-
mniej czy wiecej
bo moze chciales zarobic na tej pomocy dlatego sie targowalI po co od razu takie gadanie? <img src="/images/graemlins/cfaniaczek.gif" alt="" /> Ja bym w takiej sytuacji zapłacił ile by gościu żądał, a co bym sobie pomyślał, to całkiem inna sprawa. Tak jak inną sprawą jest żądanie jakiejkolwiek zapłaty. Dla mnie pomoc na drodze jest na zasadzie "dzisiaj Ty, jutro ja"
-
I po co od razu takie gadanie? Ja bym w takiej sytuacji zapłacił ile by gościu żądał, a co bym
sobie pomyślał, to całkiem inna sprawa. Tak jak inną sprawą jest żądanie jakiejkolwiek
zapłaty. Dla mnie pomoc na drodze jest na zasadzie "dzisiaj Ty, jutro ja"Wlasnie po to to gadanie <img src="/images/graemlins/gris.gif" alt="" />
-
Wlasnie po to to gadanie
A chyba, że tak <img src="/images/graemlins/waytogo.gif" alt="" />, źle zinterpretowałem Twoją wcześniejszą wypowiedź <img src="/images/graemlins/oslabiony.gif" alt="" />
-
no i kiedyś musiał być ten pierwszy raz... dziś rano zaliczyłem wizytę w rowie.
Współczuję, całe szczęście, że nie było większych strat.
-
Nawet jak pomyślał że za gaśnice za dużo chcesz to i tak powinien się cieszyć że pożar ugaszony
<img src="/images/graemlins/OK.GIF" alt="" />
Ja jeszcze nikomu nie musiałem pomagać, a jak widziałem wypadek to już wszystko po sprawie było.Ale sam raz korzystałem z pomocy, w lato ojcu wywożę gołębie na trening wzdłuż A4, raz przy zawracaniu na asfalcie przy którym z jednej strony lekka skarpa była, i jakoś tak zawróciłem że tylne koło troszkę w tą skarpę miało lecieć, sam nie mogłem wyjechać bo auto zablokowane, więc musiałem wyjść na drogę i zatrzymać kogoś, każdy dalej jedzie aż jeden młody kierowca dostawczym na gliwickich numerach widział że stoję i macham i potem że jakoś dziwnie auto stoi, zawrócił i pomógł wyjechać na szczęście <img src="/images/graemlins/smile.gif" alt="" /> przy okazji też mówił słasniee że mało kto by się zatrzymał, i że raz kiedyś miał przygodę inną na Węgrzech z ojcem gdzie też musieli liczyć na czyjąś pomoc.
-
no to do mnie też podjechali dwaj goście. Zaoferowali, że podjadą lawetą i wyciągną mnie na łańcuchu... za marne 100 zł...
-
I po co od razu takie gadanie? Ja bym w takiej sytuacji zapłacił ile by gościu żądał, a co bym
sobie pomyślał, to całkiem inna sprawa. Tak jak inną sprawą jest żądanie jakiejkolwiek
zapłaty. Dla mnie pomoc na drodze jest na zasadzie "dzisiaj Ty, jutro ja"1. nie żądałem zapłaty, facet sam zaproponował oddanie kasy
2. gdyby nie oszczędzał na gaśnicy nie musiałby oczekiwać pomocy i myśleć cokolwiek o tym który pomaga
3. też wyznaję zasadę "dzisiaj Ty jutro ja" i nie zamierzam "zarabiać" na pomocy -
no to do mnie też podjechali dwaj goście. Zaoferowali, że podjadą lawetą i wyciągną mnie na
łańcuchu... za marne 100 zł...żeby im ta lawet się w... rudą szybko obróciła <img src="/images/graemlins/jezor.gif" alt="" /> <img src="/images/graemlins/jezor.gif" alt="" />
-
3. też wyznaję zasadę "dzisiaj Ty jutro ja" i nie zamierzam "zarabiać" na pomocy
To po co te słowa "Nie pamiętam dokładnie jaką kwotę chciałem od niego, ale było to w granicach ceny nowej gaśnicy z marketu." <img src="/images/graemlins/hmm.gif" alt="" /> Trzeba było podziękować za ofertę zapłaty i tyle.
Tak nawiasem mówiąc moja poprzednia wypowiedź nie była kierowana konkretnie do Ciebie. -
Owszem może. Nie pamiętam, który to artykuł itd, ale jest zapis, który mówi mniej więcej, że
jeśli pomagając komuś, zaszkodzisz mu poprzez niefachową pomoc, to działasz na jego szkodę
i podlegasz jakiejś tam karze. Dlatego mnóstwo osób się zasłania tym przepisem i nieBzdura. Pociagniety do odpowiedzialnosci w razie zlego sposobu pomagania moze byc tylko ratownik po przeszkoleniu (czyli taki osobnik, ktory ma papiery na pierwsza pomoc).
Zwykla osoba, bez przeszkolenia (nie mowie tu o szkoleniu na prawo jazdy, czy w liceum, zaznaczam jeszcze raz), moze byc ukarana tylko w przypadku gdy nie udzieli w ogole pomocy. Jakosc pomocy w przypadku osoby bez przeszkolenia, bez kwalifikacji nie ma znaczenia. Wazne, ze pomagasz najlepiej jak potrafisz. Nawet gdyby w wyniku ratowania poszkodowanego doszlo do jego smierci, nikt nie ukara osoby, ktora jej pomagala.
p.s. rzecz jasna ma to pewne ograniczenia. sposob ratowania przez bicie poszkodowanego mlotkiem po glowie bo okazalo sie, ze to akurat kochanek zony ratownika to inna kwestia <img src="/images/graemlins/gris.gif" alt="" />
-
no i kiedyś musiał być ten pierwszy raz...
no ja tez zaliczyłem "rów" Tico tylko, że na pocz. grudnia;/ z tym, że ja ów rów przeleciałem, bo był płytki i uderzyłem w drzewo znajdujące się za nim;/ nie było to daleko od domu (ok2.5km), zatem zadzwoniłem po pomoc z domu... Ludzi kilku się zatrzymało ale każdy tylko: "...ano ślisko, ślisko... tak to jest jak się nie uważa!!!..." i stoi taki zamiast pomóc to się gapi i cieszy że to nie on;/ <img src="/images/graemlins/zolta.gif" alt="" /> ale dzisiaj autko u blacharza:) pozdro!!:) -
jak już jesteśmy przy pierwszej pomocy to jedna dobra rada (podobno autentyk):
[color:"blue"]Wydarzyło się podczas kursu na prawo jazdy gdy "na tapecie" byłą pierwsza pomoc.
Prowadzący przyniósł manekina i demonstrował różne rzeczy. W końcu chciał pokazać
jak przewrócić "ofiarę" z brzucha na plecy we dwie osoby:
Prowadzący:- Gdy ktoś nam może pomóc to jedna osoba klęka przy głowie poszkodowanego i łapie go, natomiast druga osoba łapie w pasie. Teraz drodzy państwo, o czym trzeba pamiętać przewracając takiego człowieka?
Zgłasza się nieśmiało kursantka, nomen omen blondynka: - No... yyy... żeby kręcić w jedną stronę? [/color]
<img src="/images/graemlins/bzik.gif" alt="" />
- Gdy ktoś nam może pomóc to jedna osoba klęka przy głowie poszkodowanego i łapie go, natomiast druga osoba łapie w pasie. Teraz drodzy państwo, o czym trzeba pamiętać przewracając takiego człowieka?