Witam, potrzebuje pilnej pomocy. Rzecz tyczy się swifta 1.0 w automacie,
objawy były takie:
Przy wciśnieciu padału gazu (np przy ruszaniu z pod świateł) auto zaczynało się dławic, mocne wciśniece pedału gazu powodoało zgasniecie silnika. gaz mozna bylo jedynie muskac i modlic się aby auto zaczeło nabierac pędu. Po przekroczeniu ok 30km/h przy ok 3tys obrotów auto napędząło się już dobrze. Ale kazde ruszanie z miejsca wyglądało tak jak napisałem powyżej. Problem narastał po ok kilku minutach po odpaleniu zimnego silnika.
Pomyślałem że to silnik więc wymieniłem go z Danbarem na nowy z przebiegiem 80tys km. ale problem pozostał taki sam. dodam że ok tydzień temu przy dodawaniu gazu niezaleznie od predkosci i obrotów czy na luzie pczy wruchu, obroty wariowały w sposób którty można zobrazowac na podstawie wyjechanej linki wskaznika obrotów, kiedy to majta się w góre i w dól bardzo szybko wahadłowo w przedziale 1-1.5 tys obrotów. Silnik jakby się wkręcał ale po chwili jakby coś w nim ,,puszczalo,, i obroty spadaly, po seknudzie znowu rozsly i znowu spadały i tak nieprzerwanie.
wczoraj w nocy, a wlasciwie dzisiaj nad ranem odpalilismy go i pracował przez ok 10 minut z takimi samimi objawami jak podałem wyżej, ale po tych 10 minutach zgasł i już go nie odpaliliśmy, nie odpala do tej pory.
węzę wszystkie kostki śa powpinane prawidłowo
kable są nowe(ok 15 tyś przebiegu)
świece też
efekt identyczny na gazie i benzynie, więc to raczej nic z układem paliwowym.
kody błedów nic nie wykazały czyli chyba wszystkie czujniki są ok.
czy to możliwe aby takie jaja były sposodowane kopułką lub palcem? może przestawiony zapłon? ale sam się nie przestawił przecież, coś w przepustnicy? elektryka? komp?
wszelkie pomysły będą docenione