Jak i gdzie myjemy nasze samochody?
-
Marek, ale Sholek ma rację - po prostu takie są przepisy. Czy się do nich stosujesz na własnym podwórku, czy nie - to inna sprawa. Inna sprawa to też to, że myjesz u siebie tylko swoje samochody i raczej nie dopuścisz do zanieczyszczenia, wpuszczając do własnej studzienki np. olej, prawda? A dodam, że 1 l oleju zanieczyszcza 10 000 l wody tak, że nie jest ona zdatna do niczego (zasłyszane w radio).
Przypuszczam jednak, że będący w okolicy stróże prawa mogliby się czepić właściciela posesji, myjącego akurat samochód. Tyle, że to wredne byłoby - powyższy przepis jeszcze chyba niezbyt "dojrzał", jest chyba trochę na wyrost. Ale nie mnie oceniać.
Wracając do zakazu: na moim osiedlu jest kompleks garaży, na terenie którego ludzie sami postawili w latach 80-tych (chyba) myjkę - ogromny metalowy najazd, pod którym jest duża betonowa niecka zbierająca wodę i połączona z kanalizacją. Do tego doprowadzona została woda i są założone węże. Sam tam myłem samochód. Ale parę lat temu okazało się, że nie wolno - bo muszą być właśnie spełnione jakieś wydumane przepisy, niecka absolutnie szczelna, a ścieki nie mogą być tak po prostu odprowadzane do kanalizacji (zdaje mi się, że do kanalizacji burzowej). I od paru lat myjka stoi nieczynna i nikt nie wie, co z nią zrobić. Jedyna możliwość to pociąć najazd i oddać na złom, ale zbyt solidnie toto zostało zbudowane i koszty usunięcia będą duże.
Tak więc nie jest tak różowo z tym myciem tam, gdzie chcielibyśmy. -
A wiem, wiem że ma rację. Tylko ta moja studnia to nie studzienka ściekowa, z której woda trafia do kanalizacji miejskiej a studnia chłonna. Na dnie jest kilka warstw żwiru i piasku, które filtrują wodę zanim przedostanie się do wód gruntowych. Do tej studni trafia woda z rynien i z odwodnienia drogi dojazdowej.
-
Przypuszczam
jednak, że będący w okolicy stróże prawa mogliby się czepić właściciela posesji,
myjącego akurat samochód. Tyle, że to wredne byłoby - powyższy przepis jeszcze chyba
niezbyt "dojrzał", jest chyba trochę na wyrost. Ale nie mnie oceniać.Ale u nas nikt tego nie sprawdza. Chyba, że przypadkiem się trafi jakiś nadgorliwiec. Ja jak jestem w Radomiu to myję u rodziców na podwórku ( w końcu po coś tata dostał ode mnie myjkę ciśnieniową w prezencie . Najpierw wspomnianą myjką, w celu usunięcie błota czy jakiś mocno trzymających się zanieczyszczeń. Potem ręcznie - gąbeczką. Na koniec po wyschnięciu nakładam mechanicznie wosk, politurę. po ich wtarciu - delikatna polereczka. No i wcześniej zawsze czyszczenie środka auta.
Jak jestem we Wrocławiu, to z braku w/w możliwości jade na automat/myjkę ciśnieniową - zależy od nastroju
-
to spelniam bo myje
nad kratka od sciekowNie spełniasz , ponieważ na ulicy nie ma kratek od ścieków sanitarnych, tylko od "burzowych", inaczej nie dałoby się okna otworzyć(z powodu smrodu)
-
Ja jak jestem w
Radomiu to myję u rodziców na podwórku ( w końcu po coś tata dostał ode mnie myjkę
ciśnieniową w prezencie . Najpierw wspomnianą myjką, w celu usunięcie błota czy
jakiś mocno trzymających się zanieczyszczeń. Potem ręcznie - gąbeczką. Na koniec po
wyschnięciu nakładam mechanicznie wosk, politurę. po ich wtarciu - delikatna
polereczka. No i wcześniej zawsze czyszczenie środka auta.I tego Ci zazdroszczę.
