stach: Na pewno nie jest to wina kierowców Ticusiów,którzy mając małe,niebezpieczne samochody jeżdzą w większości ostrożnie.
Mój przyjaciel zaorał pole za pomocą Megane Coupe przed 2 tygodniami bo nie chciał zabić kobiety włączającej się do ruchu na ślepo maluszkiem. Szczęsliwym trafem skończyło się na szoku mamy, którą wiózł do lekarza i poszukiwaniu nowego auta. Pomijając pewniaków którym wydaje się, że w ich wielkich brykach z 2-3 litrowymi silnikami nic im nie grozi, kierowców ciężarówek, którzy samochód wielkości tico traktują na drodze często gorzej niż śmieci i zdesperowanych sale managers pędzących na złamanie karku byle "zdążyć przed północą" <img src="/images/graemlins/zakrecony.gif" alt="" />, każdy może zagapić się, coś przeoczyć albo po prostu popełnić głupi błąd. Dlatego zawsze warto mieć oczy dookoła głowy, nie ufać nikomu na drodze (nawet sobie <img src="/images/graemlins/biglaugh_.gif" alt="" />) i zachowywać odpowiednią odległość od poprzedzającego pojazdu. To chyba taki kanon podstawowych zasad.
Pioterator: Chlamy od wieków...
A wracając do antykultury jeżdżenia po kielichu - w pełni zgadzam się, że żadna kara nie jest za niska dla tych, którzy decydują się na to. I jako współwinnych widzę osoby, które na to pozwalają. Czy to taki problem zabrać nawalonemu jak stodoła kumplowi, który już ledwie widzi kluczyki od auta a może, jeśli się nie da, zatkać mu kartoflem wylot rury wydechowej? Kiedyś znajomy mnie oszukał, że on tylko wyjedzie z parkingu a potem się zamienimy. Na pierwszym skrzyżowaniu wyciągnąłem kluczyki ze stacyjki i wysiadłem. Potulnie usiadł na miejscu pasażera a następnego dnia jak dotrzeźwiał chciał mi piwo stawiać za to, że tak zrobiłem. Lepiej nawet obić komuś gębę byle nie dopuścić go za kółko niż potem żałować...