Rozważania nad zakupem Suzuki Alto i takie tam (temat z ypsa)
-
Oczywiście, jednak
tłumacząc instrukcję na jęz. polski mogliby dostosować się do naszego systemu i
dodać te 40 km.Tłumaczenie musi być toczka w toczkę i nie może przekłamywać
-
Tłumaczenie musi
być toczka w toczkę i nie może przekłamywaćTo ja jeżdżę gorszym samochodem, musiałem go docierać przez 1000 km.
-
Hmm Mówicie że jest na to akcja serwisowa? Byłem przekonany że wymieniali tylko jak ktoś na gwarancji zdążył zauważyć, że olej żłopie i się wykłócił. W instrukcji umieścili zapis, że zużycie oleju poniżej 1 litra na 1000 km jest w normie (!), więc są kryci. W ASO sporo rzeczy robiłem, o olej też pytałem i żadnej wymiany shortblocka mi nie zaproponowali - będę musiał się przejechać i zapytać wprost.
-
I tak zrób, nic przecież nie stracisz. A nuż (widelec)...
-
Akcja serwisowa
była/jest... W swiftach na przykład mocowania amortyzatorów wymieniali lub
sprawdzali bodaj... Rzecz ma miejsce cały czas...w starym ... nie w nowym ...
-
W instrukcji umieścili
zapis, że zużycie oleju poniżej 1 litra na 1000 km jest w normie (!), więc są kryci.
W ASO sporo rzeczy robiłem, o olej też pytałem i żadnej wymiany shortblocka mi nie
zaproponowali - będę musiał się przejechać i zapytać wprost.To powiedz jak coś, że zużycie oleju się waha, raz potrafi chapnąć litr raz mniej
-
Pewnie jak zapłacę
to mi wymienią, ale to chyba mało opłacalne.ztcw to akcja serwisowa o ktora sie trzeba bylo upomniec
-
w starym ... nie w
nowym ...Tak miałem na myśli stary, nie uściśliłem...
-
Też już nie wierzę w markę w czasach globalizacji, dlatego patrzę przede wszystkim na ceny części, które mogą wymagać wymiany i bliskość do serwisu. Żona ma trzynastoletniego Matiza, którego naprawy są śmiesznie tanie, ale za to niezbyt śmiesznie częste (ja po ośmiu miesiącach nadgorliwie, po 15kkm, wymieniłem olej w C4 i wraz z filtrem zapłaciłem w ASO 350PLN), za to żona w tym czasie miała kilka napraw związanych z wymianą butli gazowej, zaworu, wymianę rozrządu, naprawę hamulców, rurek z układu chłodzenia, wywalony kolektor i takie tam - średnio wychodzi 200-300 PLN miesięcznie na tego typu niespodzianki. Także pewnie trzeba będzie się zebrać i kupić jej jakieś małe nowe toczydełko: Sparka, nową Pandę, nową Picanto, albo któreś z trojaczków z Kolina (z jej warunków: ma mieć wspomaganie, z moich: klimatyzację i radio)... Najlepiej, by było mało chodliwe wśród złodziei...
-
Tradycyjnie polecam Alto Klimę, wspomaganie i radio oczywiście ma, a ukraść tego nikt nie ukradnie bo i po co? Przecież nie na części, bo jest to nowy model, więc jak ktoś nie kupił sprowadzanego to ma jeszcze na gwarancji, co za tym idzie części nie potrzebuje. Nie mówiąc już o tym, że na Allegro części z kilku sprowadzonych rozbitków zalegają od dłuższego czasu i zbytu nie ma. Na handel też nie, bo Alto sprzedaje się rocznie w Polsce w ilości kilkuset sztuk, więc jest to model na tyle nietypowy że nie zniknie w tłumie i ciężko go upłynnić.
-
... i słowo ciałem się stało.
W dniu dzisiejszym nastąpiło przyprowadzenie nowego alto. Ale po kolei.6.00 - pobudka.
7.00 - koleżanka podjeżdża maluchem pod mój dom. Widzę nowe "blachy" wystające z jej torby.
