Simson mojego dzieciaka... czyli jeszcze jeden pojazd do dłubania
-
@Szarik powiedział w Simson mojego dzieciaka... czyli jeszcze jeden pojazd do dłubania:
C B A. Najpierw gwintownik z jednym rowkiem, potem z dwoma, a następnie z trzema lub bez rowka (najczęściej ostatni gwintownik nie ma żadnego rowka, tak jak na zdjęciu)
O, a ja nigdy nie zwróciłem uwagi na te rowki... kierowałem się zawsze wyglądem ostrza. Najpierw zgrubne, a na końcu to najbardziej ostre. :-) Dzięki.
Przejrzałem moje starocia. Niestety, z "ósemek" mam tylko jedno, to oznaczone jako A...Możesz użyć wiertła 6,5 a następnie 6,8, przy czym nie wiem, czy te 0,3mm zrobi różnicę. Raczej takie wiertło kupisz, lub zamówisz w większym sklepie z narzędziami. Albo w internecie.
Jest do kupienia w Lerua-Merlę.
-
@pacior powiedział w Simson mojego dzieciaka... czyli jeszcze jeden pojazd do dłubania:
@Szarik Ja do gwintów M8 używam wiertła 6,5mm
Też bym tak zrobił, gdyby chodziło o coś mniej "poważnego". W przypadku bloku silnika wolę jednak zachować maksymalną ostrożność i precyzję...
-
@leo powiedział w Simson mojego dzieciaka... czyli jeszcze jeden pojazd do dłubania:
Też bym tak zrobił, gdyby chodziło o coś mniej "poważnego". W przypadku bloku silnika wolę jednak zachować maksymalną ostrożność i precyzję...
Bardzo dobre podejście :)
Ja osobiście jednak bałbym się przeróbki pod M8, użyłbym dobrego kleju epoksydowego, odczekując minimum 7-14 dni na jego pewne utwardzenie (takie czasy dotyczą kleju Distal, co osobiście potwierdziłem).
-
@pacior powiedział w Simson mojego dzieciaka... czyli jeszcze jeden pojazd do dłubania:
Bardzo dobre podejście :)
;-)
Ja osobiście jednak bałbym się przeróbki pod M8, użyłbym dobrego kleju epoksydowego, odczekując minimum 7-14 dni na jego pewne utwardzenie (takie czasy dotyczą kleju Distal, co osobiście potwierdziłem).
A czemu bałbyś się przeróbki? Że po prostu nie uda się nakręcić gwintu?
Piszesz o Distalu - kleiłeś coś może właśnie w silniku Distalem? -
@leo powiedział w Simson mojego dzieciaka... czyli jeszcze jeden pojazd do dłubania:
A czemu bałbyś się przeróbki? Że po prostu nie uda się nakręcić gwintu?
Bałbym się że jednak że gwint wyjdzie pod minimalnie innym kątem
Piszesz o Distalu - kleiłeś coś może właśnie w silniku Distalem?
Niestety w silniku nie używałem, trzeba by sprawdzić jego odporność temperaturową, itd. Jest sporo klei dedykowanych.
-
Nie sądzę, że otwór zostanie przekoszony na tyle, żeby się wszystko nie spasowało. Długość otworu to ok. 3 cm, otwór będzie tylko stopniowo powiększany, a nie wiercony na nowo... Już bardziej boję się zrobienia dobrego, pełnego gwintu w tym amelinowym stopie ;-) . No i nie pamiętam, jak daleko jest otwór od wystającej nieco w górę przylgni cylindra, bo ona (to jej wystawanie) może wpłynąć na prawidłowe prowadzenie wiertła. Jednak poradzę sobie.
Ale i tak muszę zacząć od znalezienia tokarza i dorobienia szpilki.
Aha - przypomniałem sobie, że do skrawania aluminium lepiej jest użyć denaturatu. Prawda? -
-
@drzonca powiedział w Simson mojego dzieciaka... czyli jeszcze jeden pojazd do dłubania:
@leo A może Helicoil (sprężyna do naprawy gzerwanego gwintu)?
Brałem pod uwagę, ale:
- trzeba cały zestaw narzędzi dokupić,
- nie do końca jestem przekonany co do naprawdę mocnego i pewnego trzymania gwintu (przypominam - szpilka trzyma cały cylinder z głowicą i karterem w kupie),
- gdyby nie było miejsca na wiercenie i gwintowanie - to tak.
