Odpowiem tylko tym, co wiem ze słyszenia - jeżeli nie
przekroczyłeś znacznie prędkości i sam mandat byłby
stosunkowo niski, to najczęściej odstępuje się od
ukarania. Co do czasu nadsyłania powiadomienia o
ukaraniu, to ludzie dostawali nawet po pół roku
U mnie sprawa wygląda gorzej, wykroczenie popełniłem w styczniu 2007 roku w Sękocinie, zdjęcie zostało mi zrobione fotoradarem na trójnogu z flashem stojącym koło drogi (fotoradar przenośny). W marcu 2008 !! roku przyszedł do mnie mój dzielnicowy ze zdjęciem z fotoradaru (przekroczenie o 13km/h, znaki 70 a ja miałem 83km/h). Zapytał się w drzwiach czy ja jestem na zdjęciu, tak więc przyznałem się bo wina była ewidentna. Myślałem, że na tym się zakończy, dostanę do ręki mandat i tyle. Niestety, zdziwienie było moje wielkie jak dostałem wezwanie na komisariat celem złożenia zeznań w sprawie tego przekroczenia. W wyznaczonym terminie zgłosiłem się, przyznałem się do winy i policjant powiedział że otrzymam chyba 4 punkty i 100zł kary. Czekałem na mandat do zapłacenia ale się nie doczekałem. Pewnego pięknego dnia zadzwoniła do mnie kobieta z sądu w Pruszkowie w mojej sprawie mandatu i powiedziała że przyznano mi 4pkt i 100zł katy. W tym miesiącu otrzymałem z sądu papier, że mam do końca września uiścić 100zł kary + 130zł kosztów sądowych.
Paranoja poprostu !!
Czy można z tym jakoś walczyć?
Ja ze swojej strony przyznałem się do winy, przyjąłem taki wymiar kary jak policjant przyznał mi na przesłuchaniu a później sprawa sądowa nie wiadomo czemu i mam płacić 230zł za rzecz ze stycznia 2007 roku czyli półtora roku temu...