7.06 - jesteśmy w centrum miasta, maluch zostaje na parkingu, a my na przystanku.
7.25 - przyjeżdża mały, prywatny "bus". Wsiadamy (2x10 zł) i okrężną nieco drogą docieramy do Lublina (o rrrany, już nawet nie pamiętam, kiedy podróżowałem środkiem komunikacji publicznej... ).
8.45 - wysiadamy na dworcu z busika. Prostuję kości, wypalam papierosa.
8.50 - wsiadamy do taksówki, starego focusa. Jedziemy, wymieniając z kierowcą opinie nt. pogody, ustawodawstwa i polityki. Taxiarz = pisowiec. Odpuszczam, dziś wojny nie będzie. Nie chce mi się walczyć.
9.00 - wysiadamy (11 zł) pod salonem Suzuki. Wchodzimy i czekamy na sympatycznego pana P. (ma fajne okulary), z którym negocjowaliśmy przed tygodniem cenę i konfigurację. Polecam człowieka, w porządku gość.
9.04 - wydanie i podpisanie papierów. Ktoś montuje blachy.
9.10 - idziemy oglądać autko. Instruktaż dealera. Oczywiście muszę wyciągnąć bagnet i sprawdzić poziom oleju - w salonach wszędzie i zawsze lali oleju ponad miarę; tutaj poziom sięga do górnego punktu na bagnecie.
9.25 - siadam za kierownicą, ustawiam wszystko, co trzeba. Wyjeżdżamy.
9.28 - pierwsza prosta na asfalcie. Coś mi nie pasi. Słyszę delikatny stukot z prawego tyłu. Koleżanka siedzi obok i nie słyszy nic. Przyspieszam, zwalniam... no nie może tak być. Albo coś zahacza o koło, albo koło niedokręcone, albo... już nic nie mówię: czyżby taki peszek?
9.30 - zjeżdżam na stację Orlenu, hamuję na parkingu i wysiadam. Oglądam koło... no tak, oczywiście... -
9.31 - zawracam na skrzyżowaniu i wracamy do salonu. Bez tankowania... może dojedziemy.
9.35 - zdziwieni panowie. Wyłuszczam problem. Wjazd na warsztat. Delikatnie sugeruję wymianę koła na nowe - bo bez sensu wyjeżdżać z salonu z oponą już naprawianą. Tym bardziej, że na miejscu nie ma wulkanizatora... Pan P. staje na wysokości zadania i nie robi problemów - za chwilę mamy kółko z autka demonstracyjnego (przebieg 100 km). Aha, przy okazji: pozostałych dwóch (jakby nieco starszych) panów nie polecam, są troszkę nadęci, niby OK, ale trochę gorzej się z nimi rozmawia. A jeden - to się wyczuwa - już chyba bliski był stwierdzenia, że skoro wyjechałem z salonu, to już mój problem. Jeśli więc ktoś chce robić zakupy w salonie na Mełgiewskiej, niech kieruje się od razu do pana P. w okularach. On naprawdę zorientowany jest na klienta i gdy się z nim poważnie rozmawia, można z powodzeniem się porozumieć.
9.50 - wyjeżdżamy ponownie z salonu. Już wszystko OK, wszystko nowe, słychać, jak się dociera. Hamulce trą niemiłosiernie głośno, ale po kilku delikatnych przyhamowaniach cichną. Jadę ostrożnie, autko bardzo dobrze i przyjemnie się prowadzi. Operuję delikatnie gazem, ale czuję, że samochodzik ma niezły wykop (przynajmniej w zakresie okołomiejskich prędkości). Silnik wyraźnie preferuje wysokie obroty. Jest bardzo zwrotny. W środku pasażerowie mają sporo miejsca, jest naprawdę wygodnie. Przejeżdżam całe miasto i specjalnie kieruję się na Kraśnik, aby wyjechać na boczne dróżki.
10.15 - zjeżdżam na rzadko uczęszczaną drogę wśród pól i wiosek. Z żalem opuszczam lewy fotel i obserwuję, jak koleżanka siada na miejscu kierowcy. Jedziemy do domu. Najpierw powoli, potem trochę bardziej śmiało. Koleżance jedzie się dobrze, ze zdumieniem odkrywa, że to zupełnie co innego, niż maluch...