-
@leo powiedział w Simson mojego dzieciaka... czyli jeszcze jeden pojazd do dłubania:
Aha - przypomniałem sobie, że do skrawania aluminium lepiej jest użyć denaturatu. Prawda?
Czytałem o tym, ale nie próbowałem. Przy czym, to chyba bardziej dotyczy gwintowania na tokarce (chodzi o duże ilości ciepła, które alkohol dobrze odprowadza). Ręcznie, chyba będzie lepiej użyć jakiejś cieczy chłodząco smarującej.
Do gwintowania aluminium są specjalne płyny (alufluid), ale strasznie drogie.Co do tokarza. Może masz w okolicy jakąś szkołę mechaniczną i mają tam tokarki? Za jakieś grosze (zapewne nawet za darmo) by Ci dotoczyli.
Ja bym na Twoim miejscu kupił twardą gwintsztangę M8 i część kazał przetoczyć z zapasem długości. W domu byś sobie dociął na odpowiednią długość.
Aha, tylko najlepiej niech tokarz zrobi gwint na szpilce (a przynajmniej zarys). Dobrze byłoby kupić gwintsztangę o twardości powyżej 10 a taką może być ciężko nagwintować ręcznie. Da się, ale trzeba być ostrożnym. Na tokarce będzie poprostu łatwiej. -
No to użyję po prostu oleju.
"Gwintsztanga" to po prostu długi, gwintowany pręt? Znaczy taka długa szpilka z gwintem - pół metra lub więcej?
Miałem nabyć taki (jeśli nie kupię szpilki od WSK-i), gdy będę w markecie :-) . Kiedyś kupiłem parę, ale sprawdziłem - nie mam akurat M8, mam M6, M10... Diabli jednak wiedzą, jakiej są twardości...
Na miejscu, najbliżej, są Wojskowe Zakłady Lotnicze :-)... Dużo rzeczy tam można zrobić. Miałem tam znajomego, który opowiadał, jak nawet regenerowali tłoczki do zacisków hamulcowych, łącznie z chromowaniem... Niestety, człowiek poszedł na emeryturę i wyprowadził się. Ale w razie czego dojście się znajdzie.
Na razie mam strasznie dużo pracy w pracy. Garaż musi kilka dni poczekać. -
@leo powiedział w Simson mojego dzieciaka... czyli jeszcze jeden pojazd do dłubania:
"Gwintsztanga" to po prostu długi, gwintowany pręt? Znaczy taka długa szpilka z gwintem - pół metra lub więcej?
Dokładnie
-
@leo powiedział w Simson mojego dzieciaka... czyli jeszcze jeden pojazd do dłubania:
Ale i tak muszę zacząć od znalezienia tokarza i dorobienia szpilki.
Wczoraj ustaliłem dwóch tokarzy w mojej mieścinie, ale jeszcze się nie wybrałem do nich.
Dziś wieczorem odstawiłem tico do garażu, usiadłem, popatrzyłem na simsona... i wziąłem się do roboty.
Wymyśliłem garażowy sposób na dorobienie szpilki ;-). Postanowiłem spróbować, w końcu - jeśli się nie uda, to trudno, pojadę do tokarza. Otóż parę dni temu kupiłem komplet gwintowników M8 za 11 zł siakiejś firmy "Drel" (tylko takie były w Liroju), gwintsztangę i kilka śrub M8 14cm. Żeby "wytoczyć" na szlifierce szpilkę, tj. zrobić z pręta fi 8 jakieś fi 6, wykombinowałem "przystawkę" do szlifierki, taką specjalną podtrzymkę: kawałek kątownika rozciąłem wzdłuż zagięcia, odgiąłem i wywierciłem szczelinę na śrubę podtrzymki - tak, żeby można było zamocować "przystawkę" bliżej lub dalej kamienia. Następnie wyciąłem w pionowej ściance kątownika (i kawałku poziomym) dwucentymetrową szczelinę na kamień. Idea jest taka, że po właściwym przykręceniu "przystawki" tak, żeby kamień wszedł w pionową szczelinę, można szlifować coś do pewnego momentu - aż do zetknięcia z pionową ścianką kątownika. Wszystko się udało - odpowiednio szlifując fragmentami, zrobiłem ze śruby M8 szpilkę fi 6 z kawałkiem gwintu M8. "Przystawka" ustawiona była na zbieranie ok. 1mm materiału; więc zachowując z jednej strony gwint, a z drugiej (po obcięciu sześciokąta) kawałeczek naddatku fi 8, cały środek wyszlifowałem na 6 mm. :-) Potem odciąłem naddatek i przegwintowałem na nakrętkę trzymającą głowicę - M6. No i część najłatwiejsza -gwintowanie narzynką - najgorzej mi wyszło... nie wiem, czemu, ale trochę krzywy ten gwint wyszedł (jakby narzynka w trakcie pracy się skrzywiła). Czyli gwint nie jest najlepszy, ale jest.
