalny czujnik w magnecie w momencie, gdy mijają go dwa specjalne nabiegunniki koła magnesowego - a to następuje przy minimum 400 obr/min koła... czyli kręcąc powoli ręką niczego się nie uzyska. A ja postanowiłem sprawdzić, czy czasami przy pokręcaniu ręką koła magnesowego nie da się wygenerować jakiegokolwiek napięcia - w tym celu podłączyłem do masy i fajki woltomierz (miernik cyfrowy) i sprawdzałem na włączonym zapłonie na różnych zakresach, czy jakieś chociaż ułamki voltów się nie pojawią - nic, zero reakcji. Jednak potrzebna jest odpowiednia prędkość koła magnesowego. No i teraz się zastanawiam, czy przez podłączenie woltomierza nie zrąbałem modułu zapłonowego... ale wydaje mi się to nielogiczne, bo przecież moduł powinien wytrzymać nawet zwarcie do masy swego wyjścia na cewkę - czasem przy złych nastawach tworzy się między elektrodami świecy cienka niteczka mostkująca świecę, a to przecież klasyczne zwarcie do masy. Czyli moduł powinien być OK (iskra na świecy pojawia się), podobnie jak cewka raczej jest OK. No chyba, że właśnie cewkę szlag trafił. Albo świeca "poszła" (czasem tak jest - iskra na zewnątrz jest ładna, widoczna, ale po wkręceniu świecy w głowicę, przy dużym ciśnieniu iskrę diabli biorą - świeca do wyrzucenia). To byłby przypadek nad przypadki, żeby akurat w tym momencie świeca zawiodła... Próbowałem na jakiejś starej świecy, także nic (ale jej też nie jestem pewien). Poprawiłem też styk fajka-przewód WN (skróciłem go i wkręciłem fajkę w nierozepchany splot).
Zaś co do zapłonu, był minimalnie opóźniony (co trochę tłumaczyłoby silne nagrzewanie się silnika). Jednak moje przestawienie o ok. 0,10 mm było tylko kosmetyczną zmianą.
Jak widzisz, możliwości jest kilka. Najgorsze, że silnik w ogóle nie chce zagadać ani na chwilę (choć kopałem rozrusznik i targałem na popych). Gdyby na chwilę zaskoczył, "wyprowadziłbym" go szybko.
W wolniejszą chwilę wezmę zapasową, ale sprawdzoną i wygrzaną świecę z MZ-tki i będę próbował. Mam też zapasową cewkę do MZ - założę ją do motoru i przetestuję, jeśli będzie OK, podmienię w simsonie. No i skontroluję kable lecące do magneta, może któryś jest przerwany - chociaż ta pojawiająca się iskra na świecy wcale o tym nie świadczy... -
Ale jak tak próbujesz odpalać to świecę chodź zalewa paliwem ?
W kosie którą naprawiałem świeca była zalewana paliwem pomimo że iskra na starej świecy była lepsza od tej co na nowej. Ale obecnie jest wkręcona nowa świeca i lepiej odpala.
-
Owszem, świeca jest mokra.
Co do Twojej kosy: zakładając świecę trzeba wiedzieć, że należy ją wygrzać już przy pierwszym uruchomieniu. Jeśli wkręcisz nówkę, trzeba odpalić sprzęt, doprowadzić do temperatury pracy i normalnie przez kilkadziesiąt minut popracować. Jeśli założysz, odpalisz tylko na chwilę i zostawisz, masz duże szanse na to, że ją po prostu zepsujesz - będą z nią bez przerwy kłopoty, łącznie z możliwością całkowitego niedziałania. -
Dziś uruchomiłem simsona.
Postanowiłem zacząć od zmiany cewki. Żeby się do niej dostać, trzeba zdjąć bak - najpierw więc wolałem przekonać się, czy będzie po co to robić... Mam nową cewkę firmowaną przez AKA (w NRD była dawno temu taka firma), którą kupiłem kiedyś do MZ-ty, na zapas. Jednak znając problemy z nowymi częściami (często chińskimi, opakowanymi w obrandowane pudełko) wolałem przedtem sprawdzić, czy jest ona sprawna. Założyłem więc ją do MZ-tki. I co? Guzik. początkowo silnik chciał odpalić, ale nie udało się go uruchomić na tej nowej cewce... Na starej, oryginalnej z 1990 r. pracuje OK. Dziwne, bo oporności pomierzone na obu cewkach są podobne - jednak nowa nie chce współpracować.
Potem wykluczyłem złe paliwo. Nalałem po prostu tej samej benzyny do MZ-tki i przejechałem się dobre 40 km - silnik pracował bez zarzutu. Czyli benzyna jest OK.