Po drodze zatrzymujemy się na obiad. Krótka, obiecana kolegom sesja zdjęciowa. A potem znowu do autka i... koniec przygody. -
Drzonca!
Tak wygląda schowek. A poniżej jeszcze raz listwy klejone wg mojego widzimisię. -
Bardzo ładny kolor. Listwy klejone na tej wysokości wyglądają dość ciekawie. Schowek mam teraz identyczny, początkowo miałem ten otwarty kosz, ale zmieniłem (gdyby Twoja koleżanka wolała otwarty kosz zamiast schowka to możemy ubić interes ). Widzę też, że póki co nie zdecydowaliście się na żadne radio. Czujniki parkowania z pipczykiem czy z wyświetlaniem? One nie są w kolorze zderzaka?
-
Bardzo ładny kolor.
Fakt, taki niecodziennie spotykany.
Listwy klejone na tej wysokości wyglądają dość ciekawie.
IMO lepiej niż wyżej. Poza tym, siedząc na tych przetłoczeniach, naprawdę mocno wystają na zewnątrz drzwi. Zresztą dealer sam stwierdził, że "pochylili się" mocniej nad tą sprawą
i też im wyszło, że listwy przyklejone wyżej fragmentami są mniej na zewnątrz drzwi, niż przetłoczenia.Schowek mam teraz
identyczny, początkowo miałem ten otwarty kosz, ale zmieniłem (gdyby Twoja koleżanka
wolała otwarty kosz zamiast schowka to możemy ubić interes ).Raczej nie. Mówiłem jej o tym koszu we wcześniejszych modelach, wyraziła zadowolenie z powodu zmiany fabrycznej na schowek.
Widzę też, że póki
co nie zdecydowaliście się na żadne radio.Ano nie.
Początkowo mówiła, że ma jakieś radio - rzeczywiście, chciała wyjąć z malucha. Jednak gdy je zobaczyłem, zniechęciłem ją do do włożenia starego rumpla do nowego samochodu. Namawiam ją do zakupu fabrycznego radia na Allegro.
Tylko... nie wiem, dlaczego w salonie wołali jakieś straszne pieniądze za fabryczne radio (ZTCP jakieś 2 kzł...?).Czujniki parkowania z pipczykiem czy z
wyświetlaniem? One nie są w kolorze zderzaka?I wyświetla, i pipczy.
Ano nie są w kolorze. Też się zdziwiłem. -
Ogólnie to straszna bieda, bo w XX wieku mogłyby być z przodu elektryczne szyby i ten centralny zamek... Tym bardziej, że czujniki parkowania są...
Choć w porównaniu z Maluchem naprawdę przeskok o lata świetlne
Te kołpaki to dealer dorzucił, czy kupiliście w jakimś auto-moto? Jakby felga była czarna to by jeszcze uszło
-
Tylko... nie wiem,
dlaczego w salonie wołali jakieś straszne pieniądze za fabryczne radio (ZTCP jakieś
2 kzł...?).Cena chora, ale takich rzeczy się nie kupuje w salonie tylko na Allegro z rozbitka za 10% ceny. ASO ma czasem kosmiczne ceny na niechodliwe części, sprzedają tego zaledwie pojedyncze sztuki przy jakiś naprawach gwarancyjnych, albo ubezpieczeniowych kiedy za to płaci i tak firma a nie zwykły człowiek, więc cena może być wygórowana.