Rozebrałem silnik, zabezpieczyłem przed opiłkami wnętrze, powolutku powiększyłem otwór na 6,5, potem na 6,8 mm. Trochę zabawy z gwintownikami i olejem. Udało się - szpilka trzyma się całkiem dobrze.
Założyłem tłok, cylinder, głowicę, kolanko i gaźnik, skręciłem wszystko do kupy. Silnik odpalił. Trochę inaczej pracuje (wreszcie jest szczelny).
Może jutro spróbuję powalczyć z regulacją gaźnika. -
Hehe... Zima minęła, wróciłem do grzebania w simsonie. :-)
W przypływie dobrego humoru postanowiłem, że wymienię cylinder i tłok. Nie podobało mi się to, co było - poprzedni właściciel (uczeń technikum samochodowego) "tuningował" simsona i robił dziwne eksperymenty. Cylinder miał nietypowy, z dodatkowymi oraz powiększonymi kanałami; tłok wręcz pognieciony, pokancerowany... widać, że dużo przeżył... trudno było na tym wyregulować gaźnik i w ogóle była kiepska kultura pracy. Silnik przegrzewał się po kilometrze. W dodatku ciągle wyciekała czarna maź spod kolanka (mam nadzieję, że to efekt niespalonego oleju z pobieranego w nadmiarze paliwa); będę sprawdzał, czy to nie olej ze skrzyni przedostaje się do cylindra - na wszelki wypadek wymieniłem już simmerring przy sprzęgle; oby więc połówki kartera były szczelne.
Chciałem wrócić do seryjnego silnika, żadnych "tjuningów". W zeszłym roku reanimowałem stary, zużyty niemiecki gaźnik BVF (sprzedający dorzucił go jako złom ;-) ), a wywaliłem jakiegoś "nołnejma" stylizowanego na Dellorto. Za 210 zł kupiłem nowy polski cylinder i tłok. Załatwiłem też nową szpilkę u tokarza, rezygnując z mojego "rzemiosła" z krzywym gwintem ;-).
No i dziś zabrałem się za wymianę. Po złożeniu całości silnik odpalił, ale dzwonił, wręcz walił niemiłosiernie. Rozebrałem raz jeszcze - no i okazało się, że tłok uderzał o głowicę... To efekt złego spasowania, nietrzymania wymiarów i badziewnych uszczelek.
Dorobiłem grubszą uszczelkę pod cylinder i złożyłem wszystko jeszcze raz. Silnik pracuje. Teraz spróbuję go wyregulować i dotrzeć.
Tragedia jest z jakością współczesnych części. Oryginalne, NRD-owskie były OK... ale "to se ne vrati". -
@leo napisał w Simson mojego dzieciaka... czyli jeszcze jeden pojazd do dłubania:
Tragedia jest z jakością współczesnych części. Oryginalne, NRD-owskie były OK... ale "to se ne vrati".
Jak tylko zacząłem czytać, że chcesz zrobić remont od razu wiedziałem jaki będzie finał 😂 z 5 lat temu z kumplem bawiliśmy się przy jego komarze, jawce 50ce i jawie 350TS. Odkąd zrobił remont silnika w jawce motor przestał jeździć bo co chwilę padało coś innego. Wszystko było nowe a nic nie trzymało wymiarów ani nie miało jakości. Aż się człowiekowi dłubać odechciewało bo potem i tak się przejechał max kilka kilometrów i od nowa trzeba było rozkładać 😕
-
@gooral Niestety, chyba masz rację. Najbardziej sensowne wyjście to poszukiwanie i maksymalne trzymanie się mniej wyeksploatowanych oryginalnych części.
Dziś wziąłem się za ustawienie zapłonu. I silnik przestał odpalać... Niby jest ustawiony, iskra jest, a motor zagadać nie chce. Może to wina paliwa - dziś zatankowałem go pod korek benzyną z Tesco. Ech... -
@leo napisał w Simson mojego dzieciaka... czyli jeszcze jeden pojazd do dłubania:
Niby jest ustawiony
A jak ustawiałeś ? Czy przez dłubaniem odpalał ?