Przez tydzień cylinder simsona stał bez świecy, żeby wnętrze wysuszyło się. Wkręciłem zapasową, sprawdzoną, wygrzaną w MZ-cie świecę. Silnik na początku chciał zaskoczyć - czyli pojawiło się światełko w tunelu... ale i ta świeca była mokra, a znad kolanka wyciekał syf. Zacząłem przyglądać się gaźnikowi - i znalazłem: okazało się, że tłoczek w układzie ssania zatarł się i zakleszczył na stałe w pozycji otwartej. Nie miał znaczenia żaden luz na lince czy przesuwanie dźwigienki ssania - było ono ciągle włączone. Sprężyna nie dawała rady go zamknąć. Jeszcze czegoś takiego nie widziałem.
Miałem zamiar dotrzeć tłoczek i szyb, w którym się porusza (szyb ten jest oddzielnie wkręcany), jednak dałem sobie spokój, bo znalazłem nowy szyb wraz z tłoczkiem - kiedyś kupowałem nowe dysze do tego gaźnika i w komplecie były też te elementy. Wtedy się dziwiłem, po co one są - sądziłem, że zużyciu i wymianie podlega tylko sama uszczelka tłoczka ssania. Okazuje się, że nie tylko ona się niszczy. Założyłem więc nowe części, ssanie się zamknęło i udało się silnik odpalić.
Nie ma wolnych obrotów (gaśnie), pracuje tylko z otwartą przepustnicą, 3 tys. obr. i więcej. Puszczenie manetki = zgaśnięcie silnika. Świeca zarzucona, mokra. Czeka więc mnie teraz gruntowna regulacja gaźnika. -
@leo brawo Ty :)
-
Trochę dłubię w wolnej chwili...
Wymieniłem kolanko wydechu wraz z nakrętką. Miałem zmienić tylko nakrętkę (bo się sama odkręcała podczas jazdy), ale poprzedni właściciel tak powginał stare kolanko (chyba traktował je młotkiem, "dopasowując" do tłumika...), że nie dało rady zdjąć z kolanka starej nakrętki i nałożyć nową.
Podregulowałem sprzęgło, bo zaczynało się ślizgać. Dzisiejsze linki nie trzymają wymiarów...
Zrobiłem 55 km na nowym cylindrze. Dymi mocno, bo jest więcej oleju w mieszance na czas docierania... trudno, ten bak musi zostać wyjeżdżony. Docieranie ma się zakończyć po 500 km.
Naprawiłem prędkościomierz i sprawdziłem wskazania GPSem. O dziwo, licznik zaniża prędkość o 3-5 km/h... A wsadziłem nowy, polski ślimak do napędu prędkościomierza.
Naprawdę, czego się nie dotknąć z dzisiejszych części, wszystko kupa... Kiedyś kupowało się oryginalną DDR-owską, wkładało i było z głowy...
No i po jeździe zauważyłem wyciek oleju spod wałka biegów i kopniaka. Nie pamiętam, czy jest tam o-ring, czy simmering - trzeba będzie naprawić. -
@leo te dzisiejsze części to sa takiej samej jakości jak dzisiejsze "Romety". Wszystko chińskie i nawet na półce w sklepie jakbyś pomierzył to ide o zakład, że by było z 5 jak nie więcej różnych wymiarów. Pamiętam jak kumpel miał Jawe 350TS i Komara i dłubaliśmy przy tym to czasem nawet niektóre części prosto ze sklepu nie pasowały wymiarem, a to było z 5 lat temu...
-
Leo, każdy licznik w motocyklu czy samochodzie zaniża prędkość o kilka km/h, nie jest to wina ślimaka który założyłeś. To celowe działanie producentów aby zapobiec skargom czy pozwom że strony użytkowników tych pojazdów w różnych sytuacjach. Zauwaz ze zwykla zmiana opon na zamiennik spowoduje roznice we wskazaniach licznika, nawet samo zuzycie opon generuje zmiane wskazań licznika. Dlatego producenci stosują ten margines blędu, zawsze zaniżający predkasc wskazywaną.
W Simsonie napęd licznika jest z silnika i tu np zmiana zębatki zdawczej też będzie skutkowała zmianą wskazań vs rzeczywista prędkość, w tym przypadku jednak zależnie od zmiany, można uzyskać wskazania licznika zaniżone jak i zawyżone. -
-
@pacior
Masz rację, pokazują więcej, niż w rzeczywistości jedziemy. Trochę się źle wyraziłem w poście - miałem na myśli fakt, że właśnie jedziemy wolniej niż widzimy na liczniku, dlatego napisałem że zaniżają prędkość a to rzeczywiście mniej wtajemniczonych może wprowadzić w błąd. Dzięki za poprawkę. -
Tak, ja doskonale wiem, że fabryczne liczniki nie są dokładne i najczęściej zawyżają nieco wskazania.