Nie wiem czy zamierzacie jechać do ASO na montaż radia, jeśli byłoby fabryczne to samodzielny montaż trwa 10 minut, trzeba podważyć cienkim śrubokrętem dwie zaślepki obok kratki wentylacyjnej, następnie wykręcić cztery śrubki, wyjąć kratkę i ramkę, podłączyć radio i zamontować wszystko w odwrotnej kolejności. Przy montażu niefabrycznego radia trzeba dokupić przejście ze standardu Honda/Suzuki na ISO - tu być może wycieczka do ASO byłaby już opłacalna skoro obiecali zrobić to gratis. -
Ogólnie to straszna
bieda, bo w XX wieku mogłyby być z przodu elektryczne szyby i ten centralny zamek...Zauważ, że nówka z klimą kosztowała 29 tys. Wyższa wersja z szybkami i zamkiem była dużo droższa - albo cena jest atrakcyjna albo wyposażenie. Sporo taniej wyjdzie ewentualne późniejsze doposażenie w elektryczne szybki i/lub centralny zamek we własnym zakresie, nawet jak się to zrobi na oryginalnych częściach z rozbitka z Allegro.
-
Ale czy to aż tak tanio? Nowy Spark z klimatyzacją manualną (radiem, centralnym zamkiem, elektryką szyb oraz sześcioma poduchami w standardzie i wspomaganiem kierownicy - bo to, o dziwo, nie zawsze się znajduje w najtańszych wersjach małych aut) to cennikowo niecałe 32kPLN - pewnie dałoby się urwać jeszcze trochę od dealera, także za auto z placu pewnie też by wyszło poniżej 30kPLN (ja za C4 stojącą w salonie do 6kPLN permanentnej zniżki cennikowej dostałem kolejne 10kPLN - tylko dlatego, że co jakiś czas zmieniają auta na wystawce, bo przebiegu miała 3km).
Na razie czekamy, aż Matiz (który nie ma klimatyzacji, za to ma nadal działający centralny zamek i elektrycznie podnoszone szyby, ale ma też 13 lat) wyzionie ducha - na razie jednak jeździ i od czasu do czasu trzeba mu wymienić jakąś rurkę (szczególnie tę od układu chłodzenia, ale jego silnik wytrzyma też chwilę jazdy na "chłodzeniu powietrzem"), ewentualnie pierdółki związane z LPG...
Co do elementów z salonu/ASO - zwykle mają przebitkę 3-4x (szczególnie jeśli chodzi o radio, czy dywaniki, tudzież matę do bagażnika, które nagle po przejściu przez salon/ASO dostają "prestiżu" (za matę do C4 do bagażnika zapłaciłem 130PLN, w salonie taka sama mata to koszt od 450PLN w górę, chyba, że mają jakąś promocję)...
-
Ale czy to aż tak
tanio? Nowy Spark z klimatyzacją manualną (radiem, centralnym zamkiem, elektryką
szyb oraz sześcioma poduchami w standardzie i wspomaganiem kierownicy - bo to, o
dziwo, nie zawsze się znajduje w najtańszych wersjach małych aut) to cennikowo
niecałe 32kPLNZapominasz o dopłacie 1400 zł za lakier metalik. Po jej uwzględnieniu różnica w cenie to 4500 zł, czyli jakieś 15% ceny auta. Moim zdaniem sporo jak za to dodatkowe wyposażenie, nawet jeśli faktycznie dałoby się coś urwać w cenie albo dodatkowych akcesoriach. Czy 27400 to nie jest tanio za nowy samochód z klimą (2 poduchy, ABS, wspomaganie, radio)? Moim zdaniem jest, patrząc ile kiedyś trzeba było wydać pensji na dorobek życia w postaci malucha. Patrząc w ten sposób to brak elektrycznych szybek czy centralnego zamka to drobiazg, który w dodatku można tanio uzupełnić. Można oczywiście od razu kupić najbardziej wypasioną wersję, ale wtedy mamy zbliżoną cenę do Sparka. Znajomy jeździ Sparkiem, kupił w zbliżonym czasie co ja Alto, chwali komputer pokładowy ale trochę narzeka na spalanie. Istnienie wersji maluchów bez wspomagania mnie już nie dziwi odkąd zobaczyłem pandę w wersji golas golas, tzn. nawet bez gniazdka zapalniczki czy instalacji do radia (nie bez radia, ale bez anteny, głośników i jakichkolwiek kabli, przez co dołożenie radia jest koszmarnie pracochłonne i drogie). Księgowi zrobią wszystko aby zbić cenę.