-
Wiem, o co Ci chodzi... Niestety, wykonałem przedtem kilka czynności (z pozoru niewinnych). Gdybym robił je pojedynczo i sprawdzał, czy odpala, byłoby łatwiej dojść...
Po kolei (będzie długo):- Najpierw kontrolnie odpaliłem - bezproblemowo podjął pracę; a po chwili zauważyłem, że zrobiłem to przy odłączonym akumulatorze (na noc zawsze odkręcałem klemę masową). Nawet się ucieszyłem, że "elektronika" daje się odpalić bez aku (mojego starego "platynkowca" też się dało) - no ale nie wiem, czy to nie podziałało zgubnie na układy elektroniczne (np. regulator napięcia dostaje wtedy w kość). A takich układów w sumie jest trzy: przerywacz kierunkowskazów (to najmniej ważne), regulator zintegrowany z prostownikiem oraz moduł zapłonowy (o niego się obawiam najbardziej - chociaż generuje sygnał, bo iskra jest).
- Wyregulowałem luzy na końcach linek w gaźniku - mogłem przez to spowodować, że ssanie jest włączone cały czas i zalewa świecę - ale potem znowu wszystko poluzowałem na maksa, więc to raczej nie to.
- Zalałem bak do pełna benzyną z Tesco (swoją drogą - jakoś dziwnie ona pachnie; przy zakupie zdziwiło mnie też, że na stacji było wywieszonych kilka informacji o pięcioprocentowej zawartości biopaliw w benzynie (a 7% w ropie) - ale to chyba teraz na każdej stacji są te domieszki. Mieszankę przygotowałem oczywiście z większą ilością oleju (1:33, a nie jak zwykle 1:50) ze względu na konieczność dotarcia silnika. Stosunek oleju też nie powinien grać roli, bo zaraz po remoncie na takiej mieszance odpalałem i jeździłem - kopci trochę więcej, ale te 500 km należy tak przejechać. Może to wina tej benzyny...? Chociaż stary dwusuw nie powinien być wrażliwy na paliwo kiepskiej jakości.
- Zapłon w "elektroniku" ustawia się zupełnie inaczej, niż na platynkach. W silniku z przerywaczem używałem czujnika zegarowego do znalezienia zewnętrznego punktu zwrotnego tłoka oraz precyzyjnego (setne części milimetra) oznaczenia właściwego punktu zapłonu przed ZPZ, do tego podłączałem próbnik-żaróweczkę do przerywacza, która wskazywała moment rozwarcia styków i podanie sygnału do cewki. W "elektroniku" też użyłem czujnika zegarowego, ale z żaróweczką podziałać się nie da, bo sygnał generowany jest przez specjalny czujnik w magnecie w momencie, gdy mijają go dwa specjalne nabiegunniki koła magnesowego - a to następuje przy minimum 400 obr/min koła... czyli kręcąc powoli ręką niczego się nie uzyska. A ja postanowiłem sprawdzić, czy czasami przy pokręcaniu ręką koła magnesowego nie da się wygenerować jakiegokolwiek napięcia - w tym celu podłączyłem do masy i fajki woltomierz (miernik cyfrowy) i sprawdzałem na włączonym zapłonie na różnych zakresach, czy jakieś chociaż ułamki voltów się nie pojawią - nic, zero reakcji. Jednak potrzebna jest odpowiednia prędkość koła magnesowego. No i teraz się zastanawiam, czy przez podłączenie woltomierza nie zrąbałem modułu zapłonowego... ale wydaje mi się to nielogiczne, bo przecież moduł powinien wytrzymać nawet zwarcie do masy swego wyjścia na cewkę - czasem przy złych nastawach tworzy się między elektrodami świecy cienka niteczka mostkująca świecę, a to przecież klasyczne zwarcie do masy. Czyli moduł powinien być OK (iskra na świecy pojawia się), podobnie jak cewka raczej jest OK. No chyba, że właśnie cewkę szlag trafił. Albo świeca "poszła" (czasem tak jest - iskra na zewnątrz jest ładna, widoczna, ale po wkręceniu świecy w głowicę, przy dużym ciśnieniu iskrę diabli biorą - świeca do wyrzucenia). To byłby przypadek nad przypadki, żeby akurat w tym momencie świeca zawiodła... Próbowałem na jakiejś starej świecy, także nic (ale jej też nie jestem pewien). Poprawiłem też styk fajka-przewód WN (skróciłem go i wkręciłem fajkę w nierozepchany splot).