Brakuje mi dostępu do podjazdu i węża z wodą, do czego byłem przyzwyczajony. Naprawdę ciężko mi teraz dokładnie umyć auto i dobrze je potem "dopieścić". -
Brakuje mi dostępu
do podjazdu i węża z wodą, do czego byłem przyzwyczajony.Znam ten ból, gdyż wcześniej też miałem dostęp do wody i spokojne miejsce, a teraz albo pod blokiem z duszą na ramieniu i na chybcika, albo myjnia ręczna.
Ostatnio po umyciu samochodu w myjni, właściciel(myjni) zwrócił mi uwagę, że cały przód auta mam w owadach, które ciężko zmyć podczas normalnego mycia. Zaoferował się, że za dodatkową opłatą domyje to. Na pytanie, ile to by miało kosztować, "zastrzelił" mnie - 60 zł. Wróciłem pod blok, kupiłem specjalny płyn do zmywania owadów za całe 8 zł i po 10-15 minutach miałem samochodzik domyty i 50 zł w kieszeni.
Opisałem ten przypadek na dowód, że jak chcesz mieć czysty samochód, to sobie umyj sam. O "dopieszczaniu" nawet nie wspomnę.Naprawdę ciężko mi teraz
dokładnie umyć auto i dobrze je potem "dopieścić".Ciężko, bo ciężko, ale warto zrobić to samemu
-
Znam ten ból, gdyż
wcześniej też miałem dostęp do wody i spokojne miejsce, a teraz albo pod blokiem z
duszą na ramieniu i na chybcika, albo myjnia ręczna.Ja nie potrafię się pośpieszyć przy myciu, więc opcja "szybko pod blokiem" u mnie nie działa.
Gdy przed pastowaniem (2 x w roku) chcę porządnie umyć auto, jadę na myjnię ręczną "na złotówki". Wybieram porę dnia, gdy ruch jest znikomy. Dla porządku uprzedzam człowieka pilnującego myjni, że chciałbym dłużej czasu spędzić - nigdy nie było problemu. Korzystam z samej wody, a myję wodą i szamponem z wiaderka, oczywiście własną szczotką. Oczywiście staram się to zrobić możliwie szybko.
Gdy szwagier podjechał na taką myjnię w Gdańsku i wyciągnął wiaderko, o mało go pilnujący nie pobił... Cóż, u mnie działa pewnie magia małego miasteczka.Opisałem ten
przypadek na dowód, że jak chcesz mieć czysty samochód, to sobie umyj sam. O
"dopieszczaniu" nawet nie wspomnę.
Ciężko, bo ciężko,
ale warto zrobić to samemuAbsolutnie się zgadzam. Nikt oprócz właściciela nie zrobi tego lepiej.
-
Ja nie potrafię się
pośpieszyć przy myciu, więc opcja "szybko pod blokiem" u mnie nie działa.Bo jesteś za dokładny. Też tak miałem, więc zacząłem myć jak już ciemno się zrobiło, wtedy nie widać tak dobrze miejsc, które wymagają szczególnego potraktowania i myje się szybko. Fakt, samochód nie jest wtedy dopieszczony, ale w miarę czysty, jak się specjalnie nie przyglądasz, to wygląda przyzwoicie. Oczywiście, dwa razy do roku trzeba zrobić generalne mycie. Wtedy szukam sobie spokojnego miejsca z dostępem do wody i spędzam przy samochodzie praktycznie cały dzień.
-
Całe życie? A jak
zniósł to lakier, plastiki i szyby swifta? Widzisz różnice po latach korzystania z
automatu?Szczerze to różnicy w lakierze nie widziałem (zardzewiał ale to nie od myjni).
Plastiki się trzymały tylko lusterko odpadło ale wcześniej mi je dzieciaki pod blokiem "nadszarpnęły".
Bardziej szyby porysowałem szybkim skrobaniem w zimie niż myjną (plastikowe skrobaczki powinny być zakazane w swiftach bo szyby strasznie się rysują).
Auto jeździło 13 lat na myjnię automatyczną i tylko sporadycznie ręczną, lakier nigdzie nie został porysowany czy zadarty.
Tyle tylko że mój swift MKIV był taki Japońsko-Węgierski (papiery na cło z gdanicy z Ukrainą, lusterka z MK3 itd) -
Ja tylko na bezdotykowej