W tico zmieniłem opony z fabrycznych 135/80 na trochę szersze i wyższe - 145/80. Przy okazji wskazania licznika bardzo zbliżyły się do rzeczywistości.
W dusterze specjalnie wykonałem kilka prób i przestawiałem wskazówkę licznika, aż utrafiłem w dokładne wskazania (tak do 80 km/h, po powyżej znowu licznik nieco zawyża - ale nic się z tym już nie zrobi, skoro fabrycznie do tych 80 km/h zawyżał o ok. 4-5, a przy 120 km/h już o 8).
W etezecie mam fabryczny rozmiar ogumienia i licznik też zawyża, dokładnie o 5 km/h.
Ale w simku jest na odwrót...Wyszperałem w necie skan starej, oryginalnej, enerdowskiej instrukcji napraw Simsona. Okazuje się, że oprócz różnych wersji wyposażenia produkowano też kilka wersji z ograniczeniem prędkości - 40, 50 i 60 km/h. Wersje te miały różne zębatki zdawcze łańcucha, a ponieważ napęd licznika podpięty jest właśnie do wałka zębatki zdawczej, montowano różne "ślimaki" tego napędu. I tak:
zębatka o 14 zębach powinna współpracować ze "ślimakiem" z 15 zębami,
zębatka 15 zębów ze ślimakiem 14 zębów,
a zębatka 16 zębów ze "ślimakiem" 13 zębów.
Czyli sprawa jasna: im większa zębatka zdawcza łańcucha, tym większa prędkość motoroweru i mniejszy "ślimak" linki licznika.
Zdjąłem dekiel i dokładnie sprawdziłem, co siedzi w moim sprzęcie. Okazało się, że jest zębatka "najszybsza" -16 zębów i "ślimak" 15 zębów - znaczy niekompatybilnie, oba elementy największe. Czyli powinienem zmienić zębatkę na 14 zębów, żeby wszystko pasowało (co oczywiście też zmniejszy prędkość i zwiększy siłę na kole).
Właśnie podejrzewałem, że poprzedni właściciel włożył dużą zębatkę, bo Simson nie ma większego problemu z rozpędzeniem się do ponad 55 km/h (wg GPS)... Taki "tuningowiec" z chłopaczka. :-)
Już kupiłem nową zębatkę o 14 zębach, muszę ją zamontować. -
@leo
Zakładam, że masz simsona s51, więc w wersji 3 lub 4 biegowej zębatka powinna mieć 15 zębów. Przełożenie 2,66 15/34 zębów. Zębatki z 14 zębami były stosowane tylko przy wersji 3 biegowej 2,45KM osiągającej tylko 40km/h. Była to wersja ze zdławionym silnikiem na rynki jakie pozwalaly jedynie motorowerom na taki v-max. Oczywiście jeśli Twój silnik ma standardową moc 3,7 lub 3,3 KM, na zębatce 14 z będzie jeździł szybciej niż 40km/H i będzie się szybciej rozpędzał ale silnik będzie chodził na wyższych obrotach niż na 15z. Więc będzie nieco więcej palił, v-max teoretycznie też nieco spadnie.Jeśli to skuter sr 50, zębatki do standardowych silników 4 biegowych miały 16 zębów ( przelozenie 1,94 16/31 zębów. Wolniejsze wersje miały 15 lub 14 zębów.
-
To jest S51 w wersji Enduro.
Jeśli "siedzisz" w temacie: czy wiesz może, na czym polegało to zdławienie silnika - 2,45 KM kontra 3,3 KM, 3,7 KM? Czy chodzi tu tylko o odpowiednio dobrany podtyp gaźnika BVF z odpowiednimi dyszami, czy o coś innego? -
@leo z tego co wiem dlawienie osiągów następowało tylko poprzez zmianę dysz i zębatek zdawczych. Jak znajomy kiedyś kupił nowego simsona z rynku niemieckiego, musiał zmieniać dysze i zebatke aby udowodnić że motorek nie jedzie szybciej niż 45km/h. Gaźnik 16N3 -× różnią się od siebie tylko dyszami. Natomiast 16N1 xx są starsze konstrukcyjnie.
-
Dodam jeszcze że istnieją różnice w gaznikach pomiędzy SR 50 a S51 - różne są króćce wężyka paliwa z racji na inne umiejscowienie zbiornika paliwa względem silnika.