Zaś co do zapłonu, był minimalnie opóźniony (co trochę tłumaczyłoby silne nagrzewanie się silnika). Jednak moje przestawienie o ok. 0,10 mm było tylko kosmetyczną zmianą.
Jak widzisz, możliwości jest kilka. Najgorsze, że silnik w ogóle nie chce zagadać ani na chwilę (choć kopałem rozrusznik i targałem na popych). Gdyby na chwilę zaskoczył, "wyprowadziłbym" go szybko.
W wolniejszą chwilę wezmę zapasową, ale sprawdzoną i wygrzaną świecę z MZ-tki i będę próbował. Mam też zapasową cewkę do MZ - założę ją do motoru i przetestuję, jeśli będzie OK, podmienię w simsonie. No i skontroluję kable lecące do magneta, może któryś jest przerwany - chociaż ta pojawiająca się iskra na świecy wcale o tym nie świadczy... -
Ale jak tak próbujesz odpalać to świecę chodź zalewa paliwem ?
W kosie którą naprawiałem świeca była zalewana paliwem pomimo że iskra na starej świecy była lepsza od tej co na nowej. Ale obecnie jest wkręcona nowa świeca i lepiej odpala.
-
Owszem, świeca jest mokra.
Co do Twojej kosy: zakładając świecę trzeba wiedzieć, że należy ją wygrzać już przy pierwszym uruchomieniu. Jeśli wkręcisz nówkę, trzeba odpalić sprzęt, doprowadzić do temperatury pracy i normalnie przez kilkadziesiąt minut popracować. Jeśli założysz, odpalisz tylko na chwilę i zostawisz, masz duże szanse na to, że ją po prostu zepsujesz - będą z nią bez przerwy kłopoty, łącznie z możliwością całkowitego niedziałania. -
Dziś uruchomiłem simsona.
Postanowiłem zacząć od zmiany cewki. Żeby się do niej dostać, trzeba zdjąć bak - najpierw więc wolałem przekonać się, czy będzie po co to robić... Mam nową cewkę firmowaną przez AKA (w NRD była dawno temu taka firma), którą kupiłem kiedyś do MZ-ty, na zapas. Jednak znając problemy z nowymi częściami (często chińskimi, opakowanymi w obrandowane pudełko) wolałem przedtem sprawdzić, czy jest ona sprawna. Założyłem więc ją do MZ-tki. I co? Guzik. początkowo silnik chciał odpalić, ale nie udało się go uruchomić na tej nowej cewce... Na starej, oryginalnej z 1990 r. pracuje OK. Dziwne, bo oporności pomierzone na obu cewkach są podobne - jednak nowa nie chce współpracować.
Potem wykluczyłem złe paliwo. Nalałem po prostu tej samej benzyny do MZ-tki i przejechałem się dobre 40 km - silnik pracował bez zarzutu. Czyli benzyna jest OK.
Przez tydzień cylinder simsona stał bez świecy, żeby wnętrze wysuszyło się. Wkręciłem zapasową, sprawdzoną, wygrzaną w MZ-cie świecę. Silnik na początku chciał zaskoczyć - czyli pojawiło się światełko w tunelu... ale i ta świeca była mokra, a znad kolanka wyciekał syf. Zacząłem przyglądać się gaźnikowi - i znalazłem: okazało się, że tłoczek w układzie ssania zatarł się i zakleszczył na stałe w pozycji otwartej. Nie miał znaczenia żaden luz na lince czy przesuwanie dźwigienki ssania - było ono ciągle włączone. Sprężyna nie dawała rady go zamknąć. Jeszcze czegoś takiego nie widziałem.
Miałem zamiar dotrzeć tłoczek i szyb, w którym się porusza (szyb ten jest oddzielnie wkręcany), jednak dałem sobie spokój, bo znalazłem nowy szyb wraz z tłoczkiem - kiedyś kupowałem nowe dysze do tego gaźnika i w komplecie były też te elementy. Wtedy się dziwiłem, po co one są - sądziłem, że zużyciu i wymianie podlega tylko sama uszczelka tłoczka ssania. Okazuje się, że nie tylko ona się niszczy. Założyłem więc nowe części, ssanie się zamknęło i udało się silnik odpalić.
Nie ma wolnych obrotów (gaśnie), pracuje tylko z otwartą przepustnicą, 3 tys. obr. i więcej. Puszczenie manetki = zgaśnięcie silnika. Świeca zarzucona, mokra. Czeka więc mnie teraz gruntowna regulacja gaźnika.